2022 to kolejny, trzeci już, rok kryzysów. Po dwóch latach pandemicznych nadszedł czas wojenno-kryzysowy. Inflacja przetacza się przez świat a na jego szlakach spotyka się ludzi, którzy albo przed wojną uciekają albo robią sobie od niej wakacje. Nie inaczej jest w tureckim mikrokosmosie, na obu – europejskim i azjatyckim wybrzeżu ogromnej metropolii jaką jest Stambuł, mieszają się ze sobą ludzie oraz ich historie.
Ci, którzy wracają do Stambułu po raz kolejny, zauważą wyższe ceny – to inflacja. Mimo to, z perspektywy podróżnego nadal będzie względnie tanio. Turecka lira osłabła bowiem względem większości głównych walut, w tym także złotego – to z kolei kryzys. Obok nas po ulicach spacerować będą zaś ludzie, których rodziny – synowie i ojcowie – najeżdżają teraz sąsiedni kraj łupiąc go i mordując – to Rosjanie, to ta geopolityka, od której chciałoby się uciekać, ale się nie da, nawet w wakacje.
Do Turcji i do samego Stambułu wybieramy się, bo lubimy ten kierunek, jego gościnność, mieszkańców, ich kuchnię i wspaniałe zabytki. Mimo to, trudno nie zauważać, że świat wokół nas się zmienia, a tym samym zmieniają się miejsca do których latami oraz warunki, w których przebywamy.
Pięć historii. Tyle mogliście przeczytać na temat Stambułu na łamach tej strony do tej pory. Były one pochodną wielu wyjazdów, po których odnaleźliście tutaj tak przewodnik po najważniejszych atrakcjach miasta, jak i przemyślenia o jego naturze czy choćby wycieczki do innych dzielnic i ciekawych, dalszych punktów na mapie miasta.
Dziś chciałbym na Stambuł spojrzeć dla Was z odrobinę innej strony – opowiedzieć o nim nie z perspektywy tego, co zobaczyć, ale zastanowić się co w nim robić. To dla tych, dla których najważniejszą sprawą nie jest to, czy meczet, do którego wchodzą jest z XVI wieku czy też zbudowano go pod koniec XIX. To zbiór myśli dla tych, którzy lubią chłonąć aurę miejsc bez większego wnikania w szczegóły i meandry zawiłej historii. Sam, docierając do miejsc, w których bywałem wielokrotnie, mniej uwagi zwracam na detale historyczne, a bardziej patrzę na to, co wydarza się tu i teraz, co mnie otacza i co w tym miejscu robię.
Co więc robić w najwspanialszym mieście Turcji?
Ciszy oraz odpoczynku szukaj w meczetach
Stambuł to ogromne, pełne życia miasto. Jak to bywa w wielomilionowych metropoliach, dźwięki, tłumy i gwar potrafią zmęczyć człowieka. Przyjeżdżasz nad Bosfor aby odpocząć, więc między kolejnymi, fascynującymi punktami na mapie zwiedzania miasta poszukiwać będziesz momentów spokoju. Znajdziesz go w jednym z trzech tysięcy meczetów rozsypanych w Stambule.
Najsłynniejsze – Błękitny Meczet czy też przekonwertowana ponownie na świątynię muzułmańska Hagia Sofia – najprawdopodobniej nie podarują Wam momentu relaksu, jednak jeśli poszukacie małych, wciśniętych w uliczki lub przytulonych do bazaru świątyń, znajdziecie tam przestrzeń do kontemplacji, obserwacji i chwilowego odpoczynku, nie tylko od gwaru miasta ale także od wysokich temperatur panujących tam w sezonie.








Pij turecką herbatę obserwując toczące się życie
Mógłbym ją równie dobrze wypić w domu – pomyślą niektórzy. Jednak turecka herbata to nie tylko mocny, niezwykle aromatyczny napój. To dobra wymówka aby usiąść, nie patrzeć w mapę i nie szukać niczego a jedynie obserwować toczące się wokół życie. Zamówcie więc çay (czaj) i zanurzcie się w chwili.
Biorąc pod uwagę położenie Turcji na pograniczu Europy Wschodniej i Azji Zachodniej, nie ma się co dziwić, że herbata jest najpopularniejszym napojem w kraju. Nieznaną informacją jest chyba jednak to, że Turcy piją najwięcej herbaty na świecie. Nie ma się co dziwić, skoro przystanek na herbatę robi się dosłownie co chwilę i w każdym miejscu. Dlatego też nie wybierajcie na swój przystanek jedynie wykwintnych restauracji. Jeśli zobaczycie plastikowe krzesełka przy kiosku na rogu ruchliwego placu, będzie to równie dobre miejsce do obserwacji życia, jeśli nawet nie lepsze.








Wieczorem wybierz się na piwo do Karaköy
Erdogan, prezydent Turcji, alkoholi nie lubi. Podobnie jak stóp procentowych, których zdecydowanie zabrania używać w walce z inflacją. Religijne odchyły konserwatywnego prezydenta, który o dziwo utrzymuje się w kraju, w którym armia usuwała każdego pro-religijnego przywódcę podczas ostatnich dekad, nie powstrzymują liberalnych członków stambulskiego społeczeństwa od wieczornej konsumpcji w gronie znajomych.
Chill, czy to przy piwie, czy winie, nie jest w Stambule oczywistością. Niektóre dzielnice, naszpikowane meczetami oraz religijnymi mieszkańcami, praktycznie nie posiadają lokali serwujących alkohol. Pustynią wieczorami staje się Sultanahmet – stare miasto, po którym przetaczają się resztki turystów. Każdy, kto pragnie relaksu i dobrej, nocnej atmosfery, wybiera się na drugą stronę mostu Galata, do modnej dzielnicy pełnej butików, kawiarni i barów.









Na niewielkim obszarze między ulicami Mumhane i Ali Pasa Degirmeni toczy się intensywne życie młodych i wyluzowanych ludzi, z którymi zawsze warto wymienić kilka zdań i dowiedzieć się, jak wygląda życie we współczesnej Turcji i współczesnym Stambule.
Leć z w połowie pustym bagażem i zrób zakupy
Choć w ostatnich latach stałem się raczej antykonsumpcyjną osobą, w tym przypadku namówię Was do tego, abyście w Stambule zrobili zakupy. Nie byle jakie, nie niepotrzebnych Wam rzeczy. Kupcie sobie coś, co przywracać będzie wspomnienia z tego wyjątkowego miasta o niepowtarzalnym charakterze.
Bardzo szybko nauczyłem się, by do Stambułu nie latać z pełnym bagażem. Zawsze powinien być jedynie w połowie pełny, przede wszystkim zaś – w połowie pusty.
I choć kultowym miejscem, które warto zobaczyć podczas wycieczki do miasta, jest Grand Bazar, nie jest to punkt, w którym robię zakupy. Jest on obezwładniający, męczący, głośny, duszny, tak bardzo pełen biznesów i wszystkiego, że trudno w nim cokolwiek zauważyć a tym samym wybrać. Wpadam tam jedynie wtedy, gdy towarzyszy mi ktoś, kto w Stambule jeszcze nie był. Zwykle prędko uciekamy w spokojniejsze miejsca.













Patrząc na zakupy w Stambule z perspektywy Wielkiego Bazaru, nie dziwi to, że wielu zniechęca się do poszukiwania czegokolwiek. Nie zrażajcie się jednak – każdy znajdzie tam coś dla siebie. Co z kolei przywożę ja?
Najczęściej do Polski przyjeżdżała w bagażu spora ilość pistacjowej baklawy. Nie ma nigdzie lepszej aniżeli tam. Znikała ona później przy kolacjach z przyjaciółmi i sąsiadami, pozostawiając po sobie jedynie wspomnienia wspomnień. Odrobinę dłużej służy mi herbata, którą przywożę z Turcji. Kupuję ją w sklepach Koski lub na Egipskim Bazarze, gdzie znajdziecie wszelkiego rodzaju przyprawy o jakich zamarzycie.
Stambuł zakupowy potrafi być równie fascynujący jak ten zakupowy. Wbrew mylnym założeniom, bardzo łatwo znaleźć w nim miejsca dalekie od tandety. Małe, pięknie urządzone oraz pachnące butiki, oferują nam wszystko od rękodzieła, wyrobów ze skóry po świetne dzieła sztuki – grafiki, obrazy czy rzeźby.
Wąchaj miasto
Każdy, kto przybywał z mojej rekomendacji do Stambułu, zauważał jedno – miasto nie śmierdzi. To wspomnienie wielu z nas, którzy wybierająca się do krajów europejskiego południa, często wraca z wrażeniem, że jego miasta śmierdzą – jeśli nie uryną to ogólnym syfem. Doceniają Polskę, jej czystość i brak zapachów, przynajmniej tych przykrych. Stambuł śmierdzi tylko w jednym miejscu – na moście Galata, gdzie dziesiątki rybaków łowią swoje zdobycze w cieśninie bosforskiej. W tymże miejscu odwiedzający to miasto może odnieść wrażenie, że trafił do wielkiego, portowego miasta. We wszystkich innych miejscach Stambuł pachnie i jedną z rzeczy, które Wam polecam, jest doświadczenia go przez nozdrza.





Stambuł pachnie perfumami w praktycznie każdym miejscu, do którego wchodzimy – w hotelu, w butiku, w restauracji. Pachnie do tego stopnia, że podczas ostatniej wizyty poruszyliśmy niebo i ziemię, aby dowiedzieć się od technicznej obsługi hotelu, co używają na korytarzach i w recepcji. Niestety, jest to produkt niedostępny w sprzedaży dla odbiorców indywidualnych, używa się go bowiem jako dodatek do filtrów klimatyzacji. Ten zapach mógłby być dla mnie wonią raju.
Stambuł pachnie także perfumami, w których lubują się jego mieszkańcy. Są to nie tylko drogie produkty znanych marek, ale także powszechnie dostępne i bardzo tanie wody zapachowe, które każdy nosi przy sobie by od czasu do czasu odświeżyć swój zapach lub po prostu zdezynfekować dłonie.
Pachnie w końcu owo miasto słodkością baklawy, aromatem tureckiej kawy i kuchnią, która zaprasza nas do każdego mijanego lokalu. Wszystko to wymieszane z zapachem kwiatów w okresie między wiosną a latem, sprawia, że niezwykle przyjemnie doświadcza się to miejsce za pomocą kolejnego z naszych zmysłów.
Nie wiem, czy zauważyliście ale smak i zapach najmocniej kodują chwile w naszych wspomnieniach. Wąchajcie więc i zapamiętujcie.
Kosztuj miasto z każdej strony – turecka kuchnia
Kuchnia turecka jest bardzo różnorodna i ze swej różnorodności znana na całym świecie. Stambuł to tygiel kultur i mały wszechświat w jednym miejscu toteż wszystkie te wpływy wpływają na scenę kulinarną. Zapomnij więc o międzynarodowych sieciówkach oraz kawie ze Starbucksa (błagam!) i poznaj prawdziwe tureckie jedzenie.
Jest kilka rzeczy, które koniecznie powinniście spróbować. Zacznijmy od śniadania.
Zwyczaje śniadaniowe Turków są nieco inne niż Europejczyków. Na początek to herbata wygrywa z kawą. Choć nie wszyscy jadają tak, jak poniżej Wam to opiszę – niektórzy z moich znajomych po prostu łapią jakiegoś croissanta z herbatą, warto opowiedzieć o tym, jak powinno w Turcji wyglądać najlepsze śniadanie.
Pokrojone pomidory i ogórki są koniecznością. Do tego biały chleb, biały ser podobny do fety, stary ser (kaşar peyniri), czarne i zielone oliwki (zeytin), masło, gęsta śmietana (kaymak), miód, dżem, omlet lub jajka na twardo (yumurta) – wszystko to składa się na porządne tureckie śniadanie.
Wyjątkowymi pozycjami są sucuklu yumurta i börek. Podawane są one niejako na rozpieszczanie gości. Sucuk to suszona kiełbasa z mielonej wołowiny z czosnkiem i różnymi przyprawami, takimi jak czerwona papryka, kminek i sumak (czasami bywa dostępna w Lidlu, więc polecam Wam polowanie na nią) Börek robi się z kolei z cienkich płatów ciasta, wypełnionych serem, mięsem mielonym i warzywami, wszystko to zawijane i pieczone.
W ciągu dnia, krążąc po mieście samemu lub ze znajomymi, zgłodniejemy i w okolicach lunchu zaczniemy poszukiwać czegoś dobrego do jedzenia. Wtedy na scenę wkracza moje ulubione meze. Może ono być wstępniakiem do właściwych dań lub po prostu daniem, które współdzielimy z innymi. To bowiem w towarzystwie meze smakuje najlepiej.

Meze to najczęściej zimne przystawki. Restauracje, które są ekspertami w meze, nazywają się meyhane. Meyhane to tradycyjna restauracja, która serwuje napoje alkoholowe z meze i tradycyjne potrawy kuchni tureckiej.
W większości przypadków kelner podejdzie do stolika i zaprezentuje wszystkie dostępne przystawki na dużym talerzu do wyboru. Każda z osób w grupie wybierze jedną lub więcej przystawek. Meze są następnie umieszczane na środku stolika i współdzielone przez wszystkich.
Najpopularniejsze meze to:
- Pasta Pomidorowa Chili (Ezme)
- Grillowane Bakłażany Z Jogurtem (Patlıcan Ezmesi)
- Sałatka z Grillowanego Bakłażana (Patlıcan Salatası)
- Smażony Bakłażan Z Sosem Pomidorowym (Şakşuka)
- Jogurt Miętowy (Haydari)
- Fasola Pinto (Barbunya)
- Karczoch (Zeytinyağlı Enginar)
Ci, którzy gustują w mięsie, w Stambule odnajdą swój raj. Na scenę wjeżdża bowiem kebab, czy też poprawniej należałoby napisać „kebap”.
Mięso z baraniny wjeżdżające na stół po wielu przystawkach (meze) często stanowi kluczowy punkt programu podczas ciągnących się godzinami kolacji, do których zasiada się około 19 aby zakończyć między 22 a 23.

W świecie kebabów wyróżniamy dwa główne rodzaje: Iskender Kebap oraz Anna Kebab.
İskender Kebap to w rzeczywistości mięso döner. Döner to danie z ubitych kawałków mięsa, doprawionych łojem, lokalnymi ziołami i przyprawami, nadzianych na rożnie i grillowanych pionowo. Cienko pokrojone kawałki döner, podawane są na kawałkach pide, chleba przypominającego pitę. Kawałki Pide są pokryte masłem i sosem pomidorowym.
Adana Kebap jest absolutną koniecznością dla każdego miłośnika mięsa. Swoją nazwę bierze od miasta Adana, położonego w południowo-wschodniej części kraju. Adana może być wytwarzany tylko przez zakłady, które są kontrolowane na miejscu i zatwierdzone przez Izbę Handlową.
Składników jest niewiele jednak to proces przygotowania i gotowania jest czymś, co go wyróżnia. Podstawowymi składnikami są mięso jagnięce i tłuszcz z ogona. Tradycyjnie musi to być mięso jagnięciny, która ma mniej niż rok. Zwierzę musi być hodowane w jego naturalnym środowisku i żywione lokalną florą. Po dokładnym oczyszczeniu i odpoczynku mięso jest wyrabiane z suszoną czerwoną i zieloną ostrą papryką i świeżą lokalną czerwoną papryką. Podawane jest na lavaş (cienki chlebek pita) z grillowaną cebulą, pomidorem i zielony pieprz z boku.








W świecie słodkości, w moim subiektywnym ujęciu tematu, rządzą dwa desery: Kunefte oraz Baklawa.
Künefe to tradycyjne arabskie ciasto serowe. Niesolony ser pomiędzy dwiema warstwami kadayıf to esencja. Kadayıf to cienkie włókna ciasta, prosta mieszanka wody i mąki. Podaje się go na ciepło, ponieważ jest świeżo upieczony i nasączony syropem.

Ten turecki deser ma bursztynowy kolor i jest posypany mieloną pistacjami na wierzchu. Ser rozpływa się w środku, a podczas jedzenia, wyczuwa się w nim różne tekstury.
Baklava to z kolei najlepszy przykład tureckiej pasji deserowej. Składniki (ciasto filo, orzechy i syrop) są proste, ale zdecydowanie wymagany jest kunszt przy jej produkcji. Cienkość warstw ciasta oraz stosowane dodatki mają kluczowe znaczenie. Dlatego też poza Stambułem w zasadzie żadna baklawa zjedzona w Polsce nie robiła na mnie wrażenia.





Orzechy rozprowadza się między warstwami ciasta filo. Następnie stos ciasta obsypuje się masłem, piecze i na koniec moczy w syropie. Moją ulubioną baklawę podawaną wraz z lodami z koziego mleka, przy każdej wizycie jadam w Momento, z którego rozpościera się nieziemski widok na miasto.
Dowiedz się więcej o Stambule czytając książkę w jego pięknych księgarniach
Stambuł to niesamowita historia, która miesza w sobie Bizancjum, Konstantynopol, Stambuł osmański i Stambuł kemalistyczny. To także Stambuł dziś panującego Erdogana. Nie musicie poznawać każdego niuansu tureckiej historii, jednak warto zgłębić się w cokolwiek aby rozumieć… cokolwiek. W drogę zabierzcie ze sobą książkę i jeśli mam Wam coś polecić na sam początek, niech to będzie „O Północy w Pera Palace” Charlesa Kinga.
„Na początku XX wieku słabnące imperium osmańskie wydało wreszcie ostatnie tchnienie; z gruzów wieloetnicznego giganta stopniowo wyłaniała się współczesna Republika Turcji. Był to niezwykły czas w dziejach Stambułu. Po Pera Palace kręciło się tak wielu agentów obcych wywiadów, że obsługa hotelu musiała ich prosić o odstępowanie stolików płatnym klientom lokalu. Przybyli z Rosji emigranci sprzedawali na ulicach swe rodzinne pamiątki. Wśród rosyjskich przybyszów był czarnoskóry Amerykanin, który założył pierwszy w mieście klub jazzowy. Turecka królowa piękności zdobyła tytuł Miss Universe, a profesor z Bostonu odsłonił ukryte skarby Hagii Sophii. Pierwszy turecki prezydent Kemal Atatürk, muzułmańska feministka Halide Edip, przebywający na wygnaniu Lew Trocki i przyszły papież Jan XXIII walczyli o nowe wizje wolności człowieka. W czasie II wojny światowej przybywali tu niemieccy intelektualiści uciekający przed nazizmem, a żydowscy działacze starali się pomóc swoim rodakom opuścić okupowaną przez Hitlera Europę. O północy w Pera Palace to pełna życia, barw, zapachów i dźwięków biografia najbardziej europejskiego ze wszystkich muzułmańskich miast.” – wstęp z lubimyczytac.pl




Zrelaksuj się na wodach Cieśniny Bosforskiej
Promy pływające między poszczególnymi dzielnicami Stambułu pełnią taką samą funkcję jak operujące w mieście metro czy tramwaj – przewożą rzeszę ludzi z jednego miejsca do drugiego. Dla turystów są z kolei miejscem, z którego podziwiać można piękno Stambułu z perspektywy wody. To właśnie tak przez wiele lat przemieszczałem się z Europy do Azji – pamiętajmy bowiem, że to jedyne na świecie miasto położone na dwóch kontynentach. Z czasem jednak pływanie promami zastąpiło mi metro, które poprowadzono pod cieśniną.
Mimo to nie odwróciłem się od Bosforu a jedynie znalazłem na jego odrobinę inny sposób. Dla tych, którzy mają wolne środki, i od razu zaznaczam, że nie jest to żadna fortuna, Stambuł posiada idealne rozwiązanie, które sprawi, że wypoczynek na Bosforze przyjmie zupełnie inny wymiar.














Pojechawszy odrobinę dalej od obszaru wokół wieży Galata w kierunku pierwszego mostu, który łączy oba kontynenty, docieramy do przyjemnej mariny, w której możemy wypożyczyć jacht z obsługą. Jachty dostępne są w różnych rozmiarach. Podczas ostatniego pobytu zdecydowałem się na jeden z największych, aby komfortowo spędzić sobotni poranek z grupą polskich i tureckich przyjaciół.
Spokojny rejs ukazuje nam kolejną twarz miasta – to bowiem nad wodami cieśniny znajdują się najpiękniejsze domy, wille, hotele i pałace. To miejsca niedostępne dla zwykłych ludzi a często niewidoczne od strony dróg wijących się na tyłach tych niesamowitych miejsc. Chronią one bowiem swoją prywatność szpalerami drzew czy wielkimi płotami.
Poza możliwością podziwiania innej twarzy Stambułu, kilka chwile na jachcie to po prostu wyższy poziom relaksu, który bardzo Wam polecam.
O wodzie nie zapominajcie, gdy zejdziecie z pokładu łódki, promu czy jachtu. Warto za dnia wybrać się nad Bosfor aby doświadczyć przyjemnej bryzy zaś wieczorem zasiąść nad jego wodami wraz z tłumami młodych Turków, którzy przybywają tam, aby obserwować piękne światło zachodzącego słońca.






Co zatem zobaczyć w Stambule podczas kilkudniowego pobytu?
Odwiedzałem to miasto tak wiele razy, że przestałem liczyć pobyty. Wiem, że łącznie spędziłem w nim około dwóch miesięcy. Za każdym razem odkrywam w nim coś nowego ale także wracam do tego, co lubię najbardziej. Co więc warto zobaczyć w tym mieście przy pierwszej wizycie?
Aby odpowiedzieć na to pytanie zapraszam Was do mojego przewodnika po Stambule: Co zobaczyć w Stambule? Kliknij tutaj.
0 komentarzy dotyczących “Stambuł. Co robić i co zobaczyć w najwspanialszym mieście Turcji?”