Site icon Wojażer

Ateny. Przewodnik i atrakcje stolicy Grecji

Processed with VSCO with a8 preset

Grecja. Pierwsze skojarzenia krążą wokół rajskich wysp, bielonych domostw, dobrego jedzenia i upalnego słońca. Czyli prawie wszystkiego, czego nie było mi dane doświadczyć.

Początki nie były jednak najgorsze. Choć słońce chowało się za chmurami z każdą minutą po wylądowaniu na ateńskim lotnisku, nic jeszcze nie zapowiadało wielkiego tajfunu, który miał uderzyć w całą Grecję akurat wtedy, kiedy mnie rzuciła w tym kierunku praca. Kolejka łącząca dalekie lotnisko z centrum Aten, pozwoliła przez chwilę rzucić okiem na krajobrazu kraju, którego los oraz złe wybory, rzuciły w ostatnich latach na kolana.

Gdy już dotarłem do miasta i chwilę przespacerowałem się po jego ulicach, pewne medialne historie nabrały konkretnych barw i obrazów. Chwilę potem spadły pierwsze krople deszczu, który nie opuszczał mnie aż do dnia wylotu. Podobnie jak myśl, że każdy polski polityk powinien przynajmniej raz w roku polecieć do Aten, aby zapamiętać, jak nie powinna kiedyś wyglądać Warszawa i jakich wyborów dokonywać, aby do tego nie doprowadzić.

Historię z Grekami mamy podobną. I nie mówię tutaj o czasach antycznych, bo w kunszcie pierwszej demokracji nikt z nimi konkurować nie może. Mam tu raczej na myśli historię kiedyś wielkiego narodu, którego historia rzuciła na kolana. Ich rzuciła wcześniej. Wraz z upadkiem Konstantynopola w 1453 roku tak Grecja jak i cały region, wpadły w osmańskie ręce. Pod jarzmem imperium Grecy żyli przez kilkaset lat, by niepodległość odzyskać dopiero w 1830 roku, niedługo po tym, gdy Rzeczypospolita ją utraciła. Polski na mapie Europy nie było przez 123 lata, Grecji przez 377 lat.

W okresie swojej współczesnej niepodległości Grecja zdążyła być monarchią, republiką, kolaborować z Niemcami, potem ponownie być republiką aż wpadła w ręce wojskowej junty obalonej dopiero w 1974 roku. Oba kraje przeszły trudne ścieżki, jednak w pewnym momencie swojej najnowszej historii Grecy poczuli, że karma wraca do hellenistycznego narodu. Gdy Polacy przeżywali szok Balcerowicza i bolesne przejście z socjalizmu do kapitalizmu, jedna lekcja, którą odrobili to ta, że na swoje państwo nigdy nie można liczyć. Szczególnie na jego socjal. Nie zadbasz o siebie – przepadniesz. W Grecji, wraz z trwającym od przyłączenia do Unii wzrostem gospodarczy, wzrastało też poczucie wygody i komfortu socjalnego, który pewnego dnia doprowadził do tragedii.

Dlaczego wspominamy o tym na stronie podróżniczej? Z prostej przyczyny – ciężki odbiór współczesnych Aten przez podróżnych przybywających do stolicy Grecji, jest pochodną tego, co wydarzyło się w kraju przez minione lata. Czyli?

Spójrzmy na kilka absolutnie podstawowych faktów, które doprowadziły do tego, że kraj ruin stanął w ruinie.

Wejście do strefy euro

Trudno winić Polaków za to, że przy ogromnej miłości do Unii (80% poparcia dla członkostwa), niewielu kwapi się do przyjęcia wspólnej waluty. W tym politycy i niżej podpisany, powszechnie znany euroentuzjasta.

Grecja wkroczyła do strefy euro w sposób zupełnie nieuprawniony najzwyczajniej w świecie sfałszowała dokumenty finansowe. Gdyby tego nie zrobiła, nie zostałaby przyjęta do eurozony. Gdyby nie zostało, może mogłaby efektywniej walczyć z kryzysem.

Czynniki zewnętrzne

Grecja wstępując do strefy euro znalazła się w prestiżowym klubie z Niemcami czy Francją i przez to przyciągała inwestorów. Ateny otrzymały nagle dostęp do zagranicznych pożyczek, które brały na potęgę. Problem w tym, że największy wpływ na sprawy walutowe miał Niemiecki Bank Centralny, który przy pierwszych problemach w 2010 roku, nie kwapił się do szybkich i konkretnych interwencji.

Złe zarządzanie, źli politycy

Grecki premier Jeorios Andreas Papandreu, który rządził w latach 2009–2011 powiedział, że Grecja to biedny kraj, do tego źle zarządzany. Mówiąc o swoich poprzednikach, zwrócił uwagę na pięciokrotne zwiększenie długu publicznego w ciągu pięciu lat. Po czym dodał, że wychodząc z dyktatury, nie przeprowadzano potrzebnych zmian. W skrócie – Grecja nie miała Balcerowicza. „Nie przeszliśmy takich głębokich reform jak Europa Wschodnia” – stwierdził. Grecy przez lata przywykli do rozpasanego, socjalnego państwa. Po latach tłustych trudno wraca się do lat suchych.

Rozpasane przywileje

Spójrzmy na przykłady. Dodatek do rozgrzania silnika samochodu: 69 euro miesięcznie. Dodatek na antenę na poziomie: 1120 euro miesięcznie. Dodatek za punktualny przyjazd na przystanek: 310 euro miesięcznie. Dodatek do mycia rąk: 420 euro miesięcznie Wyobrażacie to sobie w Polsce?

Tym sposobem około 2010 roku rozpoczął się kryzys, który przemienił Grecję w pariasa Europy, Grekom w brutalny sposób odebrał komfort życia zaś z Aten uczynił miasto trudne w odbiorze dla rzesz turystów, które nieustannie przybywały do stolicy kraju. Miejscem-symbolem, które przez minione lata było świadkiem wielu ostrych protestów, jest plac Syntagma, do którego w pierwszej kolejności docierają podróżni, którzy przybywają z lotniska.

Jednak żadna dzielnica Aten nie opowiada tragicznej historii ostatniej dekady bardziej dobitnie niż Omonia. I to właśnie od tego miejsca, nie od majestatycznego Akropolu, rozpocznę moją krótką podróż po Atenach.

Omonia. Europa, której strach się bać

Stacja metra Omonia to miejsce, wokół którego podróżni udający się do stolicy Grecji, znajdą wiele hoteli, hosteli i apartamentów. Amatorski rzut okiem na mapę jednego z portali rezerwacyjnych pozwala stwierdzić, iż jest to dobra lokalizacja dla tych, którzy planuję eksplorowanie miasta – zaledwie jedna stacja dzieli człowieka od słynnego placu Monastiraki, niewiele dalej znajduje się zaś najważniejsza stacja dla każdego turysty – Akropoli. Sucha mapa z setkami pinezek nie mówi jednak o tym, co zastaniemy, gdy postawimy stopę na tej trudnej ziemi.

Dzielnica kiedyś pełna artystycznych sklepów i warsztatów, odeszła w otchłań wspomnień Ateńczyków. Niewiele otwartych lokali to głównie chińskie, pakistańskie i wszelakie inne, orientalne sklepy z niskiej jakości badziewiem. Wszystkie pozostałe lokale, skrzętnie ukryte za wiecznie zamkniętymi kratami lub roletami i pokryte różnej jakości graffiti, stanowią tło dla ludzkiego dramatu, który rozgrywa się tuż przed nami, na wyciągnięcie ręki. Ulica, na której znajdował się mój hotel, dziura, której nie życzyłbym największemu wrogowi, oraz inne okoliczne ulice, stanowią jeden z najbardziej dramatycznych widoków, jakie można ujrzeć w Europie, najbogatszym kontynencie globu. Chodniki zapełnione są ludźmi, którzy stracili domy, imigrantami z Afryki i Bliskiego Wschodu i narkomanami. Po zmierzchu lepiej tu nie przychodzić, chyba, że akurat masz tutaj hotel.

Najbezpieczniej jest na samym placu Omonia, tuż obok wejść do stacji metra. Od położonej nieopodal siedziby greckich komunistów ciągnął akurat kolejny pochód lewicowych protestujących otoczonych przez setki biegających we wszystkie strony, uzbrojonych w długą broń, policjantów. Tuż po zakończeniu protestu, na ulicy władzę przejęły małe grupy młodych Afrykańczyków. Smutne życie toczyło się dalej.

Podczas gdy w nocy turyści szybko znikają z ulic Omonii, uciekając do swoich nieopatrznie zarezerwowanych hotelu lub do innych części miasta, za dnia sporo grup odwiedza upadłą dzielnicę aby podziwiać lokalną sztukę uliczną, która pokrywa dosłownie wszystkie budynki w okolicy. Niektóre prace są prawdziwym manifestem politycznym i kulturowym wkurzonego pokolenia, inne zaś są zwykłymi aktami wandalizmu szpecącymi i tak już szpetną dzielnicę.

W poszukiwaniu turystycznej utopii

To bardzo subiektywna opinia, ale Ateny, w przeciwieństwie do wielu innych stolic Europy, niewiele mają do zaoferowania poza swoim wspaniałym wspomnieniem Antyku. Nawet muzeum sztuki współczesnej, miejsce, które odwiedzam, aby poczuć to, jak sztuka patrzy na rzeczywistość, pozostawało zamknięte w dniach, w których przyszło mi odwiedzić stolicę.

Dzisiejsze Ateny to obecnie ogromne miasto, jednak jeszcze około 150 lat temu, była to podupadła, nic nie znacząca mieścina. Jak to się wydarzyło?

Otóż od czasów antycznych, Ateny konsekwentnie padały na kolana. W 338 roku p.n.e. państwo-miasto utraciło niepodległości na rzecz Macedonii, później na rzecz innych władców hellenistycznych, aż w końcu na rzecz Rzymu. Po podbiciu miasta przez Sullę w 86 roku p.n.e.) Ateny wyraźnie utraciły na znaczeniu, by potem ulec spustoszeniu przez najazd Wizygotów. Turcy panujący nad Grecją od 1458 dobili miasto zupełnie. Gdy w 1834 roku, krótko po odzyskaniu przez Grecję niepodległości, król Otton Bawarski przeniósł stolicę z Nafplionu do Aten, miasto liczyło zaledwie około 6 tysięcy mieszkańców.

Co zobaczyć w Atenach?

Akropol

Zacznijmy od najważniejszego. Jeśli miałbym wytypować jeden solidny i dobry powód, dla którego ja przyleciałbym do Aten, to owszem, jest nim Akropol. Nie tylko było to jedyne miejsce, które szczerze mnie zachwyciło, ale także jedyna dłuższa chwila, kiedy w stolicy Grecji nie padał ulewny deszcz.

Górne miasto, bo to oznacza ta nazwa, to kolebka naszej europejskiej kultury i architektury. Na wzgórzu znajdowały się głównie miejsca kultu do których wiodły Propyleje – wejściowa, reprezentacyjna część kompleksu, po prawej stronie której znajdowała się świątynia Ateny Nike. Najważniejszym obiektem kultu był zaś Partenon zbudowany pięć wieków przed Chrystusem. W jego wnętrzu znajdował się gigantycznych posąd Ateny wykonany ze złota i kości słoniowej. Położony po lewej stronie Erechtejon to z kolei świątynia poświęcona Posejdonowi i Atenie.

Muzeum Akropolu

Tuż u podnóża starożytnego Akropolu, zaraz obok wyjścia ze stacji metra, znajduje się nowoczesne muzeum w całości poświęcone temu niezwykle ważnemu dla calej Europy miejscu. Warto wybrać się do środka, szczególnie w dzień, w który nie dopisuje pogoda, aby poznać każdy element tego wzgórza a także, aby podziwiać artefakty umieszczone w nowoczesnych murach po to, aby chronić je od dalszych zniszczeń.

Agora ateńska

Po zwiedzaniu Akropolu warto wybrać się do dolnej części miasta, gdzie będziemy mieć okazje pospacerować po starożytnej agorze ateńskiej. Kiedyś wielka przestrzeń użyteczności publicznej, choć dzisiaj stanowi jedynie zbiór ruin, nadal emanuje niesamowitą energią.

Aktualnie ateńską agorę dzieli się na Agorę Grecką i Agorę Rzymską. Współczesna Agora Grecka w swoim zrekonstruowanym budynku Muzeum Agory, gościła ceremonię rozszerzenia Unii Europejskiej w maju 2004. To szczególne miejsce, w którym zobaczymy zdjęcie z ceremonii podpisania traktatu rozszerzającego UE. Ci, którzy mają krótką pamięć, dzięki spojrzeniu od owo zdjęcie, mogą przypomnieć sobie kto tak naprawdę wprowadzał Polskę do Unii. I nie (uwaga spoiler), nie był to wbrew jego twierdzeniom, dzisiejszy premier RP.

Agora Rzymska bywa z kolei miejscem oficjalnych, międzynarodowych wydarzeń kulturalnych odbywających się na otwartej przestrzeni terenu archeologicznego.

Anafiotika

Ateny potrafią człowieka zmęczyć, uwierzcie mi. W takich momentach, kiedy naprawdę nie chce się wracać do głośnych i nieuporządkowanych ulic wielkiego miasta, można w sercu stolicy Grecji, tuż pod wzgórzem Akropolu, znaleźć kawałek tego urokliwego kraju, do którego co roku zjeżdżają się tłumy. Ta oaza to Anafiotika, malutki wycinek najbardziej malowniczej dzielnicy Aten – Plaki. Niewielka „dzielnica”, która powstała krótko po odzyskaniu przez Grecję niepodległości, to dziś miejsce, w którym naprawdę można się wyciszyć.

Plaka

Położona tuż obok Akropolu Plaka to jedna z najstarszych dzielnic miasta. Miejsce pełne labiryntów wijących się uliczek oraz neoklasycystycznej architektury zapełnionej sklepami z pamiątkami i wykwintnymi restauracja, przyciąga rzesze turystów z całego świata. W tej części Aten warto zwrócić uwagę na miejsca, które mijamy podczas naszych turystycznych spacerów. Wiele lokali to typowe miejsca z powtarzającymi się pamiątkami, jednak raz po raz odkryć można jakąś małą, ciekawą galerię a coś, co w Atenach można upolować tanio, a czego nie znajdziemy (tanio) w innych miejscach Europy to rzeźba. I nie mówię tutaj o typowych, turystycznych odlewach, ale o małych dziełach znanych, lokalnych artystów. Warto rozejrzeć się wokół.

Monastiraki

Plac, na którym znajduje się mały monastyr, od niego właśnie bierze swoją nazwę. To miejsce, położone dokładnie po środku drogi ze wspomnianej wcześniej, tragicznej dzielnicy Omonia do najbardziej urokliwej – Plaki, tętni życiem przez cały dzień, a wieczorem chyba najbardziej. Tutaj pędzą tłumy, aby zrobić zakupy w wielkich centrum handlowym lub na pobliskim bazarze, ale przede wszystkim, aby eksplorować całą masę małych, przyjemnych lokali, w których zapomnieć można o troskach świata przy kieliszku mocnego ouzo.

Narodowe Muzeum Archeologiczne

Od ruin zaczynając, na ruinach kończąc – naprawdę warto wybrać się do Muzeum Archeologicznego. Choć sam budynek już trochę prosi się o renowację, to, co znajduje się w jego środku, to prawdziwe skarby greckiej sztuki i europejskiej dziedzictwa.

Czy warto jechać do Aten?

Na to pytanie musicie sobie odpowiedzieć sami. Z pewnością warto, aby poznać kolebkę naszej europejskiej kultury. Warto dla samego Akropolu czy Agory. Jednak miasto samo w sobie jest, dyplomatycznie rzecz ujmując, trudne w odbiorze. Większość osób, które znam, a które intensywnie w swoim życiu podróżowały do Grecji, bardzo często przez lata nie widzieli stolicy kraju. Widzieli zaś niesamowite krajobrazy Peloponezu czy Macedonii, nie wspominając o jednych z najbardziej rajskich wysp w Europie, których Grecja posiada cały ogrom. I to być może jest klucz do poznawania Aten – przyjaźń z Grecją nie rozpoczynać od nich.

 

Post Scriptum

Jest jeden aspekt podróży do Aten, o którym z pewnością nie zapomnę. Ludzie. Począwszy od kolegów i koleżanek z pracy, którzy pochodzą z Aten oraz innych części Grecji, po tych, których spotkałem na miejscu – Grecy mają ogromne serce i są niezwykle ciepłymi, otwartymi i pomocnymi ludźmi. Wystarczy otworzyć się na rozmowę i świat ponownie staje się ciekawy i pasjonujący.

 

A Wy jakie macie wspomnienia z Aten? 

Exit mobile version