Site icon Wojażer

Wieże Lodu i Gołębi, czyli perły irańskiej architektury pustynnej

Processed with VSCOcam with lv01 preset

Na zajęciach z historii sztuki byłem uważnym studentem. Trochę po macoszemu traktowałem malarstwo, szczególnie to klasycystyczne. Przebudzałem się bardziej, gdy mowa była o sztuce nowoczesnej, lecz największą aktywność przejawiałem, gdy omawialiśmy architekturę. Budynki fascynowały mnie od zawsze, a to, co fascynuje za młodu, często powraca w czasach dorosłości. Dlatego gdy z Magdaleną przemierzamy nowe miejsca, jej obiektyw kieruje się ku ludziom, mój zaś ku perłom architektury, ku tkance miejskiej lub po prostu, ku pocztówkowym widoczkom. Nie jestem urbanistą ani historykiem sztuki, ale nawet jako laik rozumiem, jak ludzie wpływają na kształt otoczenia, by to mogło potem  wpływać na ludzi, którym przyjdzie żyć obok tego, co zbudowali wcześniejsi. Gdy przekraczaliśmy kolejne granice różnych prowincji Iranu, coraz bardziej docierało do mnie, jak bardzo dumnym narodem są jego mieszkańcy. Być może budowle, którymi chwalą się przybywającym do ich ojczyzny turystom, nie należą do najstarszych na świecie, a mimo to, czasami mając jedynie sto pięćdziesiąt – trzysta lat, robią wrażenie, głównie swoim praktycznym zastosowaniem.

Przejazd z Sziraz do Jazd to podróż z rejonów pustynnych do krainy jeszcze bardziej pustynnej. Krajobraz staje się nawet bardziej dramatyczny. Samotne, ostre szczyty, wyróżniają się spośród płaskiej przestrzeni nieprzyjaznej człowiekowi. Jadąc autem ma się wrażenie, iż poprowadzona przez pustynię szosa ciągnie się w nieskończoność, zaś gdzieś w bliskiej odległości rozmywa się pod wpływem temperatury. Senny, momentami monotonny przejazd pozostawia w człowieku krótkotrwałą myśl – a może tutaj niczego nie ma? 

A jednak jak się już zajedzie do jednego, drugiego, trzeciego, czy też najważniejszego miasta, okazuje, się, że i w pustynnych rejonach świata, życie tętni na całego. Czy to oaza, czy jeden z setek karwansarajów rozrzuconych po kraju, czy też po prostu miasto, niezależnie od rozmiarów, różne dzieła architektury ludzkiej stworzone przez człowieka na tym dosyć nieprzyjaznym skrawku ziemi, tworzą tkanki urbanistyczne, które robią wrażenie na odwiedzających. Najbardziej zainteresowały mnie trzy wieże, które, każda z nich, spełniają zupełnie inne funkcje, jakże ciekawe i praktyczne, gdy weźmie się pod uwagę pustynne uwarunkowania. 

Jadąc od strony Sziraz i Persepolis pierwszym większym miastem, do którego zajechaliśmy, okazało się być Abarkuh, które słynie z ogromnych rozmiarów cyprysu rosnącego samotnie gdzieś na uboczu. Irańczycy, podobnie jak wielu Azjatów, zafascynowani pięknem natury, mogliby w nieskończoność opowiadać o tym, jak niesamowitym tworem natury jest do drzewo i jak wielu ludzi przyjeżdża doń, by spędzić popołudnie w jego cieniu. Jednak nie mając w sobie nawet krzty zamiłowania botanicznego oddałem drzewu należną cześć i stwierdziłem, że już czas na jakiś lunch gdzieś w przydrożnej knajpce serwującej, jak się okazało, najsmaczniejszy falafel w Iranie. Napełniwszy żołądek nie zdołaliśmy nawet przejechać kilkuset metrów, gdy naszym oczom ukazał się budynek zupełnie niezwykły. Cóż to do diabła jest!? – zastanawiałem się na głos. Nie przygotowałem się specjalnie jeśli chodzi o pomniejszej miasta prowincji, do której właśnie wjeżdżaliśmy. W głowie siedziało mi tylko główne miasto o tej samej nazwie, Jazd, do którego właśnie jechaliśmy.

Tym budynkiem, który zwrócił naszą uwagę w mieście Abarkuh była Wieża Lodu, budynek, który „na wyposażeniu” posiadała praktycznie każda mieścina prowincji. Jak się okazało, ta pierwsza napotkana przez nas wieża, należała do jednych z największych w prowincji, a z pewnością jednych z najciekawiej wykonanych i wyeksponowanych. Wieża Lodu, Yakhchal, to przodek współczesnych lodówek. W czasach, gdy o tych urządzeniach w Europie jeszcze nie marzono, zaś Arabowie umierali z gorąca, w Persji popijano napoje schłodzone lodem. Skąd? Zimą na ternie pustynnej prowincji Jazd pada śnieg. Ten zgromadzony wokół budynku był następnie zbierany i wrzucany do ogromnego zbiornika w środku.

Specjalna konstrukcja wieży pozwalała na utrzymywanie niskich temperatur w lecie. Niezwykle grube ściany wykonane z mieszanki piasku, gliny, białek z jajek, limonek, włosów kozy oraz prochów, były odporne na ciepło panujące na zewnątrz. Szczeliny, przez które w zimie wrzucano śnieg, w lecie były szczelnie zamknięte pozwalając na utrzymywanie chłodu wewnątrz. Nawet dziś, ponad sześćdziesiąt lat po zamknięciu wież lodu, które powoli przestawały spełniać swoją rolę wraz z nadejściem elektryczności i lodówek, czuć w środku różnicę temperatur, która była kluczem do sukcesu przez setki lat. W chwili obecnej na ternie całego Iranu można naliczyć ponad 100 konstrukcji tego typu, jednak wiele z nich podupada i powoli rozsypuje się, zaniedbane przez lokalne społeczności. Gigantyczna wieża w Abarkuh jest jednak pieczołowicie konserwowana i świetnie utrzymana, więc warto rozważyć odwiedziny, gdy przejeżdża się przez to miasto.

Na drugim końcu prowincji Jazd, już po dniach spędzonych w mieście o tej samej nazwie, znaleźliśmy jeszcze jedną wieżę, która z początku nie wiadomo, do czego tak naprawdę służyła. Głowiliśmy się dłuższą chwilę, analizowaliśmy nietypowe dźwięki, doszukiwaliśmy się religijnych znaków wskazujących na to, czy mogłaby to być budowla sakralna. Gówno i nic! – pomyślałem głowiąc się nad tym miejscem. Jak się okazało, to właśnie „gówno” okazało się kluczem do zrozumienia miejsca, które odkryliśmy w MeybodWieża gołębi to kolejny skarb architektury, który dla większości współczesnych Irańczyków, pozostaje czymś tak samo tajemniczym jak dla nas, przyjezdnych. Położona niemal w sercu starego miasta konstrukcja z zewnątrz jest czymś dosyć topornym, przypominającym ściśniętą twierdzę.

Dopiero w środku naszym oczom ukazuje się kunszt tej zupełnie przyziemnej budowli. Wygląda na niezwykle wykwintnie zdobiony budynek, którego głównym akcentem są tysiące dziur poumieszczanych na ścianach i tworzących niezwykły system ściennych półek rozmieszczonych na trzech piętrach. Otóż przeznaczenie tego miejsca było bardzo prozaiczne – do środka wlatywały na noc tysiące gołębi, które układały się twarzą do środka półki i wiadomo, tyłkiem na zewnątrz. Zrelaksowane, pardon za język, srały pod siebie. Raz w tygodniu odpowiedni ludzie przychodzili i zgarniali kupę kup, które następnie stawały się tak bardzo cennym w tym rejonie, nawozem!

Jednak wieżą, która w moim mniemaniu odgrywała i nadal odgrywa, szczególną rolę w miastach prowincji Jazd, jest badgir, konstrukcja, która dominuje linię zabudowy wszystkich największych osad tej prowincji. O tym czym jest i jak działa, już w kolejnej historii z miasta Jazd!

Exit mobile version