Site icon Wojażer

Siedem kręgów krakowskiego piekła

Krąg I – Krakowskie kluby gogo

Hello –  zagaduje przeciętnej urody promotorka – maybe a strip club, gogo? – kiedyś były ładniejsze, ale te ładne znalazły sobie normalną pracę. Potem przyszły jeszcze Ukrainki, gdy ruszyła do Polski fala ukraińskiej imigracji. Postały trochę na Grodzkiej, wymuszonym uśmiechem i tymi swoimi pięknymi, dużymi oczyma, ściągnęły klientów w zasadzkę, ale i one znalazły normalną pracę. Lata wykorzystywania kobiecej urody jako jedynego atutu, najwyraźniej je zmęczyły. Przyjechały do Polski szukać czegoś lepszego, a nie tego samego, szowinistycznego stanu rzeczy. Przyszedł więc czas na te średnio atrakcyjne, które z każdej siły próbują zagnać zagranicznych mężczyzn w objęcia erotycznego kokonu, a właściwie cocomo. Minus piętnaście, oddychać się nie da, smog krakowski zieje siarą – Hi, maybe some drinks? Nice girls, only for you! On idzie przed siebie, zagryza zęby, odpowiada po włosku, że nie mówi po polsku, choć na czole ma wyrysowaną tę polskość tak zupełnie jednoznaczną. Swój swojego zawsze pozna. Ona się nie poddaje, wyskakuje z płynną włoszczyzną – Pani! – nie wytrzymuje mężczyzna – Dziesięc razy dziennie pytacie się mnie, czy chcę na to pieprzone gołgoł! Nie chcę, k**a, nie chcę! – Patrzy groźnie, po czym znika w Pasażu Hetmańskim. Następne ofiary nadchodzą, krakowskie życie toczy się dalej.

Krąg II – Kraków, ulica Szewska

Mordor jest na Szewskiej. Trudno uwierzyć, że kiedyś tam jeszcze ludzie mieszkali. Największy alkoholik nie przeżyłby tych oparów wieczorem a tym bardziej rano. Na Szewskiej kończy się humanizm, jaki kochają ludzie a zaczyna się marzenie o eksterminacji. Na początku, po lewej idąc od Rynku sączy się żółte logo fastfooda przeplatane oparami kebabu z drugiego końca ulicy. Czeeeeeeść – jęczy nędznym angielskim kobieta o wschodniej urodzie. Jej koleżanka tylko się uśmiecha, jednak jemu to nie przeszkadza, przyjechał po przygodę – Skąd przyjechałeś? Ooo, z Anglii! A ja przyjechałam z Rosji – przymila się do niego. Rozmowa trwa może minutę, może pięć, ale on już wie, że jest mężczyzną – Idziemy na drinka? – proponuje dziewczyna. Idzie, choć jeszcze nie wie, że zmierza na stracenie. Hard Candy, miejsce, do którego największemu wrogowi nie życzy się, by tam trafił. W środku z reguły barczysty barman a przy drzwiach barczysty ochroniarz. I dwie dziewczyny zachwycone zupełnie przeciętnej urody mężczyzną. Kupuje drinki, najpierw paniom, później sobie. I potem jeszcze jedna kolejka, po której postanawia pójść dalej. 10,000 złotych. Ileeeeee? – krzyczy, denerwuje się, nie dowierza, chce wyjść a najlepiej uciec, trzeźwieje w sekundzie. Pytałeś o cennik? Płacisz, albo… Nie ma albo. Płacisz.

Krąg III – kantory w Krakowie

Dzień dobry, chciałbym wymienić 500 Euro – uśmiecha się przemiła Niemka, która dopiero przyleciała na swój wymarzony „city break”. Niebieski kantor gdzieś w centrum, pan pod krawatem, piękne oświetlenie, wszystko czyste, jak w banku, wzbudza zaufanie. Mężczyzna liczy złotówki i wykłada kobiecie 1700 złotych – Przecież to o 400 mniej niż miałam dostać! – pokazuje na szyld! Ale droga Pani – wskazuje na tablicę z drobnymi literami – przecież tu jest napisane, że ta stawka ma zastosowanie na kwoty od 10,000 euro wzwyż! – uśmiecha się perfidnie nie zważając na płacze, krzyki i grożenie policją.

Krąg IV – taksówki w Krakowie

Pamiętaj – mawiał już w prastarych czasach Szewczyk Dratewka – idąc z Rynku Grodzką w dół, na pierwszym skrzyżowaniu, po prawej znajdziesz taksówki prawe, po lewej lewe. Stoją ci po lewej niczym sępy spoglądające na spasione turystyczne gołębie. Zawsze któryś gołąb padnie ze zmęczenia i będzie uczta, zasada to złota i równie stara jak lewe taksówki po lewej stronie. Ile za przejazd do Muzeum Fabryki Schindlera? – zagaduje Amerykanka z wielką, rozkładaną mapą Krakowa. Kierowca wpierw wyrzuca peta, wypuszcza dym i z wielkim namysłem spogląda na plan miasta. To zależy od ruchu, tam zawsze są korki. Spogląda w niebo, jakby się bał czegoś, albo resztki sumienia go gryzły. Pięćdziesiąt złotych. To jakieś 12 dolarów – przelicza szybko mąż kobiety, strasznie tanio. Po chwili silnik odpala i spod kościoła Dominikanów ruszają Amerykanie w trasę, za którą mieszkańcy czcigodnego miasta płacą piętnaście, góra dwadzieścia złotych.

Krąg V – Kraków, Izba Wytrzeźwień

Zgubiłem swoją żonę – mamrocze w hotelowej recepcji przerażony mężczyzna z Londynu. Drapie się po swojej siwej brodzie i nie wierzy chyba swoim własnym słowom. Recepcjonistka spogląda na niego ze spokojem i prosi go, by się uspokoił. Byliśmy na kolacji – mówi spanikowanym głosem – potem wyszliśmy na piwo a po piwie na drinka. Potem jeszcze była..nie pamiętam..była jeszcze wódka na tej, na tej no..na ulicy niedaleko, niedaleko od Rynku. Nie pamiętam za bardzo. Nie ma jej w pokoju, nie ma jej ze mną. Nie odbiera telefonu. Zgubiłem żonę! Recepcjonistka prosi, by się uspokoił i wykręca numer telefonu. Rozrywki 1, dla niektórych przyjezdnych ostatni krąg krakowskiego piekła, jeden z droższych hoteli w mieście – Izba wytrzeźwień, słucham? Dzień dobry – odpowiada dziewczyna – dzwonię z hotelu X. Chciałam sprawdzić, czy nie ma u Państwa żony naszego gościa hotelowego, Pani Y X? Chwilowa cisza po drugiej stronie, słychać stukanie w klawiaturę – Tak, mamy panią, przywieziona półtorej godziny temu, prawie nieprzytomna, zupełnie pijana. Recepcjonistka spogląda na mężczyznę i mówi – Jutro po 18:00 może Pan odebrać żonę pod tym adresem. Jest na izbie wytrzeźwień. 

Krąg VI – Krakowski smog

Strasznie się źle czuję – narzekała kobieta z Norwegii. Gdzieś na dalekiej północy, w okolicach Tromso na kole podbiegunowym, powietrze jest przeraźliwie czyste. Prawdopodobnie tak czyste, iż mieszkaniec Krakowie mógłby dostać przepowietrzenia – Chyba muszę iść do lekarza, nie wytrzymam tego bólu głowy, nawet leki nie pomagają. Krakowska prywatna przychodnia, do której wysyłani są goście hotelowi. W jasnym, nowoczesnym gabinecie lekarka przeprowadza badania, skrzętnie przegląda wyniki, nasłuchuje serce i płuca. Jak długo to trwa? – pyta. W zasadzie odkąd przylecieliśmy. Lekarka otwiera aplikację na smartfonie, potem przeglądarkę internetową, sprawdza jakieś wskaźniki i z satysfakcją z odkrycia problemu, stanowczo mówi – Musi pani wyjechać z Krakowa. Najlepiej wrócić do Norwegii. Wszystkie wskaźniki zanieczyszczenia powietrza przekraczają od kilku dni normy od 200 do 400 procent. Tromso, daleka północ Norwegii, cztery dni później: ból mija całkowicie. Każdego roku z powodu smogu umiera w Krakowie przedwcześnie 400 osób.

Krąg VII – Imprezy w Krakowie

3 w nocy to nie jest godzina Szatana. Nie w Krakowie. Godzina Szatana w Krakowie to 6:00 rano w sobotę i niedzielę. Idziesz przez miasto, które jakby wymarło, jakby przeszedł przez nie gniew boży, pozostawiając jedynie niedobitki przytulone do ścian kamienic. Wiatr lekko unosi papierki i złotka po kebabie a koty wylizują ostatnie krople wódki z porzuconych wszędzie butelek. Nad miastem, im cieplej, tym bardziej, unosi się cierpki zapach uryny i wymiocin. Pani Jadzia zamiatająca chodnik pod Frantikiem nie wierzy już w ludzkość. Ludzkość upadła tak jak upadł ten Portugalczyk pod koszem obok McDonalda, upadła jak ta blond Irlandka w za krótkiej spódnicy pod Pijalnią Czekolady albo jak ten Anglik bez spodni leżący w głowie Mitoraja. W oddali siedzą jeszcze długowłosi mężczyźni z gitarą w skórzanych portkach wyśpiewując w kierunku Pani Jadzi: Płyniemy przez wielki Babilon / Dopóki miłość nie złowi nas / W korowodzie zmysłów możemy trwać / Niepokonani / Nim się ogień w nas wypali / Nim ocean naszych snów / Łyżeczką się odmierzyć da / Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść / Niepokonanym

Jeśli podobał Ci się tekst, wpadnij na fejsa lub na stronę główną bloga i poznaj inne, ciekawe historie z Polski i ze Świata. Może coś Cię zainteresuje?

Exit mobile version