Nie jestem wielkim fanem zaginionego świata rycerzy, feudalnych układów i średniowiecznych mroków, ale jest coś w tych majestatycznych, kamiennych ruinach, co sprawia, że odwiedzam je i zachwycam się nimi przez moment. Być może ów zachwyt wynika głównie z myślenia o tym, jak wiele trudu i czasu należało włożyć w powstanie ogromnej fortecy. Spoglądam na nie jako przykład niesamowitej architektury czasów, gdy Polska drewnem stała. Wiem także, że zamki – te w ruinie czy też te odbudowane, to kolejna perełka, którą posiadam niejako „pod nosem”, a której uroki odkryłem dopiero w czasach pandemicznej miłości do tego, co bliskie i lokalne.
Jeden z moich krakowskich przyjaciół zwrócił moją uwagę przed laty na punkt nieopodal nas, w których jeszcze lekko ponad sto lat temu stykały się trzy wielkie imperia: Prusy, Austria i Rosja. Różne regiony Polski podlegały panowaniu tych imperiów przez ponad wiek a ten czas znacząco wpłynął na to, jak poszczególne części naszego kraju różnią się od siebie nawet teraz, w czasach nowożytnych. I tak – sieć kolejowa na południu i zachodzie jest gęstsza od tej na wschodzie. Na dawnym austriackim południu lokalne drogi wiją się jak węże raz po raz wciągając pojazd w niebezpieczne zakręty. Na dawnych ziemiach carskich drogi są zaś proste jak drut i ciągną się po horyzont.
Takimi prostymi jak drut drogami poruszałem się ostatnio podczas kolejnej lokalnej podróży. Kilka wycieczek na północ od Krakowa pokazało mi, jak wiele wspaniałych rzeczy ma do zaoferowania Jura Krakowsko-Częstochowska. Po odwiedzinach w najpiękniejszych, jurajskich dolinkach, o czym opowiadałem Wam w ostatnim tekście (kliknij tutaj), przyszedł czas na wybrane zamki Szlaku Orlich Gniazd, do których Was dzisiaj zapraszam!

Szlak Orlich Gniazd
Podróż, w którą tym razem się udamy, to wspaniała wycieczka, na którą decydują się ludzie z całej Polski. Szczególnie wtedy, gdy dzieciaki zaliczają okres fascynacji rycerzami. Wśród dorosłych pełno jest jednak dużych dzieci, których fascynacje – czy to związane z grami, czy literaturą – ściągają na południe Polski, aby podziwiać ten szczególny szlak turystyczny.
Szlak łączy Kraków z Częstochową, ma ponad 160 kilometrów długości zaś na jego drodze najważniejszymi punktami są zamki i warownie. Jest on szlakiem pieszym i rowerowym oznaczonym kolorem czerwonym. O ile mało osób przemierza go pieszo, o tyle już jeśli chodzi o rower, jest to wspaniały sposób na spędzenie weekendu!
Wycieczka, na którą się wybieramy, niestety, na co narzeka wiele osób w Polsce, jest niemożliwa do zrealizowania transportem publicznym. Inaczej – pewnie i jest, za pomocą busów i busików, jednak nie na przestrzeni weekendu a już z pewnością nie w ciągu jednego dnia. Wybieramy się więc. Drogę samochodem lub jak ja, jednośladem. Główne obiekty na szlaku to zamki lub ruiny zamków:
Korzkiew – zamek
Ojców – ruiny zamku królewskiego na Złotej Górze
Sułoszowa – zamek królewski w Pieskowej Skale
Rabsztyn – ruiny zamku
Bydlin – ruiny zamku
Smoleń – ruiny zamku
Pilica – ruiny zamku
Podzamcze – ruiny zamku Ogrodzieniec
Morsko – ruiny zamku Bąkowiec
Bobolice – zamek królewski
Mirów – ruiny zamku
Olsztyn – ruiny zamku królewskiego
Do tej listy zdecydowanie dodaję jeszcze Rudno i ruiny zamku Tenczyn. Jest to zlokalizowany najbliżej naszego domu zamek, do którego często wybieram się na wycieczki piesze czy rowerowe. Dlatego też moja autorka trasa jednodniowej wycieczki po zamkach Jury przebiegać będzie po następującej trasie: Rudno – Korzkiew – Ojców – Pieskowa Skała – Smoleń – Ogrodzieniec – Mirów – Bobolice. Cała trasa, jeśli jej początek będzie mieć miejsce w Krakowie, liczy sobie 160 kilometrów. Można ją zrobić w jeden długi dzień lub rozłożyć na cały weekend.
Niektóre zamki z listy powyżej opuszczam, gdyż na przykład nie ma do nich obecnie wstępu lub są dla mnie po prostu mniej interesujące. Te wybrane dają ogromną różnorodność i przegląd stylów. Ruszmy więc w podróż po Polsce dawnych czasów.
Rudno – ruiny zamku Tenczyn
Obszar między naszym domem a zamkiem w Rudnie to piękne obszary usiane dolinkami, polami i gęstymi lasami. Sielska kraina, o której więcej przeczytacie tutaj. W tych okolicach szczególnie upodobałem sobie pewną asfaltową ścieżkę w środku lasu, która rozpoczyna się w Młynce a kończy u podnóża zamku, w którym od czasów dzieciństwa bywałem wielokrotnie.
Położony nad wioską Rudno, na Górze Zamkowej wznosi się okazały, jeden z największych zamków na Jurze – Tenczyn. Od czasów średniowiecza aż po siedemnaste stulecie stanowił on gniazdo rodowe Tęczyńskich, ludzi możnych i znaczących niemal na równi z królem w Krakowie! Dlatego też, ten wspaniały kiedyś zamek nazywany był często Małym Wawelem. Co ciekawe, stoi on na stożku wulkanicznym.
W czasach mojego dzieciństwa zamek ten był sypiącą się ruiną, do której jeździło się na letnie ognisko. Dziś częściowo odrestaurowany, zaczyna ponownie zajmować należne mu miejsce na mapie atrakcji historycznych Małopolski.
Szczegółową historię zamku przeczytacie w artykule na Wikipedii tutaj.








Korzkiew – zamek
Zamek w Korzkwi jest kolejnym punktem mojej wycieczki a zarazem pierwszym należącym do oficjalnej listy Zamków Orlich Gniazd. Pod ten urokliwy i na swój sposób piękny zamek podjeżdżam dosłownie na chwilę. Nie jest to atrakcja turystyczna taka, jak pierwszy odwiedzony przez nas zamek.
Od 1997 r. jego właścicielem jest architekt Jerzy Donimirski, odnawia i odbudowuje zamek. Co ciekawe, znajduje się w nim popularny hotel dla miłośników zamkowych klimatów. Jest to także popularne miejsce na imprezy okolicznościowe. Na naszej liście jest to jeden z dwóch zamków, które są lub zostały odbudowane. Wszystkie takie akcje budzą kontrowersje, szczególnie wśród historyków, jednak o tym porozmawiamy pod koniec tego tekstu.
Więcej na temat tego miejsca przeczytacie na stronie zamku tutaj.





Ojców – ruiny zamku królewskiego na Złotej Górze
Trzecim punktem naszej podróży są ruiny zamku w Ojcowie. Ojcowski Park Narodowy to jedno z najczęściej odwiedzanych przeze mnie miejsc, szczególnie od czasu, gdy mieszkamy pod Krakowem. Dzieli mnie od niego dosłownie lekko ponad dwadzieścia minut drogi a świat, do którego docieram, gdy wjeżdżam do najmniejszego parku narodowego Polski, to istna bajka. Ojców i okolice zawsze zabierał mnie w podróż w przeszłość – czy to historyczną czy geologiczną. Wszystko tu jest tak niesamowicie ujmująca a panujący w tym miejscu mikroklimat działa kojąco na moją duszę i ciało.
Mimo wielu odwiedzin nigdy nie przekroczyłem bramki wejściowej na wzgórze zamkowe. Zrobiłem to dopiero dwa dni przed publikacją tego tekstu i teraz wiem za co ludzie płacą osiemnaście złotych, gdy wybierają się do ojcowskiego zamku. Samo wzgórze i ruiny, a właściwie niewiele z tego, co po nich pozostało, nie są szczególnie ciekawe. Ciekawa i niezwykle piękna jest brama wejściowa. I mam wrażenie, że za zdjęcie pod nią i jej niepowtarzalny widok i urok, ludzie płacą te kilkanaście złotych.
Z ciekawych faktów, niezwykle interesujące jest to, iż we wczesnej epoce żelaza w miejscu zamku znajdowała się osada kultury łużyckiej zniszczona prawdopodobnie przez najazd Scytów. Zamek wzniesiono na polecenie króla Kazimierza Wielkiego w drugiej połowie XIV w. Tradycja głosi, że nazwa warowni, w swej pierwotnej formie brzmiącej „Ociec”, została nadana przez samego króla, na pamiątkę walki o tron krakowski jego ojca, Władysława Łokietka, który w okolicznych jaskiniach znajdował schronienie.
Więcej na temat tego zamku przeczytacie na Wikipedii tutaj.











Sułoszowa – zamek królewski w Pieskowej Skale
Na drugim końcu Ojcowskiego Parku Narodowego znajduje się kolejna perła. Obok dwóch odbudowanych zamków wspominanych w tym tekście, jest to jedyny, który nie został zniszczony. Zamek Pieskowa Skała to prawdziwa perła, skarb Małopolski i naszych okolic.
Zamek po raz pierwszy wzmiankowany jest jako Peskenstein w dokumencie wydanym w 1315 r. przez Władysława Łokietka. W pierwszej połowie XIV w. Kazimierz III Wielki wybudował w tym miejscu zamek, element łańcucha obronnych Orlich Gniazd, składający się z dwóch części: górnej i dolnej. Górna, niezachowana, wzniesiona była na niedostępnej skale zwanej „Dorotką”.
Zamek rozbudowywana w stylach gotyckim, potem renesansowym, w końcu barokowym. Z ciekawszych historii – w okresie II wojny światowej w zamku mieścił się sierociniec dla polskich dzieci z Wołynia, ocalałych z ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów.
Warto wejść do zamku i zwiedzić jego ekspozycje. Po zwiedzaniu, koniecznie zaś spacer pod słynną Maczugę Herkulesa, charakterystyczną skałę tuż przed zamkiem.
Więcej o historii Pieskowej Skały przeczytacie na Wikipedii tutaj.













Smoleń – ruiny zamku Pilcza
Do kolejnego zamku na naszej trasie trzeba chwilę pojechać. Od zamku w Pieskowej Skale do zamku Pilcza w Smoleniu jedziemy jakieś pół godziny.
Zamek został wzniesiony w stylu gotyckim w połowie XIV w., najprawdopodobniej przez Ottona z Pilczy herbu Topór i zastąpił istniejącą tu być może wcześniej drewnianą strażnicę. Pierwszy zamek składał się z murów obwodowych biegnących wokół skalnej platformy, budynku mieszkalnego we wschodniej części i cylindrycznej wieży o średnicy ok. 7,5 m. Zniszczony został przez Szwedów podczas niesławnego Potopu. Warto pamiętać te straszne wydarzenia z 1655 roku, gdyż chyba żaden konflikt w historii Rzeczypospolitej nie pozbawił kraju jego majątku i bogactwa tak, jak to, co zrobili Szwedzi. Dlaczego dziś podziwiamy tyle pięknych zamków na Słowacji – pytam czasami samego siebie – a bo nie doszli tam Szwedzi – brzmi odpowiedź.
Na zamek Pilcza w Smoleniu warto wpaść po drodze do kolejnego punktu, gdyż rozpościerają się z jego szczytu wspaniałe widoki na okolicę. Więcej o jego historii przeczytajcie tutaj.







Podzamcze – ruiny zamku Ogrodzieniec
Zamek Ogrodzieniec to jedno z najpopularniejszych miejsc na Jurze. To także największa warownia Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej oraz jeden z najpiękniejszych zamków w Polsce. Wspaniałym ruinom malowniczości dodają różnorodne formy skalne, z wykorzystaniem których postawiono mury budowli.
Początki architektury obronnej w Podzamczu sięgają czasów Bolesława Krzywoustego, kiedy to na skalistym wzniesieniu Góry Birów powstał obronny gród, obsadzony drużyną strzegącą granic przed najazdami książąt czeskich. Zamiast tej budowli, zniszczonej w czasach walk Łokietka o tron krakowski, w połowie XIV wieku Kazimierz Wielki zbudował na Górze Janowskiego gotycki zamek. Wzgórze wielokrotnie przechodziło z rąk do rąk aby w końcu w pierwszej połowie XVI wieku znaleźć się w rękach rodu Bonerów, należącego do najbogatszych i najbardziej wpływowych w ówczesnej Polsce. Z inicjatywy Seweryna Bonera w latach 1530-45 zamek przebudowany został na wspaniałą budowlę w stylu renesansu.
Jak w przypadku wielu innych zamków – konflikty, pożary i w końcu Szwedzi, przyczynili się do upadku wspaniałego rezydencji. Kamień z zamku zaczął służyć jako budulec w okolicznych wsiach. Dziś zamek przeżywa swoją drugą młodość i jest niezwykle popularnym punktem na turystycznej mapie południowej Polski.
Więcej o zamku przeczytacie tutaj.









Mirów – ruiny zamku
Zamek Mirów miałem już omijać w drodze do Bobolic, ale tego nie zrobiłem. I chwała losowi, że nie odpuściłem wejścia. Sam zamek jest w odbudowie i oprócz rzucenia okiem na ruiny nic ciekawego nie oferuje. To, co naprawdę ciekawe, znajduje się za nim.
Koniecznie wybierzcie się na spacer po szczycie jurajskiego garbu. Spaceruje się po górnej części jurajskich skałek aż dochodzimy do punktu, z którego widać odbudowany zamek w Bobolicach, finalny punkt mojej wycieczki.







Bobolice – zamek królewski
Ostatni punkt mojej wycieczki wybrany został specjalnie. To Zamek w Bobolicach, który pozwala nam wyobrazić sobie, jak wyglądałaby kraina między Częstochową a Krakowem, gdyby nie: historia, upadki, pożary, konflikty, najazdy i co najważniejsze… Szwedzi.
Do środka zamku nie udało się wejść, gdyż cały kompleks był zamknięty w dniu, w którym podróżowałem po okolicach. Udało mi się obejść kompleks zamkowy dookoła i był to bardzo przyjemny spacer po nieziemsko pięknej, wiosennie zazielenionej okolicy. Historię samego zamku przeczytacie tutaj.







Zamek w Bobolicach to ostatni punkt nie tylko wycieczki, ale także moich zamkowych rozmyślań. Otóż jak wielu z Was zapewne wie albo się domyśla, odbudowa zamku wzbudza kontrowersję, szczególnie wśród historyków. Próbowałem, jak każdy, kto pisze o tym zamku, przeanalizować argumenty przeciw, ale kompletnie one do mnie nie przemawiają. Zupełnie szczerze – ruin w tym kraju mamy pod dostatkiem, więc każdy, kto decyduje się odbudować zamek, wykonuje kawał niesamowitej roboty. Zamek w Bobolicach był tym, który w całej mojej wycieczce ujął mnie najbardziej. Obok bramy do ruin zamku w Ojcowie rzecz jasna.
Kończąc, chciałbym Wam powiedzieć, że odkrywanie dla siebie nie tyle swojej własnej ojczyzny, co swoich okolic, to jedna z najwspanialszych rzeczy, jakie przytrafiły się podczas tej pandemii. Ja nie mówię o odkrywaniu całej Polski. Poza południem nasz kraj to dla mnie nadal terra incognita, ziemia nie tylko nieznana, ale czasami obca. Mam wielką nadzieję, że ten rozpoczęty trend będę mógł nadal kontynuować nawet wtedy, gdy wszyscy ponownie rzucimy się na świat. Dlaczego? Bo nasz świat lokalny jest równie fascynujący, co mam nadzieję, widać powyżej!
Szlak Orlich Gniazd to zdecydowanie mój ulubiony szlak w naszym województwie – zwiedzam sobie od 2020 i już na ukończeniu 🙂