Site icon Wojażer

Erywań, Armenia. Miasto, gdzie Allah wzrokiem nie sięga

W całej Armenii znajduje się jeden meczet, który służy Irańczykom mieszkającym w tym niewielkim, chrześcijańskim kraju. Błękitny meczet w Erywaniu, odrestaurowany z udziałem rządu irańskiego, skrupulatnie schowany między obskurnymi blokami, nie jest jednak celem podróży turystów przybywających z sąsiedniej, islamskiej republiki.

Najpierw był jeden. Biały, opisany perskimi sloganami z jednym tylko angielskim słowem wymalowanym na jego boku – tour. Turystyczny autokar zaparkował niedaleko Placu Republiki. Z białego pojazdu wypłynęła fala ubranych na czarno mężczyzn o kruczoczarnych włosach i głębokich, ciemnych oczach. Roześmiani i rozgadani szybko utworzyli małe zgromadzenie na chodniku, przy którym zatrzymał się autobus. Dzień chylił się już ku końcowi. Ostatnie promienie rozświetlały szczyty kamienic, zaś ulice zapełniały się spacerowiczami poszukującymi chwili wytchnienia od wysokich, letnich temperatur. Grupa mężczyzn, pożegnawszy kierowcę, który ruszył w kierunku parkingu, skierowała się do pierwszego możliwego klubu, w którym można wypić i zatańczyć.

W chrześcijańskiej Armenii, irański Allah wzrokiem nie sięga.

Iran w powszechnym odbiorze? – podpytuję od czasu do czasu swoich rozmówców na całym świecie, gdy schodzimy na tematy związane z tym krajem – Kobiety ubrane w czarne stroje zasłaniające całe ciało, chusty na głowach, mężczyźni z brodami ubrani w islamskie szaty. Niewiele osób wie, jak inny był Iran przed Rewolucją Ajatollachów. Był jednym z najbardziej liberalnych krajów Bliskiego Wschody, zaś życie jego mieszkańców, choć głównie tych zamieszkujących duże miasta, nie odbiegało od la dolce vita południowych krajów Europy. Taki był Iran prawie czterdzieści lat temu i choć to, jaki był, przyczyniło się także do rewolucji Chomeiniego, wielu mieszkańców współczesnej Islamskiej Republiki tęskni za mitycznymi czasami kulturowej wolności. Ci, którzy nie odważą się odtworzyć tych czasów w swoich domach w Teheranie czy Isfahanie, wyjeżdżają na wycieczki do północnego, chrześcijańskiego sąsiada, z którym dzielą niewielki skrawek granicy. W Armenii odnajdują utęskniony powiew wolności a wraz z nim, odpoczynek od surowego wzroku swojego szyickiego boga.

Erywań, stolica Armenii to raj wolności dla młodych Irańczyków, którzy poszukują wizualizacji „starych, dobrych czasów”, których nigdy tak naprawdę nie przeżyli.

Granica między Iranem a Armenią to mały, trzydziestopięciokilometrowy pas, który dla mieszkańców ogromnej republiki, stanowi okno i bramę do świata szeroko pojętego Zachodu. Armenia jest jedynymi chrześcijańskim sąsiadem Iranu, a oba kraje łączą raczej dobre stosunki i długa historia.

ampop.am

Oba kraje dzielą długą wspólną historię. Współczesna Armenia stanowiła część Persji aż do 1828 roku, kiedy wpadła w ręce Rosjan, którzy wygrali rosyjsko-perską wojnę lat 1826-1828. Współcześnie pomiędzy oboma krajami nie istnieje żadne konflikt dotyczący granic, zaś chrześcijańska wspólnota ormiańska w Iranie uznawana jest formalnie za jedną z głównych mniejszości Republiki Islamskiej, przy okazji będąc jedną z największych na świecie wspólnot ormiańskich poza swoim krajem. Początki ciepłych relacji między oboma narodami sięgają czasów Szacha Abbasa, siedemnastowiecznego władcy Persji, który wybudował słynną, nową stolicę – Isfahan, do której ściągnął między innymi Ormian, którzy będąc zagrożeni przez tureckie Imperium Ottomańskie, z chęcią przyjęli zaproszenie oświeconego, muzułmańskiego władcy. Ormianie bardzo szybko udowodnili swojemu nowemu gospodarzowi, iż są narodem świetnych handlowców i rzemieślników. Po dziś dzień cieszą się oni szczególną pozycją w Iranie.

Dobre relacje między Armenią i Iranem widać w statystykach. 189 tysięcy irańskich turystów w 2016 roku stanowiło największą grupę turystów obok Rosjan.

To nie jest tak, że w Iranie nie ma alkoholu – wspominam rozmowę z irańskim znajomym – on jest i na niektórych imprezach w Teheranie leje się szerokimi strumieniami. Problem w tym, że wszystko to musi się odbywać w ukryciu, zawsze jest ten element ryzyka, ten bicz ze strony policji obyczajowej. Jak chcesz, możesz balować, ale możesz też wybrać się nad Morze Kaspijskie, gdzie jakoś tak spokojniej, wiadomo, góry nas tam oddzielają od teherańskich mułłów. Możesz też wybrać się do Armenii na wycieczkę. Zwiedzić okno na świat i zabawić się bez jakichkolwiek ograniczeń!

Na tym właśnie polega irańska turystyka w Armenii – nie tyle chodzi w niej o zwiedzanie kościołów, czy kamiennych wzgórz rozsypanych po całym kraju. Irańczycy mają tego pod dostatkiem u siebie. Chodzi o kulinarne doznania, o picie alkoholu, o kluby z głośną muzyką pop. Dla starszych jest to chwila wspomnienia przeszłości, dla młodych, w ich wyobrażeniu, wizja nieodległej przyszłości. 

Oprócz mitycznej motywacji wspomnianej powyżej, jest jeszcze zwykła proza życia – w świecie, który myśli o Irańczykach w sposób, w jaki przedstawia się ich w mediach głównego nurtu i politycznych, głupawych dyskusjach, niewiele jest miejsc na świecie, które witają ich z tak otwartymi ramionami, jak rząd Armenii. Jako dowód chęci intensyfikacji wspólnych relacji, zniesiony został obowiązek wizowy dla mieszkańców Republiki Islamskiej. Armenia jest także, w porównaniu do innych krajów regionu, stosunkowo tania dla podróżnych przybywających z muzułmańskiego południa.

O ile dobre relacje między Armenią i Iranem wynikają ze specyficznej sytuacji geopolitycznej każdego z tych państw (biedna Armenia potrzebuje irańskich pieniędzy, zaś izolowany Iran potrzebuje Armenii jako bramy do świata), coraz większy napływ Irańczyków, niekoniecznie zawsze podoba się mieszkańcom stolicy, którzy coraz częściej narzekają na tłumy pijanych Irańczyków walających się po ulicach w weekendowy wieczór.

Dwa dni po tym, gdy spotkałem wspomnianą grupę wychodzącą z białego autokaru, ponownie trafiłem na nich, a być może zupełnie innych, ale wyglądających identycznie Irańczyków, wsiadających do białego autokaru. W rękach siaty pełne zakupów, na oczach ciemne okulary, wokół zaś przejmująca cisza. To był z pewnością, niezwykle intensywny weekend dla każdego z nich. Weekend w kraju, gdzie wzrok Allaha nie sięga.

Exit mobile version