Azja Chiny Świat

Luzhi. Wodne miasteczko, które przenosi człowieka do dawnych Chin

Jedno z najbardziej urokliwych miasteczek Chin, w którym można przenieść się do czasów dawnego Państwa Środka

Terra incognita. Tym przez wieki były Chiny.

Nie tylko dla europejskich podróżników i kupców sprzed wieków, ale także dla ogromnych mas ludzi w czasach współczesnych, zupełnie niedawnych, a nawet i dzisiejszych. Pozostając przez setki lat w czymś, co niektórzy nazywaliby piękną izolacją, Chiny zawsze roztaczały wokół siebie aurę tajemniczości i wyjątkowości. 

Zima dwa tysiące ósmego roku zapisała się w historii Chin jako zima stulecia. Zaledwie kilka miesięcy po przeprowadzce do subtropikalnego regionu Państwa Środka, zmuszony byłem przypomnieć sobie o istnieniu zimowych ubrań i niezwykle szybko pojąłem, co oznacza brak systemu grzewczego w południowych regionach kraju. Zupełny pech chciał, iż był to okres Chińskiego Nowego Roku, czas, kiedy odbywa się największa na planecie, wewnętrzna migracja ludzkości, która przemierza rozległe tereny gigantycznego kraju, aby przez kilka dni spędzić ów wyjątkowy czas ze swoimi rodzinami.

SAMSUNG DIGITAL CAMERA Processed with VSCO with a1 preset

Sto siedemdziesiąt siedem milionów ludzi pociągami oraz dwadzieścia dwa miliony samolotami. Tyle ludzi przemieszczało się po kraju w ciągu tych kilku trudnych dni. To tak jakby pięciokrotność całej Polski ruszyła pewnego dnia na Boże Narodzenie z południa na północ naszego kraju. Pamiętam wiadomości, które podawały, że na dworcu w Kantonie utknęło ćwierć miliona ludzi. Chiny sprzed dekady, jeszcze za prezydentury Hu Jintao, zdawały się wzbierać na sile, jednocześnie pozostając jeszcze jedną nogą w przeszłości, z wszystkimi tego konsekwencjami i problemami. Nie sprawiały wrażenia światowej potęgi, choć w prostej linii do tego zmierzały. W odbiorze ludzi, z którymi przed wyjazdem rozmawiałem, był to wtedy kraj trudny i ubogi, choć przeczyły temu wszystkie obrazy, które z chińskiej krainy słałem do kraju.

Jak bardzo inne i zarazem odległe to były czasy od tych, w których żyjemy dzisiaj, niech świadczy fakt, iż w wśród kilku krajów, które przeznaczyły środki pieniężne na wsparcie Chin w walce z zimowym kryzysem, była Syria, która przekazała na ten cel niewiele mniej aniżeli USA. Dziś bardzo często Chiny pełnią rolę kraju, który przeznacza środki na pomoc innym.

W tym najgorszym z możliwych czasie, gdy miliony ludzi sfrustrowanych sytuacją pogodową, próbowało przemieszczać się w kierunku swoich rodzin, także ja, będąc na obowiązkowym wolnym od pracy na okres Nowego Roku, wyruszyłem w podróż po Chinach zimnych, pięknie przyozdobionych czerwonymi lampionami i zasypanych śniegiem.

Tak też, w zasadzie dosyć przypadkowo, trafiłem do miasteczko Luzhi, które należy do najbardziej cennych tkanek miejskich w Chinach.

Wodne miasteczko Luzhi

Obszar Chin pomiędzy dawną stolicą, Nankinem, a współczesną stolicą chińskich finansów, Szanghajem, to kraina delty rzeki Jangcy, wzdłuż której koncentrują się ogromne ilości innych rzek, jezior, czy w końcu stworzonych ludzką ręką, kanałów, a pośród nich, tego jednego, najważniejszego, i równie imponującego jak Wielki Mur – Wielkiego Kanału, najdłuższej na świecie wodnej przeprawy stworzonej przez człowieka, którego długość wynosiła tysiąc osiemset kilometrów, a którego budowę rozpoczęto prawie pół tysiąca lat przed narodzeniem Chrystusa. Łączył on południowe Hangzhou z północnym Pekinem i służył chińskiej cywilizacji przez prawie dwa i pół tysiąca lat.

Na owym szlaku wodnym, szczególnie w okolicach Suzhou, zwanego przez wielu chińską Wenecją, znaleźć można dziesiątki małych miasteczek, których stara, historyczna tkanka miejska rozciągnięta wzdłuż pomniejszych kanałów, tworzy obraz prawie już zupełnie zaginionych Chin. Stają się one pięknym skansenem historycznej zabudowy, zakonserwowanym elementem historii, do którego nie tylko zagraniczni turyści, ale także ci krajowi, przybywają aby zobaczyć, jak wyglądało Państwo Środka przed okresem dynamicznego rozwoju ostatnich dziesięcioleci. Jednym z takich miasteczek jest Luzhi. Nie jest ono najpiękniejsze, nie jest także najbardziej rozpoznawalne. Jest jednak dzięki temu, pozbawiony tłumów, które wybierają raczej Tongli czy Zhouzhuang, a przez to pozostaje bardziej naturalne i wciąż pełne jakiegoś życia. Nie zostaje mu przypisana rola sztucznej fasady, która zamyka się o określonej godzinie. Wkraczając w nie, można nadal spotkać ludzi, którzy są częścią tego miejsca od pokoleń.

Miasteczko słynie z buddyjskiej świątyni Baosheng, a także, i przede wszystkim, z oryginalnej starej zabudowy, która sięga dynastii Song (ponad tysiąc lat temu). Z tego właśnie okresu dynastii Song, potem dynastii Yuan oraz Ming, pochodzi także czterdzieści jeden urokliwych mostów, które pozostały po czasach świetności wspomnianych rodów.

Jeśli gdzieś przewijają się relacje i zdjęcia z tego miejsca, z reguły pochodzą z okresu letniego, gdy niewielkie gondole leniwie przesuwają się po wąskich kanałach miasta. Ku mojemu zaskoczeniu, gdy owa zima stulecia przyszła w końcu do kraju, przeobraziła niektóre jego części w sposób nie do poznania, tak samo jak wpłynęła na mój odbiór Luzhi: spokojnie zaparkowane, oczekujące na lepsze czasy, gondole, ciche uliczki wypełnione rozmowami mieszkańców, pojedyncze, turystyczne dusze zabłąkane w zaułkach miasta.

Luzhi było tego dnia tak ciche, iż dosłownie pchało człowieka do kreatywnego wizualizowania przeszłości. W pewnym momencie, spoglądając na stary mostek w oddali, na czerwone lampiony zawieszone z okazji nadchodzącego Nowego Roku, poczułem Chiny, jakie wyobrażałem sobie, lub też chciałem sobie wyobrazić, na chwilę przed tym, jak do nich przyjechałem i zrozumiałem, że ten kraj się zmienia, i zmienia się radykalnie.

To, jak bardzo ten kraj pędzi do przodu, wiedzą także jego mieszkańcy, którzy z coraz większym sentymentem poszukują takich właśnie miasteczek swojego rozległego kraju, w których, podobnie jak zagraniczni turyści, poczują urok swojego kraju sprzed wielkiego skoku. Szczególnie w miejscach takich jak Luzhi, które leżą blisko miast takich jak Szanghaj czy Suzhou, każdego dnia przybywać będzie tutaj ktoś, kto poszukuje utraconej przeszłości.

Jeśli znacie miejsca, do których warto wybrać się w poszukiwaniu zamrożonej i zakonserwowanej przeszłości, podzielcie się w komentarzach!

Rocznik 1985. Hybryda czasów analogowych i cyfrowych, człowiek, który pamięta jak było przed internetem a w internecie czuje się jak ryba w wodzie. Urodzony w Krakowie, w nim wykształcony i z nim zawodowo związany. Po krótkim okresie życia w Chinach, na dobre zajął się normalnym życiem i intensywnym podróżowaniem. Zawodowo specjalista branży podróżniczej, hotelarskiej i rezerwacyjnej.

9 komentarzy dotyczących “Luzhi. Wodne miasteczko, które przenosi człowieka do dawnych Chin

  1. Zapisane na listę. Jak w starych dobrych chińskich filmach

  2. Luzhi bylo pierwszym miasteczkiem tego typu, ktore odwiedzilam w Chinach, gdyz mieszkalam w poblizu, w Suzhou. Przez kolejne lata odwiedzilam mnostwo podobnych miejsc, z ktorych polecilabym Daxu, kolo Guilin oraz Zhuge i Xinye w prowincji Zhejiang. wszystkie trzy wioski zachowaly do tej pory swoja autentycznosc, gdyz malo kto o nich slyszal, ale nie wiem jak dlugo potrwa jeszcze taki stan rzeczy.

    • Chiny zmieniają się tak bardzo, że trudno przewidzieć. Pamiętam jak po raz pierwszy od powrotu do Polski, trzy lata po tym, odwiedziłem Chiny ponownie. Już wtedy przeżyłem szok jeśli chodzi o to, jak bardzo się zmieniły. Co dopiero teraz. Mam z nimi ciągły kontakt i jestem na bieżąco, więc wiem, jakie ogromne przemiany dzieją się tam codziennie. Coś niesamowitego!

  3. Chiny wciąż są przede mną. Nie mam pojęcia, kiedy zdecyduję się na wyjazd do tego kraju. Myślę jednak, że Luzhi mogłoby być dobrym kierunkiem podróży. Prezentuje się ono niezwykle klimatycznie. Zima wydobywa z tego miejsca piękno, którego nie widać w tej letniej wersji. Nic dziwnego, że to miasteczko przyciąga architekturą i porównaniem do małej Wenecji. Nie znam niestety żadnego miasta, do którego warto zajrzeć w porze zimowej i odkryć jego zamrożone pokłady historii.
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

  4. Takie są również miejsca, których ja szukam – miasteczka, w których życie płynie powoli, a turysta jest nieczęstym widokiem. Zdjęcia przypominają mi tegoroczny, styczniowy Stambuł po grubą warstwą śniegu, ale tam nawet w obliczu paraliżu nikt nie zwalnia.

  5. Pingyao, bez dwóch zdań! W trochę innym wydaniu, bo bez wody, ale czas stoi tam w miejscu. Czasem trzeba wyminąć chińską wycieczkę, ale rano i po południu dzieje się magia, a spanie w hutongu, gdzie na wietrze powiewają czerwone ampiony, to już kompletnie brak słów <3.

  6. Chiny to dla mnie nadal terra incognita, ale jestem pewna, że kiedy już się tam wybiorę (a wybiorę się na pewno) to takie miejsca bardziej chciałabym zobaczyć, niż te super nowoczesne, na miarę XXI wieku. Dzięki za podpowiedź!

  7. w sumie ja się spotkałem z „zamrożoną” przeszłością m.in. na rumuńskiej prowincji (chociaż i ją powoli zaczyna obejmować postęp). Właśnie Rumunia zmienia się bardzo szybko, jeszcze 3 lata temu nie było tam tyle komercji…

  8. Niesamowite ile może się zmienić w zaledwie kilku lat. Nie ma nic pewnego na świecie. Syria pomagała Chinom, teraz Chiny eksploatują Afrykę, budując tam szybkie pociągi i autostrady. Swiat pędzi do przodu, aż strach pomyśleć, co będzie za parę lat

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Wojażer

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading