Site icon Wojażer

Akureyri, w urokliwej stolicy północnej Islandii

Tak chce, by ludzie ją zapamiętali. Stolica północnej Islandii, drugi największy obszar metropolitarny na Islandii, zaraz po Reykjaviku i miastach metropolitarnych wokół. Sęk w tym, że to miasteczko zamieszkałe jedynie przez osiemnaście tysięcy mieszkańców. A mimo to, rości sobie tytuł kulturalnej stolicy północnych regionów Islandii. Na dwa miesiące przed Waszym przyjazdem – chwalił się właściciel pensjonatu, w którym się zatrzymaliśmy – Lonely Planet ogłosił Akureyri najlepszym miejscem w Europie, jednym z koniecznych do odwiedzenia. Ruch wzrośnie. Zrobili z nas taki nowy kurort dla ludzi znudzonych oklepanymi miejscami, i w sumie dobrze. Rzeczywiście, o ile Reykjavik zrobił na nas wrażenie jako mała, kameralna, ale jednak stolicy, o tyle Akureyri zdawało się być miejscem idealnym na ucieczkę od świata, niezupełną, nie całkowicie izolującą człowieka od cywilizacji, nie tak bardzo małą jak chociażby Seyðisfjörður. W swoim poszukiwaniu miejsc to idealnej ucieczki od świata, ustawiam to miejsce bardzo wysoko. Po wielu dniach podróżowania wokół wyspy, po wspaniałych widokach, nieokiełznanej naturze, dobrze było przyjechać do miejsca, które okazało się oazą na dalekiej islandzkiej północy. 

Wieczorami wpadaliśmy do Akureyri Backpackers, znanego hostelu w samym centrum miasta. Zachęcał ich bar na parterze i miła atmosfera mieszania tylu nacji, które zdecydowały się zaludnić to niewielkie miasteczka na początku posezonu. Przekonywały też happy hours, gdy piwo kosztowało prawie tyle, co w dobrym krakowskich piwiarniach – jak na Islandię niewiele. 40 corocznych wydarzeń – wykrzyczała pracująca za barem dziewczyna do Amerykanina, który zapytał, co robią w tak małym miasteczku – naprawdę nie ma się jak tutaj nudzić! Byłeś już na wielorybach? Byłeś. I super. A jakbyś został dłużej, to dowiedziałbyś się, ile się tutaj dzieje! Od początku czerwca do początku wrześnie miasto jest pełne artystów. Od dwudziestu lat przyjeżdżają na Letni Festiwal Sztuki. Wystawy, koncerty, przedstawienia. Codziennie idziesz na jakiś event! No dobra – kontynuował Amerykanin – ale teraz jest koniec września i sporo miejsc jest po prostu zamknięte. A co dopiero w październiku, czy potem w listopadzie i grudniu, gdy przychodzą ciemne dni. Nie wariujecie tutaj? W październiku – zastanowiła się dziewczyna – w październiku mamy bardzo fajny festiwal kulinarny w środku miesiąca! Jeden z największych na Islandii. Sporo dzieje się wtedy na stadionie, są prezentacje naszej lokalnej kuchni z północnych rejonów, są zajęcia z gotowania, jest naprawdę fajnie! Ja absolutnie kocham święta i tą całą atmosferę, ale ok, wtedy jest o wiele mniej przyjezdnych. Sporo miejsc się zamyka. Mogłabym tak wymieniać, ale po co – najlepiej spróbuj sam! Ja przyjechałam tutaj z Reykjaviku, mam za sobą już ponad rok! – uśmiechnęła się i wróciła za bar.

Jest taki żart na Islandii, że mającemu wielkie aspiracje Akureyri, zafundowano uniwersytet, żeby młodzi ludzie się nie nudzili, i żeby masowo nie opuszczali tego miejsca w poszukiwaniu lepszej przyszłości w Reykjaviku. Rzeczywiście, ustanowiony w 1987 roku uniwersytet, jest bardzo młody. Mimo to posiada większość ogólnie znanych kierunków studiów, jednak zdecydowanie najciekawszym jest Prawo Polarne. Kiedyś znałem chłopaka, który to studiował – powiedział nasz gospodarz – potem poleciał na jakieś badania na Svalbard, tam też mają takie polarne centrum uniwersyteckie. Wiem – powiedziałem – byliśmy w Longyearbyen rok temu. Przechodziliśmy koło uniwersytetu polarnego codziennie, robi wrażenie! No to wiecie, o czym mówię – kontynuował – z tym prawem polarnym to będzie ciekawa rzecz! Wszyscy teraz chcą, żeby Arktyka była ich! Szczególnie Rosjanie. Wiadomo, gdzie ropa i gaz, tam Rosjanie. Wasz język brzmi trochę jak rosyjski. Ale nie jest – odpowiedziałem grzecznie.

Na kampus uniwersytecki trafia się łatwo. Idąc pod górę w kierunku Akureyrakirkja, głównego kościoła miasta. Budynki uniwersytetu znajdują się tuż obok ogrodu botanicznego, miejsca, które także warto odwiedzić, bo w mieście położonym tylko 100 kilometrów od koła polarnego, bogactwo flory nadal zaskakuje. Tak kampus jak i ogród to te miejsca, gdzie siedząc na ławce, zawsze łatwo do kogoś zagadać.

Akureyri, choć znane ludziom i obecne na mapie od kilkuset lat, stało się czymś przypominającym miasteczko, dopiero na początku XX wieku. W czasie drugiej wojny światowej mieściły się tam ważne bazy alianckie, ale najważniejszym wydarzeniem był wielki eksodus ludności z wsi do miast, który rozpoczął się na początku ubiegłego wieku. Na początku tego wieku z kolei, rybołóstwo stało się na tyle potężną częścią gospodarki, iż przyczyniło się do ogólnego wzrostu znaczenia miasta, które przy okazji uzyskało wspominany już uniwersytet. A potem przyszła turystyka – uśmiechnął się Jonar pracujący w naszym pensjonacie – wszyscy już wiedzą, że kryzys dał nam w kość. Nagle staliśmy się trochę tańszym miejscem, bo waluta poszła w dół i się zaczęło. Teraz wszyscy widzą i wiedzą, co to jest masowa turystyka i dlaczego jest ona największą gałęzią światowej gospodarki. Zresztą słuchaj – powiedział do mnie – wyczytałeś, że ryby, że uniwersytet, ale popatrz wokół – knajpy, pensjonaty, oglądanie wielorybów, wycieczki całodniowe do Myvatn, firmy wycieczkowe, przecież to jest dopiero biznes! 

Głównym, najbardziej widocznym oraz najbardziej charakterystycznym budynkiem miasta, jest zdecydowanie Akureyrakirkja, kościół Akureyri, który każdy odwiedzający rozpozna jako mniejszą siostrę wielkiego Hallgrímskirkja, największego kościoła stolicy. Guðjón Samúelsson, architekt obu kościołów, twórca islandzkiego brutalizmu, pozostawił miastu dominantę, obok której trudno przejść obojętnie. Choćby po to, by zobaczyć miasto z góry, warto wspiąć się kilkadziesiąt schodków w górę. Stojąc tam zobaczyć można na przykład ten dziwny islandzki zwyczaj, który widziałem w Reykjaviku – młodzi ludzie w swoich nowych samochodach leniwie skręcają na Hafnarstræti, główną ulicę miasta, by sunąć po niej pięć kilometrów na godzinę. Tylko po to by inni młodzi ludzie, którzy akurat idą nią pieszo, mogli podziwiać nowe cztery kółka swoich pobratymców.

To właśnie na Hafnarstræti koncentruje się większość małomiasteczkowego życia Akureyri. Pensjonaty, hostele, bary, piekarnia, restauracje, Edmundsson – wielka księgarnia i kawiarnia zarazem, cała ulica jest idealnym miejscem do relaksu. I zakupów przy okazji. Icewear, the Viking czy Geysir to marki najczęściej odwiedzane przez przyjezdnych. W tym pierwszym nadrabiają niedobory w garderobie, w tym drugim kupują pamiątki, a w tym trzecim często odbijają się od nieziemskich cen, jak my zresztą.

Na Hafnarstræti odbywa się wszystko, co w mieście najważniejsze. Wygłodniali ludzie pędzą na snaki do Hindusa lub hot dogi z budki. Pijani imprezowicze wytaczają się z barów w środku nocy zapominając o tym, że przydałaby się im kurta, a czasami nawet buty. Licealiści rozpędzają się na  swoich rowerach górskich pędząc z górki opadającej na środek Hafnarstræti.

Większość turystów przyjeżdża do nas po przejechaniu ponad 1000 kilometrów dookoła kraju, w większości ruszają z Reykjaviku na zachód i potem trafiają do nas. A przecież jak ktoś przylatuje na Islandię na krótko, mógłby zrobić to odrobinę inaczej – opowiadał nam gospodarz – to jest tylko 4-5 godzin jazdy ze stolicy. Jedzie się przez dosyć nudne okolicy i nagle trafiasz do nas! I pomyśl – relaksujesz się w pięknym kurorcie, idziesz na rejs, jedziesz do gorących źródeł w Myvatn, możesz skoczyć nad wodospad Godafoss! A jak wracasz pod koniec dnia do miasta, to rozglądnij się, w jakim pięknym otoczeniu przebywasz! Mówiłem Ci o Lonely Planet, prawda? Mówił. Najlepsze miejsce w Europie 2015.

I tak, to prawda, jak donosi wielu blogerów (pozdrowienia dla Nieśmigielska  oraz Złota Proporcja), czerwone światła w Akureyri są w kształcie serca. A wiecie dlaczego? Ja już wiem. Eiríkur Björn Björgvinsson w rozmowie z Pam Stucky wyjaśnia, że serca (cholera, mam wrażenie, że jak wszystko na Islandii), pojawiły się, uwaga niespodzianka, po kryzysie 2008 roku! Ludzie zrozumieli wtedy, że są w życiu rzeczy ważne i ważniejsze i chyba każdy miał potrzebę czegoś pozytywnego w tym całym kryzysowym chaosie.

Exit mobile version