Europa Islandia wyspy Świat

Piękne i niebezpieczne miejsca Islandii

Wszyscy zachwycają się pięknem Islandii, jednak jej mieszkańcy załamują ręce na widok coraz bardziej idiotycznych zachowań wśród turystów. Zobacz, co ci grozi na Islandii

Islandia dosłownie zamarła w ostatnich dniach. Dwudziestoletnia Birna Brjansdottir zaginęła w niewyjaśnionych i bardzo tajemniczych okolicznościach. Jak się okazało po kilkunastu dniach poszukiwań, młoda dziewczyna została zamordowana. Dosłownie cały naród tego jednego z najbezpieczniejszych (jeśli chodzi o przestępczość) krajów świata, domaga się wyjaśnień. Sprawa nadal pozostaje ogromną tajemnicą, nad rozwiązaniem której pracuje większość służb kraju.

Pomimo mrocznej historii, która zmroziła krew Islandczyków, to nie morderstwa czy inne kryminalne akty zagrażają życiu podróżnych odwiedzających ten kraj. Największym niebezpieczeństwem są oni sami oraz ich głupota.

Facebookowy profil Aldy Sigmundsdottir, autorki popularnych książek o Islandii i Islandczykach, jest kopalnią wiedzy i opinii na temat tego niezwykle popularnego wśród turystów kraju. Śledziłem ją regularnie od czasu, gdy zacząłem planowanie wyjazdu na Islandię oraz długo po powrocie. O ile ten niewielki naród, który tworzy niezwykle kameralną wspólnotę, z otwartymi rękoma wita coraz większe rzesze turystów przybywających na Islandię, o tyle zachowania niektórych podróżnych irytują jej mieszkańców coraz bardziej. Upust narodowej frustracji daje właśnie na swoim profilowej ścianie Alda, która opisuje coraz to bardziej abstrakcyjne przykłady turystycznej głupoty.

Opisuje ona także w bardzo dokładny sposób miejsca, które stanowią dla ludzi prawdziwe zagrożenie. Nie chodzi tutaj wcale o jakieś odległe zakątki Islandii. Okazuje się bowiem, że największe niebezpieczeństwo czyha na odwiedzających w najbardziej turystycznych miejscach wyspy, gdzie gromadzą się całe tłumy, czasami zupełnie nieświadomych niebezpieczeństwa, podróżnych.

Reynisfjara – najbardziej niebezpieczne miejsce na Islandii?

Jeden z najbardziej malowniczych, a zarazem łatwo dostępnych, punktów na mapie Islandzkich wojaży, czarna plaża obok niewielkiej i równie malowniczej miejscowości Vik, to świadek niezwykle dramatycznych i czasami tragicznych scen. Dla większości jest to po prostu nieziemsko piękna plaża usłana czarnym piaskiem, z wielkimi formacjami skalnymi wystającymi z oceanu, który wiecznie wzburzony, uderza o wybrzeża wyspy.

Sęk w tym, że uskoki dna bezpośrednio przy wybrzeżu wyspy tworzą gigantyczne fale oceaniczne, które uderzają o brzeg, a często po prostu sięgają do samych skał, wzdłuż których kłębią się tłumy turystów. Siła uderzenia fal jest tak wielka, iż człowiek nie ma z nią szans. Zassany do oceanu, często znika na dobre i jedyne, co dzieje się potem, to ciało wyrzucane przez ocean w jakiś innym punkcie wybrzeża.

Zupełnie niedawno, kobieta odwiedzające plażę z mężem i z dwójką dzieci znikła we wzburzonych wodach oceanu. Zginęła. Dosłownie chwilę po śmiertelnym wypadku, kolejna grupa Chińczyków radośnie pozowała do zdjęcia z nadchodzącymi z oddali, monumentalnymi falami. Często przyczyną wypadków jest po prostu chwila na selfie. Ludzie obracają się tyłem do oceanu skupiając się na najlepszym ujęciu, gdy nagle wielka fala uderza z potężną mocą. Przypadki śmierci na czarnej plaży regularnie przetaczają się przez islandzkie media i do bólu irytują Islandczyków. Pomimo oznakowania terenu oraz wyraźnych ostrzeżeń, nikt nie zwraca na nie uwagi.

Jak wygląda to w praktyce? Zobaczcie lewą część kadru w turystami robiącymi zdjęcia falom:

Zmotywowany przez coraz większą ilość ludzi przybywających na Islandię, lokalny rząd, dopiero w zeszłym roku stworzył listę 24 popularnych miejsc turystycznych, które uważane są za szczególnie niebezpiecznie i wymagają ze strony odwiedzających, szczególnej uwagi:

Arn­arstapi, Detti­foss, Djúpalónss­and­ur, Dyr­hóla­ey, Geys­ir, Goðafoss, Grjóta­gjá and Stjóragjá, Gull­foss, Gunnu­hver, Fjaðrár­gljúf­ur, Jök­uls­ár­lón, Ketu­björg, Kolug­ljúf­ur, Krísuvíkur­bjarg, Látra­bjarg, Náma­skarð/Leir­hnjúk­ur, Reykja­dal­ur, Reyn­is­fjara, Seljalandsfoss, Sel­tún, Skóga­foss, Sól­heima­jök­ull, Svína­fells­jök­ull and Víti/Askja/Drekagil.

Jak widać, sporo z nich to miejsca, które przetaczają się przez wiele relacji podróżniczych z Islandii. Wśród nich wielki wodospad Gullfoss, do którego można po prostu wpaść przy chwili nieuwagi. Geysir, w którym bardzo łatwo o oparzenia. Bajeczna laguna lodowcowa Jokulsarslon, na której obszarze często zdarza się, że ludzie frywolnie przeskakują między taflami płynącego w stronę oceanu lodu. Tak uwięzionych i dryfujących w stronę otwartego oceanu ludzi, straż przybrzeżna ratowała już nie raz, jak w marcu ubiegłego roku, gdy trzydziestoosobową grupę ludzi dryfujących na lodzie, należało uratować z opresji.

Co najbardziej denerwuje Islandczyków w zachowaniu turystów przybywających na wyspę?

Turystyka na Islandii przeżywa prawdziwy boom po kryzysie 2008 roku. Krach lokalnej gospodarki spowodowany nieprzemyślaną polityką islandzkich banków oraz kryzysem w USA, spowodował uatrakcyjnienie wyspy dla turystów, dla których pozostawała ona do tego czasu ekskluzywnym, drogim kierunkiem dla wybranych. Skala zmiany jest ogromna. O ile w 2008 roku kraj odwiedziło 500,000 tysięcy ludzi, o tyle w 2015 było to już 1,3 miliona osób. Infrastruktura turystyczna kraju nie nadążyła za zwiększoną ilością podróżnych, stąd w szczytowych okresach wysokiego sezonu mieszkańcy Islandii mogli odnosić wrażenie, że ich wyspa jest dosłownie zadeptywana.

Od 2000 roku (dane przytaczane przez Icelandreview) na Islandii zginęło 138 osób (tak Isnaldczyków jak i turystów), głównie w wypadkach samochodowych, choć ilość tych się zmniejsza. 33 osoby zginęły w wyniku uprawiania różnych aktywności na świeżym powietrzu, czyli głównie podczas wypraw związanych z turystyką. 

Przykłady?

Chińczyk zginął w połowie września 2016 roku podczas obserwowania zorzy polarnej. Po zatrzymaniu samochodu wyłączył światła i wyszedł za zewnątrz. Uderzył go inny przejeżdżający samochód. Auto także prowadzili turyści.

Ciało zagranicznego turysty, także w połowie września ubiegłego roku, znaleziony przy kraterze wulkanu Askja. Ciało znaleziono poza ogólnie znanym szlakiem w miejscu, gdzie nie ma żadnego zasięgu sieci komórkowej.

W lutym 2016 roku fale oceanu w Reynisfjara pochłonęły mężczyznę spacerującego z żoną. Nie przeżył.

We wrześniu 2015 roku Izraelski turysta spadł w przepaść nieopodal wodospadu Selfoss. Nie przeżył.

Wśród mieszkańców, obok zmartwienia spowodowanego coraz częstszymi wypadkami, pojawiła się także, często uzasadniona, irytacja zachowaniami swoich gości.

Co więc denerwuje Islandczyków najbardziej?

1. Używanie zwykłego, małego samochodu do poruszania się po interiorze oraz lodowcach

W malownicze trasy wokół Islandii rusza każdy, kto ma prawo jazdy. Bez zastanawiania się, czy ktoś sobie z tym poradzi, czy nie? O ile większość tras to zwykła dwupasmowa droga wiodąca wokół wyspy, o tyle niektóre jej odcinki, szczególnie drogi boczne, bywają czasami czymś naprawdę wymagającym. Jeszcze bardziej sprawy komplikują się, kiedy wynajmowany zostaje mały, miejski samochód, którym ludzie pragną przeżywać prawdziwe przygody poza szlakiem. Nie róbcie tego. Zasady (i prawo) są proste – samochody nie będące 4WD nie mają wstępu do środka wyspy.

2. Offroad – szaleństwa samochodowe poza głównymi wytyczonymi szlakami

Sprawa w tym przypadku jest prosta jak drut. Prawo zabrania jeżdżenia samochodem poza drogami i utartymi szlakami. Robiąc to nie tylko łamie się prawo, ale także naraża się na wysokie kary.

3. Przekraczanie prędkości

Często robią to sami Islandczycy, jednak należy pamiętać o jednym – nie jesteśmy Islandczykami. Nie znamy tych dróg tak dobrze jak oni, nie wiemy, co na nas czeka, nie wiemy, czy droga nie została gdzieś zerwana przez wartki prąd lokalnej rzeki. Sieć pełna jest przykładów turystycznej głupoty, gdzie brak zachowania bezpieczeństwa źle się kończył.

4. Naruszanie mchu

Mech, który porasta Islandię tworzy nieraz dosyć bajkowe widoki. Jest jednak czymś szczególnie delikatnym, ponadto jego regeneracja zajmuje dziesiątki, czasami setki lat. Zdarzały się wypadki wydzierania mchu, aby utworzyć swoje imię dla uczczenia swojej pamięci. Wyrywanie mchu to dosyć drastyczny przykład, ale podobnie niszczycielskie dla ekosystemu jest zwykłe chodzenie po nim.

5. Zaśmiecanie wyspy i wandalizm

Podobnie jak nie chcielibyście, aby ktoś rzucał opakowania po suchej krakowskiej na Wasze okolice, podobnie też Islandczycy doceniają to, jeśli śmieci po swoim suchym jedzeniu przywiezionym z własnego kraju, zabierzemy ze sobą do najbliższego kosza albo do hotelu, samochodu lub innego miejsca, które nie jest przydrożnym rowem. W śmieceniu przodują ponoć Chińczycy, którzy niejako genetycznie zakodowane mają to, że po konsumpcji następuje proste wyrzucenie opakowania.

6. Niezwracanie uwagi na pogodę

Coś, co często ignorujemy we własnym kraju, ma ogromne znaczenie na Islandii, gdzie pogoda potrafi zaskoczyć niejednego, wprawionego podróżnika. Samochody spychane z drogi przez monstrualnie silny wiatr, oblodzone drogi, na których nie ma żadnej kontroli nad samochodem, czy ogromne, atlantyckie sztormy, to rzeczy, których nie można lekceważyć. Skoro porządny sztorm potrafi odciąć wyspę od Europy i Ameryki całkowicie paraliżując ruch lotniczy, spokojnie można założyć, iż równie niebezpieczne będzie przemieszczanie się w tym czasie po wyspie. Szczególnie małym i lekkim samochodem.

Warunki sprawdzicie na następujących stronach:

7. Wrzucanie monet do gorących źródeł

Niejedna osoba myśli, że podobnie jak w przypadku miejskich fontann, wrzucenie monety zagwarantuje nam powrót. Przez Islandczyków uważane to jest po prostu za zaśmiecanie.

8. Niezwracanie uwagi na znaki ostrzegawcze i drogowe

Wielu turystów tłumaczy, że nie rozumie islandzkich znaków. Od tego są instrukcje i broszury, które otrzymujemy wynajmując samochód. Jednym z najważniejszych znaków na Islandii jest ten, który mówi nam o zwężeniu na moście. Mostów na wyspie jest sporo, ruch jak do tej pory był niewielki, więc budowano je na zasadzie jednego pasa. Nieświadomi tego turyści z impetem wjeżdżali na takie konstrukcje nie zwracając uwagi na nadjeżdżające z drugiej strony samochody, co często kończyło się kolizjami.

Z pewnością jest jeden znak, który warto, żeby każdy zapamiętał raz i na dobre:

ÓFÆRÐ / Ófærð
DO NOT PASS
DANGER

I na koniec… jeden z najbardziej rzadkich, co nie znaczy, że niemożliwych scenariuszy – wybuch wulkanu. Jak go przeżyć? Przeczytaj tu:

jak-przezyc-wybuch-wulkanu

Rocznik 1985. Hybryda czasów analogowych i cyfrowych, człowiek, który pamięta jak było przed internetem a w internecie czuje się jak ryba w wodzie. Urodzony w Krakowie, w nim wykształcony i z nim zawodowo związany. Po krótkim okresie życia w Chinach, na dobre zajął się normalnym życiem i intensywnym podróżowaniem. Zawodowo specjalista branży podróżniczej, hotelarskiej i rezerwacyjnej.

17 komentarzy dotyczących “Piękne i niebezpieczne miejsca Islandii

  1. Pingback: Islandia nie dla każdego - nowe obostrzenia wjazdowe

  2. Pingback: Czarne plaże, elfy, bazaltowe jaskinie i mały kanion - Islandia cz. II

  3. Pingback: Przesyt. Głos z miejsc, które nie chcą już turystów – wojażer

  4. To ja bym jeszcze dodał jeden punkt, jeśli chodzi o to co denerwuje Islandczyków najbardziej. Stawanie kamperami w szczerych polach, nawet bardzo daleko od zabudowań! Notorycznie w środku nocy trąbili na nas, żeby nas obudzić! Do najbardziej przyjaznych narodów to oni raczej się nie zaliczają… Nie wspomnę już jak raz nas pan w środku nocy obudził waląć pięściami w kampera, krzycząc -> cytuje: „This is my mountain, you must leave now…”.

    • I bardzo słusznie. Nie jest „przyjazny” bo ośmielił się zwrócić ci uwagę, że rozgościłeś się na jego własności? A ty „przyjazny człowieku” spytałeś go czy możesz? Dlaczego nie skorzystałeś z pola kempingowego? Bo trzeba zapłacić? Skoro stać cię było na kampera to wyduś jeszcze tych parę koron na kemping. A może człowiek zwyczajnie nie lubi jak mu ktoś obcy sra (bo nie powiesz mi, że zabierasz swoje gówna ze sobą) na jego terenie. I to codziennie ktoś inny. Bo takich „oszczędnych” jak ty jest niestety mnóstwo.

      • Bartku, akurat pan z którym mieliśmy do czynienia do normalnych nie należał (obłęd w oczach, piana z ust i zero reakcji na próby rozmowy, czytał jakiś tekst z kartki jak jakiś robot). Co ciekawe to widzieliśmy go tej nocy w wielu miejscach, których raczej właścicielem nie jest – jeździł jeepem i szukał kolejnych turystów do obudzenia. Jak dla mnie normalne to nie jest…

        Aha. TAK, zabieram „swoje gówna” ze sobą – właśnie po to wynająłem kampera, w którym miałem takie udogodnienia jak toaleta. TAK, praktycznie co drugi dzień spaliśmy na kempingach, gdzie właśnie zrzucaliśmy te nasze gówna. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy tak pewnie robi, więc po części ich rozumiem.

        Pozdrawiam innych takich „oszczędnych” jak ja 😀

        • „Do normalnych nie należał” mówisz… I właśnie na jego przykładzie wysnułeś wniosek, że Islandczycy do „przyjaznych narodów nie należą”. Hmmm…
          Na Islandii byłem wielokrotnie i uważam, że Islandczycy są normalni. Nie są wylewni ale nie są również nieprzyjemni. W przeciwieństwie do największej mniejszości na wyspie, której buractwo wychodzi na każdym kroku.

          • Wyraźnie napisałem, że ten pan do normalnych nie należał, bo nie należał. W pierwszym swoim poście również pisałem o paru innych przykładach, które wpłynęły na moją opinie. Takie są moje odczucia i nie zamierzam nikogo na siłę przekonywać.

  5. Pingback: Co zobaczyć na Islandii zimą? / niesmigielska.com: blog, podróże, fotografia

  6. Wow, niesamowite, ale podróżować też trzeba z głową;) Wybieramy się na Islandię niedługo, mam nadzieję, że odkryjemy same ciekawe miejsca!

  7. Wow, te miejsca są na prawdę niebezpieczne. I że taka głupota jeszcze istnieje.

  8. Wprowadzić ograniczenia w ilości osob w odwiedzaniu wyspy!!

  9. na swoim koncie irytujących zachowań mam 'tylko’ punkt 4… kępke mchu wyrwaliśmy raz (po prostu nie wiedzieliśmy, że jest taki cenny i tak wolno odrasta), zgarnęliśmy opierdol i nie zrobilismy tego więcej. ale z samym chodzeniem po mchu, to też nie wiedziałam. będę się pilnować.

    natomiast reszta – faktycznie, to jest straszna lekkomyślność. potrzebny wpis!

    • Każdy, kto ma mech w ogródku wie, że chodzenie po mchu go wzmacnia a nie osłabia! Mchem obsadza się na przykład ścieżki ogrodowe, ale trzeba po nich chodzić, gdyż bez chodzenia mech będzie słaby i wyschnięty.

      • A na czym sadzisz ten mech w ogródku? Nie w glebie przypadkiem? Czyli ma się czego trzymać?
        No to spróbuj go posadzić na skale (czyt. lawie). Zobaczymy czy się wzmocni czy zwyczajnie zetrzesz go z podłoża.

  10. katarzynatutko

    „straż przybrzeżna ratowała już nie raz, jak w marcu ubiegłego roku, gdy trzydziestoosobową grupę ludzi dryfujących na lodzie, należało uratować z opresji.” serio, aż ciężko jest mi uwierzyć w aż taką głupotę.

    sami byliśmy swiadkami jak w interiorze zwykły, mały samochód 2×2 przejechał przez rzekę, gdzie w środku utknął, a woda wlewała się przez co mogła. tuż przed wjazdem był ostrzeżenie i informacja, że w razie czego trzeba mieć linę, której oczywiście nie mieli.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Wojażer

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading