Felietony

Sztuka balansu, czyli jak dobrze tworzyć bloga i się nie wypalić

Dyscyplina, odpoczynek, szczera chęć robienia i radość z dzielenia się ze światem podstawą dobrego procesu twórczego.

Lubię sztukę. Odszukuję w niej zaskakujące myśli i inspiracje. Od czasu do czasu fotografuję ulubione dzieła w odwiedzanych przez nas muzeach i galeriach sztuki. Prawda stojąca za tym tekstem, i doceńcie proszę szczerość, jest taka, iż tak bardzo spodobał mi się ten kawałek sztuki, który widzicie w zdjęciu głównym, iż postanowiłem wokół niego zbudować tekst, którym teraz z Wami się dzielę.

Stoi jednak za tym wszystkim jeszcze jedna, głębsza myśl. Od kilku lat tworzę teksty, które docierają do większych i mniejszych grup odbiorców. Do Was, moich czytelników. Niektóre z nich, jak na przykład te o sztuce, docierają do garstki pasjonatów, inne z kolei, jak przewodniki, codziennie pracują w polskim internecie i ściągają do strony rzesze ludzi poszukujących informacji czy inspiracji. Piękne w tym wszystkim jest to, iż wiesz, że po drugiej stronie siedzi ktoś, kto chce to czytać. Tak długo, jak sprawia mi to przyjemność, jako autorowi, tworzę i publikuję. Rzadko jednak, albo i nigdy, piszę o tym, jak wygląda to z drugiej strony. Chcecie się dowiedzieć?

Od czasu do czasu, dosyć regularnie, przewija się przez blogosferę tekst, w którym autor postanawia upublicznić swoje katharsis. Lub kryzys, dla którego owe katharsis jest jedynie tłem. Przychodzi taki moment, gdy zadaje sobie pytanie – po co właściwie to robię i jaki to ma cel? Najczęściej chwila taka pojawia się, gdy nie satysfakcjonują nas liczby, zasięgi, rezultaty, interakcje. Najpierw pojawia się frustracja, potem zdenerwowanie, w niektórych przypadkach w końcu decyzja – to koniec bloga, którego dana osoba tworzyła przez lata. Rozumiem to i nie krytykuję. Wybory jednostki odnośnie jej życia to fundament naszej wolności. Robimy to, co uważamy za dobre dla nas.

Znacie powód tej frustracji? We współczesnym świecie wszystko obraca się wokół tego, byśmy byli doceniani, dowartościowani, byśmy czuli się potrzebni. Tak długo, jak słupki statystyk szybują do góry, tak długo, jak pojawiają się kciuki wzniesione w górę, poziom dopaminy w organizmie utrzymuje się na poziomie, który sprawia, że chodzimy z bananem na twarzy. Aż do dnia, kiedy jedno z głównych źródeł dystrybucji treści postanawia obciąć zasięgi fanpejdży do dziesięciu procent tego, co mieliśmy wcześniej. Chcesz więcej? Płać! Dla facebooka wszystko sprowadza się do sprzedaży. Portal ten z pozoru tworzy społeczność, ale najważniejszą jego misją jest tworzenie kanałów sprzedaży. Czy piszący o świecie i podróżach pasjonaci coś sprzedają? Najczęściej nie. W większości po prostu chcą się dzielić swoją wiedzą, swoimi doznaniami. To, co ich motywuje, to świadomość, że ktoś jest tam, po drugiej stronie. Jest i czyta.

Czasami powód spadków nie jest powiązany z portalem, który obcina nam zasięgi, ale z nami samymi. Każdy człowiek, nawet taki, który wygląda na chodzący ideał spędzający całe swoje życie w podróży, ma prawo do wzlotów i upadków, do lenistwa i pracoholizmu, do spadku formy i twórczej blokady. Byłem w tym miejscu, wiem, co ona oznacza. Po kapitalnym dla statystyk mojej strony roku 2016 przyszedł rok 2017. Zapowiadał się świetnie. Jednak życie płata figle i ilość problemów, z którymi w tym czasie zmagaliśmy się z Magdaleną, mogła przygnieść. W najgorszych chwilach owego roku pisanie wisiało na włosku, jednak szybko doszedłem do wniosku, że w życiu chodzi o to, aby miało ono jakiś sens. Można żyć i pracować, po pracy wracać do domu i nic nie robić. Można także robić wiele i w ogóle z nikim się tym nie dzielić. Można też żyć, pracować, robić wiele i jeszcze dzielić się tym z innymi. Nie tylko po to, aby dzielić się wiedzą i doświadczeniem z wszystkimi, którzy na ciebie trafią, ale także, aby podarować tym, którzy są z tobą w autorskiej podróży od początku, coś od siebie.

Tytuł tego artykuły sugeruje, iż niektórzy z Was znajdą tutaj receptę na to, jak dobrze tworzyć bloga. Właśnie – jak dobrze go tworzyć, a nie jak tworzyć dobrego bloga. Wybaczcie, nie uważam siebie za jakieś wybitne guru w tej materii. Są więksi ode mnie, dużo więksi. Znam jednak swoją wartość, nad którą pracowałem przez lata i uważam, że znalazłem receptę na dobre tworzenie swojego bloga? Jaką?

Po pierwsze: wiedz, czego chcesz. Zdefiniowanie tego, co chcemy robić to klucz do sukcesu. Im dłużej skaczemy między kwiatkami myśląc, że możemy robić wszystko, tym dłużej frustrujemy się tym, że nie możemy zrobić nic. Wideo? Wszyscy robią wideo. Wideo to przyszłość, ba, to teraźniejszość. Nie robię wideo, gdyż nie jestem w tym dobry. Dlaczego miałbym robić coś, co będzie mnie frustrować?

Po drugie: głód wiedzy. Bycie głodnym informacji to zawsze rzecz dobra. Jeśli chcesz dzielić się z innymi światem, postaraj się na początku go zrozumieć, poznać, a może nawet liznąć. Bez zrozumienia miejsca i ludzi, o których piszesz (lub mówisz), stworzysz złe treści. Złe treści źle się rozejdą, a to spowoduje w tobie złe samopoczucie. Istne zło.

Po trzecie: dyscyplina. Jej brak jest jednym z częstych powodów, dla których od czasu do czasu trafiam na teksty żegnające się z czytelnikami, obwieszczające zamknięcie strony, albo tłumaczące, dlaczego tak długo było cicho na stronie. Nie jest to coś, co wiedziałem od początku. Także wydawało mi się, że publikując kiedy chcę, będzie dobrze. A jednak konsekwencja i pruski porządek to coś, co stali czytelnicy doceniają.

Po czwarte: odpoczynek. Odpoczynek jest sztuką najwyższych lotów. Trzeba się go nauczyć. W naszym pędzącym świecie nie jest on w ogóle oczywistością ani też czymś danym raz na zawsze. Nie byłem mistrzem odpoczynku – tak naprawdę ciągle się go uczę – jednak już teraz widzę, iż jest on kluczowym elementem dla upewniania się, że i spod moich rąk nie wyjdzie pożegnalny tekst do wiernych czytelników. Całe te zabawy w slow life, hygge, w powolne doświadczanie rzeczywistości – to nie lenistwa, ale recepta na brak wypalenia zawodowego, czy też blogowego.

Ludzie powiadają, że tworzę dobrego bloga. Jeśli tak jest, bardzo mnie to cieszy. Jeszcze bardziej cieszy mnie to, jeśli wiem, że dobrze wykonałem swoją robotę.

Widzicie, kolejnym trendem, o których także czyta się, gdy ktoś postanawia odejść jest to, że zatopiliśmy się w nierealnym świecie błyszczących ekranów. Spoglądając w nie, poszukując poklasku lub uznania, nie zauważamy prawdziwego świata wokół. Mówią, że robiąc selfie nie zauważamy świata wokół i że w ogóle cała otaczająca nas rzeczywistość ucieka nam między palcami. Być może tak jest. W sumie jest tak na pewno, jednak z wiekiem człowiek uczy się jeszcze jednej rzeczy – nie ucz innych jak mają żyć. Żyj jak chcesz i pozwól innym żyć tak, jak chcą.

Wisienką na torcie są dla mnie historie o tym, jak trudne jest życie blogera.

Te także pojawiają się od czasu do czasu w sieci. Jako ktoś, kto bloguje po lub obok, „normalnego” życia zawodowego, dam tym, dla których życie blogera stało się ciężkie, prostą receptę – przestańcie być blogerami i zajmijcie się uprawą ogródka. To ciężka, ale jakże satysfakcjonująca praca.

Czasami niektórzy pytają – jak Ty znajdujesz czas na wszystko? Śpię sześć godzin. Zawsze. Zasypiam o północy, wstaję o szóstej rano, niezależnie od tego czy robię to w normalnym tygodniu pracy, czy w podróży. Mam swój rytm, który lubię i tego się trzymam. Długie i powolne poranki to klucz do sukcesu. Kawa, prasówka, śniadanie, prysznic, prasówka i wyjazd – do pracy. Połowę mojego dotychczasowego życia jestem człowiekiem aktywnym zawodowo i nigdy przez myśl mi nie przeszło, by rzucać to dla (tylko) blogowania. Zawsze gratuluję i szczerze kibicuję tym, którzy to zrobili i którzy odnieśli sukces, jednak nie jest to recepta dla każdego. Długa droga dzieli początkującego twórcę od tego punktu.

Praca? W pracy wyciskam z siebie wszystko, co mogę. Wierzę, że przez osiem godzin człowiek potrafi dać z siebie wszystko. Dlatego też staram się zawsze wychodzić punktualnie. Nadgodziny to dodatkowy koszt dla firmy, a także znak, że może pracownik nie jest aż tak produktywny, jak nam się wydawało,

Nie bądźmy Amerykanami, w Europie pracujemy by żyć, a nie żyjemy, aby pracować.

Siedem godzin, które pozostaje po pracy aż do chwili, gdy mój organizm przechodzi w automatyczny tryb uśpienia, to masa czasu, w której zrobić można naprawdę wiele. To w tym czasie mieszczą się chwile na spotkania, na odpoczynek, na kawę lub wino, na czytanie, na pisanie i na cokolwiek, czego człowiek potrzebuje do szczęścia. Trzeba tylko chcieć. Moje życie to praca, konferencje, wykłady, pisanie, podróże i cała masa małych rzeczy, które układają się w całość i szczelnie zapełniają mój czas. Najbardziej w życiu boję się bowiem tracenia czasu na rzeczy dla mnie nieważne.

Czy narzekam? Nie, nie narzekam. Kluczem do dobrego tworzenia bloga jest szczera chęć do robienia tego i radość płynąca z samego procesu twórczego. Jeśli znika chęć i radość, po prostu przestań. Albo zastanów się, czy coś, co robisz, nie przytłacza cię za bardzo i nie  blokuje cię skutecznie. A jeśli chcesz kontynuować, jeśli żal ci tego wszystkiego, co było budowane do tej pory, odpocznij. Jeden tydzień bez aktywności jest lepszy aniżeli posłanie wszystkiego w czarną dziurę. Chyba, że naprawdę tego pragniesz.

Rocznik 1985. Hybryda czasów analogowych i cyfrowych, człowiek, który pamięta jak było przed internetem a w internecie czuje się jak ryba w wodzie. Urodzony w Krakowie, w nim wykształcony i z nim zawodowo związany. Po krótkim okresie życia w Chinach, na dobre zajął się normalnym życiem i intensywnym podróżowaniem. Zawodowo specjalista branży podróżniczej, hotelarskiej i rezerwacyjnej.

27 komentarzy dotyczących “Sztuka balansu, czyli jak dobrze tworzyć bloga i się nie wypalić

  1. Dzięki za Twoje przemyślenia. Podobne myśli chodziły mi po głowie, Tobie udało się to dobrze zebrać. Jak myślę o dyscyplinie w zestawieniu z wiedzą czego się chce to mam w głowie myśl: żeby dobrze znaleźć balans. Żeby wiedzieć, kiedy przesadzamy, a kiedy po prostu musimy „wydać” nieco więcej energii, żeby napisać kolejny wpis.

  2. Sztuką jest znaleźć odpowiedź na pytanie co i jak chcę robić na blogu, jak rozmawiać z potencjalnymi czytelnikami i jeszcze znaleźć w tym wszystkim czas dla siebie. Dlatego zgadzam się z Tobą. Niechaj każdy żyje na swój sposób, zgodnie z własnymi priorytetami i celami a efekty po latach same pokażą czy droga, którą obraliśmy była prawidłowa i udało nam się naszą pasją zarazić innych. Czas weryfikuje wszystko. Pozwólmy mu.

  3. Ja mam to przed sobą, dopiero zaczynam, stawiając swoje pierwsze kroki. Myślę, że sporym problemem jest także fakt, że jeśli nawet sporo ludzi czyta blog, to po prostu zbytnio się z tym nie afiszuje. Nie pisze komentarzy, bo i po co. Przychodzą, biorą co potrzebują i tyle. Takie wchodzenie do sklepu bez dzień dobry, dziękuję, ani do widzenia. Mieszkając już kilka lat na zachodzie, widzę dużo więcej serdeczności wśród ludzi. Jeśli nie jest ona szczera, to nie zmienia to faktu, że na mnie działa. W Polsce usłyszeć przy kasie „dziękuję”, „dzień dobry”, albo „życzę miłego dnia”, jest bardzo ciężko, podobnie jest i w sieci. Taki już chyba nasz nawyk.
    Druga sprawa, że konsumencki tryb życia sprawił, że wszystko chcemy na już, na teraz, zaraz. Wstawiając wpis na blogu, oczekujesz, że zaraz słupki poszybują w górę, no bo przecież linkujesz, promujesz, wstawiasz i rozsyłasz. Niestety konsumenci treści to coraz częściej rozleniwieni wzrokowcy, którzy z automatu klikają łapkę w górę za fajne zdjęcie z nagłówka i nawet nie wchodzą w artykuł, bo czytanie to dla nich przeszłość i strata czasu, a przecież w sieci czeka tyle ciekawych rzeczy, które wystarczy „tylko” oglądać… bez wysiłku. Nie łatwe jest życie blogera, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. Tak jak napisałeś, zawsze można znaleźć sobie jakąś inną, lepszą alternatywę.

  4. Być może się nie wypalę ✌️

  5. Panie Marcinie.
    Ja dopiero zaczynam przygodę z blogowaniem, więc stoję przed pierwszym pytaniem: po co to robię i co chcę robić? Mam w głowie milion myśli, którymi chciałabym się dzielić ze światem, tylko czy świat potrzebuje tych moich myśli? Jak zdyscyplinować się, gdy pracą jaką wykonuję jest bycie matką? Trzech chłopaków od nastolatka po dwulatka – kosmos organizacyjny, nie mówiąc o odpoczynku… Nie narzekam! Nikt mnie nie zmusza do blogowania, sama zaczęłam i tęsknię za chwilą aby pisać. Wiem, że będę wracać do pańskiego tekstu, aby przypominać sobie, że pasja, praca i życie potrafią być jednym organizmem.

  6. Pingback: 10 lat w branży travel. Obserwacje i przemyślenia – wojażer

  7. Marcin, bardzo dobry tekst! Mamy dość podobne odczucia – też uważam, że trzeba lubić to, co się robi, nie tworzę wideo (nie bawi mnie to i nie umiem kręcić sensownych filmów), też miałem ostatnio kryzys blogowy (tyle że dłużej trwający, bo od połowy 2016 do połowy 2018) i okołożyciowy. Ale teraz jest już dużo lepiej – i oby było tak dalej (zwłaszcza, że teraz muszę robić dużo mniej niecieszących mnie rzeczy).

    PS. u mnie publikowanie, kiedy chcę, też się nie sprawdziło – jak to mówią, Ordnung muss sein! 😉

  8. Jako 'Euro-Amerykanka 🙂 cenie sobie i niesamowita etyke pracy Amerykanow, i zamilowanie Europejczykow (szczegolnie w moim obecnym kraju, Francji) do odpoczynku. Jestem hybryda i o ile wpadam w pracoholizm, ucze sie tez harmonii i przeznaczania czasu na odpoczynek. Czasem trudno, kiedy praca (szczegolnie pisanie) jest pasja… Ale organizm wie najepiej.

  9. Śledzę Wasze podróże i czytam wszystkie teksty z zachwytem. Podziwiam. Nie potrafię pisać. Doskonale czuję się wśród ludzi, uwielbiam rozmawiać, słuchać, opowiadać. Mam co opowiadać. Podróżuję sporo, 3 lata mieszkałam w Afryce, w Grecji czuję się jak w drugim domu. Gruntownie wiem, czego chcę, mam pasję, głód wiedzy, jestem zdyscyplinowana, mam fajną pracę, umiem się wyciszyć i odpocząć. Nie piszę tego, aby się pochwalić. Chcę powiedzieć, że to nie starcza. Potrzebny jest talent, którego Tobie nie brakuje. Masz też to, co uważam za najważniejsze – traktujesz swoich czytelników z szacunkiem. W sieci jest mnóstwo blogów o niczym, przeglądanie większości z nich to strata czasu. Dziś każdemu wydaje się, że może zostać gwiazdą Internetu. Tylko nieliczni tworzą na prawdę wartościowe teksty. Kiedy czytam Twoje opowieści to tak jakby ktoś spisał moje odczucia i wrażenia. Jesteście, wraz z żoną wspaniałymi, młodymi ludźmi. Dziękuję, ze dzielicie się z nami swoją pasją i tą zachłannością na życie. A ja, cóż, w chwilach wolnych, pozostanę przy uprawianiu ogródka. Pozdrawiam z nadzieją, że kiedyś, wzorem Radomia, zawitasz do Łodzi!

  10. Dla mnie największym problemem, szczególnie teraz, jest „writer’s block”. Siadam nad klawiaturą i nie mogę nic wyprodukować, co jest dość frustrujące. Mam nadzieję, że po tych upałach wszystko wróci do normy 🙂

  11. Ogólnie uważam, że kryzys to rzecz naturalna, cały ambaras w tym jak sobie z nim poradzimy. W IQ miałam ogromny kryzys będący następstwem intensywnej końcówki roku i faktycznie był spowodowany spadającymi statystykami. Tak już mam, że lubię tworzyć użyteczne treści i produkty, gdy zaczęły spadać statystyki – zaczęłam wątpić w tą użyteczność. Na szczęście się ogarnęłam i obecnie wiatr w żagiel, czego i Tobie życzę 🙂

    • Dziękuję 🙂 Ja akurat kryzys przeszedłem w zeszłym roku i mam to już za sobą. Niestety historia utraty młodego i kochanego buldożka prawie rozwaliła mnie jako osobę, ale udało się – najważniejsze to robić swoje!

  12. Blogowanie miało być receptą na mój nieustanny brak czasu na czytanie, długo się szykowałam, aby go założyć, bo wiele obowiązków zawodowych i osobistych domagało się domknięcia, ale teraz w końcu mam czas na pasję czytania w pełnym wymiarze, a pomaga w tym właśnie blog. 🙂

  13. Agnieszka | Australove

    Blogowanie jest dla mnie niesamowitym źródłem rozwoju. Uwielbiam pogłębiać swoją wiedzę oraz rozwijać nowe umiejętności. To właśnie chęć do nauki oraz pasja do pisania i podróżowania motywują mnie do kontynuowania blogowej przygody 🙂

  14. Dla mnie bycie blogerem, to jest pewnego rodzaju mindset, który masz albo go nie. Myślę, że najlepiej blogerów, rozumieją inni blogerzy, napisanie tekstu, następnie wybór i obróbka zdjęć, odchudzenie ich, dorobienie SEO, to są naprawdę bardzo długie godziny pracy.
    Nie jest to „sport” dla osób, które się szybko wypalają. Ja traktuje blogowanie też jako swój rozwój. Pewnie w czasie, który na to poświeciłem mógłbym być już być niezłym wymiataczem w czymś innym, ale na pewno nie sprawiłoby mi to aż tyle przyjemność 😉 Bardzo trafiony tekst 😉

    • Dziękuję 🙂

      Tak, to prawda, niektórzy myślą, że tworzenie tekstów to takie hop siup. Być może tak, gdy pisze się o tym, że lato to ładna pora i fajnie chodzić w pala na spacery. Jednak pisząc o świecie, jeśli chce się stworzyć jeden dobry tekst, stoi za tym tyle pracy, że owszem – czasami mam wrażenie, że tylko inny bloger (podróżniczy) jest w stanie zrozumieć ilość energii, którą trzeba w to włożyć.

  15. Blogowanie to taka trochę sinusoida – czasem jest górka, czasem jest dołek. Bo człowiek jest zmęczony, bo coś go wkurzy. Wiele osób po pierwszym czy drugim kryzysie rezygnuje. I mam wrażenie, że to głównie ci, dla których pisanie nie jest pasją. Moim zdaniem trzeba mieć pasję, by mieć siłę do regularnego i sensownego tworzenia w sieci.

  16. beforewegetoldpl

    Prawda, prowadzenie bloga i pogodzenie tego z życiem zawodowym i prywatnym nie jest proste. W tym wszystkim trzeba znaleźć jakiś balans. Pozwolić sobie na wieczór z winem, czy wypad offline na miasto ze znajomymi, a potem ze zdwojoną siłą zasiąść do komputera i tworzyć. Świetny tekst, Marcin!
    P.S. ostatnio na grillu dalszy kumpel, który, nota bene, nie czytał nigdy naszego bloga (nawet o fanpage nie wiedział) zainicjował dyskusję jak to wg niego blogerzy podróżniczy „chwalą się” podróżami. Całą żmudną pracę blogerów, czasem zarwane noce, sprowadził do prostej pychy i lansowania się w necie, że „ich na to stać”. Mój wniosek jest taki, że żadna chęć lansowania się nie zmusiłaby mnie do poświęcania tyle swojego cennego czasu na pracę nad blogiem 😉 Musi być coś więcej… pasja… serce… chęć dzielenia się swoim doświadczeniem… aby tak dużą część swojego życia poświęcać na pisanie bloga.

  17. Na co dzień czytając głównie posty typowo o podróżach, fajnie trafić na taki bardziej techniczny tekst. Dziękuję!

  18. Dyscyplina, dyscyplina i jeszcze raz dyscyplina. Bardzo często jej u mnie brakuje, choć mam nadzieję, że sama świadomość tego to już mały kroczek w kierunku poprawy w tej kwestii 🙂
    Bardzo fajny tekst!

  19. Panie Marcinie,
    Swietny tekst, gratuluje.
    Zawarl Pan to, co najwazniejsze, a czego ludzie czasem nie dostrzegaja- determinacje, umiejetnosc (czy tez ciagle uczenie sie) ladowania baterii i rzetelne podejscie do tematow. Bez emocjonalnych chustawek, spokojnie do przodu, ale konsekwentnie.
    Patrze tez z ogromna przyjemnoscia na Panstwa razem, jak przeplatacie pasje i wspolne zycie.
    Duze doladowanie energetyczne, dziekuje:)
    Dalszych sukcesow!

  20. Panie Marcinie, zgrabne słowa. Życie jest za krótkie na robienie rzeczy, które nas nie cieszą. Pisanie bloga to nie praca, to nie nadzieja poklasku, to pasja. Lubię ludzi z pasją. Do zobaczenia wkrótce.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Wojażer

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading