Europa Mołdawia Świat

Mołdawia. Sielska kraina wspaniałych ludzi, trudnej historii i tysięcy problemów

Mołdawia to jeden z tych krajów, o których nie da się zacząć opowiadać z pominięciem tego, co tu przeczytacie

Rok 2016 nie był wybitnie szczęśliwym czasem dla Mołdawii. Nowy rząd powstały w wyniku afery, która zmiotła poprzedni, wybory prezydenckie oraz ciągnące się skandale związane z tak zwaną „aferą kradzieży miliarda dolarów” z roku 2014, kładły cień na młodą republikę targaną ciągłymi problemami.

Początek roku 2017 zapowiadał się równie ciekawie. Niepopularny w kraju oligarcha, Vladimir Plahotniuk, skonsolidował ogrom władzy wokół Demokratycznej Partii Mołdawii, czwartej siły w parlamencie, i tylko wielkie protesty społeczne powstrzymały go od zostania premierem kraju. Nominował więc swojego kolegę, Pavla Filipa, który zainstalował nowy rząd w nocy przejmując dwa ważne stanowiska – premiera oraz przewodniczącego parlamentu.

Spacerując w ostatni dzień naszego pobytu po Kiszyniowie, stolicy Mołdawii, natknęliśmy się na tłumy kierujące się z różnych części miasta w stronę parlamentu.

Tym razem powodem do protestów jest projekt nowej ordynacji wyborczej i zmian w prawie, które na całej linii krytykuje Komisja Wenecka. Proponowany jest system, w którym połowa parlamentu jest wybierana w wyborach powszechnych, druga połowa jest zaś nominowana. Wszystko wskazuje na to, że Mołdawia znajduje się w krytycznym momencie, w którym musi zdecydować – albo Zachód, albo Moskwa. Wizja otwarcia rosyjskiego rynku oraz możliwości pracy dla tych, którzy jeszcze nie wyjechali, zdaje się być kusząca. Nie oznacza to jednak, że podoba się każdemu mieszkańcowi republiki.

Kiszyniow protesty.jpg

Mieszkańcy Mołdawii mają wiele powodów aby protestować i wiele powodów, aby oczekiwać zmiany, dobrej zmiany.

Mołdawia, najbiedniejszy kraj Europy, w ogromnej mierze polega na pomocy międzynarodowej. Umowa z Unią Europejską z 2014 roku, która była wielką nadzieją kraju, obecnie staje się przedmiotem częstej krytyki. Dzisiejszy prezydent kraju, Igor Dodon, który wygrał na jesieni 2016 roku pierwsze bezpośrednie wybory prezydenckie organizowane od 2000 roku, stwierdził niedawno, że po następnych wyborach parlamentarnych, które odbędą się w 2018 roku, Mołdawia może rozwiązać umowę stowarzyszeniową z Unią Europejską. Dlaczego? To proste. Dodon uważa, że Mołdawia straciła rosyjski rynek (słynne embargo na mołdawskie wina), i jednocześnie nie zyskała żadnych znaczących wzrostów w obrocie z Unią.

Porozumienie z Unią Europejską nie tylko nie spełniło oczekiwań wielu mieszkańców republiki, ale także przyczyniło się do przetrzebienia populacji kraju. Jedna trzecia prawie czteromilionowego kraju mieszka i pracuje za granicą, w większości w Unii Europejskiej oraz na terenie Federacji Rosyjskiej. Coś, co jest szansą na nowe życie dla wielu, dla kraju jest zupełną katastrofą. Powszechny brak rąk do pracy oraz niskie zarobki powodują frustrację i chęć wyjazdu u tych, którzy jeszcze pozostali na miejscu.

Droga do katastrofy. Krótka historia Mołdawii

Przez większość swojej historii Mołdawia pozostawała swoistym buforem pomiędzy sąsiadami i różnymi potęgami, które przewijały się przez region. Kiedyś nazywano te ziemie Besarabią. Obejmowała ona dzisiejszą Mołdawię leżącą między rzeką Prut a Dniestrem, ale także ziemie położone bardziej na południe, które dziś należą do Ukrainy. Historyczna Mołdawia to jednak także ogrom terenów, które dziś znajdują się w Rumunii, ziem, na których Stefan Wielki, najwspanialszy mołdawski władca, fundował klasztory i kościoły na cześć swoich wspaniałych zwycięstw w wielkich bitwach XV wieku. Nie tylko dawał odpór Węgrom i Polakom, ale z sukcesem bronił swoich ziem przed zakusami Imperium Osmańskiego.

Stefan Wielki Kiszyniow.jpg

Dzisiejsza Mołdawia to tereny, które zawsze były jedynie rolniczym zakątkiem historycznej krainy. Nawet grób największego przywódcy tego kraju, podobnie jak jego największe zabytki, znajduje się poza nim, w dzisiejszej Rumunii. Po złotym wieku Stefana Wielkiego przyszedł czas długiej, bardzo długiej smuty. Najpierw wpadła w ręce Turków, potem zaś w 1812 roku Turcy oddali ziemie Hospodarstwa Mołdawskiego Rosjanom, którzy aby zmylić historię nadali jej nazwę Besarabii. W międzywojniu, korzystając z bolszewickiej zawieruchy w Rosji, Mołdawia uniezależniła się od imperium po to, aby wejść w skład Rumunii, z którą dzielą jeden język.

Wisienką na historycznym torcie było przejęcie przez Rosjan na mocy Paktu Ribbentrop-Mołotow (tego samego, który definiował ostatni rozbiór Polski), wschodniej części Mołdawii rumuńskiej, która kończyła się na rzece Prut. Do sowieckiej, Mołdawskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej dołączono następnie pas ziem po drugiej stronie rzeki Dniestr, które nigdy nie stanowiły ziem mołdawskich. Demony stalinowskich roszad ziemiami i narodami odezwały się, gdy upadał Związek Radziecki i to właśnie ta decyzja o przyłączeniu pasa ziemi po drugiej stronie rzeki, jest dziś bezpośrednią przyczyną wewnętrznego, zamrożonego konfliktu między Mołdawią a nieuznawaną na świecie Republiką Naddniestrza.

SAMSUNG CAMERA PICTURES

Dzisiejsza Mołdawia

Mołdawianie są bardzo dumni z tego, że posiadają swojego narodowego przewoźnika lotniczego i z faktu, iż wszystkie trzy samoloty są sprawne. To taki żart, który opowiedziała nam Natalia, nasza przewodniczka, który jednak zawiera w sobie pewną esencję – Mołdawia to kraina kameralna.

Dzisiejsza Mołdawia to niewielki kraj wciśnięty między Rumunię a Ukrainę. Jego powierzchnia to jedna dziesiąta powierzchni Polski, lub, dla innego porównania (według danych CIA), jest wielkości stanu Maryland. Choć nie posiada żadnych gór, jest pięknie pofalowana malowniczymi wzgórzami, zaś jej najwyższy szczyt ma 430 metrów wysokości, ot tyle, co przeciętna górka pod Krakowem.

Oficjalnie zamieszkuje go 3,5 miliona ludzi według danych z lipca 2016 roku, jednak obecnie mówi się, iż liczba mieszkańców oscyluje w granicach 2,5 miliona. Połowa mieszka w miastach, połowa zaś na wsi. Jedna trzecia mieszkańców kraju zdaje się mieszkać w stolicy – Kiszyniowie. 75% mieszkańców to etniczni Mołdawianie, 7% Rumuni, 6.6% Ukraińcy, 4.6% Gagauzi, 4.1% Rosjanie, 1.9% Bułgarzy oraz 0.8% innych narodowości. Większość mieszkańców porozumiewa się w języku mołdawskim, który tak naprawdę jest językiem rumuńskim i prawie nic ich nie różni poza pewnymi różnicami w wymowie. Język rosyjski jest językiem 10% populacji, jednak porozumieć się w nim można prawie z każdym.

Mołdawia to kameralny kraj spokojnego, powolnego życia blisko natury, smaków, jakie trudno znaleźć we współczesnej, zachodniej Europie i naturalnej gościnności, z jakiej kiedyś, przez masowym napływem turystów, znana była Gruzja.

Dzisiejsza Mołdawia to kraj, do którego wybraliśmy się w ramach współpracy z Mołdawską Organizacją Turystyczną wspieraną przez organizacje pomocowe z USA i Szwecji. Grupa blogerów oraz dziennikarzy z Polski i Włoch, dwóch rynków, do których celuje Mołdawia, przemierzała najbardziej nieodkryty kraj, aby przybliżyć go swoim czytelnikom w Polsce. Już to opowiada o krótkim rozdziale mołdawskiej współczesności, która stawia na promowanie turystyki.

Wciśnięty między Rumunię i Ukrainę kraj ma wielki potencjał, szczególnie wśród wyznawców filozofii powolnego podróżowania. Oferuje nie tylko wspaniałą kulturę wina, otwartych i głodnych świata mieszkańców, którzy z otwartym sercem witają podróżnych, swoich gości, ale także daje coś, co każdy zachodni Europejczyk doceni – jakość jedzenia, warzyw, owoców i mięsa, niespotykaną w zindustrializowanym rolnictwie europejskim. O tymże kraju opowiadać Wam będziemy w wielu następnych historiach z Mołdawii, historiach, które kompletne staną się dopiero wtedy, gdy na jesień wybierzemy się tam na festiwal wina i gdy odwiedzimy zbuntowaną republikę Naddniestrza oraz autonomiczny rejon Gagauzji.

***

Wpisy o Mołdawii powstają dzięki zaproszeniu prasowemu ze strony Mołdawskiej Organizacji Turystycznej przy wsparciu amerykańskiego programu USAID oraz Królestwa Szwecji.

Rocznik 1985. Hybryda czasów analogowych i cyfrowych, człowiek, który pamięta jak było przed internetem a w internecie czuje się jak ryba w wodzie. Urodzony w Krakowie, w nim wykształcony i z nim zawodowo związany. Po krótkim okresie życia w Chinach, na dobre zajął się normalnym życiem i intensywnym podróżowaniem. Zawodowo specjalista branży podróżniczej, hotelarskiej i rezerwacyjnej.

13 komentarzy dotyczących “Mołdawia. Sielska kraina wspaniałych ludzi, trudnej historii i tysięcy problemów

  1. Pingback: Mołdawia. Wakacje w stylu slow life - Wojażer

  2. Byłem w Mołdawii 8 lat temu na rowerze. Infrastruktura wtedy była praktycznie żadna. W Bielcy jedyny hotel w komunistycznym stylu kosztował mnie połowę budżetu 2 tygodniowego wyjazdu. Miły recepcjonista zaproponował schowek dla roweru… rano skasował, prawie jak za pokój, bo przecież to garaż strzeżony. W tym roku zwiedzam ponownie ten ’ najbiedniejszy’ kraj Europy, gdzie nocleg w standardzie pokoju w górskim schronisku, kosztuje 250 zł, a zwiedzanie winnic 150zł. Fakt wina przepyszne, przyroda piękna, ale na tani urlop nie ma co liczyć, chyba, że autostop i namiot.

  3. Wrócę tu po więcej historii z Mołdawii. Dziś przed snem tylko ta. W sierpniu poleciałam do Bukaresztu. Poskładałam mój rower i ruszyłam przez Rumunię do Mołdawii. Pierwszy dystans: 290 km. Trochę śpiąca wjeżdżałam do kraju, o którym – jak sobie uświadomiłam pod znakiem Moldova rozmawiając z panem celnikiem, który zainteresowany moją osobą przychodził, zadawał pytania różnej maści – nic nie wiem. Jechałam i oglądałam biedny kraj z kiepską drogą, zniszczonymi budynkami, ale też pięknie malowanymi chatami (czułam się, jak w dużym, plenerowym muzeum etnograficznym). Pierwszy nocleg: miasto Cahul (Kaguł). Chciałam pójść spać wcześniej (jechałam tak od rumuńskiej stolicy), ale nie było żadnych hoteli/moteli, czyli brak infrastruktury turystycznej. Kolejnego ruszyłam dalej. Do stolicy, o której kolega kiedyś powiedział „Najbrzydsza stolica w Europie”. Jadę sprawdzić. Po około 170 km (po drodze nadal oglądałam Mołdawię. tym razem droga była lepsza, dofinansowana) dotarłam. Zwiedzać Kiszyniów będę kolejnego dnia (znalazłam tam polski mural! Bardzo polski w wymowie i treści). Btw, po drodze wstąpiłam na stację po picie. Sprzedawca („lekko” podchmielony) zaczął mi tłumaczyć trasę (nie pytałam….). Zaznaczał, żebym do Naddniestrza nie jechała. Tam bandyci (na granicy)…Pojechałam…Bandytów nie spotkałam. Ale odkryłam ciekawy „kraj”, w którym wita mnie sierp i młot. Gdy to zobaczyłam: „Czy ja w Związku Radzieckim jestem..?”. Poza tym flagi rosyjskie. Coś, jak np w Czeczenii (też przejeżdżałam na rowerze). Tylko tam odwrotnie – na terenie rosyjskim inne „państwo”. Meritum” Mołdawia wraz ze swoją historią, swoją niejednoznacznością (zarówno w sferze tożsamościowej – panrumunizm vs mołdawianizm; jak terytorialnej – czym jest Naddniestrze? O co chodzi z Gagauzją (tu akurat nie byłam)?, a także w innych aspektach jest swoiście fascynująca. Kraj, który de facto jest blisko, a taki niepoznany…Pozdrawiam (z Krakowa!).

  4. Ciekawie przedstawia Mołdawię taka parka na youtube warto zobaczyć te filmiki:
    https://www.youtube.com/channel/UCzNVFTTtCHy0LWBngk1Luqg  
    Pokazują jak ciekawy może być ten kraj, który znajduje się na szarym końcu list państw wartych do odwiedzenia. Wiele ciekawych praktycznych rzeczy można się od nich dowiedzieć. A co chwile jakieś nowe filmiki o Mołdawii dodają.

  5. Myślę, że Mołdawia to kierunek nie dla każdego. Nie każdy doceni kameralny i nieturystyczny klimat tego kraju. Mało kto z dzisiejszych turystów ekspresowych próbuje też sięgać do historii danego kraju a przecież to klucz, aby zrozumieć społeczeństwo i choć w minimalnym stopniu się do niego zbliżyć. Piękny ten film na koniec. Bardzo zachęca. A w jakim języku można się tam porozumieć?

  6. Jest tyle miejsc na świecie, każdy ma swą niesamowitą historię i właśnie dzięki chęciom jej poznania związujemy się z nimi emocjonalnie, czasem duchowo. Naturalnie te zachwyt przekazujemy dalej. Super wpis!

  7. Mnie szczególnie interesują mołdawskie smaki – oryginalne potrawy i oczywiście wina, których i tam nie brakuje. Już nie mogę się doczekać relacji z festiwalu!

  8. tą mołdawską gościnność widać nawet na przejściach granicznych – po ukraińskiej stronie trafiliśmy na wyjątkowych chamów (chociaż nie zawsze się to zdarza, zależy od przejścia), a po mołdawskiej zupełnie inna rozmowa, kulturalnie, sympatycznie… ostatnim razem nasz „pobyt” ograniczył się do 2 godzin w Giurgiulesti, bo musieliśmy przejechać z Ukrainy do Rumunii, a w regionie delty Dunaju nie ma bezpośredniego przejścia Ukraina/Rumunia (trzeba przejechać 3 km Mołdawii)

  9. Karolina Groszek

    Chciałam się zapytać w jaki sposób trafiłeś do Mołdawii, ale odpowiedź znalazłam w tekście. Czekam na więcej bo jestem ciekawa co oferuje Mołdawia.

  10. Pingback: Casa Parinteasca. Mołdawskie slow life z historią i społecznością w tle – wojażer

  11. Pingback: Wina mołdawskie. Przewodnik po najpiękniejszych winnicach Mołdawii – wojażer

  12. Pingback: Kiszyniów na weekend - pod koronami drzew - Poszli-Pojechali

  13. czytałem, bardzo mi się poddoba, masz jakas taka lekkość w pisaniu i formułowaniu ciekawych wywodów… chyba coraz bardziej lubie tego Wojazera! Czekamy na więcej!

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Wojażer

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading