Site icon Wojażer

Islandia. Laguna lodowcowa Jökulsárlón i Fjallsárlón

[WIDOCZKI NA SAMYM KOŃCU]

Koniecznie musicie tam pojechać! – mówili wszyscy, którym zdradziliśmy, że lecimy na Islandię. No dobrze – odpowiadałem – to na pewno coś fajnego, ale widziałem już w życiu lodowiec, wielki, majestatyczny, na wodach Arktyki, lekko ponad rok temu. Czym może się różnić ten lodowiec, do którego namawiacie, od tego, który już widziałem? Okazuje się, że może. Chociażby barwami w różnych porach dnia i w różnym ułożeniu słońca. Zresztą – pomyślałem – przecież i tak będziemy przejeżdżać obok. Nic nie szkodzi zajrzeć.

Nie oszukujmy się. Ludzkie masy zalewające Islandię w ostatnich latach, nie przyjeżdżają tam dla socjologii, dla post kryzysowego społeczeństwa, nie dla miast islandzkich i nie dla ludzi. Przylatują dla widoczków. Obezwładniających, nadal szalenie dziewiczych, czasami nieposkromionych. I choć starałem się spoglądać na Islandię z odrobinę innej perspektywy, byłbym hipokrytą, gdybym publicznie i jawnie wmawiał wszystkim, że nie zauważyłem jej piękna. Zauważyłem. Też z podniecenia celowałem obiektywem w tym samym kierunku co milion przede mną i milion po mnie.

Islandzkie piękno jest zabójczo wciągające. Czasami dosłownie. Do tej pory trudno mi uwierzyć w to, że ktoś z powodu tego piękna stracił życie. Jeszcze zrozumiałbym, gdyby ktoś ruszył pontonem w zatokę lodową, gdyby przewrócił się do góry dnem i utonął, albo umarł z wyziębienia w lodowatej wodzie. Albo jakby uderzył go odłamek kruszejącego lodowca. Jeszcze bym zrozumiał. Jednak śmierć, choć w pięknych okolicznościach przyrody, która spotkała zagraniczną turystkę w lodowej zatoce Jökulsárlón, dosłownie trzy tygodnie przed naszym przyjazdem na miejsce, kłóci się z wszelką logiką. Biedna kobieta straciła życie przejechana przez amfibię zjeżdżającą z parkingu przy kawiarni do lodowej zatoki. Nie jestem pewien, czy medialne doniesienia mówiące o natychmiastowej śmierci od uderzenia, mają kogokolwiek uspokoić, dać ulgę jakąś, zapewnić, że poszło szybko i bez cierpienia? Wiem, że trudno wtłoczyć to w pewne logiczne ramy. Uważajcie, gdy wyciszacie się nad lodową laguną. Zginąć pod kołami jakiegokolwiek pojazdu na Islandii, to szczyt szczytów.

Trochę łatwiej jest pojąć fakt, że Jökulsárlón to miejsce, do którego ciągnie każdy odwiedzający ten kraj. To właśnie tam, wiele godzin jazdy z Reykjaviku, ciągną najdalsze wycieczki jednodniowe ze stolicy. Minąwszy to miejsce i pojechawszy dalej na Zachód, zostawia się za sobą tłumy zorganizowanych wycieczkowiczów. Zostaje się sam na sam z innymi parami w wynajętych samochodach, poza sezonem z Chińczykami głównie. Im dalej w kierunku Seyðisfjörður, tym mniej ludzi na drodze, tym spokój większy. A jednak warto podążyć za każdym, kto kieruje się do Jökulsárlón. Podobnie jak warto zatrzymać się w mniejszej, bardziej kameralnej, trochę ukrytej i ignorowanej, zatoce Fjallsárlón znajdującej się na chwilę przed główną lodową laguną.

Przylecieliście czy wylatujecie? – zagadała Magdalena do czwórki Polaków w hotelu w Reykjaviku. Następnego dnia czekał nas powrót do Polski. Przylecieliśmy, ale tylko na chwilę, na weekend właściwie. Byliście w lagunie lodowcowej? – zapytali – Warto? Oczywiście, że warto! To dobrze, jedziemy tam jutro. Jutro? – zdziwiłem się – przecież to ponad 370 kilometrów w jedną stronę, a oni chcieli wrócić tego samego dnia. Być może dowiem się, czy im się udało, jeśli mnie czytają.

Lodowa laguna Jökulsárlón działa na wyobraźnie tak mocno, że nie może dziwić fakt, iż każdy, choćby odwiedzający Islandię na weekend, chce zobaczyć to cudo natury. Wodospady? My też mamy… wodogrzmoty Mickiewicza. Góry? Mamy Tatry, jeszcze bardziej majestatyczne na zdjęciach. Gorące źródła? Oczywiście, na Słowacji! Ale zatoka lodowa? Lodowiec jeszcze się znajdzie rzut beretem z Polski, w Austrii pobliskiej. Ale laguna? W jej poszukiwaniu trzeba wybrać się na Spitsbergen, na Grenlandię lub na Islandię właśnie. Islandia – kraina północy najbardziej dostępna! Jeszcze bardziej na wyobraźnię działa fakt, że to w tej lagunie właśnie kręcono sceny do takich filmów jak: dwa Bondy – Zabójczy widok z Rogerem Moorem oraz Śmierć nadejdzie jutro z Piercem Brosnanem. Ponadto: Lara Croft: Tomb RaiderBeowulf – droga do sprawiedliwości. Jednak największy wpływ na masową wyobraźnie miał Zabójczy widok z 1985 roku. To właśnie po emisji tamtego Bonda, w lagunie ruszyły pierwsze komercyjne wycieczki łodziami i amfibiami, które do dziś przewiozły łącznie prawie milion wycieczkowiczów. Te same, które latem tego roku, zabiły zachwyconą przyrodą, zagraniczną turystkę.

Jedni mogą rzec – wycieczka niezwykle droga! Być może. Sto pięćdziesiąt złotych (w zależności od przelicznika, różnie to bywa) za pół godzin? Sto pięćdziesiąt złotych piechotą nie chodzi przecież! Zawahaliśmy się przez piętnaście sekund, ale gdy przypomnieliśmy sobie, że na jednodniowy, arktyczny rejs do Barentsburga, wydaliśmy 750 złotych za osobę, wahanie odeszło tak samo szybko, jak przyszło. Czy warto? Warto. Nie każdy pływał kilka metrów od lodowca, a jak się okazuje, dożyliśmy czasów, kiedy może każdy.

Jesteśmy bardzo podekscytowanikrzyknęła przewodniczka w amfibii – że nasza laguna trafiła  w tym roku na listę najlepszych miejsc na świecie według Lonely Planet! To naprawdę wyjątkowe miejsce, do którego teraz zabierzemy Was naszym pojazdem! Proszę teraz wszyscy zakładamy kamizelki ratunkowe i siadamy na ławkach! Gdy znajdziemy się na powierzchni wody i ustabilizujemy pojazd, każdy będzie mógł wstać i robić zdjęcia. Na razie proszę o nie wstawanie! – wykrzyczała pochodząca z Hiszpanii dziewczyna. Krzyknęła potem do pochodzącego z Niemiec kierowcy, zaś pochodząca z Ukrainy koordynatorka na lądzie, zezwoliła na start. W tym samym czasie kolejne dziesiątki ludzi kupowały u pochodzącej z Rosji kasjerki, bilety na ostatnie tego dnia rejsy.

„Deklaracje cudowności Islandii”, jakie ogłasza Lonely Planet, tylko przyłożą się do ogólnego trendu wzrostu. Islandię, niewielką wyspę po środku Atlantyku, z każdym rokiem odwiedzają coraz większe masy ludzi. Powoli brakuje rąk do pracy w sektorze turystycznym, który i tak w większości obsługują już obcokrajowcy, w tym największa mniejszość Islandii – Polacy. Przewiduje się, że Islandia będzie potrzebować pomiędzy 10 – 30 tysięcy pracowników sektora turystycznego w ciągu najbliższego roku, dwóch lat, aby zaspokoić wzrost ruchu turystycznego.

Jak w wielu miejscach na świecie, turystyka, największa gałąź światowej gospodarki, zwycięża z innymi sektorami. Kiedy przebije islandzkie rybołóstwo? To pewnie tylko kwestia czasu. Oby ofiar śmiertelnych masowej turystyki na Islandii, nie było więcej. Szczególnie w miejscu tak pięknym jak laguna lodowcowa Jökulsárlón.

Exit mobile version