Afryka Maroko Świat

Aït-Ben-Haddou. Marokańska wioska jak z filmu

Jednodniowa wycieczka z Marrakeszu przez góry Atlas do Warzazat niespodziewanie przenosi człowieka w świat filmu.

Nie jestem wielkim fanem set jettingu. A cóż to takiego? – zapytacie. W skrócie – podróżowanie śladami filmów. Kto nie marzył choćby raz o odwiedzeniu miejsc uwiecznionych na wielkim ekranie? Obrazy, które oglądamy w kinie potrafią być równie lub bardziej inspirująca aniżeli książki, przewodniki, opowieści znajomych, czy relacje podróżniczej blogosfery.

Mimo niezbyt wielkiej fascynacji tym rosnącym trendem w podróżowaniu, podczas ostatniej, krótkiej wizyty w Marrakeszu, zwróciła moją uwagę opcja malowniczej wycieczki jednodniowej, podczas której odkrywałem nie tylko niesamowity urok położonych obok gór Atlasu, ale także odwiedziłem marokańskie centra kinematografii, czy też po prostu miejsca, które przemysł filmowy od dziesięcioleci upodobał sobie jako tło dla znanych produkcji filmowych ostatnich dekad.

ait ben haddou_HDR

Plan wycieczki zakładał przejazd przez malownicze pasma Atlasu z najwyższym punktem na wysokości prawie 2300 metrów nad poziomem morza, po czym nastąpić miały odwiedziny w Kazbie Ait Ben Haddou, zaś zwieńczeniem wyjazdu miały być odwiedziny w spokojnym mieście pod drodze na Saharę – Warzazat. O ile nad pięknem górskiej natury nie ma się co specjalnie rozwodzić, zaś samo Warzazat, polecane jako odskocznia od hałaśliwego i chaotycznego Marrakeszu, było dla mnie aż zbyt spokojne, o tyle odwiedziny we wspomnianej Kazbie zapoznały mnie z miejscem, które całkowicie mnie ujęło i sprawiło, że zupełnie nie chciałem z niego wyjeżdżać. To jedno z tych małych ośrodków, do których chciałoby się dotrzeć, zaszyć się w nich na kilka dni i poświęcić się czytaniu lub pisaniu, a wszystko to w żarze piekielnego, saharyjskiego słońca.

Ait Ben Haddou. Przed epoką kina

Wszyscy opowiadają o tym miejscu z perspektywy nakręconych tutaj filmów, jednak ta położona u południowych podnóży Atlasy osada, to coś więcej aniżeli tylko niesamowita sceneria dla współczesnej kinematografii. O tym później.

Ait-Ben-Haddou to najbardziej znany ksar tego regionu. Czym jest owa dziwnie brzmiąca nazwa? To ufortyfikowana siedziba lokalnych plemion budowana z charakterystycznej, czerwonej gliny oraz kamieni. Stanowiła ona na przestrzeni dziejów nie tylko siedzibę możnych rodów, ale także, wraz z otaczającymi ją oazami, była przystankiem w drodze na saharyjskie szlaki przemierzane przez Berberów.

Na zabudowania ksaru składały się mury miejskie, warowne budynki mieszkalne bogatych rodzin z charakterystycznymi wieżami oraz pozostałe zabudowania, w tym wspólne takie jak meczet czy stajnie, w których pojono wielbłądy i wokół których odbywał się handel. Ait Ben Haddou to stosunkowo dobrze zachowany kompleks, który po dziś dzień opowiada historię saharyjskiego regionu Maroka. Choć wiele elementów zabudowań nagryzł ząb czasu, prezentują one wygląd kompleksu niezmienny od wieków, co w 1987 roku doceniła społeczność międzynarodowa wpisując je na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Processed with VSCO with al5 preset

Mellah, dawna żydowska część kompleksu, opowiada przy okazji historię kultury, która przez wieku współtworzyła obraz Maroka, a która dziś praktycznie wyparowała. Społeczność Żydów w Maroku ostatecznie zmniejszyła się po utworzeniu państwa Izrael, jednak do dziś pozostał specyficzny, zupełnie niewrogi sentyment do starszych braci w wierze, o których przewodnicy wspominają, gdy opowiadają o saharyjskim handlu.

Marokańscy Żydzi byli prastarą społecznością w tym regionie. Przed utworzeniem nowoczesnego państwa żydowskiego w królestwie mieszkało między 250,000 a 350,000 Żydów. Była to największa społeczność mojżeszowa w świecie muzułmańskim. Współcześnie być może 1 procent, około 2,500 osób, stanowi ostatnią pozostałość tej niesamowitej społeczności.

Ait Ben Haddou było więc miejscem wielokulturowym, w którym nie tylko mieszkali obok siebie wyznawcy różnych religii, ale także w którym spotykali się wędrowcy z całego świata wędrujący saharyjskimi szlakami.

W Aït-Ben-Haddou nie pozostał żaden Żyd. Pozostały za to żywe wspomnienia przeszłości i czasów świetności. Choć praktycznie wszyscy mieszkańcy przenieśli się do nowych domów po drugiej stronie rzeki, wioska przeżywa swoje drugie życie – tak dzięki turystyce, jak i kinematografii.

Lista filmów, które nakręcono na miejscu jest imponująca: Aleksander, Klejnot Nilu, Książe Persji, Gladiator oraz wiele innych, łącznie kilkadziesiąt tytułów. Współcześnie najbardziej znana produkcja realizowana na miejscu to Gra o Tron.

Jednak najpiękniejszym filmem z mojej kolekcji, który powstawał między innymi w tym miejscu jest Babel. Opowieść, do której lubię od czasu do czasu powracać ma już 12 lat.

Film opowiada splatające się losy kilku osób: pary amerykańskich turystów, rodziny z Maroka, niani opiekującej się dziećmi Amerykanów oraz japońskiej dziewczyny. Akcja filmu zaczyna się na pustyni w Maroku. Pasterz chcący chronić swoje stado kóz przed szakalami, kupuje strzelbę, którą później bawią się jego nieletni synowie. Jeden z nich, chcąc sprawdzić jej zasięg, strzela w kierunku jadącego autokaru pełnego turystów. Kula trafia Amerykankę Susan, żonę Richarda, z którym wybrała się w podróż mającą pomóc ich małżeństwu po stracie dziecka. Strzały do autokaru były przypadkowe, jednak przeradzają się w międzynarodowy incydent terrorystyczny.

Mieszkańcy tak Ait Ben Haddou, jak i Warzazat – większego miasta nieopodal którego położona jest wioska, od lat specjalizują się w kinematografii, co oprócz turystyki, stanowi dziś jedno z głównych dochodów lokalnej społeczności.

Przede wszystkim Maroko daje branży filmowej możliwość kręcenia filmów, które dzieją się na Bliskim Wschodzie, bez konieczności bycia w tej zapalnej części świata. Przez ostatnie dwadzieścia lat nakręcono tam sporo produkcji opowiadającej historie polityczne, terrorystyczne czy historyczne. W skrócie – w tym chętnie odwiedzanym, afrykańskim kraju, odtwarzane są takie miejsca jak Irak czy Afganistan, w których nie byłoby możliwości bezpiecznego kręcenia filmów. Wielokrotnie Holywood rozważało kręcenie filmów w Dubaju czy Jordanii, jednak ze względu na kontrowersyjne, polityczne treści filmów, zawsze skłaniano się ku Maroku, który słynie z bardziej liberalnej i otwartej na świat rządzącej elity oraz ogółu społeczności. Co więcej, Marokański Instytut Filmowy pomaga producentom negocjował z marokańskim rządem w chwilach, gdy pojawia się potrzeba użycia sił zbrojnych przy powstających produkcjach. Co ciekawe, nie ma także problemów z przywiezieniem uzbrojenia na potrzeby stworzenia filmu. Wszystko to, a także podatkowe ulgi dla ekip filmowych i wiele innych udogodnień oferowanych przez rząd, sprawiają, że branża firmowa odwdzięcza się za ogólną, pozytywną atmosferę, ściągając do kraju wielką ilość biznesu i kapitału.

Oprócz zagranicznych produkcji tworzonych w Maroku, także wewnętrznie produkuje się sporo ciekawych materiałów, zaś rozbudowana infrastruktura filmowa sprawiają, iż Maroko posiada wielką ilość wykwalifikowanych pracowników branży. To z kolei przekłada się na ograniczenia kosztów ekip zagranicznych poprzez outsourcing kadry. Globalizacja w najpiękniejszym ujęciu.

Warzazat – marokańska stolica filmu

Miejscem, w którym odkryjemy uroki oraz rozmiar marokańskiego przemysłu filmowego, jest siedziba Atlas Studio w Warzazat, do którego docelowo wybrałem się tego dnia. Ten ogromny obszar marokańskiego Holywood to nie jedyne miejsce, w którym kręci się produkcje. To także Rabat, Casablanka czy góry Atlas. Szósty sezon jednego z moich ulubionych seriali – Homeland – kręcono właśnie w Warzazat.

Ci, którzy będą podróżować po Maroku śladami filmów, niech nie zostaną zwiedzeni przez magię starego, klasycznego filmu z Bogartem i Bergman w roli głównej. Słynna Casablanka z lat czterdziestych nie powstała w Maroku. Nakręcono ją w Stanach, bo też świat, który wtedy istniał, stał jeszcze z dala od bram globalizacji.

A kto w Polsce jest najlepszym przykładem podróżnika w stylu set jettingu? Zdecydowanie Wędrowne Motyle. Zobaczycie jeden z przykładów tutaj.

Też macie jakieś ulubione miejsca, które pierwszy raz zobaczyliście w filmie? Podzielcie się w komentarzu! 

Rocznik 1985. Hybryda czasów analogowych i cyfrowych, człowiek, który pamięta jak było przed internetem a w internecie czuje się jak ryba w wodzie. Urodzony w Krakowie, w nim wykształcony i z nim zawodowo związany. Po krótkim okresie życia w Chinach, na dobre zajął się normalnym życiem i intensywnym podróżowaniem. Zawodowo specjalista branży podróżniczej, hotelarskiej i rezerwacyjnej.

13 komentarzy dotyczących “Aït-Ben-Haddou. Marokańska wioska jak z filmu

  1. Niesamowita podróż po Maroku, którą uchwyciłeś w swoim wpisie, jest nie tylko inspirująca, ale również wzbudza ogromną ciekawość i pragnienie odkrywania tych fascynujących miejsc. Ekstra!

  2. Marcin, pamiętasz nazwę firmy-organizatora wycieczki oraz jej koszt? Gdzie najlepiej szukać ofert? I co myślisz o wybraniu się indywidualnie na taki jednodniowy trip? Pozdrawiam.

  3. Ciekawe miejsce! Właśnie koleżanka prosila mnie o polecenie ciekawych miejsc w Maroku. Zaraz podesle jej Twoj tekst ☺

  4. O jaaaaaaaa! Zazdroszczę, ja uwielbiam jest setting, kocham podróżować po miejscach, gdzie kręcono rożne filmy. Byłam w Maroku, ale nie miałam czasu by tam wpaść. Może kiedyś

  5. Fotogeniczne to do granic! Swoją drogą: wiesz, że chyba nie widziałem Babela? Plan na weekend! thx.

  6. Miasto wygląda jak z obrazka… Idealnie wpasowuje się kolorami w tło! A przy okazji fajnie wiedzieć, że jest ulubionym miejscem filmowców 🙂

  7. Byłeś niedawno w Andaluzji. Nie wiem, czy oglądałeś Fort Bravo, miasteczko filmowe 25 km od Almerii i 2 km od wioseczki Tabernas, gdzie kręcono westerny. Coś fantastycznego! Czujesz się jak w autentycznym miasteczku na Dzikim Zachodzie 100 lat temu :-). Unikalne miejsce w Europie! Polecam!

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Wojażer

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading