Podróże praktycznie

Sztuka Podróżowania: Skąd brać pieniądze na swoje podróże?

Krótko na temat tego, skąd brać pieniądza na podróże.

Pieniądze, moi Drodzy, lubią ciszę. To pierwsza prawda, którą należy znać i raz na zawsze zapamiętać. To, że pieniądze szczęścia nie dają, to z kolei pierwsze kłamstwo, które wciska się tym, którzy ich nie mają. Może i pieniądze szczęścia nie dają, ale chyba trochę pomagają, a z pewnością nie przeszkadzają. Pieniądze, a szczególnie mówienie lub pisanie o nich, zawsze były drażliwym tematem, nie tylko w Polsce, ale też w innych krajach rozrzuconych na wielu kontynentach świata.

Nie, nie będę dziś ujawniać mojego zeznania podatkowego, nie powiem Wam, ile na podróże wydawaliśmy, bo nic to w ogólny dyskurs nie wniesie, poza tanią sensacją dla niektórych, dla innych zaś uśmiechem politowania, że i tak tanio. Perspektywa na sprawę jest różna, wedle powszechnie znanej zasady: punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Jednocześnie zupełnie rozumiem wszystkie te pytania, które wynikają z normalnej, ludzkiej ciekawości, oraz często, chęci powtórzenia podobnego modelu podejścia do podróżowania.

Dlatego też chciałem dziś poruszyć temat pieniędzy na podróże. Także po to, abyśmy wszyscy zrozumieli, że nie ma w życiu czegoś takiego, jak rozwiązanie idealne, sposób idealny, podejście idealne. Świat, styl podróżowania, ludzie, wszyscy jesteśmy inni, inność zaś jest pięknem otaczającego świata. Gdyby nie było inności, byłby komunizm.

Nie będę w tym tekście pozował na Michała Szafrańskiego blogosfery podróżniczej, zupełnie nie o to mi chodzi. Wspominam Michała, bo warto wiele z tego, o czym mówi i pisze, zastosować w swoim życiu, dla dobra własnej jednostki i innych. Nie będę Wam w tym artykule robił wykładu o jedynie słusznej relacji między pieniądzem a podróżą oraz jedynie słusznym sposobie podróżowania. Zdradzę Wam za to swoje do tematu podejście.

Niezwykle często słyszeliśmy bowiem to jedno, konkretne, powracające pytanie:

Skąd masz pieniądze na swoje podróże?

Zaskoczę Was… Pieniądze na swoje podróże mam z… pracy! Nie od mamy, nie z lotka, nie z funduszy unijnych. Mam je z tak zupełnie prozaicznej rzeczy, jaką jest praca. I chyba nie ma co za bardzo rozpisywać się nad udzieloną właśnie, z pewnością niezwykle zaskakującą, odpowiedzią. Warto jednak porozmawiać o tym, co najczęściej zaskakiwało moich rozmówców na przestrzeni ostatnich lat. Tym czymś jest pewna specyficzna filozofia w podejściu do pieniądza.

Alternatywne metody finansowania podróży:

  • Kradzież
  • Załatwienie sobie sponsora
  • Poproszenie rodziców o sfinansowanie wyjazdu
  • Wygrana w LOTTO

Finansowo-podróżnicza filozofia Wojażera

Smak relacji między pracą a pieniądzem poznałem już dawno temu. Musiałem, życie mnie do tego zmusiło. W jakiejkolwiek ilości ten strumień gotówki by do mnie nie docierał, od początku zrozumiałem jedną rzecz. Warto zawsze oszczędzać. Zupełnie nieważne jest to, czy ktoś odkłada złotówkę codziennie, czy dwa tysiące na miesiąc. Ważne, by wyrobić w sobie nawyk i kulturę odkładania czegokolwiek na bok, do skarbonki, na konto, gdziekolwiek. Z czasem, gdy przychody człowieka rosną, ilość odkładanych pieniędzy zmienia się. Uczymy się odkładać na bok zupełnie konkretne sumy.

Gdy wspominam różne dyskusje o życiu nad kieliszkiem wódki, zawsze przychodził ten moment, gdy w finalnej, intelektualnej bitwie, ścierały się dwie wielkie armie. Jedna pod sztandarem BYĆ, druga pod sztandarem MIEĆ. I trochę czasami mam wrażenie, że staramy się nawzajem określać tymi właśnie kategoriami. Oni otaczają się rzeczami materialnymi, są materialistami, jeżdżą co roku do Saturna i zmieniają telewizor na święta – z obrzydzeniem mówi jedna grupa. Druga ripostuje – Niczego w życiu się nie dorobili! Ciągle tylko jeżdżą po świecie i nie wiadomo, co dokładnie z tego będą mieć! 

Od długiego już czasu, moja osobista filozofia życia lokuje mnie dokładnie po środku tego wszystkiego. Pieprzony dyplomata – powiedziałaby Magdalena, którą zawsze irytowało moje centrowe podejście do wielu rzeczy. Osobiście wierzę, że warto przede wszystkim być. Czasami jednak w byciu, pomaga odrobinę posiadanie. O tym jednak później.

***

  • Skąd Ty masz Marcin kasę na te podróże?
  • Z pracy.
  • Ja też pracuję, a nie podróżuję tyle co Ty!
  • Bo inaczej ustawiasz swoje priorytety.
  • Nie da się mieć tyle wolnego!
  • Da się.
  • Nawet jakbym miał tyle wolnego, nie byłoby mnie stać!
  • A ile kosztowało Twoje auto?
  • Kupiłem na promocji, zeszłoroczny model, 65.000 złotych.
  • Super. Ja kupiłem używane, choć wyglądające jak nowe, za 15.000 złotych. I pali dwa razy mniej niż ten Twój potwór.
  • A ile za przeproszeniem wydałeś ostatnio na weekend tu i tu!
  • Tyle.
  • Jezus, tak dużo za weekend?
  • Tyle, co Ty wydałeś na nowy telewizor! Ja nie mam nawet telewizora.

To rodzaj rozmowy przez którą przeszedłem dziesiątki razy. Nie ma w tym co napiszę absolutnie nic odkrywczego, ale wszystko sprowadza się tylko i wyłącznie do dokonywanych przez nas wyborów. Przez dekadę inwestowałem we wspomnienia – powtarzam po dziś dzień, szczególnie w chwilach, gdy zdaję sobie sprawę, że przede mną dłuższy okres, nazwijmy to, spokojniejszego życia, skoncentrowanego na naszym największym życiowym projekcie, jakim są własne cztery ściany. Myślę, że wszystkie te odwiedzone miejsca, ci ludzie spotkani po drodze, te poznane kultury i smaki świata, to kapitał, którego nikt nikomu nie odbierze, nikt może za wyjątkiem Alzheimera. Wydając pieniądze na wspomnienia (czytaj: na podróże), warto jednak nie zapominać o tym, co powinno robić się symultanicznie – o oszczędzaniu.

Oszczędzanie to sztuka, która wymaga zrozumienia pewnych niuansów. Osobiście uważam, że nie wolno też z oszczędzaniem przesadzić. Nie wolno tylko oszczędzać, nic nie robić w życiu, jedynie odkładać pieniądze na bok. Dlaczego? Bo coś, co dziś jest odłożonym na koncie milionem, co daje bogactwo, może za rok być nic nie wartą kupą papieru bez wartości. Wystarczy nieodpowiedzialny rząd, hiperinflacja, kryzys, upadek waluty albo banku, który nie miał porządnych zabezpieczeń i nagle z dnia na dzień, zostajemy nikim, człowiekiem bez pieniędzy, bez wspomnień, bez niczego.

Dlatego też wracam do tego, co wcześniej napisałem – czasami warto mieć. Na przykład swój kąt, swoje cztery ściany, choćby najmniejsze. Miejsce, które da nam bezpieczeństwo, bo bezpieczeństwo daje wolność. Dlatego też po dekadzie podróżowania zdecydowaliśmy się w końcu z Magdaleną, aby mieć swoje miejsce. Nie mówimy, że jest to jedyna słuszna droga, nie mówimy, że wynajem jest zły (wynajmowaliśmy przez bardzo długie lata), mówimy jedynie, że to coś, co potrzebujemy w tej właśnie chwili.

Zrozumiawszy istotę oszczędzania, czyli po prostu odkładania środków na jakiś konkretny cel, wszystko sprowadza się potem do:

Optymalizacja kosztów podróży

Umiejętność oszczędzania, gromadzenia środków na swoje pasje, to rzecz ważna. W momencie jednak, gdy środki posiadamy, kluczem do sukcesu jest coś, co nazywa się optymalizacją. To często używane w biznesie słowo oznacza po prostu metodę wyznaczania najlepszego rozwiązania. Mając sumę taką a taką na podróż tu i tam, w zależności od podejścia do podróży w ogóle (tanio, luksusowo, normalnie), zawsze znajdzie się sposób na zoptymalizowanie kosztów naszego wyjazdu, a tym samym, do zaoszczędzenia pieniędzy, które wydalibyśmy, być może nawet, odrobinę bez sensu. Dla przykładu:

  • Rezerwowanie najlepszego możliwego połączenia lotniczego / Polowanie na okazje lotnicze.
  • Rezerwowanie najlepszych możliwych opcji noclegowych, w standardzie jakim nam odpowiada, po najlepszej cenie dzięki różnym portalom i porównywarkom.
  • Podróżowanie poza głównym sezonem podróżniczym, kiedy ceny znacznie różnią się od okresu letniego szczytu.
  • Wypracowanie umiejętności negocjowania. Z doświadczenia wiem, że negocjować można praktycznie wszystko i zawsze. W niektórych krajach wręcz należy i trzeba.

Wszystko to przyczynia się do tego, że koszty podróżowania stają się po prostu niższe, a co za tym idzie, przy założeniu, że jesteśmy świetnymi organizatorami, po prostu na więcej nas stać!

Typy podróżników w kontekście pieniądza

W polskim świecie podróżniczym piękne jest to, że znajdziecie w nim ogromną różnorodność. Każdy znajdzie coś dla siebie, w swoim stylu, na swój sposób. Od rowerowego przejechania świata, przez autostop, przez podróże pociągiem czy samolotem, po luksusowe wyjazdu kosztujące astronomiczne kwoty, znajdziecie tutaj wszystko.

Aby lepiej pojąć świat, ale także samych siebie, dokonujemy pewnych kategoryzacji, pewnego szufladkowania, wszystko po to, aby utrzymać porządek w spoglądaniu na pędzący, niezwykle skomplikowany świat. Gdy patrzę na intensywnie podróżujące osoby w ujęciu materialnym, w kontekście pieniądza właśnie, dzielę ich na następujące typy:

  • Nie podróżujący, bo ich nie stać
  • Podróżujący za darmo
  • Podróżujący tanio
  • Podróżujący normalnie / optymalnie
  • Podróżujący na wysokim poziomie
  • Nie podróżujący, bo pieniądze lubią wydawać na coś innego

Ci, którzy nie podróżują, gdyż twierdzą, że ich nie stać, to dosyć spora grupa. Nie należy jej nazbyt krytykować, gdyż w rzeczywistości, całkiem sporą część społeczeństwa RP, po prostu nie stać na jakąkolwiek formę wypoczynku. Niestety, życie nauczyło mnie, iż poza wielkimi metropoliami, jest życie inne, inne także są problemy. Opowiadanie podróżniczych dyrdymałów rodzinom, które ledwo wiążą koniec z końcem, bywa momentami żenujące, tak dla strony opowiadającej, jak i dla odbiorcy.

Odsiecz dla tychże osób stanowią ci, którzy twierdzą, że da się podróżować za darmo. Dla mnie stanowią oni najbardziej podejrzaną grupę spośród wszystkich podróżujących. O ile bowiem autostop, czyli forma podróżowania za darmo właśnie, nie jest czymś odkrywczym, wręcz przeciwnie, stanowi jeden z najbardziej popularnych sposobów na ekonomiczne podróżowanie, o tyle podróż całkowicie za darmo, w tym darmowe noclegi i ludzi, lub też, co gorsza, żywienie się pośród ludności lokalnej i na ich koszt, stanowi już dla mnie pewien problem, z którym nie do końca sobie radzę. Niewiele jest w życiu rzeczy za darmo, nauczono mnie tego wiele lat temu. Jeśli twierdzimy, że nasza podróż nic nie kosztowała, jesteśmy w zasadzie głupcami bądź też kłamcami, albowiem za to, co otrzymaliśmy za darmo, zapłacił ktoś inny. Czy zjadłszy obiad u Bośniackiej rodziny, zjedliśmy obiad za darmo? Nie, to ta rodzina zapłaciła za nasza strawę. Bądźmy więc fair i nazywajmy rzeczy po imieniu. Nie ma czegoś takiego, jak podróże za darmo.

Gdy ominiemy tych, którzy podróżują za darmo, pojawi się cała masa podróżników, którzy poznają świat naprawdę tanio. Taniość z reguły idzie w parze z większą ilością czasu. Dla tych, którzy nie podróżują pod jego presją, otwiera się wiele możliwości spokojnego, budżetowego podróżowania. Ci, którzy nie posiadają owego najcenniejszego elementu naszej rzeczywistości, czyli czasu, pozostawieni są w sytuacji wyboru  jednej opcji – normalnego, optymalnego, zrównoważonego podróżowania, jakie uskutecznia ogromna rzesza polskiej klasy średniej, czyli większość naszego społeczeństwa. Większość z Was jest bowiem jak ja, statystyczny Kowalski, człowiek zapracowany, który starając się osiągnąć w życiu wiele, od czasu do czasu rusza w świat, by czerpać z niego inspirację. Poza nami, zwykłymi ludźmi, jest jeszcze klasa wysoce uprzywilejowana, majętna, która pozwolić sobie może na o wiele więcej. Warto, w odniesieniu do nich, nauczyć się jednej rzeczy: to nie są złodzieje. To ludzie, którzy ciężką pracą, ogromną inteligencją oraz samozaparciem, doszli do tego, co posiadają. Warto czerpać z nich inspiracje, a nie oceniać i deprecjonować.

Są też w końcu tacy ludzie, którzy podróże mają głęboko w nosie, bo ich świat, niezależnie od zarobków, małych czy dużych, sprowadza się do swojej działki pod miastem, do swojej łódki na jeziorze, do rodziny rozrzuconej po mieście. Nie należy ich oceniać, nie należy krytykować. Nie każdy jest bowiem stworzony do podróży i nie każdy musi to robić. Wolność, jeden z najpiękniejszych stanów umysłu, pozwala nam na wybieranie tego, co dla nas najlepsze.

Krytyka filozofii Wojażera

Byłbym ignorantem, gdybym nie przewidział, że pojawią się w owym kontekście następujące głosy:

  • Nie wszystkich stać na podróże.
  • Nie wszystkich stać na oszczędzanie.
  • Prawdziwi podróżnicy nie przejmują się kasą.
  • Każdy może podróżować.

To prawda. Nie wszystkich stać na podróże. Wiecie, większość populacji świata nie stać czasem na to, żeby włożyć coś do garnka, a co dopiero na podróże. Owszem, nie wszystkich stać na oszczędzanie, bo jak, zarabiając mało, przy wysokich kosztach życia w Polsce, w ogóle oszczędzać? Cóż, nawet nie mając kasy, możesz być prawdziwym podróżnikiem – powiedzą niektórzy. Możesz, owszem, ale oprócz tego, że zostaniesz prawdziwym podróżnikiem, zostaniesz też prawdziwym pasożytem, bo biorąc wszystko, a nie dając nic, wcale nie podróżujesz za darmo. Podróżujesz na koszt innych. I w końcu, czy każdy musi podróżować? Czy każdy chce podróżować? Nie, nie każdy. Choć podróże stanowią coraz większą część naszej światowej, ale także polskiej gospodarki, nie stanowią one produktu pierwszej potrzeby. Są dodatkiem, na który pozwala sobie część społeczeństwa, podczas gdy reszta zastanawia się, co zobaczyć w telewizji, co kupić w Lidlu, czym nakarmić dzieci i jak przeżyć do końca miesiąca. I nie ma w tym nic nienormalnego, bo tak urządzony jest świat. Jeśli byłby urządzony inaczej, byłby zapewne utopijnym komunizmem, gdzie równość sprowadza się do tego, że wszyscy mają nic.

O tym jak zmniejszyć koszty podróżowania odpowiednim zakupem biletów lotniczych, tanią rezerwacją hotelu, czy dobrą organizacją budżetu wyjazdowego, przeczytacie w kolejnej części serii #SztukaPodróżowania.

O organizowaniu czasu na podróż przeczytacie w poprzedniej historii.

A Wy jak podróżujecie? Jaka filozofia jest Wam najbliższa? Podzielcie się opinią! 

Rocznik 1985. Hybryda czasów analogowych i cyfrowych, człowiek, który pamięta jak było przed internetem a w internecie czuje się jak ryba w wodzie. Urodzony w Krakowie, w nim wykształcony i z nim zawodowo związany. Po krótkim okresie życia w Chinach, na dobre zajął się normalnym życiem i intensywnym podróżowaniem. Zawodowo specjalista branży podróżniczej, hotelarskiej i rezerwacyjnej.

19 komentarzy dotyczących “Sztuka Podróżowania: Skąd brać pieniądze na swoje podróże?

  1. Świetny tekst. Jedyny rozsądny jaki na ten temat czytałem!

  2. Świetny wpis. Trafiłam na ten blog przypadkowo, ale na pewno będę tu zaglądać częściej 🙂 Mam podobne podejście, wolę gromadzić wspomnienia niż rzeczy i racjonalnie zarządzać swoimi pieniędzmi, tak by zawsze móc coś zaoszczędzić. Nie widzę też nic złego w braniu nawet niewielkich pożyczek, jak powszechnie reklamowana chwilówka na wakacje. Wszystko jest dla ludzi i o ile wiemy, że własna „praca” da nam środki na jej spłatę, moim zdaniem warto korzystać i z takich opcji i z radością zwiedzać świat!

  3. Pingback: 10 lat w branży podróżniczej. Obserwacje i przemyślenia | Wojażer

  4. Pingback: 10 lat w branży travel. Obserwacje i przemyślenia – wojażer

  5. Wszystko super, ale teraz weź pod uwagę, że mediana zarobków w Polsce to 2400 na rękę, a ogromna większość ludzi wykonuje proste, szeregowe prace. To wszystko co napisałeś jest oczywiście prawdą, zarówno artykuł o czasie jak i o pieniądzach, ale pod warunkiem relatywnie wysokich jak na polskie warunki zarobków oraz zatrudnienia na wyższym stanowisku niż przysłowiowy „pracownik w fabryce”. Zresztą, zdecydowaną większość blogów podróżniczych prowadzą ludzie z szeroko pojętego IT albo stanowisk kierowniczych. Nie deprecjonuję, nie neguję tego co oni w życiu osiągnęli, bo to jest w dużej mierze ich zasługa, ale niestety miażdżąca większość społeczeństwa nigdy nie będzie tyle podróżować, bo zarówno ich nie stać jak i nie dostaną urlopu w tych newralgicznych dniach.

  6. Zdecydowanie mój ulubiony post, tak dokładnie pokazuje to z czym zmagam się na codzień czyli tysiące pytań „skąd masz na to, żeby podróżować”. 🙂

  7. Trafiłam na Twojego bloga jakiś czas temu, szukając informacji o Lwowie .Przeczytałam wpis i niestety opuściłam tę stronę. Dziś, buszując po necie w poszukiwaniu wskazówek, co zobaczyć w Barcelonie, trafiłam tu ponownie. I …. wsiąkłam! Uwielbiam Twój styl pisania i uwielbiam Włochy. Podobnie jak Wy, wracam tam jak tylko jest to możliwe, zwłaszcza w listopadzie ( urodziny męża 🙂 ) Ten wpis jest świetny. Finanse na podróże to kwestia priorytetów. Gdy znajoma pyta, skąd bierzemy na te wyjazdy, odpowiadam : ” Twoja, kolejna już torebka kosztowała tyle, co bilet na lot na moją ukochaną Maltę”. Co kto lubi.Ja uwielbiam ten dreszcz emocji przy „klepaniu” korzystnego lotu, a potem przekopywanie internetu w poszukiwaniu noclegu, transferów i planów zwiedzania. Dzięki z świetną lekturę i czekam na kolejne wpisy.

  8. Pingback: Rok 2016 był czasem wzlotów i upadków, ale głównie wzlotów | Wojażer

  9. Napisałeś już może jakąś książkę? O czymkolwiek. Kupię w ciemno…
    Ten cykl jest… (no nie ma takiego słowa!) Prosty i zarazem genialny, odkrywczy, ale wcale nie, życiowy, motywujący, kopie w tyłek i każe w końcu się obudzić… 10/10!!!!
    Oststnio codziennie śnię i dziś miałam fajny sen o podróży do Francji. Nigdy nawet nie pomyślałam, żeby tam się wybrać. Ale ok. Jak już lecę, to super! Kolejny europejski kraj, w którym postawię stopę. I czułam taką cudowną błogość, szczęście, że mogę, mam możliwość. Jestem szczęściarą, bo serio mogę, a tak naprawdę sama się ograniczam. I tylko czytam te wszystkie blogi, oglądam zdjęcia i myślę „Muszę to zobaczyć (kiedyś)”. I pewnie zobaczę. We śnie 😉

  10. Artykul trafia w sedno. Wszystko da sie zrobic, trzeba tylko chciec, pomyslec, przestawic priorytety, no i chodzic na kompromisy…fakt duzo latwiej po prostu stwierdzic nie mam kasy na podroze 🙂

  11. W sedno. My też jesteśmy gdzieś tak po środku, zarówno jeśli chodzi i pieniądze jak i czas spędzony w podróży i sposób podróżowania. Nie wydajemy na rzeczy drogie i nie kupujemy dużo starając się żyć minimalistycznie, ale z drugiej strony lubimy posiedzieć na ładnej i wygodnej kanapie, na którą nie mało wydaliśmy. Wielu rzeczy nie mamy, ale rodzina i znajomi już się przyzwyczaili. Na początku zdarzały się pytania od rodziny, czy skoro nie mamy telewizora tzn. że mamy problem z kasą i potrzebujemy pomocy 🙂 A znajomi uważali nas chyba za dziwaków. Kwestia wyboru – albo jadę albo mam. A śmieszne w tym wszystkim jest to, że zdarza nam się słyszeć komentarze, że jesteśmy bogaci, bo często jesteśmy w podróży. W sumie to czujemy się bogaci – w doświadczenia, wrażenia, wiedzę…

  12. Zgadzam się, że wszystko jest kwestią priorytetów i że kwestia finansowania podróży, a szczególnie tych długich lub dalekich, jest dosyć drażliwym tematem. Nie raz doświadczyłam zwykłej złośliwości w postaci tekstu „że pewnie pieniądze dali mi rodzice bym mogła sobie podróżować” i nikt już nie słuchał jak tłumaczyłam, że na roczny wyjazd zarabiałam i odkładałam ponad dwa lata. Bo po co ? Lepiej wyrobić sobie opinię i oprzeć się na stereotypach, tak jest przecież wygodniej…Mój styl podróżowania zmienił się na przestrzeni czasu. Jeszcze kilka lat temu określiłabym go jako tani, teraz z różnych względów wydaje mi się, że są to podróże optymalne. Kto wie jak będzie wyglądać to za kilka lat? Czy przeskoczę do kategorii podróży na wysokim poziomie? A dlaczego by nie? 🙂

  13. Wszystko ok, tylko jedno ale. „symultanicznie”??? Po co ta nowomowa w jezyku polskim. Zapomniales juz o slowie „jednoczesnie” lub „w tym samym czasie”?

  14. Są w końcu i Ci, którzy „podróżują” (nawet ekskluzywnie), żeby zarobić 😉 Ale jakoś powiem Ci, że najbardziej cieszy mnie to optymalne – zarówno czasowo, jak i budżetowo. Z wielkim uśmiechem wspominam krótką przygodę z autostopem, spanie w parkach i innych dziwnych miejscach, z drugiej strony fajnie mieć codziennie świeże, białe ręczniki w pokoju z wielkim łóżkiem, ale najfajniej, jak po prostu jest „optymalnie”.

    Tekst jak zwykle świetny 😉

  15. Też jestem pośrodku pomiędzy być a mieć 🙂

    Dodałbym, że bardzo często ludzie mówiąc, że każdy może podróżować mają tak na prawdę na myśli „każdy z rozwiniętego kraju”, ale nawet sobie nie zdają sprawy, że większość ludzi na świecie żyje w gorszych warunkach niż oni.

  16. Skomentowałem ostatnio, że czekam na ciąg dalszy i nie zawiodłeś oczekiwań ani trochę. Świetnie napisany tekst, i ciężko mi znaleźć coś z czym bym się nie zgadzał.
    Zabawna historia jest taka, że dopiero co miałem rozmowę z jednym znajomym, który odwiedza nas w Tajlandii na tydzień nt. priorytetów. Najpierw nie mógł wyjść z podziwu, że zamiast kupna nowego samochodu można chcieć wydać TAKIE pieniądze na samą podróż. Potem jakoś nie mógł przełknąć informacji, że w tygodniu nie idę na imprezę, bo następnego dnia jestem w pracy przy kompie.
    Ja za to chyba w najbliższej przyszłości nie zrozumiem jak można wydać 65 tyś na samochód. I wniosek jest taki jak piszesz: to dobrze. Dobrze, bo wprowadza to różnorodność.

  17. Trafione w finansowe sedno sprawy. I jak pisałeś wyżej – praca i odkładanie jest tym, co pozwala na podróżowanie przeciętnemu Kowalskiemu. Ale jest też coś jeszcze – czas. I są tego dwa aspekty – pierwszy to ile możemy poświęcić na urlop i cudzysłowowe „wolne”, np. negocjując warunki zatrudnienia krytycznym wymogiem dla mnie było zapewnienie 3 ciągłych tygodni urlopu – bo tyle dla mnie potrzebne jest na „dużą podróż”. Druga kwestia to zdawanie sobie sprawy z tego, ile kosztuje nas każda godzina jest na prawdę ważne. Czy sobota spędzona na shoppingu, czy godzina na Facebooku czy weekend na malowaniu mieszkania. Czy czasem nie opłaca się za coś zapłacić, by mieć tego czasu więcej i nie tracić energii. I to samo liczy się w podróży – gdy mamy tylko kilka dni, to zaplanowanie wszystkiego jest kluczowe. Tu jest tak samo, jak w biznesie – każda godzina poświęcona na planowanie czy analizowanie scenariuszy zwraca się kilkukrotnie. A w podróży – jak to w życiu, trzeba kręcić sterem i ustawiać się do wiatru, by korygować kurs i czas – coś dołożyć, coś zabrać z planu wyprawy.

    Kiedyś swojemu młodszemu „ja” powiedziałbym, że marnuje czas na jeżdżenie z kumplami czwarty raz w to samo miejsce nad polskim morzem, że na studiach można było lepiej wykorzystać 3 miesiące wakacji…. Z drugiej jednak strony – z kumplami jest tak, że zawsze można liczyć na ich pomoc – chociaż przy wniesieniu kanapy, a wcześnie zaczęta praca i sporo wyrzeczeń wtedy dziś zawodowo bardzo procentuje. Podróżować zacząłem jednak późno i miałem to szczęście, że trafiłem na kobietę, która była dokładnie w takim samym punkcie życia, jak ja. I też nie może wysiedzieć na miejscu i też ma podobne podejście do pracy, pieniędzy i życia. No więc „podróżujemy” razem. I też nie mamy telewizora 🙂

  18. Najlepiej napisany tekst o pieniądzach i podróżach w blogosferze, jaki kiedykolwiek czytałam. Poruszyłeś ciekawą kwestię podróży „za darmo”, które zawsze wydawały mi się podejrzane. Zgadzam się z Tobą, że nie każdy potrzebuje do życia wyjazdów, bo przecież każdy z nas wyznaje inne priorytety w życiu. Nic na siłę. Sama zaliczam się do osób podróżujących optymalnie, lubię moment, w którym rezerwuję bilety, wybieram hotel, czytam o miejscu, które odwiedzam, to daje mi pewien rodzaj bardzo pozytywnych emocji, które dodają życiu smaku. Jestem bardzo ciekawa kolejnych tekstów pod szyldem #SztukaPodróżowania. 🙂

  19. Pingback: #SztukaPodróżowania: Podróże na etacie. Jak co roku spędzać pięćdziesiąt dni w podróży? | Wojażer

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Wojażer

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading