Felietony

10 lat w branży podróżniczej. Obserwacje i przemyślenia

Dekada w branży podróżniczej to jak epoka. Wiele się zmieniało i wiele nowego przed nami.

Dokładnie dziesięć lat temu po wielogodzinnym locie z Szanghaju przez Monachium, wylądowałem na krakowskim lotnisku w Balicach. Po rocznym pobycie w Chinach wróciłem do kraju z planem, że zostanę tutaj tylko na chwilę. Chwilę, która miała trwać dwa lata i która miała podarować mi kolejny dyplom uniwersytecki a tym samym, dać kwalifikacje do zostania nauczycielem akademickim w Chińskiej Republice Ludowej.

Dekadę temu wszystko było inne. Chleb, za którym tak bardzo się stęskniłem, nie smakował jak papier, do którego dodaje się zwierzęce włosy w procesie produkcji. Lato w tym momencie wytracało impet i powoli, gdzieś w oddali, nadchodziła wczesna jesień. Ludzie komunikowali się za pomocą telefonów, maili i co ważne, twarzą w twarz, zaś facebook, w którym założyłem swój profil w służbowym mieszkaniu w Lishui, składał się z trójki chińskich znajomych oraz jednej polskiej znajomej. Inne były także kraje, między którymi wtedy krążyłem. Polska dopiero podnosiła się z kolan (prawdziwego, nieurojonego) ekonomicznego kryzysu i dopiero w czasie, gdy byłem w CHRL, zeszła poniżej dwudziestoprocentowego bezrobocia. Głównie za sprawą ogromu populacji, która opuściła kraj. Chiny już wtedy pędziły do przodu, choć także były czymś zupełnie innym niż dziś. Niektórzy, szczególnie nad Wisłą, nadal widzieli w tym kraju komunistyczną dyktaturę, kraj trzeciego świata i ogólnie rzecz ujmując – straszliwą biedę. Cóż za naiwni ludzie to byli.

Dekadę temu wszystko było inne, także branża, której częścią stałem się z początku zupełnie nieświadomie.

Wszystko zaczęło się za sprawą dwóch ziarenek zasianych w mojej głowie. Pierwsze ziarenko to pragnienie podróżowania, które pojawiło się u mnie dopiero, gdy wyjechałem do dalekiej Azji. Drugie ziarenko to miłość do biznesu, do rozwijania firm i struktur oraz samego siebie. I pierwsze i drugie w naturalny sposób rozwijało się symultanicznie tworząc ze mnie członka szeroko pojętej branży travel & hospitality.

Jakie są moje myśli po tych niezwykle ciekawych dziesięciu latach?

1. W podróży więcej jest pieniędzy aniżeli marzeń.

W podróży jest ogrom pieniędzy. Mówi się, iż jest to największy sektor światowej gospodarki. Wystarczy spojrzeć na niego w skali mikro: Kraków odwiedza co roku 12 milionów ludzi. Na regionalnym lotnisku w Balicach w zeszłym roku obsłużono prawie 6 milionów pasażerów. Co dziesiąty znajomy z branży inwestował w małe mieszkanie w Krakowie, które można wynajmować przez AirBnB wierząc w to, że zakup spłaci się w kilka lat. Centrum miasta już dawno zostało w całości dostosowane do turystów (i prawie w całości odebrane mieszkańcom). Z krakowskiego renesansu korzyści czerpią mniejsze miasta (Wieliczka, Oświęcim, Zakopane), jak i cały region. Mowa o spełnianiu marzeń, o magii podróżowania i odkrywania świata, to jeden z elementów marketingu naszej branży. Marketingu, którego celem jest produkowanie pieniędzy. Ogromu pieniędzy.

Skąd brać pieniądze na podróże? Przeczytaj tutaj

2. Pieniądze sprawiają jednak, że można spełniać marzenia.

I dotyczy to obu stron medalu. W przypadku konsumentów naszej branży model jest prosty. Środki wydawane są na spełnienia marzeń. Niezmiennie stoję na stanowisku, iż w skali całego ludzkiego życia, warto wydawać to, co zarabiamy, na spełnianie tego, czego pragniemy. Inwestycja we wspomnienia, w przeżycia, jest wartością wyższą niż inwestowanie w rzeczy, w czysty konsumpcjonizm. Pod koniec życia nie zabierzemy ze sobą rzeczy na drugą stronę, a jeśli druga strona istnieje i człowiek zdolny jest przenieść tam swoje wspomnienia, czy nie warto skupić się właśnie na nich?

Po drugiej stronie medalu marzenia (dzięki pieniądzom), spełniają także przedsiębiorcy związani z branżą. I nie mam tutaj na myśli największych podmiotów naszego segmentu, ale te setki tysięcy małych przedsiębiorców na całym świecie, którzy żyją z turystyki, utrzymują dzięki niej swoje rodziny i tworzą miejsca pracy stymulując rozwój regionu. O tym, jak bardzo turystyka przekłada się na rozwój gospodarczy, niech świadczy fakt, iż nawet Aleksandr Łukaszenka, ostatni dyktator Europy, na przestrzeni ostatnich lat stopniowo otwierał Białoruś na ruch bezwizowy. O ile wizy nie zostały jeszcze całkowicie zniesione, istnieje wiele sposobów, aby odwiedzić naszego sąsiada bez uciążliwej konieczności ich wyrabiania.

Jest w końcu wiele przykładów znajomych z mojego krakowskiego podwórka, którzy dzięki atrakcyjności Krakowa i Małopolski, zdołali w ciągu ostatniej dekady zbudować prężne firmy, które obsługują turystów z całego świata. Prowadzą oni małe obiekty noclegowe, niezależne apartamenty, hostele, firmy przewozowe czy po prostu kawiarnie i restauracje. Ich istnienie zależy w dużej mierze właśnie od tych wspomnianych dwunastu milionów ludzi przybywających rokrocznie do Grodu Kraka.

Jak podróżować dużo pracując na etacie? Przeczytaj tutaj

3. Branża rewolucjonizuje się dzięki technologii.

Jak wszystko, co w życiu jest najważniejsze, także i branża podróżnicza przechodzi przez szybkie i rewolucyjne zmiany dzięki technologiom. I działo się tak na przestrzeni nie tylko ostatniej dekady, ale także minionych dziesięcioleci. Spójrzmy na lotnictwo. Do lat pięćdziesiątych cały segment był w zasadzie segmentem premium. Klasa ekonomiczna, która przynosi dużo mniej przychodu aniżeli biznes i premium (one generują główną część przychodów linii), zaczęła spełniać swoistą funkcję społeczną przewożąc setki tysięcy ludzi w szybszy sposób aniżeli statki czy kolej. Linie wyznaczały trendy w technologiach odchodząc z czasem od sprzedaży biletów przez agentów na rzecz sprzedaży bezpośredniej. Czasy ich rozwoju to z perspektywy branży okres prawie że dinozaurów. Ludzkość zaczęła jednak sprawnie przemieszczać się po naszym globie.

Gdy latanie stało się dziecinnie proste (i tańsze) a przy tym zaczęliśmy mieć możliwość bezpośredniego rezerwowania biletów (pionierem był dobrze nam znany Ryanair), pojawiła się także potrzeba bezpośredniego rezerwowania noclegów. I ta część naszej branży rozwijała się nieśmiało od dekad, aż do chwili, gdy pojawił się Booking. Trudno uwierzyć w to, iż dziesięć lat temu, gdy rezerwowałem swoje noclegi w Chinach i w następnych krajach, które zacząłem odwiedzać po powrocie z CHRL, rezerwacji noclegowych dokonywałem głównie za pomocą… maila. Raj bezpośrednich i bezprowizyjnych rezerwacji dla hotelarzy nie trwał jednak długo. Booking, który zrewolucjonizował tę część naszej branży (wraz z innymi gigantami jak chociażby Expedia) stał się dla hotelarzy obiektem jednocześnie miłości i nienawiści. Dostarczał gości, jednak często kazał sobie słono za to płacić. Z każde 100 złotych za nocleg, hotel otrzymywał między 78 a 90 złotych w zależności od wysokości prowizji.

Technologia wpływa na każdy aspekt podróżowania. Facebook stworzył ideologię „show off” – ciągłego pokazywania, jakie niesamowite życie się prowadzi (z reguły co weekend lub co wyjazd). Instagram stworzył źródło wywierania presji na ludziach, tym jak świat jest piękny. Pragnienie poznawania świata spowodowane ciągłym jego oglądaniem. Uber sprawił, że poruszanie się po miastach stało się proste, tanie i właściwie niewymagające jakichkolwiek interakcji z kierowcami. W końcu AirBnB przeorało nie tylko rynek hotelowo-apartamentowy, ale także całe połacie centrów miast na całym świecie zmuszając mieszkańców (najemców) do opuszczenia swoich dotychczasowych domów, gdyż te stały się bardziej opłacalne w rękach turystów, aniżeli stałych mieszkańców miast.

Związek branży z technologią jest nierozerwalny i będzie wpływać na naszą rzeczywistość w każdym calu. Szczególnie w rozpoczętych już czasach sztucznej inteligencji.

4. Trendy w masowej turystyce kreują linie lotnicze oraz ruch bezwizowy, nie influencerzy.

Spoglądając na to, co działo się na podróżniczej mapie świata w ostatnich dziesięciu latach (ale także wcześniej), oczywistym staje się to, co tak naprawdę sprawia, że jakieś miejsce pojawia się w planach rzeszy podróżników. Spójrzmy znów na temat w przykładowej skali mikro. Kiedy Polacy zaczęli masowo podróżować po Europie i świecie? Dokładnie w chwili, gdy dołączyliśmy do wspólnej przestrzeni powietrznej, a nad Wisłą pojawiły się pierwsze tanie linie lotnicze.

Kto z czytelników pamięta jeszcze, że Lizbona była kiedyś najtrudniej (czytaj: najdrożej) dostępną stolicą Europy? Pewnie niewielu, gdyż dziś latają tam wszystkie najważniejsze, tanie linie lotnicze. Kto jest w stanie przypomnieć sobie fakt, że Islandia była kiedyś najbardziej prestiżowym (i niezwykle drogim) miejscem na podróże? Niewielki kraj na środku Atlantyku dziś walczy z turystycznym przeludnieniem.

W europejskiej skali – jakikolwiek region, lotnisko regionalne czy miasto wcześniej przeciętnie znane szerokim masom odbiorców, stawało się popularnym punktem podróży dokładnie w chwili, gdy Ryanair, Wizzair czy Easyjet postanawiały prowadzić operacje w tym regionie.

To nie influencerzy sprawiają, że region staje się popularny, ale linie lotnicze, które postanawiają do niego latać. Dopiero potem na miejscu zjawiają się twórcy internetowi, którzy „odkrywają” dane miejsce dla szerszych grup odbiorców zapewniając liniom lotniczym stały napływ kolejnych, wakacyjnych odkrywców.

Gdzie można nauczyć się sporo na temat lotnictwa? Przeczytaj tutaj

5. Influencerzy są ważnym elementem marketingu dla dużych i małych firm żyjących z podróży.

O ile to Wizzair który postanawia otworzyć połączenie do Keflaviku jest głównym sprawcą wielosettysięcznych mas docierających na Islandię i to on, linia lotnicza, jest odpowiedzialny za globalny wzrost popularności kierunku, o tyle influencerzy, wpływowi twórcy internetowi, odpowiedzialni są za promocję poszczególnych mniejszych biznesów żyjących z nowo powstałej możliwości.

Jak? Wyobraźmy sobie wypożyczalnie samochodów na Islandii. Aby zapewnić dobre przemieszczanie się po wyspie rzeszom turystów, musi ich na wyspie istnieć odpowiednia ilość. Którą zatem wybrać? Najlepiej pozycjonowane w sieci są te, które należą do międzynarodowych konglomeratów, jednak z artykułów lub filmów internetowych twórców dowiemy się na przykład tego, iż lokalna wypożyczalnia prowadzona przez Polaków zapewnia lepsze ceny oraz nie wymaga wielkich blokad środków na karcie kredytowej. Którą wybierzemy?

To samo dotyczy miejsc, w których sypiamy. Przeglądając wyniki wyszukiwania na portalach rezerwacyjnych mamy oczywiście możliwość poznania opinii gości na temat obiektu. Ci chętnie dzielą się swoimi spostrzeżeniami, jeszcze chętniej, jeśli są one negatywne. Gdy poszukujemy jednak wyjątkowego, magicznego miejsca z duszą, możemy często je odkryć właśnie dzięki temu, że ktoś ze śledzonych przez nas autorów je opisał.

Rola nas, autorów treści podróżniczych, polega w dużej mierze na współtworzeniu z liniami trendów oraz na promowaniu najlepszych w naszej opinii biznesów, które żyją z turystyki w miejscach, które odwiedzamy.

6. Edukacja nie nadąża za zmieniającym się światem podróży.

Przez wiele lat byłem krakowskim hotelarzem, który stawiał na dobre relacje między zarządzającymi a pracownikami oraz na pewność, iż każdy z członków załogi wie, co w naszym biznesie jest najważniejsze. Najważniejszy jest gość, przynajmniej w mojej opinii. Potem pieniądze. Pieniądze i dobrobyt załogi biorą się bowiem z zadowolenia gości zaś goście biorą się w dużej mierze z poleceń poprzednich zadowolonych gości. System naczyń połączonych tak bardzo nieoczywisty dla wielu na przestrzeni ostatnich lat. Obsługa klienta przeszła w naszym kraju rewolucyjne zmiany. Jest lepiej, jednak była to długa i wyboista droga, aby w kraju skrzywionym przez socjalizm, stworzyć rzeszę ludzi, którzy są mieszanką słowiańskiej gościnności i zachodniego, anglosaskiego customer service.

Niestety edukacja zdaje się nie nadążać za potrzebami rynku podróżniczego. Z jednej strony szkoły i studia zajmujące się edukacją techniczną kształcą świetnych pilotów, kontrolerów lotów, mechaników lotniczych, oficerów morskich i tak dalej, z drugiej strony ci, których głównymi kompetencjami są tak zwane miękkie umiejętności, skazani są albo na uczenie się samemu, albo na wyjazd za granicę do szkół hotelarskich w  prestiżowych miejsc kształcenia, na przykład w Szwajcarii. Edukacja członków branży turystycznej w Polsce skupia się na ogromie nikomu niepotrzebnej teorii i minimum nauki praktycznych umiejętności. Bazuję swoją opinię nie tylko na mojej własnej historii rozwoju, ale także na moim doświadczeniu jako nauczyciel akademicki w Polsce.

Polska, duży kraj w środku Europy potrzebuje dobrych i innowacyjnych studiów kształcących kadrę, na przykład kadrę hotelarską. Dlaczego? Budujemy coraz nowocześniejsze i coraz piękniejsze hotele, segment premium rozwija się najszybciej ze wszystkich. Najgorszym, co może doświadczyć gość prestiżowego (i drogiego) hotelu to nieprofesjonalna, niemiła obsługa. Niestety doświadczyłem tego w niejednym przypadku.

Jak wygląda szwajcarska edukacja hotelarska? Przeczytaj tutaj

7. Polska blogosfera podróżnicza jest lepszym źródłem informacji od gazet i magazynów.

Przez prawie połowę swojej kariery w branży podróży związany byłem (i jak widać nadal jestem) z blogosferą podróżniczą. Przez lata podróżowania po świecie, tworzenia treści oraz obserwowania ich u znajomych twórców, doszedłem do wniosku, iż tworzą oni lepszy jakościowo przekaz aniżeli większość drukowanych i internetowych gazet i magazynów.

Większość blogerów i twórców nie jest częścią świata dziennikarskiego ze wszystkimi jego sztywnymi ramami, jednak w mojej opinii przoduje w dostarczaniu dobrych treści. Dlaczego?

W sferze emocjonalnej – ma do swojej twórczości więcej serca. Pisanie o swoich własnych doświadczeniach i przekazywania swojej własnej wiedzy kończy się lepszą treścią w porównaniu do artykułu napisanego w biurze na bazie innych artykułów opublikowanych np. w anglojęzycznych mediach.

W sferze jakościowej – treści publikowane w gazetach i magazynach są poprawne, posiadają przecinki tam, gdzie mają je mieć. Są jednak do bólu mdłe, oczywiste i nieciekawe. I co ważne w czasach ludzi nielubiących czytać długich treści – są tak krótkie, że ledwo rozgrzawszy się w temacie, dochodzimy do końcu artykułu. Magazyny służą głównie ich właścicielom i reklamodawcom. Podróżnicy i turyści czytają blogi.

Jak dobrze tworzyć bloga? Przeczytaj tutaj

8. Świat zmienia ludzi, ale tylko tych, którzy chcą się zmieniać.

Kiedyś idealistycznie wierzyłem w to, iż wystarczy wysłać człowieka w świat i to zmieni go niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Mnie zmieniło. Gdy wyjechałem z zachowawczej, konserwatywnej Małopolski, gdzie rytm życia wyznaczały kościelne dzwony i wylądowałem w komunistycznym (i jakże jednocześnie kapitalistycznym) kraju o zupełnie odmiennej historii i kulturze, to doznanie odmieniło mnie tak bardzo, iż de facto zdecydowało o tym, jakim człowiekiem jestem. Dyplomacja, spokój, głębsze spojrzenie na temat, szacunek do czasu – te umiejętności nabyłem na emigracji. Jeszcze więcej nauczyłem się przemierzając świat i biorąc z niego najlepsze elementy rzeczywistości, które potem używałem w swoim codziennym życiu w Polsce.

Podróże dają nam ogromną szansę na ciągłą naukę, na poznawanie interesujących osób, wyrabianie kontaktów i inspirowanie się. Trzeba tylko chcieć. Jednocześnie należy zaakceptować, iż istnieje cała rzesza ludzi, którzy oglądając świat, zamykają się w swoim kokonie bezpieczeństwa, z którego nie chcą wyjść i nie wyjdą.

9. Podróże to obszar psychologicznych manipulacji.

I warto o tym wiedzieć. Nic z tym faktem nie zrobimy, jednak im więcej w nas świadomości, tym lepiej dla naszego dobrego samopoczucia. O co chodzi?

Najwięksi gracze branży wiedzą na jakich psychologicznych nutach zagrać, aby zarobić na nas pieniądze. Strach przed utratą, bo tak nazywa się ów syndrom, to jeden z głównych powodów do podjęcia przez nas, konsumentów, odpowiedniej dla sprzedającego decyzji. Każdy współczesny człowiek doświadcza odrobiny FoMO (Fear of Missing Out – strach przed ominięciem ważnej informacji). Owego strachu używają na przykład największe portale rezerwacyjne (jak Booking), które straszą nas: niskim stanem pokoi, ostatnim pokojem, dziesięcioma innymi osobnikami patrzącymi na ten pokój – wszystko to, aby „pomóc” nam podjąć szybką decyzję.

Manipulacji w branży, czy też po prostu marketingu jako takiego, jest dużo więcej. Wszyscy, tak firmy jak i podróżnicy, mówią o zrównoważonej turystyce, o eko-turystyce, o odpowiednim bilansowaniu wszystkiego. Koniec końców jednak, wszyscy mają to gdzieś. Gdy przychodzi co do czego i linia lotnicza rzuca tanie bilety, nikt nie myśli o emisji CO2 i o tym, że zamiast kilka razy na 2 dni, powinniśmy lecieć raz, ale na trzy tygodnie.

10. Przyszłość branży podróżniczej to fascynujący temat.

Nigdy nie żałowałem obranego przez siebie kursu. Ta dziesięcioletnia droga przez świat podróży pełna była fascynujących chwil, gdy obserwowałem przełomowe momenty w naszym biznesie. Jeszcze ciekawsze jednak jest myślenie, jak wszystko to wyglądać będzie za kilka lat, w jakim kierunku pójdzie, co nowego przyniesie.

I właśnie, jak myślicie – co przyniesie kolejne 10 lat?

 

 

 

Rocznik 1985. Hybryda czasów analogowych i cyfrowych, człowiek, który pamięta jak było przed internetem a w internecie czuje się jak ryba w wodzie. Urodzony w Krakowie, w nim wykształcony i z nim zawodowo związany. Po krótkim okresie życia w Chinach, na dobre zajął się normalnym życiem i intensywnym podróżowaniem. Zawodowo specjalista branży podróżniczej, hotelarskiej i rezerwacyjnej.

23 komentarze dotyczące “10 lat w branży podróżniczej. Obserwacje i przemyślenia

  1. Pingback: Kwartalnik rzeczy pospolitych #1 - Wojażer

  2. A ja mam duże obawy co do przyszłości, nie, nie branży podróżniczej, ale tego, co branża podróżnicza uczyni ze światem. Gołym okiem widzę, jak my, turyści, zamieniamy miejsca, które najeżdżamy, w piekło. Porównuję te miejsca teraz i 10-15 lat temu. Kiedyś sielski raj, odpoczynek dla duszy i ciała, dziś nieprzebrane tłumy, wśród których znaczna część to wcale nie turyści, a złodzieje i naciągacze… Jestem jednym z tych turystów, którzy przyjeżdżając tłumnie niszczą w zasadzie te miejsca do których przyjeżdżają poprzez sam przyjazd, tworząc te tłumy, a z drugiej strony nie wyobrażam sobie porzucić swoje marzenia o podróżowaniu… Jak to będzie za kolejnych 10 lat? Jak to pogodzić?

  3. Nie zgodzę z punktem 6:) Sama jestem hotelarskim dinozaurem i na przestrzeni lat oraz obserwacji uważam, że pracy w hotelarstwie nikogo nie nauczy w żadnym wypadku szkoła. Chodziłam do Technikum Hotelarskiego i pewna mądra nauczycielka powiedziała mi, że hotelarstwo się albo lubi albo się nie lubi. I albo frajdę sprawia Ci drugi człowiek albo nie. I ok, można nauczyć się technik sprzedaży, serwisu ale tak naprawdę tego, jaki jesteś w kontakcie z drugim człowiekiem zależy od ciebie. A to jest najważniejsze w hotelarstwie- człowiek. Dla przykładu – pracowałam już z kilkoma osobami po słynnej szkole w Szwajcarii i jak dla mnie jej prestiż, renoma i wiedza tam przekazywana bynajmniej nie zrobiły z tych ludzi hotelarzy z pasją. Więcej sprytu, empatii i umiejętności tworzenia fajnych doświadczeń miał chłopak, który bardzo chciał pracować w hotelarstwie, a skończył zwykłą szkołę zawodową. Jego pomysły na to, jak sprawić by ludzie do nas wracali biły na głowę szwajcarskich synków bogatych ojców:)

  4. Pingback: Lot awionetką nad Podhalem. Prezent marzeń – wojażer

  5. Kinga Bielejec

    Świetna analiza (i podejście do) tematu. W sumie zgadzam się z każdym podpunktem i też od lat chętniej sięgam po blogi, niż magazyny podróżnicze czy nawet przewodniki. Ciekawa jestem co przyniesie kolejne 10 lat… Miejmy nadzieję, że m.in. faktycznie powstaną kierunki związane z hotelarstwem lub polepszą się te już istniejące.

    • Dzięki. Przy dynamice, którą obserwowałem przez minioną dekadę, naprawdę trudno powiedzieć, gdzie będziemy za kolejne dziesięć lat. Jednak jedno jest pewne – będzie ciekawie! 🙂

  6. 10 razy tak!!! Mi właśnie mija 8 lat w turystyxe

  7. Dziś właśnie stuknęło mi 5 lat blogowania, za chwilę tyle będzie w branży travel po stronie CS, więc sama mam czas ogromnej refleksji nad zmianami, które się w tym „moim” czasie podziały. Jestem ogromnie ciekawa co będzie za kolejne 10 lat 😉 Przy okazji – wszystkiego najlepszego i kolejnych owocnych dekad!

    • Dziękuję bardzo! I Tobie życzę, aby praca była zawsze przyjemnością! Wiesz, w tym czasach, w których żyjemy każdy rok jest jak dekada a każda dekada jak stulecie. Wszystko pędzie do przodu i trzeba po prostu być na bieżąco. Pozdrawiam! 🙂

  8. Punkt 4 ❤ chciałabym, żeby wielu „influencerów” zrozumiało, że są turystami, jednymi z wielu w tych setkach lotów, którym chciało się po prostu podzielić spostrzeżeniami i adresami w Internecie.

  9. beforewegetoldpl

    Uwielbiam tu wracać z każdym postem coraz bardziej. Napisane w punkt! P.S. Czy Twoim zdaniem opłaca się taki zakup mieszkania w KrK w celu wynajmu na Airbnb? Nie lepiej wynajmować go na dłużej (np. studentom)? Masz jakieś doświadczenia w tym temacie?

    • Mam bardzo dużo doświadczeń w tym temacie bo średnio raz na kilka miesięcy ktoś ze mną konsultuje te sprawy.

      Temat jest złożony. Podobnie jak w wielu sytuacjach, okres boomu i zarabiania kokosów na AirBnB w Krakowie, mamy za sobą. Można oczywiście się w to bawić i owszem, często zarobi się więcej, ale: trzeba o to dbać, spotykać tych ludzi, sprzątać – albo zatrudnić do tego ludzi a o nich z kolei na rynku jest ciężko.

      W mieszkanie w Krakowie inwestować jednak warto zawsze zaś wynajem długoterminowy to po prostu stałe spłacanie inwestycji, która po latach stanie się nasza.

      Długo by można było opowiadać 🙂

      • beforewegetoldpl

        Super, dzięki za odpowiedź! Tak właśnie myślałam, że prowadzenie AirBnb na odległość nie ma szans (my śląskie)

  10. a pewnie wszystko i tak by się dało sprowadzić do pieniędzy jakby się uprzeć….
    W 2006 roku po raz pierwszy na wakacje wyjechałam poza Europę i to był dla mnie początek trochę innych podróży, pod wieloma względami – czasami aż trudno mi uwierzyć ile się zmieniło od tego czasu…

  11. Marcin, ważny tekst! Zgadzam się w 100% – niska jakość kształcenia w PL (i to nie tylko w dziedzinie hotelarstwa, właściwie we wszystkim… sama teoria i to podana w śmiertelnie nudny sposób), blogosfera podróżnicza to dużo lepsze źródło informacji w porównaniu z magazynami [i moim zdaniem też z przewodnikami – bo te często są dość nudne i powielają popularne frazesy], wreszcie to, że podróże przez ostatnią dekadę mocno się zmieniły – teraz kupienie biletu na samolot jest naprawdę banalne (i często dość tanie). A kolejne 10 lat… przede wszystkim luksus, technologia i aktywne podróżowanie – to moim zdaniem będą 3 frazy najbliższej dekady w branży podróżniczej 🙂

  12. „Chleb, za którym tak bardzo się stęskniłem, nie smakował jak papier, do którego dodaje się zwierzęce włosy w procesie produkcji.” – to zdanie mną wstrząsnęło już na samym początku.
    Czytając dalej łezka mi popłynęła przy fragmencie o tym, że być może można zabrać ze sobą wspomnienia „na drugą stronę” <3
    I w ogóle fantastyczny tekst, bardzo dobrze mi się go czytało. Dosłownie jednym tchem!
    Bardzo trafne przemyślenia i obserwacje.
    Swoją drogą na ostatnie pytanie nie potrafię odpowiedzieć od razu, nawet po głębszym zastanowieniu myślę, że bardzo wiele zależy od regionu. Obecnie przebywam sobie na fiordach, bardzo turystycznym miejscu. Wydawałoby się, że cisza, spokój, natura – ale! Codziennie na kilka godzin przypływają tu wielkie wycieczkowce zamieniając ten spokojny zakątek w stragan i maszynkę do robienia pieniędzy.

  13. Praktycznie ze wszystkimi tezami się zgadzam 🙂 Jak będzie wyglądało kolejne 10 lat? Wzrost podróżujących w odległe kierunki, podróżowanie tanimi liniami po Europie za grosze (dosłownie), rozwój turystyki motocyklowej (to tak z mojego podwórka ;)) i większe nakłady na influencerów (mam nadzieję ;))

  14. Ciekawe przemyślenia. Jednak pozwolę sobie nie zgodzić się z tezą, że blogosfera jest lepszym źródłem informacji od magazynów. Jest dobrym źródłem, lepszym od niektórych magazynów, ale na szczęście są jeszcze tytuły, które warto kupować i czytać.

  15. notatkiniki

    Myślę, że branża będzie szła w kierunku dalszej uberyzacji usług z jednej strony i większej oferty low cost z drugiej. Kierunki uważane za luksusowe będą miały coraz częściej oferty low costowe dla „wybranych klientów”. Na zasadzie wzbudzania wrażenia, ze należymy do klubu osób uprzywilejowanych i możemy korzystać ze specjalnych ofert. Istnieją już od paru lat pierwsze portale sprzedaży tego typu np we Francji.

  16. czytelniczka85

    kapitalny tekst

  17. Ciekawy wpis… ale co to za jezyk, a raczej belkot: Influencerzy, symultanicznie…. polskich slow Ci brakuje?

    • Dzięki.

      Co do mojego bełkotu:

      Symultanicznie: wg Słownika Języka Polskiego:
      symultaniczny
      1. «odbywający się jednocześnie»
      2. «mający związek z tłumaczeniem z języka obcego dokonywanym na żywo»
      3. «oparty na zasadach symultanizmu w teatrze, malarstwie lub literaturze»

      Influencer – influencer

      [czytaj: influenser] środowiskowo: osoba popularna, mająca duży wpływ na opinie odbiorców

      Znasz odpowiednik słowa influencer w języku polskim? Z chęcią się nauczę.

      Słowo jest w branży używane, zaś sama branża mieszka języki polski i angielski ze sporym akcentem na angielski.

      Nie, nie brakuje mi polskich słów.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Wojażer

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading