Czechy

Praga na weekend. Przewodnik i atrakcje stolicy Czech

Spacerowy przewodnik po Pradze w czasach pandemii.

Nie byłoby letniej, pandemicznej podróży do Pragi gdyby nie dwie osoby. Pierwsza to nasz znany w kraju literat – Mariusz Szczygieł. Po lekturze jego praskiego przewodnika dopadła mnie obsesyjna myśl o powrocie do naszych zachodnich sąsiadów. Druga osoba to Prażanin, youtuber i aktywista miejski – Janek Rubes. Jego filmy oglądam dla samej przyjemności oglądania, cenię bowiem ludzi z pasją do miejsca w którym żyją i z którego pochodzą. I tak, nie rozmawiając z żadnych ze wspomnianych, ale jedynie wsłuchując się w ich słowa, poczułem się zaproszony do odwiedzin w stolicy Czech. I kiedy tylko nasz zachodni sąsiad uchylił dla nas drzwi, wpadłem do niej bez zastanowienia.

Bywałem w niej na przestrzeni minionych lat wielokrotnie – zawsze z Magdaleną. Raz zimą, innym razem znów zimą i potem ponownie… zimą. Przez te zimowe eskapady wyrobiłem w sobie raczej chłodne wspomnienia z miasta kiedyś zadeptanego przez mieszkańców Państwa Środka tudzież Amerykanów, miasta, w którym każdy chce każdego na coś naciągnąć, gdzie taksówkarz zawsze zdaje się być złodziejem, a większość bankomatów i kantorów nimi po prostu jest. Trudna była to znajomość aż do ostatniego razu.

Na tym chyba polega jeden z uroków czasu pandemii. Piękno można odnaleźć w każdej, nawet najbardziej odrażającej chwili. Piękno pandemii w Pradze uwidacznia się szczególnie mocno – owszem, jak wszędzie tak i tam padło wiele biznesów. Jednak te, które pozostały, nagle zauważają swoich gości. Poczułem się w Pradze jako turysta zauważony a dzięki temu i ja zauważyłem jej piękno, skryte do tej pory pod morzem tłumu z kijkami do selfie. Tłumu, który tak samo irytował, jak i dawał zarabiać, tym, którzy tam mieszkają. Z tymi, którzy tam mieszkają, w końcu udało się porozmawiać, bez spięcia, bez pośpiechu, po prostu, jak Czech z Polakiem.

Nie chcę dzielić się z Wami kolejnym praskim przewodnikiem. Wiele ich już napisano. Nie chcę silić się na tworzenie tras alternatywnych, je także dobrze udokumentowano. Ruszę na space przez miasto po to, aby dotknąć wątków, które tak bardzo zainteresowały mnie, gdy wertowałem strony kolejnych książek Szczygła albo gdy znikałem na długie kwadranse powoli czytując to, co kiedyś napisał Jiri Grusa w swoim monumentalnym dziele „Czechy. Instrukcja obsługi”.

Zacznijmy od ważnego stwierdzenia. Jeśli do Pragi przyjeżdżałem zawsze zimą i nie mogłem przebić się przez tłumy ludzi, znaczy to, że miasto było jednym z najpopularniejszych kierunków podróży w Europie. Jeśli przyjeżdżam do Pragi w pięknym, letnim, lipcowym czasie i znajduję w niej spokój i momentami nawę pustkę, to wiedz, że wiele się zmieniło. Być może to właśnie teraz jest lub był idealny moment, aby przyjechać tutaj pierwszy raz lub aby ponownie tutaj wrócić.

Nie gwarantuję Wam, że gdy pojedziecie do Pragi, zastaniecie ją w takim stanie, w jakim zastałem ją ja. Europa dopiero otwierała swoje granice po ciężkim sezonie jesienno-zimowym, robiła to w nierównym tempie a ciągłe ograniczenia zmieniały się z tygodnia na tydzień. Dlatego też w wielu miejscach, do których docierałem, spotykałem głównie turystów krajowych oraz pojedyncze jednostki jak ja, dla których dotarcie na miejsce nie stanowiło większego problemu. Już na praskim lotnisku dopadła mnie pustka sugerująca, że będzie to inny wyjazd.

Podobieństwo do poprzednich pobytów w Pradze sprowadzało się do pogody, którą zastałem na miejscu. Choć w wielu zakątkach Europy a także w kraju szalały upały, w Pradze wciąż było dosyć chłodno a do tego deszczowo. Mimo to z każdą godziną do stolicy Czech napływało coraz cieplejsze powietrze, które z czasem podarowało mi wspaniałe doznania.

Wieża Žižkov, z której spoglądano na Pragę

Z lotniska ruszyłem od razu na drugą stronę Pragi. Pochmurne niebo nie zwiastowało jeszcze tego, co miało nadejść. Zaledwie kilka kropel letniego deszczu nie może przestraszyć nikogo.

Jak zawsze w przypadku budowli wzniesionych w czasach socjalizmu, pełno tu kontrowersji i inności. Nie do takiej Pragi przecież lecą tłumy turystów spragnionych środkowoeuropejskiej bajki.

Stojąc pod tą wieżą nadawczą, która powstała w ostatnich latach istnienia państwa czechosłowackiego, jak zawsze dumam nad śmiałością wizji architektów i konstruktorów, których marzeniem jest przełamywanie schematów. Zaprojektowana przez architekta Václava Aulický’ego i inżyniera Jiří Kozáka, wieża Žižkov wznosi się wysoko ponad historyczną zabudową miasta i nadal zadziwia swoim stylem i innowacyjnością. Zadziwia głównie odwiedzających, gdyż wśród mieszkańców nieprzerwanie budzi kontrowersje.

Podobnie jak wiele przykładów architektury czasów socjalizmu w całej Europie Środkowo-Wschodniej, tak i to miejsce dorobiło się opinii czegoś niechcianego, niepasującego. Nazywali ją często „Bajkonurem” od sowieckiego kosmodromu. W czasach późnego socjalizmu nie było miejsca na debatę, czy akurat to miejsce, na dawnym cmentarzu żydowskim, to idealna lokalizacja dla tego typu budowy. Nikogo także najwidoczniej nie przestraszyła wizja potwornego zdominowania starego miasta.

Wieża, przez jednych dziś lubiana, przez innych nadal znienawidzona, jest dosyć niekonwencjonalną konstrukcją opartą trzech wznoszących się stalowych kolumnach z dziewięcioma kapsułami w tym trzema pokładami technicznymi niedostępnymi dla ludzi. Ma ona wysokość 216 metrów a na wysokości 93 metrów znajduje się popularne obserwatorium.

Coś, co prowadzi nas do kolejnego interesującego wątku związanego z tym miejscem to dziesięć doczepionych w 2000 roku do filarów wieży, rzeźb wspinających się dzieciaków. Są to wykonane z włókna szklanego dzieła autorstwa czeskiego artysty Davida Černégo. I przy tej postaci powinniśmy się na chwilę w naszej opowieści zatrzymać.

Černy, człowiek na którego patrzą Czechy

Pomniki nieczęsto są tematem fascynujących rozmów i opowieści, chyba, że tworzone są przez kogoś, kto powszechnie uważany jest za prowokatora.

Za takiego zdecydowanie uważany jest David Černý, który pozostawił trwały ślad w miejskiej tkance Pragi oraz w czeskiej przestrzeni w ogóle. Urodził się w Pradze, w latach 1988-1994 studiował w Kurt Gebauer Studio na Akademii Sztuk Pięknych w Pradze zaś w latach 1995-1996 przebywał w Nowym Jorku, w którym otrzymał Stypendium Fundacji Pollocka Krasnera.

Z czasem o Černým zaczęło robić się głośno a w rozwoju jego kariery przewija się także polski wątek. Początkowo zyskał rozgłos w 1991 roku kiedy pomalował na różowo radziecki czołg-pomnik znajdujący się w Pradze. Był to art obywatelskiego nieposłuszeństwa i, według ówczesnego prawa, akt wandalizmu, za który go aresztowano. Kolejną głośną pracą, już na początku obecnego wieku, była postać Saddama Husajna w formalinie zaprezentowana na Biennale w Pradze. To tutaj pojawia się polski wątek, kiedy wiceprezydent Bielska-Białej Zbigniew Michniowski skontaktował się z ufundowaną przez miasto galerią BWA 9 września 2006 r. i zagroził konsekwencjami, jeśli prace Černego nie zostaną szybko usunięte. W odpowiedzi Saddam został przetransportowany do galerii Szara w pobliskim Cieszynie. Burmistrz Cieszyna Bogdan Ficek powiedział wtedy:„Nie widzę powodu, dla którego polityk miałby cenzurować sztukę”.

W Pradze przewija się wiele wątków związanych z Černym.
Popularny jest posąg METALmorphosis znany jako Głowa Franca Kafki oraz słynna Piss – chyba najczęściej fotografowane dzieło Černego w stolicy Czech.

Piss zasługuje na urokliwy spacer po Małej Stronie w kierunku Muzeum Franza Kafki. I tak znienacka znajdziemy się przed fontanną, której niecka wykonana jest z brązu i ma kształt czeskich granic. W fontannie, naprzeciwko siebie, stoją mechaniczne posągi mężczyzn o wysokości ponad 2 metrów którzy oddających mocz. Wszelkie interpretacje dozwolone. Jedno także jest pewne z perspektywy polskiego odbiorcy kultury – identyczne dzieło z jedynie podmienionymi granicami, powiedzmy na Polskie, w naszym kraju nie wytrzymałoby próby czasu. Jestem pewien, że zostałoby zniszczone pierwszego dnia po odsłonięciu. Ot kwestia dystansu, którego rzecz jasna my, Polacy, w ogóle nie mamy.

Pomnik, w którym Prażanie spoglądają na siebie

Żeby nie było, pomniki to my w Polsce lubimy. Byle brzydsze, byle tandetniejsze lub klasycznie wyglądające. Rozmiar też, wiadomo, rzecz ważna. Wiemy już, że podejście do sztuki pomnikowej w wykonaniu naszych zachodnich sąsiadów, wygląda z goła inaczej. Mimo to, odnajdziemy także w Pradze miejsca, które, nawet będąc pomnikiem, zmuszą nas do przemyśleć. A myśleć, wiadomo, należy i warto!

I tak w niepozornym miejscu, u podnóża wzgórza Petřín, na ulicy Újezd w dzielnicy Malá Strana, tuż obok miejsca, w którym się zatrzymywałem, znajdujemy Pomnik Ofiar Komunizmu. Nie ma w nim patetyczności, nie ma megalomańskich rozmiarów, jest za to coś, co zmusza do przynajmniej chwilowej zadumy. Po chwilowej zadumie otwiera się piwo na schodkach obok wraz z lokalnymi panami, którzy zasiedli tu w poszukiwaniu cieniu.

Odsłonięcie nastąpiło 22 maja 2002 roku, dwanaście lat po upadku czechosłowackiego reżimu. Zaprojektowane zostało przez Olbrama Zoubka i architektów Jana Karela oraz Zdenka Holzela.

Cały pomnik to siedem figur z brązu, które schodząc po schodach maleją, znikają, psują się, tracą kończyny a ich ciała stają się niekompletne. Jest to symbol tego, jak traktowano więźniów politycznych w czasach komunizmu – odbierano im ich życie, nie tylko w pełnym rozumieniu tego słowa, ale także symbolicznym.

W pomniku znajdziemy też informację:

205 486 aresztowanych
170 938 zmuszonych do emigracji
4500 zmarłych w więzieniach
327 zastrzelonych podczas próby ucieczki
248 zastrzelonych

Po chwili zadumy obok mnie usiadł wąsaty Czech i zamaszystym ruchem otworzył piwo. Uśmiechnął się i rzucił głośne „weekend!”.

Biblioteka, w której spoglądamy na książki

Źródłem wiedzy o miejscach, do których podróżujemy są w jakiejś mierze blogi ale jeszcze lepszym są książki. To w nich znajdziemy treści, które pozwolą nam dogłębnie poznać odwiedzane miejsce, zrozumieć jego mieszkańców czy po prostu odbyć pełniejszą podróż. Nie wyobrażam sobie podróżowania bez tego aspektu. Dlatego też, z szacunku do książki właśnie, gdy pierwszego dnia ulewa rozlała się po Pradze na dobre, ruszyłem w kierunku jednej z najpiękniejszych bibliotek, jakie było mi dane oglądać.

Miejsce, w którym jest ona zlokalizowana, to punkt na mapie Pragi historycznie dosyć kontrowersyjny. Klementinum to barokowy budynek dawnego kolegium jezuickiego znajdujący się w sercu Pragi w pobliżu Mostu Karola. Jezuici zjawili się w stolicy Czech w 1556 roku jako siła, która na polecenie katolickiego cesarza Ferdynanda I Habsburga, stłamsić miała wszelkie ruchy reformackie. Te na terytorium Czech rozwijały się wyjątkowo obficie już od czasów Jana Husa, symbolicznej postaci w czeskim ruchu antykatolickim. W takim kontekście powstawały dalsze zabudowania na terenie byłego klasztoru dominikańskiego św. Klemensa. Ponieważ miejsce to było centrum katolickiej walki z czeskim sprzeciwem, cały kompleks stał się symbolem okupacyjnej, obcej, uciskającej władzy Habsburgów i Katolików. To jednak temat na osobną opowieść.

Co nas interesuje to fakt, że w całym kompleksie pojawiły się szkoła, kolegium, biblioteki, teatr oraz obserwatorium astronomiczne, z którego korzystał między innymi mieszkający tutaj Jan Kepler.

Dziś pod frazą „wycieczka do Klementinum” kryje się tak naprawdę przejście przez dosyć nudne salki do punktu kulminacyjnego w postaci przepięknej, barokowej biblioteki. Można ją oglądać jedynie z poziomu drzwi, nie ma do niej wstępu, nie można nic dotknąć. Mimo to pozostawia ona wspaniałe wrażenie. W niemałej cenie, jaką zapłacimy za odwiedzenie Klementinum, zawarte jest także wejście na wieżę, z której roztacza się piękny widok na praskie stare miasto. Widok, dla którego warto wybrać się w to miejsce.

Wyszehrad. Wzgórze, z którego spoglądamy na miasto

I tak a propos widoków, czy nie jest tak, że zawsze szukamy pięknego miejsca, z którego spojrzymy na miasto z góry? W stolicy Czech znalazłem ich kilka, jednak od tego właśnie chciałbym zacząć. To Wyszehrad, jedno z najstarszych miejsc w Pradze. Choć było mi dane spacerować po nich w ulewnym deszczu, do dziś pamiętam magiczną aurę panującą w tym miejscu, pogłębioną przez brak jakichkolwiek turystów na całym terenie. Czy to przez pogodę, czy przez ograniczenia czasów pandemii, znów otrzymałem miejsce tylko dla siebie i chłonąłem to całym sobą.

Wzgórze było historycznie drugą obok Hradczan siedzibą czeskich władców w X wieku. Wratysław II uczynił z Zamku Wyszehradzkiego swoją główną siedzibę i to dzięki niemu wzniesiono kościół św. Piotra i Pawła, przy którym znajduje się dziś niezwykle urokliwy cmentarz – sam w sobie będący niezwykłą atrakcję – w którym pochowano najwybitniejsze osobistości Czech. Oprócz pięknego i starego kościoła, znajdziemy na wzgórzu także urokliwą rotundę św. Marcina.

Za panowania kolejnych czeskich królów wzgórze traciło jednak na znaczeniu zaś serce władzy przenosiło się na Hradczany. Za czasów antykatolickich powstań husyckich zamek został splądrowany i zburzony podczas powstania husyckiego.

Historia podarowała nową misję wzgórzu dopiero w XVII wieku kiedy Habsburgowie utworzyli na nim wojskowy garnizon. W czasach nowożytnego imperium Austro-Węgierskiego w XIX wieku odnowiono kościoły a wzgórze zmieniono w miejski park otoczony resztkami fortyfikacji. Taką funkcję pełni Wyszehrad po dziś dzień.

Hradczany. Zamek, w którym patrzymy na historię

Wzgórze, które wygrało historyczną potyczkę o miano serca czeskiej ziemi i czeskich dziejów, to Hradczany. Widać je z wyszehradzkiego wzgórza. Już z tej dalekiej perspektywy sprawia wrażenie miejsca majestatycznego i wyjątkowego. Przemieszczam się w jego kierunku, aby odbyć podróż w czasy królewskich Czech.

Hradczany to wielka atrakcja turystyczna, jednocześnie miejsce, które omijałem szerokim łukiem podczas wszystkich wcześniejszych pobytów. W końcu, ujrzawszy miasto puste i pozbawione tłumów, wybrałem się tam i bardzo szybko zrozumiałem, dlaczego szli tam wszyscy. Jest to niezwykła perełka.

Sam kompleks sprawia wrażenie ogromnego i jest w istocie całkiem sporym obszarem, w którym spokojnie można spędzić większość dnia.

Hradczany jako nowy obszar miasta powstały jakiś czas po tym, jak Stare Miasto i Mala Strana istniały już od dawna. Mogą się jednak pochwalić wpisem w Księdze Rekordów Guinessa – praski zamek jest bowiem uważany za największy kompleks zamkowy na świecie. Zamek, założony około roku 880, zajmuje powierzchnię około siedemdziesięciu tysięcy metrów kwadratowych.

Wstępem do wejście na sam zamek przez dziedziec honorowy jest wizyta na przestrzennym Placu Hradczańskim z parkiem, barokową kolumną mariańską i pomnikiem Masaryka, pierwszego prezydenta Republiki Czechosłowackiej. To także stąd roztacza się niesamowity widok na praskie Stare Miasto, wzgórze Petřín oraz rzekę Wełtawę.

W samym kompleksie zamkowym najczęściej odwiedzane punkty to katedra św. Wita, Złota Uliczka oraz Ogród Królewski z Belwederem.

O ile miejsce znane jako Złota Uliczka może zawieść turystów, których wyobrażenia na temat tego miejsca bardzo mocno rozmijają się z tym, jak ono wygląda naprawdę, o tyle katedra św. Wita to istne dzieło sztuki. Uznawana za jedną z najwspanialszych gotyckich katedr Europy, robi piorunujące wrażenie swoim wyszukaniem a jednocześnie prostotą.

To, jak katedra wygląda dzisiaj jest rezultatem ponad tysiącletniego procesu rozwoju budowli. Pierwotnie w tym miejscu już w X wieku stała rotunda romańska. Jednak w XIV wieku postanowiono o budowie nowej świątyni i tak w 1344 roku król Czech i Cesarz Rzymski Karol IV, zainspirowany wspaniałymi francuskimi katedrami gotyckimi, rozpoczął prace nad potężnym projektem. Katedra została ostatecznie ukończona w 1929 roku, 1000 lat po śmierci najważniejszego patrona Czech – świętego Wacława.

Klasztor w którym widzimy winne latorośle

Nasyciwszy się historią i pięknem architektury, nie schodzimy jeszcze z królewskich wzgórz. Tuż obok zamku znajduje się bowiem kompleks klasztorny, na którego teren warto zajść po to, aby nacieszyć się ciszą w wielkiej metropolii oraz wspaniałymi widokami na miasto. To także stąd, podobnie jak z Mostu Karola, podziwiać możemy Hradczany w całej swojej odsłonię.

Fascynujące jest to, że od założenia klasztoru w 1143 roku istnieje on nieprzerwanie. Mury tego pięknego klasztoru opierały się konfliktom, pożarom oraz komunistom. Dziś w klasztorze żyje około siedemdziesięciu mnichów. Pod koniec dania zasiadam na ławeczkach pośród winnych latorośli i poddaje się krajobrazowym zachwytom.

Stare Miasto, w którym widzimy pustkę

Kiedy schodzę ze wzgórz dominujących nad starą Pragą, wkraczam w uliczki pełne historii, motywów, anegdot, miejsca, o których można opowiadać bez końca. Takie opowiadanie o swoim mieście robi właśnie wspomniany przeze mnie na początku tekstu youtuber Janek Rubes. To z nim od czasu do czasu wybieram się na spacer po mieście z poziomu domowej kanapy. Przyjechawszy do Pragi ruszyłem więc na wiele spacerów bez celu, podczas których siadałem w miejscach, które akurat przypadły mi do gustu. Często wskakiwałem także w praskie tramwaje i jechałem przed siebie, wyskakując z pojazdu dopiero, gdy ujrzałem coś ciekawego.

Czas w Pradze można także spędzić po prostu na spacerach, bez celu, podziwiając jedynie piękno tej urokliwej stolicy, szczególnie w czasach, w których nie jest ona zadeptana przez turystów. I tak chodziłem wieczorami tam i z powrotem między Praską Starówką a Małą Straną, wielokrotnie przechodząc przez najsłynniejszą przeprawę – Most Karola.

Na praską starówkę wszedłem z punktu, do którego dotarłem tramwajem z Vinohradów. Brama Prochowa to jedna z najpiękniejszych, zachowanych części starych murów miejskich. To w tym miejscu rozpoczynał się marsza koronacyjny króla Karola.

Praskie uliczki, w które zapuścimy się przechodząc przez tę bramę, to mieszanka starego uroku, turystycznych pułapek i normalnego życia. Widać na nich ciągłą walkę między światem, który istniał tam zanim nadeszły tłumy. Jeśli jednak skupić się jedynie na architektonicznej tkance tego obszaru, odnajdziemy istnie piękne, środkowoeuropejskie miasto. Owe urokliwe uliczki bardzo szybko doprowadzą nas na wielki, staromiejski rynek.

Staroměstské náměstí od XI wieku stanowi serce miasta. Rynek, jeden z najpiękniejszych w Europie, otoczony jest przepięknymi historycznymi budynkami, z których najbardziej charakterystyczne to Ratusz Staromiejski i Katedra Tyńska. Wspomnę także o słynnym zegarze astronomicznym pod którym wiecznie ustawiały się tłumy gapiów a który dziś zdaje się być jakąś niedostrzeganą dekoracją. Warto także spojrzeć na pomnik Jana Husa, człowieka, który stworzył czeski ruch antykatolicki i który nawoływał do odnowienia kościoła. Za swą śmiałość zapłacił najwyższą cenę spalony na Soborze w Konstancji. Jego śmierć uruchomiła krwawe wojny husyckie, które nie tylko podzieliły kraj ale także stały się jedną z cegiełek współczesnej czeskości – niereligijnej lub czasem antyreligijnej.

Jana Husa warto mieć w pamięci, gdy przechodzi się przez ów słynny, znany przez wszyskich i ikoniczny Most Karola. Przecina on Wełtawę, łączy dwie piękne części stolicy oraz stanowi on najbardziej znany punkt orientacyjny Pragi. Ułożone na nim posągi opowiadają katolicką wizję historii jednak jeśli spojrzymy na historię tej przeprawy sięgającą 1357 roku, zdamy sobie sprawę, że słynne rzeźby to dzieło czasów kontrreformacji, gdy monarchia Habsburgów postanowiła ukrócić husyckie wpływy oraz wszelkie objawy protestantyzmy i na nowo wcisnąć Czechom katolicyzm. W tym sensie były owe rzeźby przez długi czas symbolem opresji i ponownego nawracania na jedynie słuszną wiarę.

Mała Strana. Moja ulubiona Strana w Pradze

Schodząc z Mostu Karola w kierunku hradczańskiego zamku, lądujemy w mojej ulubionej, centralnie położonej dzielnicy tego miasta. Mała Strana – bajkowa i być może równie turystyczna jak Stare Miasto, jest wspaniałym miejscem do pobytu i wypoczynku. To tam się zatrzymałem, tam spałem, tam codziennie jadałem śniadania i kolacje. Urzekała mnie każdego dnia i pamięć o niej na długo pozostanie w moim sercu.

Mała Strana to istna wizualna rozkosz: stare kościoły, pałace, piękne ogrody i atmosfera, która skłania do relaksu. Dzielnica rozciąga się malowniczo u podnóża Praskiego Wzgórza Zamkowego. Na spacer wybieramy się po wąskich, brukowanych uliczkach podziwiając otaczającą nas architekturę.

Miłośników architektury zachwyci z pewnością kościół św. Mikołaja, XVIII-wieczna barokowa świątynia z imponującą kopułą, w której często odbywają się koncerty i recitale z muzyką Mozarta i Vivaldiego.

Jednym z najbardziej urokliwych miejsc tej okolicy jest serce Małej Strany czyli barokowy Rynek Małostrański. Tam znajdziemy stylowe butiki i sklepy z fajnymi pamiątkami a także kilka miejsc z antykami.

Po tej stronie rzeki warto także zatrzymać się na chwilę i nacieszyć podniebienie. Jeśli chodzi o miejsca, w których jadam czy pijamy, najczęściej są one dziełem przypadku – obserwuję i nasłuchuję, gdzie siedzi najwięcej osób mówiących po czesku i tam postanawiam wejść. Jest jednak pewne miejsce, które przy tej okazji Wam polecę. Tuż obok przystanku tramwajowego Ujezd znajduje się małe bistro będące częścią niewielkiego hotelu, które nazywa się się CzechSlovak. Znajdziecie tam dania kuchni czeskiej i słowackiej a przy okazji – w mojej opinii – chyba najlepszy gulasz w stolicy Czech. Do gulaszu koniecznie spróbujcie ich własnej produkcji piwo.

Praga to miasto, w którym nadal pozostaje wiele do odkrycia. Jej piękno polega na tym, iż nie jest ona daleko. Można do niej wybrać się w zasadzie w każdej chwili, jeśli tylko granice pozostaną otwarte. Wracając, warto zabrać ze sobą wspomniany przewodnik po Pradze Mariusza Szczygła, który przeprowadzi Was przez stolicę Czech całą masą niezwykle interesujących historii. Warto także wesprzeć autora najlepszego kanały na YouTube o Pradze – Janka Rubesa – który z grupą pasjonatów wydał alternatywny przewodnik po Pradze, specjalnie dla tych, którzy szukają miasta widzianego oczyma jego mieszkańców.

Praga to także wspaniały punkt wypadowy do odkrywania zachodniej części kraju. Właśnie podczas ostatniego pobytu raz po raz opuszczałem stolicę, aby odwiedzić kolejne turystyczne perełki naszych zachodnich sąsiadów. Koniecznie przeczytajcie więc moje niedawne teksty o Czeskim Krumlowie oraz o Karlowych Warach.

Rocznik 1985. Hybryda czasów analogowych i cyfrowych, człowiek, który pamięta jak było przed internetem a w internecie czuje się jak ryba w wodzie. Urodzony w Krakowie, w nim wykształcony i z nim zawodowo związany. Po krótkim okresie życia w Chinach, na dobre zajął się normalnym życiem i intensywnym podróżowaniem. Zawodowo specjalista branży podróżniczej, hotelarskiej i rezerwacyjnej.

1 komentarz dotyczący “Praga na weekend. Przewodnik i atrakcje stolicy Czech

  1. Drzewiecka

    Praga to zdecydowanie jedno z moich ulubionych miast, ale widzę, że nadal mam tam sporo do odwiedzenia! Na pewno udam się w kilka miejsc z listy, kiedy tylko wybiorę się tam ponownie. Podoba mi się, że wystarczy nieco gotówki i można się tam naprawdę świetnie bawić. Zawsze przed wyjazdem korzystam z natoru walutowego w Warszawie https://kantorsolec.pl/

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.