Site icon Wojażer

Cieszyn. Spotkanie polskich blogerów podróżniczych

To jedna z podstawowych rzeczy, jakich trzeba się nauczyć, gdy zaczyna się pisać. Niech tytuł będzie taki, by zwrócił na siebie uwagę. Mógł więc wyglądać także tak: „Top 10 blogerów z Cieszyna” lub „15 pijackich cytatów ze Śląska Cieszyńskiego”. Mógłby, i pewnie też jakoś by to zadziałało. Będą więc plotki i ploteczki, czy nie? Czy zdradzi smaczki z zakrapianych rozmów? Czy opowie o tym jak bogaci rodzice sponsorują wyjazdy swoim dzieciom? Czy blogerzy podróżniczy to wyniosłe i zarozumiałe typy? Przeczytajcie dalej.

Od jakiegoś czasu Wojażer opowiada Wam historie ze świata i wielu z Was wraca po to, by poczytać o gotowym daniu, jakim jest relacja lub historia. Niekoniecznie interesuje ludzi kuchnia, w której wszystko to się pichci. Ale kuchnia to miejsce niezwykle ważne, a ludzie, którzy przyrządzają dania, to równie ważne elementy jak świeże produkty. Z blogowaniem jest trochę jak z kuchnią. Jeśli pojawi się człowiek z sercem i oddaniem dla tego co robi, a do tego weźmie dobry produkt, czytelnik otrzyma rozkoszne danie, które z chęcią skonsumuje.

O takiej właśnie kuchni rozmawiamy, gdy spotykamy się w Cieszynie. Kiedyś, a dokładniej rzecz ujmując rok temu, pewna grupa osób wpadła na pomysł, by u gościnnych chłopaków na styku Polski i Czech, spotkać się przy piwie i porozmawiać o tym, jak się tworzy treści, które przedstawiamy. Pierwszy Cieszyn był luźny i nikt do końca nie wiedział, w jakim kierunku to pójdzie. Drugi Cieszyn, ten na który w końcu dotarłem prawie umierając na skutek lekkiego jesiennego przeziębienia, był już towarzyskim wydarzeniem. Trzeci Cieszyn, który właśnie dobiegł końca, był już czymś na czym wypada być. I warto było być, gdyż ogólnopolskie spotkanie blogów podróżniczych w Cieszynie to coś innego niż pozostałe około podróżnicze wydarzenia. Nie spotykamy na nim ludzi, którzy chcą o podróżach posłuchać, ale ludzi, którzy podróżują, którzy wszystko to planują, którzy realizują plany, cele, marzenia i projekty. Ludzi, którzy o tym piszą. To coś jak ogólnopolskie, branżowe spotkanie sprzedawców marzeń. Taki jest Cieszyn. 

Nie jest moim celem zanudzanie czytelników technicznymi kwestiami spotkania, ale pomyślałem, że miniony weekend jest dobrym pretekstem do pewnej refleksji na temat blogosfery, blogowania, pisania, opowiadania o świecie, na temat mediów i relacji autor-czytelnik. Pozwólcie więc proszę na wolne myśli, którymi chciałem się z Wami podzielić.

Bloger – to nie brzmi dobrze

Może i nie brzmi dobrze, ale trzeba się z nim liczyć. Tak przynajmniej myśli coraz więcej podmiotów, od firm, które wiedzą to od dawna po jednostki publiczne, które odkrywają tę wiedzę coraz bardziej. Ktoś kto pisze o wszystkim i niczym – mówią jedni. Ktoś, kto od razu chce być gwiazdą – mówią inni. Ktoś, kto za grosze zrobi wszystko – dodają kolejni. Pejoratywnych określeń w stosunku do ludzi, którzy zajmują się blogowaniem, znajdzie się w sieci pod dostatkiem. Sama blogosfera nie jest jednak niczym jednorodnym. Trudno bowiem stawiać obok siebie kogoś, kto prowadzi internetowy pamiętnik z życia, obok kogoś kto porusza trudne kwestie społeczne. Trudno porównywać człowieka, który pisze specjalistyczne teksty branżowe do kogoś, kto puszcza felietony o tym i tamtym. Trudno w końcu porównywać blogerkę modową do blogera podróżniczego. To jak dwa światy z zupełnie innych, odległych rzeczywistości. Jednak łączy ich jedno – chęć pisania i opowiadania o rzeczywistości.

Bloger podróżniczy – to brzmi jeszcze gorzej

Blogosfera podróżnicza, umówmy się, jest niszą. Bo o ile sporo osób stać na wyprawę do H&M śladami nowej kolekcji pokazanej w poście modnej blogerki, o tyle nie wszystkich stać na miesięczną wyprawę przez Azję lub kilkuletnie tułanie się po świecie. A jeśli nawet ktoś wie, że niekoniecznie musi mieć na to pieniądze, że może zrobić to tanio,  jest jeszcze odwaga. Odwaga, by ruszyć przed siebie i zostawić to wszystko gdzieś za sobą. W tym sensie skala i zasięg odbiorców blogosfery podróżniczej, jest raczej skromna w porównaniu do lajfstajlu, mody czy parentingu. Więcej osób rodzi dzieci niż wyjeżdża do Etiopii. Proste. Ci zaś, którzy podróżują po świecie, mają bogatych rodziców i nie znają prawdziwego życia – każdy hejter Wam to powie.

Nie do końca tak jest. Ludzie, którzy dla wielu odbiorców wydają się tytanami, jakimiś greckimi bóstwami przemieszczającymi się po świecie, to śmiertelnicy jak każdy z nas. Ludzie z krwi i kości ze swoimi pasjami, problemami, radościami, ze swoimi zawodami albo dopiero poszukujący swojej drogi. Normalne typy, które wybrały taką, a nie inną drogę swojego życia. Co w nich jest jednak piękne, to fakt, że postanawiają na pewnym etapie dzielić się swoimi doświadczeniami, swoją wiedzą i emocjami, z ludźmi po drugiej stronie. Dlaczego to się liczy?

Koniec prasy drukowanej i zmierzch klasycznych mediów

To jest coś, o czym rozmawia się od długiego czasu. Temat na zupełnie osobny post. Rozmawialiśmy o tym z niejednym uczestnikiem spotkania, rozmawiały też o tym wielkie głowy za oceanem. I gdy w niedzielę rano przechodziłem z polskiej na czeską stronę Cieszyna, zatrzymałem się przed witryną Kawiarni Krytyki Politycznej na Granicy. Jak zawsze w weekend zamknięte, jednak jakimś cudem wpadła na miejsce przemiła dziewczyna, która stwierdziła, że jeśli coś chcę, to zaprasza do środka. Chciałem. Najnowszy numer Krytyki Politycznej – #Koniec_prasy. Będziecie tęsknić? I choć z linią poglądową Krytyki nie zgadzam się zawsze, odnajduję w ich tekstach pewną mądrość w opisywaniu rzeczywistości.

Najnowszy numer idealnie wszedł w rozmyślania o polskiej blogosferze, które miałem w miniony weekend: „W podejściu cyfrowym nie chodzi po prostu o opublikowanie artykułu w sieci. Chodzi o zupełnie nowe zarysowanie relacji dziennikarzy z naszymi czytelnikami; o to, jak myślimy o naszych czytelnikach, o naszą rolę i pozycję w społeczeństwie. Nie jesteśmy już wszystkowiedzącymi dziennikarzami, cedzącymi słowa z wysokości, by czytelnicy mogli biernie je chłonąć, z rzadka wysyłając list do redakcji” – taki jest skutek rewolucji internetowej, taki jest skutek umożliwienia tysiącom jednostek opisywanie świata wokół. Blogosfera stała się alternatywą dla klasycznego dziennikarstwa, a przy tym od jakiegoś czasu, coraz bardziej się profesjonalizuje.

Przykładem spadku formy treści drukowanych niech będzie jeden z ostatnich numerów polskiego National Geographic Traveler, w którym pojawiły się treści o Wyspach Kanaryjskich. W sekcji praktycznej można było przeczytać, że Wyspy Kanaryjskie nie posiadają bezpośrednich połączeń lotniczych z Polską, zaś dostać się tam można czarterami biur podróży. Oburzeni blogerzy, w tym zresztą także niżej podpisany, poczęli więc wklejać na facebooku NGT, oczywiste dla wielu, informacje o tym, jak łatwo oraz z jak wielu miast, dolecieć można na Kanary. Połączenia tanimi liniami lotniczymi latają z Warszawy, Wrocławia czy Krakowa i nie jest to żadna wiedza magiczna. Wydrukowanie takiej informacji w, wydawałoby się poczytnym i prestiżowym magazynie, jest kompromitacją, na którą żaden z autorów blogów podróżniczych by sobie nie pozwolił.

Jak dobrze zauważa Jakub Dymek w Krytyce Politycznej: „W świecie mediów już nic nie jest takie jak kiedyś. Co poważniejsze strony internetowe snobują się na gazety – z ich sztywnym układem strony frontowej, dumnym nagłówkiem, rygorystycznie poukładanymi kolumnami, wszystko czarno na białym. Dla odmiany papierowe wydarzenia chciałyby uchodzić za medium społecznościowe w druku: „Kliknij tu, tweetnij, więcej na naszej stronie internetowej, co o tym myślisz?

Zupełnie zawiedzony poziomem wielu drukowanych tekstów, które czytam, postanowiłem także i ja pójść w tym kierunku i uczynić z Wojażera magazyn w formie cyfrowej, miejsce, gdzie ci, którzy w gazetach nie nasycą swoich potrzeb, tutaj odnajdą odrobinę więcej. Bo czasy mediów są, owszem, wybitnie nieoczywiste.

Jest też rzeczą wspaniałą w całej tej idei spotkań blogerów podróżniczych, iż widzimy się czasami tylko raz lub dwa razy w roku, twarzą w twarz. Nagle tytuły, teksty, opowieści i historie, nabierają kształtów zupełnie personalnych. Lista uczestników tegorocznego Cieszyna przedstawiała się niezwykle imponująco. Jeśli ich nie znacie, to poznajcie, bo naprawdę warto. Obok siebie cały przekrój blogosfery – od gigantów jak Busem przez Świat czy Los Wiaheros, przez laureatów konkursu Blog Roku jak (znów) Busem przez Świat czy Paczki w Podróży, po blogi wielkie, duże i dopiero zaczynające. Wszyscy inni a zarazem równi sobie.

Tematem naszych rozmów na cieszyńskich spotkaniach jest nie tylko to, jakie miejsca odwiedziliśmy, ale przede wszystkim to, jak możemy o nich opowiadać, jak docierać do naszych czytelników, jak korzystać z narzędzi, które daje nam współczesny cyfrowy świat oraz jak być na bieżąco ze zmieniającym się światem twórców i odbiorców. Poza tym, jak w życiu, możemy porozmawiać o tym co normalne i przyziemne, o życiu, o życiowych wyborach i rozterkach, bo i owszem, jesteśmy blogerami, ale w pierwszej kolejności ludźmi. Ludźmi gdzie jedni z nas żyją z blogowania, inni zaś z blogowania czynią hobby, które rozwijają obok normalnego życia zawodowego.

Wszyscy zgadzamy się jednak co do jednego. Blogowanie podróżnicze to kawał ciężkiej roboty, gdyż kilka czy kilkanaście dni w podróży, nawet miesiąc lub dwa, to jedna rzecz. Druga to przygotowania, zbieranie informacji, dokształcanie, planowanie, przygotowanie się. Na końcu jest zaś tworzenie, spisywanie przeżyć i informacji, opowiadanie, przygotowywanie relacji i mediów. Podróżowanie jest piękne, blogowanie podróżnicze jest zaś jak etat, wymaga czasu, czegoś, co w życiu każdego człowieka jest totalnie najcenniejsze.

Dla chętnych do bliższego poznania, linki do uczestników zakończonej właśnie edycji znajdują się poniżej:

Na koniec chciałbym złożyć serdecznie podziękowanie na ręce organizatorów – Kamila, Hanna, Przemysław, chłopaki z 3’Bros Hostel w Cieszynie, świetna robota! Podziękowania także dla miasta Cieszyn za ponowne, bardzo ciepłe przyjęcie oraz Karola i Alex z Busem przez Świat za świetną prezentację! Do zobaczenia na kolejnej edycji!

Podziel się

Exit mobile version