Site icon Wojażer

Jak przetrwać wybuch wulkanu. Vik, południowa Islandia

Cała okolica w sumie wyglądała jakby ją właśnie jakiś pył zasypał. Szarość, wszechogarniająca szarość przykrywała swą kołderką okolicę. To nie pył jednak, tylko deszcz. W najbardziej deszczowej miejscowości wyspy trudno dojrzeć słońce. Jeszcze trudniej zobaczyć wielkie niebezpieczeństwo czające się nad tym malowniczym skrawkiem kraju.

Amerykanie lubią procedury. A przy okazji są przykładem świetnie zorganizowanego narodu, szczególnie w chwilach wielkich katastrof i zagrożeń – tych naturalnych i nienaturalnych. Ich zachowania, obserwacje, reakcje, są tak zupełnie inne od naszych, polskich zachowań. Czy ktoś z nas wie, co robić, gdy zatrząśnie się ziemia? Czy wiemy co robić, gdy zaskoczy nas burza? A już w ogóle czy wiemy co robić, gdy nagle spadnie nam na głowę wulkaniczny pył? Gdy ostatnio zawyły syreny na Rynku, niektórzy stanęli nieruchomo. Wiadomo, pewnie jakaś rocznica.

Gdy na Islandii zawyją syreny a w niebo wzbiją się flary, trzeba wiedzieć, że to nie rocznica. Trzeba uciekać ile sił w nogach.

Na koniec Paul zapytał w pewnej chwili, czy byliśmy na Czarnej Plaży. Byłem dzień wcześniej, gdy zajechaliśmy do osady, lało i wiało jak diabli. Magdalena została w ciepełku naszego pensjonatu, nie winię jej za to. Następnego dnia pogoda miała być lepsza. Poszedłem więc na samotny spacer w dół osady wzdłuż głównej drogi, potem między domami, w kierunku szkoły. Już za nią zaczynała się magiczna czarna plaża. Miejska plaża. Odrobinę zaśmiecona różnymi pozostałościami, gałęziami i Bóg jeden wie, czym jeszcze, sprawiała wrażenie miejsca dosyć chaotycznego. Cóż z tego, skoro miałem chwilę dla siebie na przemyślenia – Jeśli tak wyglądać będzie pogoda podczas całego pobytu, to chyba zacznę śpiewać po islandzku – pomyślałem sobie, gdy poziomo padający deszcz dosłownie przemywał moją twarz.

Ale na której czarnej plaży byłeś?Dopytał raz jeszcze – Ale to nie ta!!! No dobra, ta też jest ok, ale musicie koniecznie zawrócić 10 kilometrów w kierunku skąd przyjechaliście! Jadąc od Vik, skręćcie w lewo w pierwszy zakręt. Droga zawiedzie Was do Reynishverfi. Tam sobie pooglądacie wulkaniczne widoki! Plaża to wyrzuty wulkaniczne, formacje skalne to bazalt, a fale, moi drodzy, tak malowniczych fal nigdzie nie zobaczycie! – uśmiechnął się na koniec.

Jeśli zawdzięczam coś jakiemuś Amerykaninowi, to z pewnością Paul jest wysoko na mojej drabinie wdzięczności. Niespecjalnie przygotowywałem się do wyjazdu na Islandię. Wróć, przygotowywałem się, ale trochę inaczej. Czytałem książki o społeczeństwie, o kryzysie bankowym, o elfach i tych sprawach, ale niespecjalnie przeglądałem przewodniki. Po prostu założyłem, że jedziemy dookoła. Straciłbym miejsce, w którym po prostu staliśmy z Magdaleną i wsłuchiwaliśmy się w niesłychany grzmot fal, które uderzały w jeden z najbardziej malowniczych zakątków Islandii.

I tak się zastanawiam – jest wśród Was ktoś, kto był na Islandii w 2010 roku, kiedy eksplodował Eyjafjallajökull?

Exit mobile version