Kraje bałtyckie, a w zasadzie stolice tego regionu, odkrywałem na raty. Najpierw pewnej wiosny dotarłem do Rygi, potem któregoś tam lata dotarłem do Wilna, aż w końcu, zimą, w mikołajki tego roku, dotarłem do stolicy Estonii – Tallina. Przylatując do niego nie byłem zdziwiony – zastałem pogodę, której można było się spodziewać i piękne miasto, o którym myślałem od dawna.
Lało. Cały czas praktycznie lało, choć raczej miało pruszyć śniegiem. W wymarzonym świecie wszystko jest takie jak sobie wymarzyliśmy, jednak rzeczywistość ma to do siebie, że jest z goła odmienna od naszych założeń. Zmieniająca się rzeczywistość klimatyczna podarowuje nam nieprzewidywalność. I taka właśnie bywa pogoda w Europie – nieprzewidywalna. Gdy wylądowałem w Tallinie, było w nim czternaście stopni więcej niż w Krakowie: +7 w porównaniu do -7 w domu. Jednak podróżowanie poza sezonem wiąże się z niczym innym jak właśnie z akceptacją nieprzewidywalności, z poddaniem się jej i cieszeniu się tym, co mamy tu i teraz. Toteż cieszyłem się na wizytę w mieście, które chodziło za mnie latami i do którego właśnie udało się dotrzeć. Miało ono być bajkowo śnieżne jak na obrazku poniżej, jednak okazało się, że będzie jednak bardziej deszczowe niż mroźne. I taki właśnie Tallin – zimny, mokry, ale nadal piękny, chciałbym Wam dzisiaj pokazać.






Dotarcie do Tallina nie jest żadną sztukę. Można do niego polecieć bezpośredniem połączeniem LOT-u (około 600 zł w dwie strony w najlepszej konfiguracji) lub tanimi liniami lotniczymi na przykład przez Kijów (około 150 zł w jedną stronę). Wiele osób postanawia odwiedzić Tallin przy okazji podróży do łotewskiej Rygi, rosyjskiego Petersburga czy fińskich Helsinek. Tak czy inaczej, przybywając do stolicy Estonii drogą lotnicze, natraficie na jedno z najprzyjemniejszych lotnisk, jakie doświadczyłem w swoim życiu. Spokojne, małe ale jednocześnie duże, pełne świetnych sklepów, kawiarni i przestrzeni publicznych, lotnisko w Tallinie, to esencja przyjemnego podróżowania. Szczególnie dla przyjezdnych, którzy mają po raz pierwszy styczność z Estonią. Informacja najważniejsza: tramwaj numer 4 zabierze Was prosto spod terminala do centrum miasta w zaledwie pół godziny.
Do przemieszczania się po mieście oraz zwiedzania jego najważniejszych zabytków, bardzo polecam nabycie Tallin Card, którą możecie odebrać na lotnisku tuż po wylądowaniu lub zainstalować na swoim telefonie. Jej koszt to 36 € za dobę lub 49 € za dwa dni. Zważywszy na ceny wejściówek do najważniejszych zabytków miasta, warto wyposażyć się w tę kartę, która oprócz wejść do muzeów i atrakcji, daje nam także darmową komunikację w całym mieście.




Głośno zrobiło się ostatnio w podróżniczym mainstreamie na temat Tallina. The Telegraph pisał pisał o tym, dlaczego kolejne wakacje powinno się spędzić właśnie w tym mieście: „Średniowieczny czar, radzieckie pozostałości i futurystyczny styl – ten europejski klejnot powinien być Twoim następnym city breakiem”. I owszem, sporo się w tym mieście dzieje. Nie tylko w średniowiecznym, otoczonym murami, starym mieście, gdzie koncentrują się tłumy turystów, ale także w wielu innych, kreatywnych dystryktach miasta. To jednak opowieść na zupełnie inna okazję i na kolejny, letni wypad do stolicy Estonii.
Na razie wyobraźmy sobie następujący scenariusz – przyjeżdżacie do Tallina niekoniecznie w piękny, słoneczny dzień w szczycie sezonu. Jest inna pora roku, jest zimno, ciemno i mokro. Jesteście w Tallinie na chwilę – być może podróżujecie w biznesie, być może wracacie z Helsinek lub Petersburga, być może wybraliście się na jednodniową wycieczkę z Rygi. Przed Wami pytanie – co robić? Jeszcze lepiej, jeśli do Tallina dotrzecie w grudniu, gdy wszystko, absolutnie wszystko w mieście toczy się wokół nadchodzących świąt Bożego Narodzenia.
Zgodnie z prastarą tradycją, jarmark bożonarodzeniowy w Tallinie otwiera swoje podwoje także w 2019 roku, w dodatku z tytułem najlepszego jarmarku bożonarodzeniowego w Europie. Na Placu Ratuszowym stoi już piękna choinka, symbol Bożego Narodzenia, kontynuując tradycję sięgającą 1441 roku, kiedy pierwsza choinka na placu Ratuszowym w Tallinnie została wzniesiona przez Bractwo Czarnogłowych tym samym tworząc to, co dziś znane jest, jako jeden z najstarszych jarmarków świątecznych w Europie.










Jarmark bożonarodzeniowy w Tallinnie zachwyca przytulną, spokojną atmosferą i swoim historycznym położeniem pośród pięknej architektury placu ratuszowego. Każdego roku ponad pół miliona osób, tak Estończyków jak i gości, odwiedza ten kameralny jarmark. Rozrywką dla dzieci są rozstawione na placu karuzele oraz Święty Mikołaj, który rozdaje cukierki w swoim domku. Głównym punktem dla dorosłych jest zaś Glögg – grzaniec, który przyprawiony jest dodatkowymi procentami lokalnego, tallińskiego alkoholu.
Jednak Święta w Tallinie nie ograniczają się do jarmarku bożonarodzeniowego – tego centralnego punktu obchodów owego wyjątkowego czasu. One są immanentną częścią całej tallińskiej rzeczywistości w tym czasie. W całym mieście odbywają się świąteczne spotkania, targi, warsztaty, spotkania dla dzieci i młodzieży. Dosłownie całe miasto zamienia się w jeden wielki, świąteczny targ.









Boże Narodzenie to ponoć jedyna pora roku, kiedy można pomyśleć, że Estończycy to naród religijny. Tylko około jedna trzecia populacji praktykuje religię: 16% to prawosławni, 10% luteranie zaś 3% wierzy w cokolwiek innego.
Z początku może się wydawać, spojrzawszy na ilość świątyń w mieście, że jest z goła inaczej. Wystarczy jednak spojrzeć na to, jak często są one zamknięte, jak często niedostępne, wręcz zamknięte na cztery spusty, aby dojść do tego, że Estończycy nie spędzają za wiele czasu na praktykowaniu religii. Nie dziwi więc fakt, że jedna z najpiękniejszych świątyni miasta – kościół św. Mikołaja – to dziś muzeum sztuki sakralnej.
Tallin. Atrakcje starego miasta
To samo miasto, które ożywa kolorami w nocy i które pędzi w zakupowym, świątecznym szale, o poranku budzi się niezwykle leniwie i powoli. Po świątecznym grzańcu w dniu poprzednim, nadchodzi czas, aby zapuścić się w miasto i przespacerować się po jego najpiękniejszych zakamarkach. Zimowe słońce wstaje tutaj dosyć późno (w grudniu w okolicach 9:00), warto więc na ten wcale niewczesny wschód słońca, wybrać się na spacer. Zostaniemy wynagrodzeni niezwykle ciekawym światłem. Na ów poranny spacer wybieram się na wzgórze Toompea, gdzie położone jest ciche, spokojne i magiczne, górne miasto.

Stare Miasto w Tallinie podzielone jest na dwie części – dolne miasto i górne miasto – Toompea. Kiedyś, w przeszłości, były to dwa różne miasta oddzielone bramami. Obecnie połączenie górnego miasta położonego na wysokim wzgórzu oraz dolnego miasta u jego stóp, tworzą charakterystyczną panoramę historycznej części stolicy Estonii. Dolne miasto (All-linn) jest jednym z najlepiej zachowanych średniowiecznych miast w Europie dlatego też od 1997 r. zasłużenie widnieje na na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Historia górnej części Tallina jest ściśle powiązana z historią władców Estonii. Dziś Toompea jest siedzibą rządu Estonii oraz Riigikogu – estońskiego parlamentu – a także wielu ambasad rozrzuconych po pięknych uliczkach i pałacach Toompei. Jednym z najbardziej charakterystycznych miejsc na wzgórzu jest Sobór św. Aleksandra Newskiego – wspaniała budowla od której rozpoczynam spacer po okolicy. Owa, należąca do patriarchatu moskiewskiego, świątynia to pierwszy neoklasyczny kościół zbudowany w Tallinie.






Czymś, co niezwykle zachwyca, są średniowieczne mury miasta. Najstarsze fragmenty ufortyfikowanych, miejskich murów Tallina, zostały zbudowane osiemset lat temu. W ciągu następnych trzech wieków mury miejskie stolicy Estonii stały się jednymi z największych i najsilniejszych systemów obronnych w całej Europie Północnej.
Do dziś ponad połowa systemu obronnego została zachowana jako mur miejski – rozciąga się on na długości prawie dwóch kilometrów, posiada 26 wież obronnych 2 bramy i fragmenty dwóch bram frontowych.
Aby spojrzeć na ten niesamowity system obronny ale także na całe miasto, warto wybrać się na platformę widokową Patkuli. Aby lepiej poznać historię miejskich fortyfikacji, warto wybrać się do niektórych, dostępnych do zwiedzania sekcji takich jak: Kiek in de Kök w okolicach wspomnianego już soboru na wzgórzu Toompea czy wieży Hellemans na drugim końcu starego miasta.
Wytrawne oko zauważy, spojrzawszy na















Dolne stare miasto to plątanina urokliwych uliczek upchanych na kompaktowej powierzchni. Niech Was jednak nie zmyli wielkość, gdyż tutaj rozmiar akurat nie ma znaczenia. Wszędzie wokół doświadczycie nie tylko genialnej architektury i urbanistyki, ale także, i przede wszystkim, tętniące życiem serce miasta, w którym znajdziecie piękne butiki, modne kawiarnie, świetne restauracje. Co jednak podoba mi się najbardziej to fakt, jak mocno stawia się na to, by sklepiki i galerie sprzedawały rzeczy wytwarzane lokalnie. To nie tylko sklepy z pamiątkami, z ceramiką czy tkaninami. W całym mieście pełno jest gildii i kooperatyw, w których lokalni wytwórcy robią swoje dzieła i na miejscu je sprzedają.














Moje TOP 10 atrakcji Tallina na krótki weekendowy lub jednodniowy wyjazd
- Kiek in de Kök i Muzeum Fortyfikacji
- Kościół św. Mikołaja i jego muzeum sztuki sakralnej
- Ratusz i Rynek
- Kościół św. Olafa
- Wieża Hellemann i mury miejskie
- Sobór św. Aleksandra Newskiego
- Punkty widokowe Kohtuotsa i Patkuli
- Kościół św. Ducha i jego zegar na fasadzie
- Uliczki Toompea – górnego miasta
- Muzeum Historii Estonii
Zmrok zimą zapada szybko. Wieczór pojawia się już przed szesnastą. Coraz więcej osób zasiada w lokalach i poddaje się hygge. Stłumione, ciepłe światło to coś, co w Tallinie się lubi. Poddaję się jemu bez reszty.







To właśnie tutaj po raz kolejny uderza człowieka pytania – czy to jednak jest już Skandynawia, czy może Pribałtyka? Pojawia się ono raz po raz, gdyż przebywając w stolicy Estonii człowiek zdaje się ciągle podróżować między dwiema rzeczywistościami – estońską i rosyjską. I tak, gdy lądowałem w Tallini, od razu czułem ten skandynawski sznyt. Jednak pół godziny później meldowałem się w hotelu, którego styl, wyposażenie oraz pracownicy, wyglądali jak żywcem wyciągnięci z serialu Czarnobyl.

Ludzie mieszkali w okolicy Tallina już 5000 lat temu. To czyni je jednym z najstarszych miast w Europie Północnej. Jednak na przestrzeni historii Estonii wiele różnych narodów kontrolowało Tallinn i dodało do miasta swoje charakterystycznych elementy. Dziś jest to przykład doskonałej mieszanki bogatego dziedzictwa kulturowego które istnieje obok pięknej, prawdziwie czystej przyrody. Tallinn przez wieki należał do: Rosjan, Duńczyków, Niemców, w końcu należy do Estończyków.
Zasiadam więc wieczorem w kawiarni i zaczynam czytać ciekawostki na temat Estonii. Takie mniej oczywiste, bo historię, szczególnie czasy drugiej wojny światowej, okupacji sowieckiej i walki o wolność, człowiek zna. Patrzę więc na tak zwane ciekawostki, starając się przy kawie i grzanym winie, dowiedzieć czegoś interesującego. I oto pierwszy news, który jakoś nie obił mi się o uszy lub już uleciał z pamięci:
Estończycy dosłownie wyśpiewali sobie niepodległość od Związku Radzieckiego w 1991 roku. Śpiewająca Rewolucja – masowe demonstracje, podczas których Estończycy śpiewali pieśni narodowe i hymny patriotyczne, które były surowo zabronione – przewróciła wszystko do góry nogami i przywróciła Estończykom ich kraj i ziemię. Po dziesięcioleciach sowieckiej okupacji – jak zwą ten czas mieszkańcy kraju – trochę Rosjan jednak pozostało, uznając to miejsce za swój dom. Nie mają oni kolorowego życia, gdyż nauka ugrofińskiego języka jakim jest estoński, nie idzie im szczególnie łatwo, a tak się składa, że jego znajomość jest wymogiem, aby otrzymać obywatelstwo. Wielu z nich nie może więc głosować – a Estonia uczyniła to bardzo prostym procesem – można bowiem głosować online – zaś niektórzy nie posiadają nawet estońskiego paszportu podróżując na podstawie tak zwanego białego estońskiego paszportu cudzoziemca. Napięcia estoński-rosyjskie to temat na kolejną wizytę i długą rozprawę.

Jeśli chodzi o jej populację – w Estonii jest znacznie więcej kobiet niż mężczyzn. Na każde 100 kobiet w Estonii przypada 84 mężczyzn. Nie dość, że jest ich więcej, to jeszcze żyją dziesięć lat dłużej. Dla tych, którzy nie mogą znaleźć swojej połówki w ojczyźnie – polecam wycieczkę do Estonii, może tam w miłości się poświęci. A skoro już o miłości mowa, cóż, populacja, i tak niewielka – mająca 1,3 miliona, spada. Estonia jest jednym z najmniej zatłoczonych krajów Europy, o gęstości zaludnienia zaledwie 28,4 osób na kilometr kwadratowy. Skoro jest ich tak niewiele, można zadbać o dobre samopoczucie swoich mieszkańców – dlatego też transport publiczny jest całkowicie bezpłatny dla mieszkańców stolicy Tallina.

Estończycy słyną także z innowacji. To tam powstał Skype, to tam działa wiele firm technologicznych zaś dostępność do internetu jest jedną z najlepszych na świecie. Tallin nazywany jest Doliną Krzemową Europy sprzyjając start-upom w ich powstawaniu i rozwoju.
Sącząc pyszne, zimowe, aromatyczne napoje, dochodzę do wniosku, że stolica Estonii zasługuje na kolejną, dłuższą wizytę oraz głębsza poznanie! Do następnego zatem!
Ja za to polecam całą Estonię. Spędzilismy tam rok temu wakacje. Najpierw dwa dni w Tartu, potem 3 dni w kompletnym nigdzie w połowie drogi między Tallinem a Narvą (polecam zamek w Rakvere i bagna w parku Lahemaa) , było też kilka dni w Tallinie aż w końcu mały wypoczynek w Parnawie. Tylko na wyspy zabrakło czasu ale to jeszcze nadrobimy. Cudowny kraj!
Bardzo przyjemnie opisana stolica Estonii : ))
Jak długo tam byłeś? I nawet w tej mgle, wilgoci i mżawce Tallinn wygląda przystępnie. Dzięki za kompaktowe opisanie Starego Miasta. Zapuszczałeś się gdzieś poza?
A co do relacji między lokalnymi Rosjanami (mniejszością rosyjskojęzyczną), a Estończykami to trzeba wypić z kilka grzańców i wtedy najlepiej się dyskutuje. To jest temat, który od 1991 regularnie rozgrzewa opinię publiczną. Generalnie po prawie trzech dekadach od upadku ZSRR mniejszość coraz chętniej uczy się języka państwowego, liczba bezpaństwowców spada i generalnie są to osoby starsze z terenów wschodniej Estonii, gdzie jest ich procentowa większość (region Idu-Virumaa). Warto zawsze wspomnieć o tym, że w Estonii jest dwujęzyczny system nauczania – są szkoły estońskie i rosyjskie. Program nauczania ten sam, tylko język inny. Myślę, że wszystko powoli idzie w dobrą stronę, ale procesy bardzo powolne i trzeba jeszcze kilku pokoleń do pełnej integracji i zrozumienia.
Byłem tam 2 dni, weekendowy wyjazd, jeden z ostatnich w 2019 roku, którego głównym celem było odwiedzenie jednego z najpiękniejszych rynków bożonarodzeniowych. Taki zimowy wyjazd, dzięki owemu rynkowi właśnie, był dosyć przyjemny, aczkolwiek przyznaję, że wróciłbym do całej Estonii na dłużej, szczególnie latem.
Dzięki za update odnośnie tego, że sprawy idą w dobrym kierunku. Estonia to bardzo innowacyjny i ciekawy kraj, któremu życzyłbym dużo (wewnętrznego) spokoju, bo mając takiego sąsiada, jakiego mają, to chyba najważniejsze życzenie.
Dobre i dwa dni:)
Ten jarmark mają zaiście piękny – ale smaku i gustu w urządzaniu przestrzeni Estończykom nie brakuje. Wpadaj do Estonii o każdej porze roku! Od wiosny do jesieni na bagnach, w lasach jest pięknie – no i Estonia to nie tylko Tallinn.
Estonii można życzyć spokoju, choć i tak ma go dość sporo zapisanego w mentalności mieszkańców, ale życzyć nieustawania w kierunku stania się kolejnym krajem nordyckim w wielorakim ujęciu.
Ciekawie jak zawsze 🙂 Orientujesz się może czy Helsinki są z Tallina osiągalne w trybie wyskoczenia na jeden dzień?
Wilno, Ryga czy Tallin – które z nich jest najciekawsze?
10 lat temu byłam w Wilnie i już słabo go pamiętam 😉
Cudny ten Tallin, taki magiczny z niesamowicie ciepłą aurą. Idealne miejsce na świąteczny wypad. Gdybyśmy mieszkali w Polsce z pewnością byśmy tam się udali na kilkudniowy wypad. 🙂 Wesołych Świąt!
Nie wiedziałem, że mają taki piękny jarmark. Byłem tam w sierpniu i bardzo mi się podobało 🙂
Ciekawie opisane, ciekawie sfotografowane.. Czytając Twój wpis przyszedł mi pomysł na kolejne wyprawy, choć co może zdziwić, nie od razu do Tallina 🙂
A dokąd? 🙂
Podzielę się tą informacją jak już wrócę 🙂 🙂
W Estonii poznałam miłość swojego życia (właściwie to tam ostatecznie do mnie dotarło, że to właśnie On miłością moje życia jest) 🙂 Uwielbiam ten kraj, a Tallin to moim zdaniem jedna z najbardziej uroczych europejskich stolic 🙂
Myślimy o wypadzie do Talina. Estonia to jedyny kraj z dawnych republik nadbałtyckich, którego jeszcze nie odwiedziliśmy. Twój artykuł pomoże nam lepiej przygotować się do tego wypadu.
Wybrałam się kiedyś autobusem do Wilna i Rygi. Niestety nie miałam już ochoty na dalszą jazdę to Tallina, bo nie była to komfortowa podróż. Jednak od wtedy wciąż myślę o Estonii i wiem, że kiedyś ją odwiedzę!
Szkoda tylko, że nawet tam nie można być w grudniu pewnym śniegu.
Rzeczywiście piękne miasto Kilkanaście lat temu spędziłam tam kilka dni. Warto tam pojechać i oczywiście polecam spróbować znany estoński likier Vana Tallin 😉
Również odwiedzając Tallin załapałem się na piękną deszczową pogodę. Niestety wizyta na parę godzin, ale likierek Talliński zakupiony 🙂