Felietony

Jak AirBnB zmieniło nas i nasze miasta

Wpływ biznesu apartamentowego na każdy element naszego życia.

Niedzielny poranek w centrum Krakowa rozbrzmiewa jedną melodią, i nie jest to dźwięk hejnału z Wieży Mariackiej. Po brukowanym Rynku i wychodzących od niego uliczkach ciągną grupy, a za nimi małe walizki na niewielkich kółkach, które podskakują na nierównościach naszych miejskich powierzchni płaskich. W innych dzielnicach miasta, w miejscach do niedawna uważanych za miejskie sypialnie bardziej aniżeli turystyczne mekki, podobny dźwięk wybudza tych, którzy pozwolili sobie na dekadencki, leniwy poranek, jedyny w zabieganym, pełnym obowiązków tygodniu. Nic, jeśli mieszkanie znajduje się na wyższym piętrze, jednak dla tych ulokowanych na parterach, ów jednostajny dźwięk malutkich kółeczek, staje się symbolem tego, że coś jest na rzeczy. Weekendowi goście opuszczają miasto.

Kiedyś było prościej. Małe kółeczka stworzono po to, aby przetaczać walizkę przez dziesiątki kilometrów lotniskowych dywanów i płytek, hotelowych halli i pokoi wyłożonych wykładziną. Ludzie, którzy nie jechali z plecakiem w niezależną podróż, ci, którzy nie spali w hostelach, kierowali się taksówką lub wykupionym transferem do swojego hotelu, gdzie malutkie kółka spoczywały w zasłużonej ciszy. Nikt nie tworzył ich z myślą o brukowanych ulicach Krakowa, Pragi, Bolonii czy Lizbony.

Niedzielne poranki w wielu miastach, odkąd pojawiły się apartamenty oraz AirBnB, nie są już tym samym co dawniej. Cisza, wyparta przez kakofonię stukoczących kół, stała się jedynie melodią bezpowrotnej przeszłości.

Miłość do AirBnB

Jak dla mnie, mogą się pozamykać – krótko stwierdziła Sylwia – te wszystkie hotele i ich sztuczny świat, i te ceny z kosmosu za dwanaście metrów kwadratowych. Czasami nie ma się jak ruszyć! Kiedyś jeździła do Włoch do tych samych, malutkich, rodzinnych hoteli rozmieszczonych w centrach miast. Zawsze miały ten swój urok, tą atmosferę, jednak w pewnym momencie nastąpiła zmiana – Widzisz, nagle zauważasz, że nic się w nich nie zmienia, ale ceny jakoś ciągle idą w górę! Płacisz majątek, a nawet porządnego wifi nie są w stanie ci zaproponować! Ostatnio znalazłam tak designerskie mieszkanie we Florencji! Pięćdziesiąt metrów kwadratowych, superszybkie łącze, piękne meble! Pół ceny! Trochę na uboczu od centrum, ale jakie to ma znaczenie? Dziesięć minut dłużej spacerem! 

W Rio, kultowej kawiarni na ulicy św. Jana w Krakowie, spotykam dawno niewidzianego kolegę. Jego dziecko skończyło już dwa lata, a ja nadal nie wiem jak wygląda. Jednak syn zdaje się nie być głównym tematem rozmowy – Trzecie mieszkanie już kupiłem na kredyt Marcin! Biorę, puszczam na airbnb i się kręci! Turyści płyną! Model, o którym słyszę regularnie od przynajmniej dwóch lat, zdaje się być świetnym rozwiązaniem, jednak zastanawia fakt, że kredyt z reguły bierze się na 25 lat, zaś perspektywa biznesowa AirBnB jest trudna do przewidzenia. Przy nasiąkniętym rynku spada w końcu zapotrzebowanie na mieszkania – Tym się nie martwię! Trzeba będzie to się wynajmie studentom, jednak póki co w miesiąc mogę wyciągnąć trzy razy więcej! Gdy pytam o niski sezon, czyli czas między listopadem a marcem, radość lekko gaśnie – Spoko, w skali roku na pewno wyjdę na swoim!

Ludzie pokochali AirBnB nie tylko za fakt, iż oferuje ono tańszą alternatywę dla drogich hoteli, ale także za to, iż często za niewielkie pieniądze, można zatrzymać się w niezwykle pięknym mieszkaniu. Do tego dochodzi specyficzna relacja między gościem a właścicielem mieszkania, której natura jest zupełnie inna aniżeli w przypadku hoteli, gdzie przestrzeń recepcyjna to swoisty podróżniczy teatr. AirBnB zdaje się wygrywać, gdyż relacja, którą oferuje, jest bardziej dostosowana do tego, co lubi rynek i współcześni, niezależni turyści.

Processed with VSCO with e2 preset
AirBnB, loft w Nowym Jorku. Alternatywa dla dziewięciometrowego pokoju. 150 metrów kwadratowych w tej samej cenie co najtańszy hotel

Model biznesowy AirBnB jest wielkim wyzwaniem dla miast. Z jednej strony tańsza alternatywa dla turystów i możliwość dorobienia przez właścicieli mieszkań. Z drugiej jednak strony zjawisko wyniszczające dla hoteli oraz źle wpływające na rynek najmu mieszkań.

Nienawiść do AirBnB

W naszej kamienicy zostaliśmy tylko my – mówi mi kolega z branży. Trochę przypomina mi to sytuację z czasów, gdy mieszkaliśmy z Magdaleną w ścisłym centrum Krakowa, na ulicy Szewskiej, dosłownie kilka metrów od Rynku – Codziennie mijamy kogoś innego. Wiesz jak to jest, wracasz do domu i spotykasz kogoś, kto ledwo stoi na nogach. I nie wiesz, co ci zrobi. Następnego dnia czujesz na całej klatce zapach zioła, a innego dnia wkurza cię za głośno muzyka. I komu się pożalisz? Dziś są, jutro ich nie ma! Raz zapukała do nas zdesperowana dziewczyna, bo miała zarezerwowaną wycieczkę do Auschwitz a nie miała gdzie przechować swojej wielkiej walizki. Właściciel prosił o zostawienie klucza przy wymeldowaniu, a rano, gdy jechała na wycieczkę, nie mogła się do niego dodzwonić. Odmówiłem, bo jechałem do rodziny. 

Obcy w typowo lokalnych, sypialnianych dzielnicach, to mały problem w porównaniu do całościowego ujęcia. AirBnB, czy też ogólnie najem apartamentowy w szerszej perspektywie, kreują bardzo konkretne problemy, z którymi w pewnym momencie muszą uporać się władze miast.

Daj spokój Marcin – żali się znajoma – znaleźć mieszkanie i je wynająć to zawsze był wyczyn w Berlinie, ale w ostatnich latach to była jakaś katastrofa. Właściciele masowo zaczynali współpracę z AirBnB i nagle okazało się, że nie ma gdzie mieszkać, w stolicy Niemiec! W mieści, do którego napływają takie masy ludzi. O cenach za wynajem już nawet nie wspomnę! 

Na początku maja 2015 roku Berlin wypowiedział firmie AirBnB wojnę uchwalając drakońskie kary za wynajmowanie całych mieszkań na cele turystyczne. Miasto uzasadniało swoją decyzję faktem, iż działalność ta spowodowała znaczny wzrost cen najmu. Znaczny znaczy prawie sześćdziesiąt procent na przestrzeni sześciu lat. Dla przykładu 2000 zł w 2009 roku i 3200 zł w 2015 roku. Płace, jak wiadomo, w takim tempie nie rosną. Nawet w Niemczech. Podobne problemy prawne spotykały firmę w Paryżu, Nowym Jorku, czy San Francisco.

W Krakowie hotelarze zdawali się długo nie zauważać AirBnB. Nikt nie wierzył w sukces portalu, gdyż w grodzie Kraka od długiego czasu funkcjonowała spora sieć firm apartamentowych i pojedynczych mieszkań na wynajem. Podobnie jak w przypadku innych, bardziej znanych europejskich stolic, tak i w Krakowie, portal odniósł ogromny sukces. W mieście, w którym znalezienie wymarzonego mieszkania na lata studenckie, ale także dla młodych rodzin, zawsze było problemem, sytuacja zaczyna przypominać przypadek berliński. Pierwsze oznaki to coraz większy problem ze znalezieniem dobrej jakości mieszkań w centrum miasta. Przy niewielkiej inwestycji można bardzo łatwo przemienić taką przestrzeń w niewielką żyłę złota.

Dlaczego AirBnB wygrywa i zmienia rynek turystyczny?

Odpowiedź jest prosta. Klasyczne hotele dają podróżnym przewidywalność. Pokój, serwis, zachowania w recepcji, wszystko jest w zasadzie z góry zdefiniowane. Przewidywalne i czasami po prostu nudne. AirBnB daje ludziom to, czego współcześnie najbardziej pragną – szeroki wybór wielu absolutnie najróżniejszych opcji.

Ten ogromny wybór służy nie tylko turystom, ale także biznesowi. Biznes młodych, mobilnych ludzi, startapowców, programistów, handlowców, wszystkich, którzy pracują w ruchu. To, co staje się koszmarem dla mieszkańców różnych nieturystycznych dzielnic, okazuje się wielką zaletą dla podróżujących profesjonalistów, którzy preferują miejsca z dala od oklepanych miejsc i tras. Dochodzi jeszcze estetyka i najzwyklejsze zainteresowanie miejscem, do którego się udajemy – jak żyją mieszkańcy Nowego Jorku, Stambułu czy Moskwy – zastanawiamy się przeglądając stronę. Dla wielu AirBnB to także katalog pięknych wnętrz. Nie dziwi więc fakt, iż jest to strona rezerwacyjna, na której ludzie spędzają najwięcej czasu. Nagle okazuje się także, że okolice pokazywane na mapach jako „najpopularniejsze okolice” (te, które mają najwięcej hoteli), nie są jedynymi ciekawymi dzielnicami miasta. Platforma przyczyniła się więc do poszerzenia perspektywy patrzenia na miasta.

Patrząc na sukces AirBnB oraz Ubera, który zrewolucjonizował to, jak przemieszczamy się po miastach, widać, że ci, którzy stworzyli te firmy, zrozumieli współczesny świat. Obie firmy zmagają się z falą krytyki i z prawnymi problemami w różnych krajach. Jednocześnie rozwijają swoją działalność w innych miejscach, które nie stwarzają większych problemów. Jak potoczą się ich losy? Czas pokaże.

O problemie z AirBnB w głośnym kontekście Barcelony, przeczytacie u kolegi Bartka (Praktyczny Podróżnik) tutaj.

Jeśli macie jakieś świetne miejsca, w których zatrzymaliście się przez AirBnB, napiszcie w komentarzu! 

Rocznik 1985. Hybryda czasów analogowych i cyfrowych, człowiek, który pamięta jak było przed internetem a w internecie czuje się jak ryba w wodzie. Urodzony w Krakowie, w nim wykształcony i z nim zawodowo związany. Po krótkim okresie życia w Chinach, na dobre zajął się normalnym życiem i intensywnym podróżowaniem. Zawodowo specjalista branży podróżniczej, hotelarskiej i rezerwacyjnej.

20 komentarzy dotyczących “Jak AirBnB zmieniło nas i nasze miasta

  1. Pingback: Przesyt. Głos z miejsc, które nie chcą już turystów – wojażer

  2. Ja zazwyczaj wybieram Airbnb. Oczywiście w pierwszym kroku sprawdzam ceny hoteli i mieszkań, zazwyczaj już na tym etapie zostaje tylko Airbnb. A jeśli nie, to decyduje lokalizacja, wyposażenie. Jadąc na tydzień np. fajnie mieć pralkę. Prosta rzecz, a już na plus Airbnb. Takich kwestii jest oczywiście o wiele więcej. Jedyne dwa plusy hoteli to całodobowa recepcja i śniadania. Ale jeśli jesteś w stanie dogadać się na określoną godzinę „zameldowania” i zrobić zakupy śniadaniowe we własnym zakresie to Airbnb będzie prawdopodobnie tańsze, prostsze i bardziej autentyczne.

  3. Świetny artykuł! Żyjąc na zwykłam blokowisku można nie zdawać sobie sprawy jak turystyka zmienia życie innych miejsc w mieście.

  4. Hotele zostawiam sobie na podroze sluzbowe. Nie mam czasu czy ochoty na nic wiecej. Jesli przyjade wieczorem zmeczona, szybki check in, kolacja w hotelowym barze, lampka wina I spac. Rano mega wczesne sniadanie I juz. Prywatnie natomiast uwielbiam airb&b o ile zatrzymuje sie na kilka dni. Piekne mieszkanie w centrum miasta, na jego rynku itp to jest to. Fanka airb&b 😉

  5. Pingback: Nowa idea bogactwa i luksusu, która zmienia centra naszych miast – wojażer

  6. jak jedziesz w 4 osobowej rodzinie, to tylko mieszkanie. Pokoje w hotelach są max 3 osobowe i to przeważnie dostawka.

  7. Proponuję, żeby chociaż komentarze pisał ktoś inny niż autor 🙂 Od razu poznać ten sam sztuczny styl, od którego czytania bolą zęby 😉

  8. My korzystamy najczęściej z booking.com. Z prostej przyczyny: jest nas czworo, a hotelowe apartamenty rodzinne, jeśli są, przekraczają nasz budżet. Apartamenty wynajmowane bezpośrednio od właścicieli, czy to przez Airbnb, czy booking.com są nie dość, że tańsze, to i ciekawsze, a co najważniejsze najczęściej posiadają aneks kuchenny. Na najfajniejszy trafiliśmy w Belgradzie. Korzystamy z tej formy rezerwacji od lat i praktycznie nigdy nie było wpadki. Jeśli warunki się zmieniały, to raczej na wyższy, a nie na niższy standard.

  9. Marcin, jak zwykle w punkt i rzucając nowe światło na coś, co wydaje się oczywiste.

    Jest jeszcze jeden aspekt przemawiający za air bnb i piszę o tym z perspektywy podróżowania na pełen etat.
    Dla mnie osobiście krótkoterminowy wynajem mieszkania to jak stworzenie sobie namiastki domu. Chociaż na chwilę mam „swoją” łazienkę, a przede wszystkim kuchnię. Uwielbiam gotować i bardzo często brakuje mi tego w drodze. Air bnb oferuje możliwość poczucia się prawie jak w domu.
    Na przykład w mało atrakcyjnym Ułan Bator spędziliśmy 10 dni właśnie dlatego, że udało nam się znaleźć świetne mieszkanie w cenie dwóch łózek w hostelowym dormie. Co dostaliśmy za tą cenę? Sypialnię z salonem (mogliśmy obejrzeć ukochane serialne na dużym ekranie, siedząc na kanapie), a przede wszystkim pralkę i kuchnię. Przez ten czas ciągle gotowaliśmy i objadaliśmy się 🙂 Może wydawać się to przyziemne i oderwane od rzeczywistości, ale dla nas było wspaniałym doświadczeniem. Czasami mamy po prostu dość szukania najtańszych pokoi w guesthousach i chcemy odrobinę wygody no i przewidywalności. Spontan jest fajny, ale bez przesady 😉 Nie w naszym wieku 😀
    Pozdrowienia, Kasia.

  10. Pingback: Barcelona. Bańka turystycznej idylli pęka. |

  11. Zauważyłem że Airbnb i Uber stały się kozłami ofiarnymi. Nie jestem jakimś super fanem obu, zdarza mi się jednak z nich korzystać.

    1) W krajach „nie-zachodnich” każdy kto ma auto może być Uberem bez Uberem. Po prostu wsiada za kółko i na ulicy pyta się ludzi czy podwieźć i gdzie. Często nie znasz taksówkarza. Nikt z tym nie robi problemu. W krajach „zachodnich” jest wielkac czarno-PRowa akcja, bo ktoś wsiada za kółko i chce sobie uczciwie zarobić. Do tego jest to osoba zweryfikowana, do której danych możemy mieć dostęp w razie problemów. Jeżeli firmy taxi nie potrafi przekonać do siebie klientów, no to sorry, nie są w takim stopniu potrzebne w takim razie.
    2) Ta sama sytuacja z mieszkaniami – w „nie-zachodnich” są guest housy i nikt problemu nie robi, ale w „zachodnich” na krótki wynajmie z Airbnb od razu jest problem.
    3) Ceny nieruchomości zależą od budowlańców i rządzących, nie od airbnb. W Polsce po kryzysie w 2007 zostały sztucznie ratowane programami jak rodzina na swoim czy MDM, które de facto były po to, by utrzymać firmy, które powinny w warunkach rynkowych upaść, a może także by przetransferować legalnie forsę z kasy państwowej do kumpli?
    4) Łatwo zrzucić rosnące ceny wynajmu na Airbnb, ale spójrzmy prawdzie w oczy – największe miasta są coraz bardziej przeładowane, więc i ceny rosną. Takie są konsekwencje urbanizacji, zawsze. Rozwiązaniem byłoby rozwój i promowanie średnich i małych miast, a nie wrzucanie prawie wszystkiego do worka Warszawa-Kraków-Wrocław-Poznań-Gdańsk.
    5) Hotele są zazwyczaj za drogie i Airbnb jest często alternatywą pomiędzy pojechać gdzieś, a nie. Kiedy jednak turyści przyjeżdżają, zostawiają pieniądze w różnych miejscach (transport, knajpy, wycieczki).
    6) Hotele są zazwyczaj bez duszy, czuje się to od wejścia do recepcji. Z mieszkaniami często jest lepiej.
    7) Na minus Ubera dla mnie jest ich niestabilna appka – zawiodła mnie parę razy, więc jakoś nie korzystam.
    8) Na minus Airbnb jest to, że często jest loterią. Pomagają trochę opinie. Dwa razy trafiłem świetnie, dwa razy beznadziejnie, reszta ok.

  12. O rany, na Fuercie wynajęliśmy domek za grosze, dosłownie, grosze. Nie wyobrażam sobie żeby Airbnb miało przestać istnieć. Choć nie wyobrażam sobie Airbnb w momencie kiedy jadę na pracę gdzieś – mam przed sobą zadanie, na którym muszę się skupić i nie chcę marnować swojej uwagi i sił na elementy losowe – bo i zdarzyło się (nie mi, lecz moim znajomym) że właściciel mieszkania z Airbnb po prostu anulował ofertę na 1-2 dni przed docelowym pobytem 🙁 No i to niestety jest przykre, bo jak wiele różnych mieszkań, tak i wiele różnych właścicieli, różnych charakterów, sytuacji i zachowań – nawet w sprawach samej rezerwacji.

  13. Należę do grupy osób, która lubi przewidywalność. Wybieram hotele, bo w nich czuję się najbezpieczniej. Wynajmując mieszkanie, też preferuję wynajem przez sprawdzone agencje, niż wynajem od osób prywatnych. Daje mi to pewnego rodzaju komfort psychiczny, że umowa zostanie dotrzymana, a w razie jakichkolwiek problemów, czy odstępstw od umowy, mam gdzie się zwrócić. Nie zdecyduję się na zmianę w kwestii noclegów. W hotelach jest mi dobrze 🙂

  14. U mnie jedynym kryterium czy hotel/hostel czy airbnb jest cena. Najpierw szukam tych pierwszych i je jeśli znajdę coś, co mi odpowiada i nie urywa kieszeni, to rezerwuję. Ale są miejsca, w których nie ma to sensu. W moim przypadku był to Edynburg. Za 6 nocy, dla 2 osób, najtańsze hostele z pokojami economic (miejsce tylko na 2 łóżka i coś w rodzaju szafki na buty, bez okna czy w przyziemiu), na zadupiu i w ponurych budynkach kosztowały od ok. 2300zł w górę. W tym samym czasie, na Royal Mile lub w okolicy 10-minutowego spaceru, czekały na mnie cosy and nice pokoje u ludzi za ok. 1600zł, z dostępem do łazienki, kuchni i papierowych przewodników. Wybór prosty.

  15. W artykule jest wiele racji. Natomiast my wolimy tą przewidywalność, to wynika z oczekiwań naszej trójki. Niejednokrotnie mieliśmy okazję wynająć apartament w centrum, bądź na obrzeżach miasta. A dla nas jeden pokój więcej i kuchnia, to okazja nie do odrzucenia. Niska cena? Super! Później okazywało się, że musieliśmy stawić się o określonej godzinie. Warunki były trochę inne niż w ofercie. Kilka kilometrów dalej do centrum. Może nie mieliśmy takiego farta, aby wszystko się sprawdziło. Dziś stawiamy na przewidywalność, a może wręcz przeciwnie? Wolimy przybyć do hotelu bez wcześniejszego informowania. Niekiedy zapłacić trochę więcej, ale mieć poczucie, że nie jesteśmy od nikogo uzależnieni. Jesteśmy gośćmi hotelowymi, którzy dziś są…a jutro ich już nie ma.

    • To witam w klubie, bo ja akurat także należę do tych przewidywalnych. Najczęściej zatrzymuję się w hotelach z tych samych powodów, plus jeszcze jedno – nigdy nie płacę za nocleg z góry, bo mam za dużo nieprzewidywalnych elementów, więc airbnb jest dla mnie tylko dodatkiem, kolejną opcją, która sprawdza się w straszliwie drogich miejscach jak Nowy Jork.

      • Wszystko zależy chyba od priorytetu. Ja zdecydowanie wolę AirBnB, bo hotele często pokazują piękne recepcje i apartamenty, po czym trafiamy do niezbyt przytulnego pokoju. Mają ich dziesiątki, dlatego dość łatwo to im przeskoczyć. Może z czasem nabiorę większego dystansu, zobaczymy… Jeśli by nawet, to te 2 czy 3 noce w nieprzewidywalnych warunkach można spokojnie przeboleć, a raczej przespać. Wystarczy dobre nastawienie 😉

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Wojażer

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading