Afryka Maroko Popularne Przewodniki Świat

Marrakesz. Przewodnik na city break w Maroku

Marrakesz to kontrowersyjne miasto, które uczynić można bazą wypadową do poznania kraju lub też miejscem na krótki, miejski wypad.

Po Maroku podróżowałem bardzo dawno temu. To była prawdziwa wyprawa, pierwsza wielka podróż, którą odbyliśmy wspólnie z Magdaleną. Czasami powracałem do fotograficznych wspomnień, do zdjęć na których jestem tak młody, że ledwo siebie samego rozpoznaję, podobnie jak i pióro swoje wtedy stosowane. Nigdy jednak nie czułem potrzeby, aby wrócić. Na świecie tyle jeszcze jest nowych miejsc do odkrycia – powtarzałem. A jednak, co jakiś czas, pojawiała się w głowie myśl, że ze wszystkich miast, do których nie udało mi się wtedy dotrzeć, jest jedno, które chodzi za mną nieprzerwanie i nie daje mi spokoju. Tym miastem był Marrakesz, niesamowite miejsce pełna energii i życia, do którego właśnie teraz, po ośmiu latach przerwy, w końcu dotarłem.

Łatwo dziś tam dotrzeć. Bezpośrednie połączenie lotnicze z Krakowa z wylotem w piątek i powrotem w poniedziałek to błogosławieństwo i znak dzisiejszych czasów. Świat kurczy się i każdego dnia staje się miejscem coraz bardziej na wyciągnięcie ręki. O ile łatwo tam dotrzeć, podobno trudno tam wytrzymać – to jedyne, co słyszałem przed wylotem od większości osób, które miały okazję przebywać w Marrakeszu.

Czy opinie większości przetrwały konfrontację w zastaną rzeczywistością? Wkroczmy na chwilę w obserwacje spisane na krawężnikach, w cieniu ogrodów i w przerwach popijania miętowej herbaty:

„Heil Hitler” – pozdrowił mnie pewien Marokańczyk w sklepie, do którego wszedłem z własnej, nieprzymuszonej woli. Myślał, że jestem Niemcem. Na komentarz, że gdybym był, zapewne bym się obraził, zdziwił się i rzekł, że zawsze się śmieją. No dobrze, ciągle uczymy się świata i dowiadujemy się o nim czegoś nowego. Popatrzyłem na magnes, który mi się spodobał i zapytałem o cenę. 50 dirhamów. Tak, w tej materii nic się nie zmieniło. W Maroku dalej trzeba się targować, choć tu i ówdzie pojawiły się hipsterskie butiki z naprawdę fajnymi rzeczami, w których ceny podane są na etykietach i generalnie są w porządku. Gdy już jednak trzeba się targować, niezmiennie stosuję taktykę, która polega na mówieniu, że tyle mi zostało w portfelu bo zaraz wyjeżdżam i zawsze udaje się uzyskać cenę, która satysfakcjonuje. Magnes kosztował mnie pięć dirhamów, zaś wychodząc ze sklepu pozdrowiłem sprzedawcę zdaniem „precz z faszyzmem”. Obiecał, że się nauczy.

Nic też nie zmieniło się w materii międzykulturowych relacji na linii Maroko – reszta świata. Niezmiennie dziwię się zachodnim kobietom (przodują tutaj Angielki), iż paradują po muzułmańskim kraju i dosyć konserwatywnym mieście z odsłoniętymi, pardon, tyłkami, brzuchem i dekoltem. Nawet w katolickiej Polsce to szokuje, więc czy należy dziwić się oburzeniu starych i religijnych autochtonów oraz seksistowskiemu zachowaniu młodych, którzy mlaskają na kobiety albo wprost oferują im seks? Czy wina jest po jednej stronie? W dobrym ubiorze przodują, w opinii lokalnych, Hiszpanki. Może dlatego, że pół Hiszpanii było kiedyś pod wpływem islamu i ogarnęli kulturową sprawę?

Zdecydowanie ogarniają kulturowe sprawy lokalni handlarze narkotyków. Haszysz jest dostępny dosłownie wszędzie i można go łatwiej dostać niż produkty podstawowej potrzeby. Znalezienie szczoteczki do zębów zajęło dwie godziny, zaś napatoczenie się na delikwenta z szeroką ofertą narkotyków nastąpiło pięć minut po opuszczeniu autobusu, który przywiózł mnie z lotniska. Na tekst, że nie palę, nie wciągam, nie biorę, nastąpiło lekkie zdziwienie, bo przecież wszyscy tutaj po to przyjeżdżają – przynajmniej w opinii lokalnych.

„W życiu nic nie ma za darmo” powinno zostać mottem przewodnim tego miasta. Absolutnie nie należy oczekiwać tutaj jakichkolwiek naturalnych relacji na linii przyjezdny – miejscowy. Jeśli takie się wydarzą, należą one do wyjątku od reguły. Akceptacja tego stanu rzeczy oraz przygotowanie się do wszystkich najgorszych aspektów podróży do Marrakeszu, sprawi, że nasza podróż minie przyjemnie i bez zbędnych niespodzianek.

W gruncie rzeczy to bowiem po naszej stronie leży w znacznej mierze to, jak wspominać będziemy podróż do tego niezwykle ciekawego miasta. Ubierzemy się jak idioci eksponując nasz ciało? Nie będziemy mieć szacunku miejscowych. Ubierzemy się skromnie i stonowanie? Nikt nie będzie zwracać na nas uwagi. Nie potrafimy, albo wstydzimy się targować? To zapłacimy jak za mokre zboże! Potrafimy? Tak sprzedawca jak i kupujący wyjdą ze sklepu zadowoleni. Nie rozumiemy, że większość tych ludzi żyje jedynie z turystyki i tak naprawdę mieszkają w relatywnie biednym kraju? Będziemy się irytować na każdego napotkanego „promotora” czy sprzedawcę. Poczytamy trochę o tym miejscu i jego kulturze – będzie nam łatwiej wszystko zrozumieć. O zasadach bezpieczeństwa w Marrakeszu na końcu tekstu.

Marrakesz. Krótka historia Czerwonego Miasta

Marrakesz kiedyś pełnił rolę stolicy Maroka. Jego sława, która ciągnie się do dziś, wynika nie tylko z bliskiego w stosunku do Sahary położenia, ale także ze specyficznej egzotyki miejsca, jego artyzmu i historii, której był świadkiem na przełomie dziejów. To, iż był Marrakesz ważnym ośrodkiem miejskim widać nie tylko po jego wspaniałej i świetnie zachowanej medinie (starym mieście), ale także z wielkiej tradycji handlowej, którą jego mieszkańcy kontynuują współcześnie.

Miasto powstało w czasach rządów Almorawidów, Berberów z Sahary, którzy słynęli z waleczności oraz pobożności oraz szerzenie bardzo ortodoksyjnej wersji islamu. Pierwsze zalążki osady zapoczątkowały jej istnienie w 1062 roku za panowania Jusufa ibn Taszfina. Dosyć szybko rozpoczęto wznoszenie stałych zabudowań, do których tworzenia używano cegieł błotnych.

To właśnie owe cegły błotne, tworzone z zabarwionej na czerwono ziemi, sprawiły, że miasto otrzymało nazwę Medinat al Hamra – Czerwone Miasto.

Wąskie uliczki zachowanej do dziś mediny stanowią główną i najbardziej fotogeniczną atrakcję Marrakeszu i to właśnie w nich powracają historie tego miejsca spisane na przestrzeni dziejów.

Wraz z rozwojem i podbojami Almorawidów, ich kraj rozszerzał się na cały region obejmując północną Afrykę i hiszpańską, muzułmańską wtedy, Andaluzję. To właśnie dzięki doświadczonym sztukmistrzom sprowadzonym z Andaluzji a także dzięki bogactwom tego regionu, stolica ówczesnego imperium nabierała elegancji i polotu. Panowanie Almorawidów nie trwało długo i już w dwunastym wieku ulegli oni Almohadom. Ci, zdobywszy miasto, zburzyli wszystkie świątynie twierdząc, iż nie zostały one poprawnie ulokowane względem Mekki. Almohadzi podbijali kolejne tereny w Andaluzji, zaś bogactwa napływały do miasta, które przeżywało okres kolejnego rozkwitu. Nie upłynęło wiele czasu, gdy klęski w Andaluzji, wojna domowa, susza, głód i wiele innych plag zwaliły Almohadów z nóg. Ponad siedemset lat temu Marrakesz przestał być stolicą tych ziem, gdyż przeniesioną ją do położonego na północy Fezu. W 1525 roku został ponownie stolicą państwa rządzonego przez Saadytów. Gdy w 1659 roku dynastia straciła władzę na rzecz panujących do dziś Alawitów, Marrakesz pożegnał się na dobre z tytułem miasta stołecznego.

XIX wiek to powolny upadek miasta związany z przejściem z handlu saharyjskiego na morski, zaś początek XX wieku to dla całego kraju czas kolonializmu i zależności od Francji, który to okres do dziś odciska swoje piętno w kraju, w którym oprócz arabskiego, mówi się dziś w znacznie mierze po francusku. Po dekadach francuskiego protektoratu Maroko odzyskało niepodległość w 1956 roku a na swoją stolicę obrało Rabat.

Lata 60. i 70. to okres, gdy do Marrakeszu zaczęły napływać rzesze dzieci kwiatów i wszelkiej maści buntowników oraz artystów. Wkrótce potem pojawiła się masowa turystyka. W 1985 roku, gdy medinę Marrakeszu wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO, zainteresowanie tym niezwykłym miastem wzrosło jeszcze bardziej.

Marrakesz. Największe atrakcje i zwiedzanie miasta

Dzisiejszy Marrakesz to niezwykła mieszanka starego i nowego. Tradycjonalistyczne, muzułmańskie społeczności żyją obok pragnących wyzwolić się z konwenansów liberałów. Obok siebie spacerują kobiety w czadorach oraz zupełnie europejskich strojach. Choć mieszają się tu wszelkie prądy myślenia, nie miesza się za wiele w tkance architektonicznej miasta. Nie opowiem Wam o nowoczesnych galeriach czy muzeach sztuki współczesnej lub drapaczach chmur powstających na przedmieściach. Urok Marrakeszu polega na tym, że sporo z tego, co w nim doświadczamy, jak powstała setki lat temu, tak nadal stoi i zabiera nas w swoistą podróż w przeszłość. Co więc warto zobaczyć i na co zwrócić uwagę podczas wizyty w mieście?

Kutubijja – meczet księgarzy

Siedemdziesięciometrowy minaret meczetu Kutubijja to symbol Marrakeszu i jednocześnie pierwowzór wszystkich minaretów, które powstały w Maroku i poza jego granicami. Słynna Giralda, o której pisałem w niedawnym tekście z Sewilli to właśnie pochodna inspiracji płynących z tego miejsca. Oprócz funkcji religijnych, które pełni od setek lat, jest to najważniejszych punkt nawigacyjny dla tych, którzy poruszają się po mieście. Kompleks powstał w 1147 roku za panowania Almohadów, którzy, jak wcześniej wspominałem, zburzyli wszystkie istniejące świątynie i wybudowali kolejne, jeszcze bardziej majestatyczne i już poprawnie zlokalizowane względem Mekki. Nazwa w dosłownym tłumaczeniu oznacza meczet księgarzy, gdyż budynek powstał na miejscu, w którym handlowano i przepisywano księgi. Zwiedzanie wnętrz jest niemożliwe, gdyż jedynym meczetem w Maroku, do którego wstęp mają niewierni, jest meczet Hassana II w Casablance. Wokół meczetu znajdują się ogrody, w których warto przysiąść na chwilę w poszukiwaniu odetchnienia od niesamowitego upału panującego w mieście.

Plac Dżemaa el-Fna

Dosłownie kilka kroków od Kutubijji położony jest drugi najważniejszy symbol Marrakeszu – plac Dżemaa el-Fna. Przyjechawszy do miasta za dnia i trafiwszy do tego punktu orientacyjnego, od którego odchodzą wąskie uliczki mediny, można mieć wrażenie, iż jest to po prostu jeden, wielkie rynek, na którym upalne słońce rozpościera swój nieubłagany żar. Jednak wraz z nadejściem wieczora, gdy słońce coraz szybciej chowa się za horyzontem, ten wielki plac pokazuje swoje zupełnie inne, niesamowite oblicze.

Za dnia spotkamy tam jedynie zabłąkanych turystów, mieszkańców, którzy szybko przecinają go w drodze z jednej części mediny do drugiej, oraz charakterystycznych sprzedawców wody, jak ten, który zdobi okładkę tego artykułu. Wieczorem jednak rozpoczyna się prawdziwy spektakl.

Na rynku po zmroku dzieje się wszystko. Występy różnej maści artystów, zapasy bokserskie, handel najdziwniejszymi rzeczami oraz, co najważniejsze, kulinarne biznesy, pokrywają całą powierzchnię gigantycznego placu. Szczególnie na ofertę kulinarną właśnie, warto zwrócić uwagę spacerując po Dżemaa el-Fna. Na chwilę przed gastro-podróżą, warto jednak wejść do jednej z knajp położonych na dachach budynków okalających rynek. Obowiązkowy zakup, chociażby napoju, to bilet do najlepszych punktów obserwacyjnych tego fascynującego spektaklu. Sącząc coca-colę cierpliwie czekałem na całkowity zachód słońca, po czym po zmroku zanurzyłem się w kulinarną ofertę miejsce.

Przenośne stoiska wraz z rozłożonymi przed nimi ławami wyglądają bardzo niepozornie i wśród wielu podróżnych nie budzą zaufania, jednak biznesy te podlegają dosyć rygorystycznym kontrolom i w praktyce serwują naprawdę dobre i tanie jedzenie. Dziesiątki podobnych stoisk konkuruje ze sobą i za pomocą wygadanych naganiaczy, zapraszają oni turystów oraz miejscowych, do spróbowania ich specjałów. Gdy upatrzycie sobie miejsce i menu, które Wam odpowiada, poddajcie się promotorowi. W nagrodę za wybranie ich miejsca, możecie liczyć na kilkusekundowy występ muzyczny pracowników, choć nie zawsze i nie wszędzie.

Zmęczonym podróżnym, po długim i upalnym dniu, lokalna gastronomia zaproponuje ogromny wybór tajinów, zup, w tym słynnej zupy ze ślimaków, mięsa z grilla, miętowej herbaty oraz różnorodnych słodkości.

Spektakl trwa długo i ciągnie się do późnych godzin nocnych, by o poranku ponownie odsłonić pusty plac, po których hula wiatr i garstka ludzi.

Ogród Majorelle – najpiękniejsze miejsce Marrakeszu

Marrakesz można kochać lub zupełnie nienawidzić. Siedzieć w nim jeden dzień i pragnąć uciekać, lub zatapiać się w nim powoli i zatracać bez pamięci. Jardin Majorelle opowiada historię tych, którzy spędzili w Marrakeszu wiele czasu i stracili dla niego głowę. Opowiada tę historię w sposób piękny, a według mnie osobiście, przedstawia ją w najpiękniejszym miejscu, jakie znajdziemy w owym subsaharyjskim mieście.

Jacques Majorelle był francuskim orientalistą, malarzem i synem słynnego twórcy mebli stylu Art Nouveau, Louisa Majorelle. Przybył do Maroka w 1917 roku na zaproszenie francuskiego generała Marshala Lyautey. Po przybyciu do Marrakeszu, zakochał się w nim po uszu. W 1923 roku postanowił osiedlić się w nim na stałe i zakupił działkę nieopodal miasta.

W 1931 roku Paul Sinoir działając na zlecenie Jacquesa Majorella, zaprojektował jego pracownie w stylu Art Deco. Ściany domu miały otrzymać kolor znany jako „Mojorelle Blue”. Wokół domu-pracowni powstał z kolei niesamowity ogród, który po dziś dzień uważany jest za najlepszy przykład tego, jako może wyglądać raj. Zgromadzono w nim ogromną kolekcję egzotycznych roślin, które tworzą dziś prawdziwą oazę w nieraz niezwykle hałaśliwym mieście.

Ogród otworzony został dla publiczności już w 1947 roku, jednak po śmierci Jacquesa w 1962 począł popadać w ruinę.

W 1980 roku znany projektant Yves Saint Laurent wraz z Pierrem Berge, zakupili kompleks Majorelle jednocześnie chroniąc go przed przejęciem przez panoszących się po okolicy deweloperów. Od tego czasu postępowała renowacja kompleksu w trakcie której dodano wiele nowych roślin. Oprócz rozwoju flory, na terenie kompleksu, właśnie we wspomnianym niebieskim budynku, powstało muzeum kultury Berberów.

Współcześnie na ternie kompleksu znaleźć można dwa miejsca poświęcone człowiekowi, który uratował tę perełkę – mały monument wspominający Yves Saint Laurenta oraz niewielką galerię z jego pracami z serii „Love”.

Muzeum Yves Saint Laurent

Wizyta w Jardin Majorelle oraz położonym obok muzeum Yves Saint Laurent to zdecydowanie najdroższa część budżetu zwiedzania. Pakiet trzech miejsc (Jardin Majorelle, Muzeum sztuki Berberów oraz Muzeum Yves Saint Laurent) to łącznie koszt około 18 Euro (180 MAD), jednak uwierzcie mi – naprawdę warto. W żadnym innym miejscu w Marrakeszu nie zapłacimy takiej stawki za wejście, a przy okazji w żadnym innym miejscu tego miasta, nie otrzymamy takiej estetycznej uczty jak w tych trzech miejscach właśnie.

„To w Maroku zrozumiałem, że zakres kolorów, które używam, to kolory suków, galabiji i innych strojów tutaj poznanych. Śmiałość widoczną w moich projektach od tego czasu, zawdzięczam temu kraju, jego harmonii, jego układankom, ferworowi jego kreatywności. Ta kultura stała się moją, jednak nie byłem zadowolony z absorbowania jej. Dokonałem jej transformacji i adaptacji.”

– Yves Saint Laurent

Dosłownie krok za ogrodem Majorelle znajduje się miejsce poświecone znanemu artyście i projektantowi. W ścianach tego świetnie zaprojektowanego budynku odnajdziemy projekty i realizacje YSL przedstawiające 40 lat pracy z lat 1962 – 2002. Prawdziwa gratka dla miłośników mody!

Dom Fotografii – Maison de la photographie de Marrakech

Aby łatwiej zrozumieć to, w czym zakochał się Yves Saint Laurent, gdy przybył do Marrakeszu, podobnie jak wielu mu podobnych, warto zajrzeć do prywatnego muzeum położonego w drodze powrotnej z Jardin Majorelle. To świetnie zorganizowane i w niezwykle estetyczny sposób prezentujące swoje zbiory, muzeum, zabiera nas w podróż po Marrakeszu przełomu XIX i XX wieku. Opowiada historię jego mieszkańców udokumentowaną oczami i aparatami znanych zachodnich fotografów, którzy przemierzali te ziemie. Warte odwiedzenia!

Muzeum Marrakeszu

Aby dowiedzieć się z kolei czegoś na temat samego miasta, a także przez chwilę poprzebywać w towarzystwie lokalnej sztuki marokańskiej, tak starej jak i współczesnej, warto wpaść do Muzeum Marrakeszu obok słynnej szkoły koranicznej przy meczecie Ben Yusufa. To miejsce zrekompensuje nam fakt, że medresa jest obecnie niedostępna dla zwiedzających na czas dwuletniego remontu.

W muzealnej kawiarni zrelaksujemy się przy wyśmienitej miętowej herbacie, po czym zanurzymy się w dobrze utrzymany pałac i dzieła prezentowane w jego wnętrzach. Choć według wszelkich obiektywnych i subiektywnych kategorii, nie jest to sztuka najwyższych lotów, warto wybrać się do tego miejsca i poznać twórczość lokalnych artystów.

Pałac Bahia

Na przeciwległym krańcu centrum miasta znajduje się z kolei pałac, którego odwiedziny należą do kanonu klasycznej trasy zwiedzania miasta.

Nie jest to budowa tak stara, jak reszta tkanki miejskiej. Powstał on pod koniec XIX wieku, mniej więcej koło 1890 roku. Rezydencję tą wybudowana dzięki dwójce wielkich wezyrów (premierów) – Si Ahmedowi Ibn Musie oraz jego synowi, Ba Ahmedowi. Dwie części pałacu przeznaczone były dla każdego z nich. Centralnym miejscem kompleksu jest dziedziniec główny w całości wyłożony azulejos, czyli małymi, charakterystycznymi płytkami używanymi w Maroku, Hiszpanii i Portugalii. Jest to kolejne miejsce na mapie miasta, w którym znajdziemy ucieczkę od gwaru metropolii i w którym odpoczniemy w cichych, pachnących ogrodach pałacowych zanim ponownie trafimy na słynny plac lub do gwarnych uliczek mediny.

Medyna – wąskie uliczki starego miasta

To bodaj największy skarb i najznamienitsza atrakcja Marrakeszu. Odwiedzający to miasto popadają w prawdziwą miłość do czerwonych i oferujących cień uliczek. Prawdziwe skarby tych labiryntów schowane są z kolei za niepozornymi murami – są to prywatne domy mieszkańców miasta oraz setki riadów, tradycyjnych hoteli położonych w dawnych pałacach miejskich z charakterystycznym, centralnym dziedzińcem. Oprócz pustych uliczek pełnych domów i mieszkań, trafimy także na suki – uliczki targowe, na których handluje się dosłownie wszystkim. To właśnie na nich opędzać się będziemy od nachalnych sprzedawców, którzy chcą nam wcisnąć wszystko za kilkanaście razy wyższą cenę. Bez zatopienia się w ten niesamowity labirynt miasta trudno mówić o tym, że się go poznało.

Zakupy i jedzenie w Marrakeszu

Jest kilka rzeczy, bez których nie wyobrażam sobie podróży do Maroka: tajin – dane podawane w charakterystycznym, stożkowym naczyniu, którego górą część zdejmuje się w momencie podania do stołu, oraz miętowa herbata, której codziennie wypijałem hektolitry. O ile woda to w tym klimacie rzecz niezbędna, o tyle nic lepiej nie gasi pragnienia aniżeli gorąca, słodka i aromatyczna, zielona herbata z dodatkiem mięty. Na wspomniane wcześniej tajiny traficie wszędzie – od garkuchni przez dobre restauracje aż po wspomniane budy na wielkim placu. Do wyboru macie wszelakie wersje – wegetariańską, z kurczakiem, z baraniną, z wołowiną, na słono, na słodko, do wyboru do koloru. Średnia cena tajina to od 40 MAD do około 140 MAD w zależności od zawartości i lokalu.

Jeśli chodzi o zakupy, w Marrakeszu kupicie dosłownie wszystko. Warto jednak wiedzieć, co chcecie, oraz ile jesteście w stanie oraz ile chcecie, zapłacić. O ile sztukę negocjowania cen doprowadziłem w swoim życiu do perfekcji (mieszkając w Chinach), o tyle przyznaję, niewiarygodnie za tym nie przepadam w Maroku. Nawet dla mnie cały ten proces zdaje się być nachalny, zaś od wchodzenia do sklepików czy na stoiska skutecznie zniechęca mnie to, iż człowiek zostaje od razu osaczony i bombardowany informacjami o „best price for you, my friend”. Sztuczność tych handlowych sytuacji sprawia, że z niezwykłą sympatią odnoszę się do wszelkich, często hipsterskich, butików takich jak chociażby Chabi Chic, w których ceny ustalone są z góry a asortyment prezentuje wysoki poziom.

Jednodniowe wycieczki z Marrakeszu

Wśród moich rozmówców, szczególnie tych, którzy Marrakesz odwiedzili, panowało przekonanie, iż miasto to jest jedynie dobrą bazą wypadową w dalsze części Maroka. Owszem, jest. Jednak nie każdy, kto miałby ochotę na orientalną ucieczkę ze swojego miasta, musi od razu planować wielkie, afrykańskie wakacje. Dla tych, którzy przybywają na 3-4 dni, oprócz samego zwiedzania Marrakeszu, lokalne firmy wycieczkowe przygotowują całkiem dobrze zorganizowane i ciekawe wypady jedno- lub kilkudniowe w góry Atlas, na Saharę, nad ocean czy tez do innych miast kraju.

Rzeczywiście, wyjeżdżając z miasta, już po krótkiej chwili, człowiek docenia jak bardzo różnorodnym i niezwykle fascynującym krajem jest Maroko.

Siedząc w górach Wysokiego Atlasu, w połowie drogi do miejsca, które postanowiłem odwiedzić, doszedłem do wniosku, iż w gruncie rzeczy jest to jeden z tych krajów, do którego szczerze lubię wracać.

Jakie miejsce odwiedziłem tego dnia? O tym już w kolejnym wpisie.

Czy Marrakesz jest bezpieczny?

Na koniec to, o co wszyscy pytają – tak przed, jak i po podróży do Marrakeszu. Czy jest tam bezpiecznie? Nie przedstawię Wam obiektywnej opinii. Z jednej strony znajdziecie w polskiej blogosferze cały ogrom negatywnych przygód doświadczonych na miejscu, z drugiej strony, przez ani chwilę w ciągu kilku dni pobytu na miejscu, nie poczułem się przez cokolwiek i kogokolwiek zagrożony. Może to po prostu ja, dziecko szczęścia, może to, że staram się wtopić i nie wyróżniać, może. Na to pytanie trudno odpowiedzieć bez brania odpowiedzialności za to, co się napisało.

Mogę Wam jednak powiedzieć, co zrobić, aby Wasza podróż była bezpieczna. O tym przeczytacie w ostatnim tekście, który znajdziecie tutaj.

Byliście w Marrakeszu? Macie swoje spostrzeżenia? A może macie pytania? Podzielcie się wszystkim w komentarzu! 

 

Rocznik 1985. Hybryda czasów analogowych i cyfrowych, człowiek, który pamięta jak było przed internetem a w internecie czuje się jak ryba w wodzie. Urodzony w Krakowie, w nim wykształcony i z nim zawodowo związany. Po krótkim okresie życia w Chinach, na dobre zajął się normalnym życiem i intensywnym podróżowaniem. Zawodowo specjalista branży podróżniczej, hotelarskiej i rezerwacyjnej.

41 komentarzy dotyczących “Marrakesz. Przewodnik na city break w Maroku

  1. Wyjazd do Marrakeszu wspominam niesłychanie miło. To właśnie tam miałem po raz pierwszy styczność z kulturą arabską. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, że tam nic nie ma za darmo, a że tak chętnie oferowana pomoc ze strony Marokańczyków wiąże się zawsze opłatą 🙂 Jeśli chodzi o zwiedzanie to bardzo zafascynowały mnie drzwi wejściowe do domostw, trekking w górach Atlas i jednodniowa wycieczka do wodospadu Ouzoud 🙂

  2. Marrakesz ma swój klimat i nie każdemu musi się podobać 🙂 Zawsze można uciec do spokojniejszych miast jak Rabat czy Al-Dżadida 🙂

  3. Do Marrakech wybieram się w marcu 2020. Bardzo przydał mi się ten artykuł. Dziekuje i pozdrawiam.

  4. Przewodnik mam nadzieję, że się przyda 🙂

  5. Blog robi ogromne wrażenie. Widać tutaj włożone serce i wysiłku z pasji. Pozdrowienia

  6. Super zdjęcia i fajnie napisany post, bardzo ciekawie.

  7. Bardzo intrygujące miasto. Szalenie podoba nam się ta kolorystyka. Niesamowite, nasycone czerwienie! Boże, jak z bajki 🙂 Nie mieliśmy okazji być, ale wpis jest na tyle zachęcający, że rozważamy właśnie podobny citybreak. Ja miałem okazję być najbliżej Maroka w Tunezji, tam też zaliczyłem Saharę, moja żona w Afryce nie była nigdy. Marzy nam się w każdym razie taki wypad.

  8. Wciąż za mało w życiu widziałem.
    W tym roku po raz pierwszy tak właściwie planuję wybrać się nieco dalej niż zwykle – artykuł motywuje do podjęcia decyzji, by był to Marrakesz.
    Dobre zdjęcia.
    Mam nadzieję, że za kilka miesięcy będę mógł podzielić się swoim doświadczeniem!

  9. To fakt, że tanie połączenia dają uśmiech na twarzy i dostatek w kieszeni. Sam jeszcze tutaj nie byłem, ale jak najbardziej zamierzam się pojawić. Oko cieszy ogromną ilość kolorów, a i totalna inność kultury pozwala poczuć pewien smaczek. Szkoda tylko, że sporo turystów, a raczej turystyk, nie ma szacunku do tego miejsca…

  10. Naszym marzeniem jest podróż na Maroko <3
    Piękne miejsce,
    Zobacz do nas na blog: http://www.jaktaniozwiedzacswiat.pl
    Dopiero zaczynamy ale plany są duże 🙂
    Pozdrawiamy!

  11. Ekscytująca relacja, super się czyta i nabiera ochoty na taką podróż 🙂

  12. Nie byłem tam jeszcze nigdy ale tyle się już nasłuchałem o Maroko, że w przyszłym roku tam jadę. Piękne zdjęcia i ciekawy wpis.

  13. W Marrakeszu byłam i doświadczyłam w nim… małej powodzi! Jakież to było surrealistyczne biegać po medynie, kiedy przelewała się woda sięgająca do łydek! Mokło się po kilku sekundach przebywania na dworze. Mieliśmy super hostel, ale kolega w tych deszczach (strumień lał się też po schodach klatki aż z dachu) poślizgnął się i złamał palec aj… no i jedyne czego żałuję, to fakt, że nie widziałam żadnego riadu! To chyba oznacza, że warto wrócić ;-))

  14. A jak jest z samochodami? Można śmiało zostawić na ulicy na noc, albo spać w samochodzie? Dzięki z góry za odpowiedź.

  15. Jakie cudowne zdjęcia! I te kolory.. 🙂 teraz już wiem, że będę musiała pomyśleć o podróży do Marrakeszu na poważnie. Koleżanka polecała mi bagaż podręczny z tego bloga https://walizki-kabinowe.pl/bagaz-podreczny-cena/

  16. Super napisane i piękna wycieczka! Zdjęcia zapierają dech 🙂

  17. fajnepodroze.pl

    Fantastyczny niebieski domek. Czy jest ich więcej w Maroku czy to raczej wyjątek?

  18. Te zdjęcia są magiczne ! Zresztą tak jak Marrakesz ;))

  19. Po Twoim poście zapragnęłam pojechać odwiedzić Marakesz.. 🙂 Pozdrawiam!

  20. Wow mam foto dokladnie tego samego sprzedawcy wody… z 2007 roku 😀

  21. Nie sądziłam, że aż tak zamarzy mi się Marrakesz po przeczytaniu tego tekstu. Do tego piękne zdjęcia, dzięki!

  22. Muszę przyznać, że trochę utożsamiam się z tym wpisem, bo moja historia jest podobna. Byłam w Maroko bardzo dawno temu i nigdy nie myslałam o powrocie aż do niedawna. Po przeczytaniu tego wpisu wiem jedno – chcę jeszcze raz błądzić po najpiękniejszym ogrodzie w jakim byłam (#Majorelle) i jeść tagine! <3

  23. Tak… po przeczytaniu tego wpisu już wiem, co mam zrobić ze swoim życiem. Zaczynam planować podróż. Kierunek – Maroko! 🙂

  24. Przepiękne zdjęcia!

  25. Ojjj Maroko już od dawna chodzi mi po glowie. Widzę teraz jeszcze bardziej, że muszę przesunąć w górę listy „to do”. Piekne kolory i genialne zdjęcia.

  26. Na Maroko choruję od dawna, a ten post sprawił, że zrobiłam się ciężko chora 🙂

  27. Tadżin musi być naprawdę świetny 🙂 Super artykuł. Pozdrawiam!

  28. Ach, to piękne Maroko! Śledziłam Twoją podróż na bieżąco na instagramie – fajnie było dowiedzieć się teraz czegoś więcej z Twojego bloga 🙂 wciąż marzy mi się ten kierunek, a przeczytanie tego wpisu jeszcze bardziej wzmogło chęć moją chęć podróży… Nie miałam pojęcia, że są bezpośrednie loty do Marrakeszu z Krakowa – dobrze wiedzieć na przyszłość! Dzięki za źródło cennych informacji! 😉

  29. Miasto bardzo kontrowersyjne, bo wiele osób na nie narzeka, a jednak są i tacy, którzy je pokochali. Poniekąd bałam się tam lecieć, bo też nie lubię tej nachalności i bycia europejską skarbonką. A jednak z odpowiednim nastawieniem, udało mi się wypatrzeć w Marrakeszu wiele smaczków i kilka perełek. Łapałam chwile i wróciłam bardzo zadowolona. Cieszę się, że byłam, choć na ten moment, nie czuje potrzeby powrotu. Pogadamy za 8 lat 😀

  30. Marek Ton

    Całkiem niedawno czytałem o nowych połączeniach lotniczych do Marakesz z Polski, a teraz trafiam na ten tekst. Lato dopiero się zaczyna więc kto wie co się zdarzy. Pozdrawiam

  31. Ileż to już razy nosiliśmy się z zamiarem podróży do Maroko. Nie sposób chyba tego zliczyć. I jeszcze tam nie dotarliśmy! 😉 Z takim fantastycznym przewodnikiem po Marrakeszu nic tylko ruszać po przygodę! Na pewno do Ciebie wrócę jak wyjazdowe plany przejdą w stan realizacji 😉

  32. nadiavstheworld@gmail.com

    Po przeczytaniu tego tekstu chcę tam jechać. A chyba o to chodzi?
    Dzięki! Bardzo różnorodne miejsce.

  33. Naszą podróż do Maroka kilka lat temu wspominamy naprawdę wspaniale. Jednak akurat Marrakesz podobał nam się najmniej.

  34. Pingback: Aït-Ben-Haddou. Marokańska wioska jak z filmu – wojażer

  35. Agnieszka

    Odwiedzilam Marrakesz kilka miesiecy temu i mialam troche mieszane uczucia. Z jednej strony jest to fascynujace miasto, piekna akchitektura i bogata kultura, a z drugiej strony, gdy wyjezalam po 2 dnaich pobytu czulam ulge. Jardin Majorelle – moje ulubione miejsce w Marrakeszu, mila odmianna po zgielku mediny. Plac Dżemaa el-Fna zdecydwanie wart zobaczenia, zarowno w dzien i nocy. Na pewno wielu sie nie spodoba, ale to miejsce trzeba doswiadczyc. Z restauracji polecam NOMAD z pieknym widokiem na gory i Le Jardin. Niestety nie udalo mi sie odwiedzic gor Atlasu, ale mam nadzieje ze jeszcze wroce!

  36. Tak się złożyło, że mieszkam w Marrakech ponad rok. Miasto jest bardzo urozmaicone i duże. Ponad 2 miliony mieszkańców. O jego atrakcyjności może świadczyć to, że wielu celebrytów ma tu swoje rezydencje, jak Bruce Willys, Bekhamowie, Will Smith i inni. Jest warte odwiedzin. Choć do plaż Agadiru 240 km. Ale w pogodne chłodniejsze dni piękne pejzaże gór Atlas. 30 km.

  37. Zdjęcia bardzo ładne. Jak widać – bardziej liczy się oko, niż sprzęt. 🙂 Pozdrawiam!

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Wojażer

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading