Site icon Wojażer

Ryga. Informacje praktyczne

MW in Riga

Majówka.Cudowny czas. Z reguły długi weekend, jak nie pięć to przynajmniej trzy dni. W zeszłym roku majówki były dwie. Pierwszą spędziliśmy w Wiedniu, co do tej pory wspominam z wielką i nieskrywaną przyjemnością. Drugi majowy weekend, Boże Ciało, żeby być bardziej precyzyjnym, spędzaliśmy ze znajomymi w lesie. Piękne to było miejsce. Gdy opuszczało się las, w oddali widać było Tatry a tylko kilka minut dzieliło nas od Babiej Góry. W domku u znajomych, takim niezwykle urokliwym domku letniskowym pamiętającym dawne czasy, nie było prądu ani bieżącej wody. Ale w komórce był internet 3G. I jakoś tak się wydarzyło, że Polskie Linie Lotnicze LOT stworzyły wtedy coś, co nazwały taryfą First Minute. Skusiłem się. Za 120 złotych w dwie strony za osobę zarezerwowaliśmy sobie kolejną majówkę. Równo za rok.

Rok minął. Im człowiek starszy, tym czas mija szybciej, i w końcu nadszedł nasz czas. Przypominam sobie, że kiedyś miałem już bilety do Rygi, ale nie polecieliśmy. Nie pamiętam już jaki był powód. Tym razem nie mogłem odpuścić. Od powrotu z Azji w lutym, minęło już dużo czasu i po prostu zasiedziałbym się, moja osobowość tego nie lubi. Majówka w Polsce zapowiadała się bosko. W Krakowie już od paru dni temperatury mocno przekraczały dwadzieścia stopni. Dla odmiany, w Rydze, na majówkę temperatury zaczęły spadać. Uznałem to jednak za krok w przygotowaniu do wyjazdu na biegun północny. Ruszyliśmy więc pełni optymizmu w drogę.

z Madzią

To przełomowy wyjazd. Po raz pierwszy w historii moich ponad 40 podróży zagranicznych, nie przygotowałem się. Praktycznie w ogóle. Hotel zarezerwowałem pół roku temu w bardzo dobrej cenie, wszystko, co niezbędne, czyli lot i hotel, było gotowe. Przewodnik kupiłem dwa dni temu. Trochę poczytałem w drodze, ot tyle. Czasem też tak trzeba. Jak się później okazało, zapłaciłem swoją cenę za to nieprzygotowanie. Ale o tym dalej.

Hotel. Siedzę przy biurko i piszę do Was. Niewiele jest takich wyjazdów, kiedy piszę na bieżąco. Spoglądam za okno naszego pokoju na siódmym piętrze, i w oddali widzę centrum starej Rygi. Rozdziela nas tylko rzeka Daugava. Patrzę w stronę tych strzelistych wież i zbieram myśli. Hotel, który wybraliśmy – Radisson Blu Daugava Hotel okazał się dobrym wyborem. Nie najtańszym, ale bardzo dobrym. Hotel znajduje się po drugiej stronie rzeki. Aby dojść do centrum miasta, trzeba przejść przez cholernie długi most łączący oba brzegi rzeki. Zrobiliśmy to raz na początku i raz na końcu. Przy siedmiu stopniach Celsjusza i wietrze, który mógłby zdmuchnąć słonia, zdecydowaliśmy, że warto kupić kartę miejską, żeby z przystanku Biblioteka Narodowa przejeżdżać na drugą stronę w tramwajowym ciepełku.

Wybierając hotel czy w ogóle miejsce do spania w Rydze, trzeba pamiętać o jednej rzeczy. Ryga, spokojna za dnia, powiedziałbym smętna i niepozorna, w nocy zamienia się w jedną wielką imprezownię i burdel. Coś na wzór Krakowa, tylko na większą skalę. I tak na przykład Wasz spokojny hotelik w centrum miasta, spokojny za dnia, zamienia się nagle w miejsce, w którym nie da się spać.

Dolot. Dolecicie tu tanio. Najtańsza zagraniczne połączenia naszego narodowego przewoźnika to właśnie z reguły loty do Rygi. Lot mija niezwykle szybko. Po godzinie od startu z Okęcia jesteście już na miejscu. Jeśli nie chcecie, lub nie możecie lecieć, nie ma problemu. Z Warszawy Zachodniej możecie na północ pojechać bałtyckim przewoźnikiem autokarowym – Simple Expres. Ten kierunek lotniczy jest niezwykle ciekawy, jeśli chcecie na przykład przylecieć na miejsce, wynająć auto i przejechać się z Łotwy na Estonię, a może nawet zwiedzić Helsinki.

Lotnisko. W sumie odległość z lotniska do miasta porównywalna jest z odległością z Balic do centrum Krakowa. Jest blisko. Samo lotnisko jest małe i dosyć kameralne. Nie wyróżnia się niczym specjalnym poza tym, że posiada fajny taras dla palaczy. Dosłownie pod chmurką.

Dojazd. Zależy co kto chce. Autobusem nr 22 można tanio dojechać do centrum miasta. Najlepiej zainwestować od razu w bilet na komunikację miejską. My mieliśmy bilet 5-dniowy, który pokrywał całą długość naszego pobytu. Koszt to 8 euro za osobę.  Jeśli ktoś chce przejechać do centrum miasta taksówką, polecam wykupienie vouchera online w filmie Baltic Taxi. Charakterystyczne zielone taksówki zabiorą Was do każdego punktu miasta za 14 Euro. Wzięcie zwykłej taksówki po wylądowaniu to już znacznie większy wydatek. My w jedną stronę skorzystaliśmy z taksówki, w drugą zaś z autobusu. To właśnie jeden z efektów tego, że się odpowiednio wcześniej nie przygotowałem.

Ryga. Momentami bywało naprawdę zimno i wiało jak diabli. Wiedzieliśmy, że temperatury spadną do 10-13 stopni, ale z tym wiatrem, w ogóle nie było czuć, żeby tyle było. Jest tak chłodno jak w Polsce tej zimy w lutym. Ludzi niewiele. Bladego pojęcia nie mamy kto jest turystą, a kto nie. Ale z zatłoczonym Krakowem chociażby, nie ma porównania.

Język. Magda mówi, że nie wie gdzie jest. Chyba nawet nie osłuchałem się z tym, jak brzmi język łotewski, bo non stop słyszę tutaj język rosyjski. Machnąłem już nawet ręką i nie chce mi się mówić po angielsku. Wszyscy tu mówią po rosyjsku. Fakt: prawie połowa mieszkańców Rygi to ludzie rosyjskojęzyczni. W skali całego kraju jest ich jedna trzecie całej populacji. Koniec końców po kilku dniach dochodzę do wniosku, że Łotysze do języków zdolność mają. Mówią nie tylko po rosyjsku, ale większość potrafi także całkiem nieźle porozumiewać się po angielsku. Włączając w to panie w średnim wieku na dworcu kolejowym w Rydze.

Euro. Cholera, kiedy oni zdążyli tam wejść? Szczerze, nie wiem! Ceny nadal podawane są w łatach i euro, więc zapewne niedawno. Zanim przyjechałem do Rygi, słyszałem, że to przyjazne i tanie miejsce. Cóż – powiem Wam szczerze – tanie nie jest! Jeśli to jest efekt euro, to mam cholerną nadzieję, że tej waluty w Polsce długo jeszcze mieć nie będziemy. Ja rozumiem, że ceny w centrum miasta (restauracja, puby, kawiarnie), zawsze są znacznie wyższe, ale Moi Drodzy – Włochy czy Portugalia się do Łotwy nie umywają! No idziesz starówką i szczęka opada! Taniej zjesz obiad w Italii niż w tym małym kraju bałtyckim. Nie wiem o co chodzi, ale naprawdę za euro szczególnie nie przepadam. Najpierw Słowacja, teraz Łotwa, wszędzie czuję, że ta waluta średnio pasuje do krajów innych niż Niemcy, Francja czy Włochy. Na koniec taki przykład – ze względu na pogodę i porę musieliśmy dwa razy przejechać taksówką 4,5 kilometra w jedną, a potem drugą stronę. Pierwszy kurs – 30 złotych. Drugi kurs – 42 złote. To nie tylko dużo drożej niż w Krakowie, ale nawet drożej niż w Warszawie.

Ceny.  Drogo to mało powiedziane. Teraz po kilku dniach w Rydze i po dokonaniu bilansu, wychodzi na to, że Ryga kosztowała nas o wiele więcej niż wyjazd takiej samej długości do Portugalii. Niewiele jest rzeczy w Rydze, które są w miarę dobrych cenach. Jedyna rzecz, którą kupicie w dobrej cenie to wina. Cała reszta to masakra:

Zakupy w centrum miasta. Niektóre europejskie miasta (np. Rzym, Bergamo, Lizbona, Barcelona) mają to do siebie, że wszędzie znajdziecie jakieś ciekawe sklepiki z naprawdę ciekawymi rzeczami. Jest ich tak dużo, że ciągle chce się coś kupować. W Rydze jest odrobinę inaczej:

 

O zwiedzaniu Rygi Pisałem tutaj: link

Zaś o wypadzie na jeden dzień poza miasto tutaj: link 

 

Exit mobile version