Site icon Wojażer

Weekend w Bergamo. Przewodnik na 24 godziny we Włoszech

Bergamo, Citta Alta

Wróciliśmy właśnie z Włoch. Polecieliśmy na kawę, na lampkę prosecco, na przepyszne risotto. I chyba też trochę po to, żeby uciec od Wszystkich Świętych. Przede wszystkim jednak dlatego, że listopad, obok stycznia i lutego, to najlepszy czas, by uciec z Polski choć na chwilę. Podobnie jak w zeszłym roku, za cel obraliśmy Italię.

Byliśmy w Bergamo. Chyba nie ma takiej osoby wśród często podróżujących, która nie słyszałaby o tej uroczej, lombardzkiej mieścinie. Niestety, jak się okazuje, większość ludzi kojarzy to miejsce raczej jako port przylotowy tanich linii Ryanair’a i Wizzair’a. Najlepiej widać to po wylądowaniu, kiedy większość pasażerów rusza prosto do autokarów jadących do oddalonego o 50 kilometrów Mediolanu. Z kolei o tym włoskim mieście słyszał zapewne każdy – bo przecież tam jest świat mody, tam tętni życie, tam jest słynna katedra. W pędzie do Mediolanu tylko niewielu zauważa, że tuż obok, dosłownie rzut kamieniem od lotniska, znajduje się mała włoska perełka, miasto, z którego pochodził niedawno kanonizowany razem z naszym papieżem, papież reformator Jan XXIII.Bergamo jest dumne ze swojego papieża tak samo jak Kraków i Wadowice ze swojego. Jednak powodów do dumy mają moim zdaniem zdecydowanie więcej.

**slow travel**

Bergamo po raz pierwszy odwiedziliśmy z Magdaleną w 2011 roku, dosłownie na tydzień przed wylotem w naszą ostatnią podróż do Chin. Wpadliśmy na trzy dni. Ktoś mógłby powiedzieć – za długo. Jednak we Włoszech uruchamia nam się tryb „slow travel”. W tym kraju czujemy się trochę jak w domu, spacerujemy po nim raczej niespiesznie, chłoniemy jego piękno, wsłuchujemy się w melodyjny język, zajadamy się ich wspaniałymi potrawami i popijamy winem. We Włoszech nie ma się co spieszyć. Nie uciekną. Są tak blisko, że możemy do nich wracać do końca życia.

Właśnie ze względu na tą bliskość i łatwość dotarcia warto o tym mieście opowiadać i odrobinę je propagować. Z racji bycia dużą bazą Ryanair’a Bergamo należy do najczęściej odwiedzanych stacji przesiadkowych, gdy skleja się tak zwane składaki. Możecie więc wpaść po drodze, albo jak my – na chwilę.

**za ile?**

Polecieć na kawę, wino i kolację – brzmi trochę jak „życie na bogato”, wiem. Ale jak wszyscy dobrze wiecie, coś planowane odpowiednio wcześniej, nie musi kosztować wiele. Wypad na weekend do Włoch może de facto kosztować tyle samo co dobra weekendowa impreza plus kac-śniadanie plus niedzielny obiad na mieście (i wiecie, że nie mówię o studenckim budżecie weekendowym).

W ogólnym ujęciu wydatki na osobę można opisać tak (kwoty okołominimalne, bo przecież górną granicą jest tylko niebo):

Czyli mamy jakieś 300 zł za wypad na 2 dni (lub dobę w zależności jak ułożą się nasze loty). O budżecie na jedzenie nie chcę pisać, bo kto normalny przylatuje do Włoch, żeby głodować albo wcinać kanapki zrobione w domu?

**Miasto**

Bergamo to małe i niezwykle czarujące miasto u stóp Alp. Dzieli się na dwie części – Citta Alta (część górna, stare miasto) oraz Citta Bassa (dolna część miasta). Miasto położone na górze to koncentracja całej historii i średniowiecznego czaru, zaś całe współczesne, normalne życie i handel, toczą się na dole. W Bergamo nie uświadczysz dzikich tłumów turystów zagranicznych (ci są w Mediolanie), w tygodniu na starówce panuje cisza i spokój, zaś w weekend tłumy Włochów oblegają ciasne uliczki starego miasta robiąc przy tym zakupy w małych butikach, stołując się w Trattoriach i popijąc różne trunki w kilku tamtejszych pubach i birreriach. To miasto jest trochę jak Kraków – w weekend wszyscy walą na Rynek (lub Kazimierz), tam zaś wspinają się na górne miasto.

Gdy ostatnim razem byliśmy w tej okolicy, mieszkaliśmy w dolnym mieście. Spacerowaliśmy w zasadzie wszędzie. Tym razem, z racji ograniczonego czasu, przyjechaliśmy z lotniska prosto do Citta Alta i z owego starego miasta nie wyszliśmy aż do wylotu. Nasz plan był prosty -spacerujemy, objadamy się, spacerujemy, odwiedzamy sklepiki,znów jemy, potem spotykamy znajomych, którzy akurat przypadkiem byli w Bergamo w tym samym czasie, idzie na wino, potem wstajemy i mamy piękną niedzielę, śniadanie w hotelu, kawę na mieście i dźwięki dzwonów w tle.

Citta Alta to malutka przestrzeń. Wszystko można zejść w kilka godzin, ale tak jak wspominałem wcześniej – we Włoszech nie ma się co spieszyć.

Funiculare. Przygodę ze starym, górnym miastem, rozpoczynamy od kolejki, która łączy Citta Bassa z Citta Alta. Jest to najszybszy sposób na dostanie się na górę. Pod warunkiem, że nie ma kolejki. Dziś akurat była, i to nie mała, więc w takich przypadkach rekomendujemy autobus nr.1, który wjeżdża na samą górę. Co ważne, naprawdę opłaca się bilet jednodniowy za 5 euro, gdyż uprawnia on nie tylko do korzystania z autobusów, ale także z dwóch kolejek, które istnieją w mieście.

Via Gombito oraz Via Colleoni – gdy tylko wysiądziecie z kolejki, staniecie na początku jednej z dwóch głównych ulic na starym mieścia – via Gombito. Tą wąską arterią, którą w weekend spacerują tysiące ludzi (i nawet zdarza się jakieś auto uparcie prące pod górę!) dojdziecie do serca miasteczka – Piazza Vecchia. Ta sama wąska arteria za głównym placem przemienia się w Via Colleoni, która to ulica doprowadzi Was na drugi koniec starego Bergamo. Jednak zatrzymajmy się na chwilę na tych arteriach. Można błądzić po pięknych i czasami naprawdę ciasnych uliczkach Bergamo, jednak jeśli chcecie coś zjeść albo coś kupić, wszystko znajdziecie właśnie na Via Gombito oraz Via Colleoni.

Piazza Vecchia. Główny plac starego Bergamo i serce starówki jest mieszanką średniowiecza i renesansu. Całość wydaje się być dziełem jakiegoś architektonicznego geniusza, jednak bardziej przedstawia dobry gust i geniusz dumnych mieszkańców miasta, którzy zwani są Bergamaski (spolszczona pisownia). Waszą uwagę zwróci fontanna na środku placu, biały pałac na jednym jego zakończeniu, oraz piękna kaplica, kościół, krużganki i wieża na drugim.

Kolejka do San Viglio. Jak dla mnie, jest o wiele bardziej malownicza niż Funiculare, które zabiera ludzi z dolnego miasto do Citta Alta. Do tej kolejki trafiamy po przejściu wspomnianych wcześniej dwóch głównych ulic. Mijamy przystanek autobusowy, skąd odjeżdża aerobus na lotnisko Orio al Serio i dosłownie kilka kroków dalej, za bramą, znajduje się kolejka do chyba najbardziej magicznego miejsca w Bergamo. San Viglio to miejscowość położona jeszcze wyżej, nad górnym Bergamo. I to stamtąd podziwiać można najpiękniejsze widoki.

Mury. Warto wybrać się na spacer wzdłuż murów starego miasta. Nie dość, że świeci tam słońce, jest ciepło, przyjemnie i są ławki, na których można odpocząć, to w dodatku miejsce to oferuje nam piękne widoki na dolne miasto. A wiecie, że w przeszłości dzwony miasta obwieszczały wieczorne zamknięcie bram rozmieszczonych wzdłuż murów? Po zamknięciu do miasta nie dało się wejść w nocy!

Zabytki zabytkami, ale ten weekend, a właściwie dwadzieścia cztery godziny, mijały pod znakiem jedzenia, picia, spacerowania, trochę też kupowania, i ogólnie luzu. Gdy tylko dotarliśmy na miejsce, postanowiliśmy szybko coś zjeść. Najlepszym miejscem na szybką pizzę i wiele innych przysmaków, jest il Fornaio na Via Colleoni. Postanowiliśmy tam właśnie uspokoić nasze żołądki, by mieć siłę zameldować się do hotelu i ruszyć w miasto.

Kilka metrów dalej znajdował się nasz nocleg. Zatrzymaliśmy się w hotelu il Sole zaraz na rogu Piazza Vecchia. Dokładnie rzecz ujmując było to Albergo Ristorante il Sole. Sam nie wiem, czy był to bardziej hotel z restauracją, czy restauracja z dodatkiem hotelu. To typowe włoskie albergo – hotel, gdzie pokoje są duże, ale niesamowicie starodawne. W tym jednak przypadku wygrała lokalizacja, totalnie w sercu wszystkiego. No i chyba trochę też fakt, że biorąc kąpiel można sobie zapalić do leżącej obok kryształowej popielniczki, czego w sieciowych, nowoczesnych hotelach, niestety robić nie wolno. W każdym bądź razie il Sole ze swoją obsługą na recepcji, która praktycznie nie mówi po angielsku, miało swój urok. We Włoszech zawsze się dogadasz. Restauracja il Sole, podobnie jak hotelik, to miejsce z tradycjami, miejsce, które istnieje od kilkudziesięciu lat. Wystrój świadczy chyba o tym najlepiej. Jednak Włochy uczą, żeby nie sugerować się wyglądem. I rzeczywiście, gdy tylko przyszła pora kolacji, oba piętra restauracji zapełniły się całkowicie. I my postanowiliśmy zjeść właśnie tam. Porcje były ogromne, a zapach i smak potraw, absolutnie wspaniałe.

Jeśli chodzi o kulinaria, wiele osób poleca w Bergamo polentę. Do mnie o wiele bardziej przemawia jednak coś, co pokazuje bliskie związki kulturowe tego regionu z regionami niemieckojęzycznymi. Mam na myśli mięso z królika. W zasadzie podane w każdej formie, smakuje wyśmienicie! I tym, którzy będą w Bergamo choć na chwilę, serdecznie polecam spróbowanie tych przysmaków. Na królika zdecydowanie do malutkiej, rodzinnej trattori Tre Torri! 

Na wspominanych wcześniej głównym ciągu komunikacyjnym w centrum Bergamo, znajdziecie wiele sklepików i butików, ale tylko jeden spożywczak! Wszystkie są typowo włoskie – małe, prowadzone przez tych samych ludzi od lat, sprzedające rzeczy raczej wysokiej jakości aniżeli chińskie dziadostwo (tutaj wybijają się sklepy z pamiątkami – standard na całym świecie). Szczególnie jeden sklepik zawsze zwracał naszą uwagę, gdy przechodziliśmy przez Via Colleoni tak teraz, jak i 3 lata temu. Za przeszkloną witryną wielka ilość porcelanowych skarbów, zaś na zapleczu siedzi właścicielka i ręcznie maluję porcelanę, którą sprzedaje. Gdy byliśmy u niej 3 lata temu, stwierdziliśmy, że nas na jej produkty nie stać. Gdy odwiedziliśmy ją teraz ponownie i okazało się, że mniej więcej nas kojarzy, głupio było ponownie wyjść z niczym. Na szczęście dla nas, wiedzieliśmy, że chcemy dwie filiżanki do espresso. Po miłej rozmowie (ona mówiła po włosku, my po angielsku), postanowiliśmy je kupić. Blu u Berty, polecam!

Późnym wieczorem przyszedł czas na imprezę. Oczywiście „zupełnie przypadkiem” spotkaliśmy w Bergamo Kasię, która wraz ze mną prowadzi nasze krakowskie hotelowe biznesy. Postanowiliśmy się w czwórkę z Magdaleną, Kasią i Nicholasem wybrać do Pub dell’Angelo, gdzie przy winie i piwie zaliczyliśmy prawdziwą włoską noc na mieście.

Marcin, Magdalena, Kasia i Nicholas – czyli przypadkowe spotkanie we Włoszech 🙂

Powiem Wam, że miałem ambitny plan, iż wstanę wcześnie rano i obfotografuję całe stare Bergamo. Cóż, to będzie musiało poczekać do następnego razu!

Gdy odespaliśmy sobotnią noc,  po śniadaniu i przed lunchem, wybraliśmy się na mały spacer, po którym ruszyliśmy na lotnisko, by zakończyć nasz 24-godzinny pobyt we Włoszech.

Najlepsze noclegi w Bergamo znajdziecie tutaj.

Exit mobile version