Felietony

Bleisure. Nie tak nowy, ale coraz mocniejszy trend w podróży

Business travel + Leisure travel = Bleisure travel. Coraz popularniejszy trend w podróży to łączenie pracy i przyjemności. Jak i dlaczego?

W przeszłości, wyjazdy służbowe często kojarzyły się z intensywnym wypadem w jakieś miejsce, aby załatwić coś ważnego i potem, jak najszybciej wrócić do domu. Najpierw poranny samolot, laptop otwarty od siódmej rano, potem dzień spotkań dopchany do granic możliwości i pośpiech na wieczorny lot do domu. Sen i następnego dnia praca. Niewiele osób spoza podróżniczego towarzystwa lubiło te męczące wypady.

Wszystko się jednak zmienia. I o tych zmianach w sektorze podróży od czasu do czasu opowiadam na różnych konferencjach, na których mam przyjemność gościć i przemawiać.

Nie występuję na nich jako Wojażer. Spotkań podróżniczych, które polegają na opowiadaniu historii z wyjazdów raczej unikam. To, co mnie naprawdę pasjonuje, to tak zwany „bigger picture” – bardziej ogólny, umieszczony w określonej czasoprzestrzeni – obraz turystyki jako jednej z największych gałęzi współczesnej gospodarki. Rozmawiamy na branżowych spotkaniach o technologiach, które wpływają na nas i zmieniają nasze życie oraz sposób w jaki się przemieszczamy. Dyskutujemy o nowych trendach i kierunkach rozwoju. Staramy się przewidzieć przyszłość analizując przeszłość.

Skoro mowa o konferencjach, zwłaszcza zagranicznych, warto wspomnień o rosnącym na znaczeniu trendzie – bleisure – połączenie „business” (biznesu) oraz „leisure” (odpoczynku). To także jeden ze sposobów na moje podróżowanie. Jak to działa?

Jak wiele przemian we współczesnym świecie, i ten w dużej mierze zawdzięcza swój sukces millenialsom. Pokolenie, które zmienia współczesny biznes, przyczynia się także do przesunięcia akcentów w kwestii podróży. Do tej pory podróżnicze towarzystwo dzieliło się na z grubsza dwa segmenty – podróżnik biznesowy zatrzymujący się w Hiltonach i Mariottach oraz turystyczny, poszukujący najlepszej ceny. Jednak w chwili, kiedy do rynku dołączyli millenialsi, i co ważne, zaczęli udawać się na wyjazdy służbowe, rozpoczęło się zupełnie nowe planowanie podróży.

Dla przykładu. W sytuacji, gdy pracownik udaje się na konferencję lub ważne spotkania w czwartek lub piątek, bardzo często przedłuża swój pobyt, opłacając tę część oczywiście ze swoich środków, o weekend, który następuje po dniach roboczych. Dla firmy z reguły nie ma to znaczenia, czy bilet powrotny zostanie zakupiony na piątek wieczorem, czy też w niedzielę wieczorem. Podróżnik bleisurowy zostanie na miejscu dłużej, aby po zrobieniu swojego, doświadczyć także kultury i istoty miejsca, do którego dotarł.

Coraz bardziej otwarte na pracowników i ich potrzeby firmy, w większości przypadków patrzą przychylnie na takie łączenie dwóch zdawałoby się różnych aspektów podróżowania. W epoce rosnącej świadomości na linii pracodawca-pracownik, podejście takie sprawia, że wcześniej kłopotliwe i nielubiane „delegacje” stają się czymś przyjemnym, zadowalają pracownika, zaś zadowolony człowiek to dobre wyniki i obopólna korzyść.

Często, przy okazji takiego podejścia do tematu, krótki czas spędzony na miejscu bywa pełen doświadczeń. Na spotkaniach biznesowych oraz konferencjach często poznajemy osoby na stałe związane z miejscem, które odwiedzamy. Z tego rodzą się znajomości oraz przyjaźnie, które są efektem wspólnie spędzonego czasu. Te znajomości pozwalają także na poznanie miasta i kultury od zupełnie innej strony, czasami nieznanej turystom spacerującym po mieście z przewodnikiem. Taki wgląd w lokalny mikroświat miałem możliwość doświadczyć między innymi w Turcji czy Szwajcarii, wkrótce zaś w Grecji, Rosji, Włoszech, Jordanii i ponownie Turcji.

Snapseed (571) copy.jpg

BBC w swoich badaniach nad trendem wskazuje, iż podróżnik bleisurowy bywa człowiekiem bardziej świadomym kultury, nastawionym na doznania kulinarnej i kulturalne, który intensywnie planuje swój czas w nowo odwiedzonym miejscu i wydaje sporo na maksymalne jego doświadczenie, co sprawia, że wspomniany segment staje się coraz ważniejszą pozycją w przychodach lokalnych firm i instytucji.

Na tej nowej fali korzystają firmy, które zajmują się organizacją zwiedzania w miejscach, do której docierają biznesowi podróżnicy. Chcąc doświadczyć jak najwięcej, często korzystają z ofert świetnie zorganizowanych jednodniowych wycieczek. Zarabiają także wszelkiego rodzaju aplikacje i strony pozwalające na rezerwowanie najlepszych restauracji w mieście i w końcu, same restauracje, do których docierają spragnieni kulinarnych doznań podróżni. Biznes się kręci i zadowolenie wszystkich rośnie.

Według badań przeprowadzonych przez Booking i opublikowanych w styczniu tego roku, jedna trzecia ludzi zatrudniających się w firmach robi to w związku z możliwościami podróżowania, które dana organizacja oferuje. Jeśli wziąć pod uwagę wyniki tych samych badań przeprowadzonych w grupie ludzi w wieku 18-34, liczba ta podnosi się do 46 procent. Tak właśnie dotarliśmy do czasów, kiedy podróże służbowe przestały być przykrym obowiązkiem.

Bardzo wiele zależy jednak w tej materii od firm. O ile dla jednego, wspomnianego wcześniej pokolenia, możliwości takie to po prostu jeden z elementów układu z pracodawcą, o tyle wciąż istnieje spora grupa ludzi, którzy nie przekraczają ten cienkiej linii między pracą a odpoczynkiem z powodu obawy przed tym, jak zareaguje na to pracodawca.

Raport Egencii mówi, iż 20 procent osób, które miało możliwość przedłużyć swój pobyt w obcym miejscu w celach prywatnych, zrezygnowało z takiej możliwości w obawie przed tym, co powie pracodawca. Gdy spoglądamy na te same badania dotyczące Azji, liczba ta rośnie do 30 procent.

Rosnąca ilość firm świadomych tego, jak ważne są proporcje czasu spędzanego w pracy i życia osobistego, wyznacza jednak nowe trendy w podejściu do tego tematu. Wiele z nich zachęca pracowników do takich rozwiązań, niektóre zaś (według raportu Bridgestreet – 14% firm) posiadają odpowiednią politykę dotyczącą bleisure.

Czy bleisure to zabawa zarezerwowana dla najbogatszych i dla pracowników najwyższego szczebla? Nim pojawi się taki zarzut, od razu warto wspomnieć, iż wegług przytaczanego już raportu Booking, dwie trzecie pracowników jakiegokolwiek szczebla przedłuża swoje pobytu na miejscu o pare godzin lub dzień/dwa.

Bleisure to po prostu nowa norma, coś zupełnie oczywistego i ważnego dla ludzi, wszak wszyscy wiemy, że podróże rozwijają. A rozwijający się pracownik, to dobry pracownik.

 

Przedłużacie swoje podróże służbowe? Wasze firmy regulują takie sprawy? Podzielcie się w komentarzach.

Rocznik 1985. Hybryda czasów analogowych i cyfrowych, człowiek, który pamięta jak było przed internetem a w internecie czuje się jak ryba w wodzie. Urodzony w Krakowie, w nim wykształcony i z nim zawodowo związany. Po krótkim okresie życia w Chinach, na dobre zajął się normalnym życiem i intensywnym podróżowaniem. Zawodowo specjalista branży podróżniczej, hotelarskiej i rezerwacyjnej.

12 komentarzy dotyczących “Bleisure. Nie tak nowy, ale coraz mocniejszy trend w podróży

  1. Pingback: Montreux i kolejka do Rochers de Naye, czyli Szwajcaria na weekend - Wojażer

  2. Pingback: Kwartalnik rzeczy pospolitych #1 - Wojażer

  3. Pingback: Jordania. Przewodnik na szybki i dobrze zorganizowany weekend – Wojażer

  4. Nie znałam wcześniej tego słowa, a ono świetnie oddaje mój sposób podróżowania! Wspaniały wpis Marcinie! Jak zawsze 🙂

  5. Niestety na moim stanowisku praktycznie nie mam podróży służbowych. Ale jak się jakaś trafiła, to od razu ją wykorzystałam i dzięki temu zwiedziłam Sosnowiec i Katowice 😉 Gdyby nie delegacja, to pewnie długo bym tam jeszcze nie trafiła. A tak to wróciłam po roku zobaczyć te okolice dokładnie 🙂

  6. Witam Panie Marcinie! Otóż jestem głosem z przeszłości i to takiej przeszłości, w której nie było telefonów komórkowych, laptopów, tanich linii lotniczych, ale były wyjazdy służbowe. Dalekie i bliskie, ale nie przypominam sobie, aby były dla kogoś męką, wręcz przeciwnie. Delegacje zagraniczne były powszechnym przedmiotem pożądania i to nie tylko ze względów finansowych. Były , jak byśmy to dziś powiedzieli oknem na świat. Z przykrością więc , ale pozwolę sobie nie zgodzić się z twierdzeniem, ze bleisure to trend nowych czasów. Prawdą jest, że kiedyś nie było tak pięknej angielskiej nazwy, ale zjawisko istniało w najlepsze. Już w połowie zeszłego wieku, pracownicy wielu firm świadomie lub mniej świadomie łączyli wyjazdy służbowe z krajoznawczymi. Nie zawsze z własnej woli, gdyż w wielu kierunkach świata samoloty z Polski latały raz w tygodniu i mimo najszczerszych chęci, nie dało się wrócić do domu zaraz po spotkaniu biznesowym.
    W wielu firmach zagranicznych organizujących szkolenia i spotkania biznesowe pracownicy za sprawę honorową uważali zorganizowanie nam czasu wolnego w celu poznania miasta. Ba, wycieczki po mieście a nawet kraju pobytu, były wręcz obowiązkowym punktem programu delegacji służbowej!
    W ten sposób w latach 80 kiedy Pana nie było jeszcze na świecie, mój mąż poznał dokładnie Londyn i okolice. Umożliwili mu to angielscy koledzy podczas spotkań szkoleniowych. Podczas wyjazdu służbowego do Danii w latach 90, poznałam nie tylko Kopenhagę, w której miałam spotkanie, ale właściwie cały kraj włącznie z Legolandem. Bliska mi osoba podróżując służbowo miała okazję na poznanie wielkich obszarów USA i Australii.
    Nawet w tak egzotycznym wówczas kraju jak Libia w latach 60 ubiegłego wieku , pod władzą króla, przedstawiciele polskich firm, przybywający na spotkania biznesowe, mieli organizowane wycieczki . Zwyczaj ten był praktykowany z resztą przez wiele lat. Na przełomie lat 80 i 90 kiedy to wiele polskich firm podpisywało różne umowy handlowe z Libią, przybywający Polacy po zakończeniu spotkań i rozmów biznesowych, mieli organizowane wyjazdy do wspaniałych starogreckich miast jak Leptis Magna czy Cyrena, a nawet do Tobruku. Jeśli nie zapewniali tego kontrahenci libijscy, to organizowaliśmy to my, wieloletni rezydenci w tym kraju.
    I odwrotnie, sama miałam kilkukrotnie okazję pełnić rolę przewodnika dla moich klientów biznesowych, zabierając ich w ciekawe zakątki naszej pięknej Polski. I to wszystko było już blisko 40 lat temu! Z wieloma z nich do dziś utrzymuję kontakty prywatne.
    Pan nie może tego pamiętać, to jasne. Ten obraz znacząco się zmienił w XXI wieku, kiedy to panujący wszędzie biznes i pośpiech spowodowały, że delegacje „ stały się kłopotliwe i nielubiane”.
    W świetle tego, ja uważam, że bleisure to nie tyle nowy, pożądany trend, ale powrót do dawnych ( bardzo dawnych) czasów. Nie mogę więc powstrzymać się od wrażenia, że Ameryki to wy, młodzi dziś nie odkrywacie. Ale nie jest to uwaga złośliwa, bo bardzo mnie cieszy, jeśli ludzie potrafią połączyć pracę z przyjemnością. Pozdrawiam serdecznie. Pana wierna czytelniczka.

  7. Ciekawy trend i super, że przyjrzałeś się temu z bliska. Jeżdżąc na badania terenowe, kiedy to nie ja, a moje laboratorium rezerwuje mi bilety, zawsze proszę o kilka dni w miejscu, w którym mam przesiadkę. Niestety za każdym razem muszę się „usprawiedliwiać” z tych przystanków i tłumaczyć dlaczego chcę zatrzymać się w drodze na badania (albo powrotnej), zamiast wracać prosto do Paryża.

  8. Miss-Gaijin.pl

    Zostać w danym miejscu jeszcze na weekend po pracy? Super sprawa! I tak jak napisałeś, zadowolony pracownik to dobry pracownik 😉 jeżeli ceny nie biletu powrotnego specjalnie się nie różnią, to taki wypad dla firmy nie jest żadnym problemem, a dla pracownika dodatkową atrakcją

  9. Bardzo fajna perspektywa. Moze czas poszukać takej pracy któraby takie bleisure umożliwiała? W obecnej delegacje raczej się nie zdarzają poza trasą Kraków-Katowice 🙂

  10. Fajny ten trend, będąc zagranicą pewnie sam bardzo chętnie bym skorzystał i pokombinował, żeby pozwiedzać jeszcze weekendowo 🙂 niestety będąc w Polsce, przeważnie moim jedynym marzeniem po całotygodniowej delegacji jest powrót do domu 😉

  11. Faktycznie w ten sposób pracuję i podróżuję od wielu lat. Nawet nie wiedziałem, że jest to nazwane. Często spotykam się w firmie z pytaniami, po co proszę o hotel w centrum miasta rezygnując z noclegu bliżej miejsca pracy. Z drugiej strony kiedy znajomy często pytają o polecane miejsca z racji częstych podróży. Ciekawe jest również to, że zaczynam kojarzyć w obcym mieście pracowników kawiarni, lokali.
    To prawda, że dziś firmy są dość elastyczne w przypadku rezerwacji co do miejsca lub ewentualnego przedłużenia pobytu.

  12. Doświadczyłam takiej podróży w stylu Bleisure, kiedy pracowałam w firmie której szefem był fotograf podróżnik. Pracoholizm w tym wypadku ujawnił się także w tempie zwiedzania, ale dla mnie było to doświadczenie przebywania i czerpania z tego czasu. Praca i czas wolny, można to zgrać. W moim przypadku był to Liban i niesamowita konferencja z udziałem Steve’a Woźniaka. Teraz, po wyprowadzce do Laponii mam wrażenie że moja codzienność jest właśnie w takim trochę wymiarze bleisure – niby idę do pracy, ale wciąż wszystko jest nowe, ciekawe, odmienne kulturowo, pociągające. Wszystkiemu się przyglądam jak ktoś z zewnątrz. Oby tego nie zatracić 🙂

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Wojażer

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading