Europa Włochy Świat

Lombardzka Brescia i rajd samochodowy Mille Miglia

Historia jednego z najciekawszych rajdów samochodowych świata.

Bardzo rzadko zmieniam swoje wcześniej założone cele, swoje plany i ścieżki, którymi podążam. Lubię swój porządek, ale chyba jeszcze bardziej lubię pewien kojący spokój miejsc, do których czasami docieramy. Owego spokoju w ogóle nie spodziewałem się w Wenecji, która miała być jednym z wielu punktów naszego ostatniego pobytu we Włoszech. Dlatego też, aby zachować święty spokój, atmosferę powolnego, słodkiego życia, zmieniłem cele, plany i ścieżki. Wszystko zmieniłem, po czym trafiliśmy do uroczego lombardzkiego miasteczka nieopodal dobrze wszystkim znanego Bergamo, do Brescii, do miejsca, które ujęło nas pod każdym względem i sprawiło, że zostaliśmy na dłużej aniżeli tylko na krótką, przelotną chwilę.

Kilka miesięcy wcześniej, w maju tego roku, Magdalena wylatywała na tydzień do Rzymu, aby poznać go od strony, jaka nie jest dana większości podróżnych. Analizując i dopinając swój plan odwiedzin w najróżniejszych instytucjach Kościoła Katolickiego rozrzuconych po Watykanie i całym Rzymie, dzień po dniu frustrowaliśmy się jedną małą, z pozoru nieistotną rzeczą, której nie byliśmy w stanie przeskoczyć. Nigdzie, ale to prawie nigdzie w całym Rzymie nie było wolnych miejsc noclegowych, a jeśli były, kosmiczne ceny skutecznie powstrzymywały nas od rezerwacji. To wtedy po raz pierwszy skupiłem swoją uwagę na pewnym wydarzeniu – Mille Miglia, kultowy rajd samochodowy, którego start i meta znajdują się w lombardzkiej Brescii,  przejeżdżał wtedy przez Rzym.

Ci, którzy znają mnie dobrze, wiedzą, że samochody podniecają mnie równie mocno jak zeszłoroczny śnieg na Giewoncie. Moc silnika, osiągi na trasie, sekundy do setki, opowiadanie o tym usypia mnie szybciej niż liczenie owiec, które przy tej tematyce zdaje się być niezwykle interesującym zajęciem. A jednak jest coś w świecie motoryzacji, co sprawia, że zupełnie niespodziewanie pojawia się błysk w moich oczach. Tym czymś jest przeszłość, design, styl starych samochodów z lat czterdziestych, pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Za stylem tego okresu stoją zaś cudowne historie niesamowitych ludzi będących artystami w swoim fachu, a także kultura, którą warto poznać, aby jeszcze bardziej zrozumieć Włochy.

Nie ma lepszego miejsca do zapoznania się z historią rajdu aniżeli położone na obrzeżach Brescii, Muzeum Mille Miglia. Bez problemu dostaniemy się do niego autobusem z samego centrum miasta. Współczesne muzeum historii rajdu znajduje się w dawnym klasztorze Sant’Eufemia della Fonte, którego początki sięgają 1008 roku. Po długim okresie upadku, w końcu po porzuceniu przez mnichów i czasie, gdy zabudowania służyły za magazyny, miasto przekazało kompleks na rzecz Stowarzyszenia Muzeum Mille Miglia w 1997 roku. Dosyć typowe z pozoru zabudowania, na nowo otwarte w 2004 roku, zabierają nas w fascynującą i świetnie podaną podróż przez Włochy i świat sportowej motoryzacji, ale przede wszystkim, przez wycinek niezwykle interesującej, włoskiej kultury minionego wieku.

Ścieżka, która prowadzi nas przez muzeum to rozciągnięta na całej długości czerwona strzałka, symbol rajdu, który od początku związany był z tym uroczym, lombardzkim miastem. Przemierzając całą ekspozycję poznajemy włoskie zwyczaje społeczne od 1927 do 1957 roku, a także różne miejsca, regiony i miasteczka położone na trasie rajdu.

Podróż przez muzeum to nie tylko możliwość podziwiania niesamowitych pojazdów Gran Turismo, z których wiele to własność prywatna, która od czasu do czasu wjeżdża do stałej ekspozycji, głównie przy okazji kolejnych edycji rajdu, ale także możliwość podziwiania fotografii, strojów z epoki, czy chociażby plakatów reklamujące rajd przez minione dziesięciolecia. Mille Miglia przyczyniło się do ugruntowania sławy marek takich jak Alfa Romeo, BMW, Ferrari, Maserati, Mercedes Benz, czy Porsche.

W grudniu 1926 roku, dzięki pomysłom dwóch bogatych mieszkańców Brescii, stworzona została idea Mille Miglia, rajdu tysiąca mil, który wystartował w następnym, 1927 roku. W pierwszym wyścigu brało udział siedemdziesięciu siedmiu uczestników, wszystkich narodowości włoskiej, z których pięćdziesięciu jeden dotarło do mety w Brescii. Pierwszy zwycięzca, legendarny Giuseppe Morandi, pokonał dystans 1618 kilometrów w 21 godzin i pięć minut. Spośród dwudziestu czterech rajdów, które odbyły się między 1927 a 1957, praktycznie wszystkie wygrali Włosi, z trzema wyjątkami, gdy wygrali: Niemiec, Niemiec-Nazista i Brytyjczyk.

Zaledwie dekadę od rozpoczęcia rajdu, organizatorzy musieli zacząć radzić sobie z czymś zupełnie nowym i niespodziewanym – z masową turystyką, która pojawiła się na trasie rajdu wraz z fanami motoryzacji oraz zwykłymi ludźmi, którzy w seryjnie produkowanych samochodach, przejeżdżali przez legendarną trasę.

Mille Miglia, w swoim oryginalnym założeniu, trwało jedynie przez trzydzieści lat od 1927 do 1957 roku, trzynaście raz przed wojną i jedenaście razy po wojnie, zaś współczesna jej odsłona, która odbywa się od 1977 roku, to historyczny rajd zabytkowych samochodów wyprodukowanych przed 1957 rokiem, który odbywa się na terenach Lombardii i Toskanii, mając swój start i metę w Brescii właśnie. O ile poza sezonem letnim można zatrzymać się dwie noce w jednym z najlepszych hoteli w historycznym centrum miasta za jedyne 100 euro, o tyle w dniach rajdu ceny szybują do kosmicznych poziomów: czterysta euro za noc i pięć dni minimalnego pobytu. Zainteresowanie jest tak duże, że trudno znaleźć w tym czasie jakiekolwiek wolne miejsca.

Koniec historycznego rajdu Mille Miglia nastąpił po dwóch tragicznych wypadkach. Rajd zakazany został w 1957 roku po śmierci dwóch hiszpańskich uczestników rajdu oraz osób postronnych obserwujących rajd na trasie przejazdu. To, co powróciło w 1977 roku pod nazwą Mille Miglia Storica to już bardziej parada samochodów aniżeli prawdziwy wyścig.

Tak właśnie, w otoczeniu pięknych pojazdów, z dźwiękiem silników, z fotografiami z epoki, wkraczaliśmy z Magdaleną do Brescii, do urokliwego lombardzkiego miasteczka, które skradło nasze serca i o którym jeszcze Wam w przyszłości coś opowiem.

Rocznik 1985. Hybryda czasów analogowych i cyfrowych, człowiek, który pamięta jak było przed internetem a w internecie czuje się jak ryba w wodzie. Urodzony w Krakowie, w nim wykształcony i z nim zawodowo związany. Po krótkim okresie życia w Chinach, na dobre zajął się normalnym życiem i intensywnym podróżowaniem. Zawodowo specjalista branży podróżniczej, hotelarskiej i rezerwacyjnej.

16 komentarzy dotyczących “Lombardzka Brescia i rajd samochodowy Mille Miglia

  1. Pingback: Brescia. Krótki przewodnik po mieście, które może zastąpić Bergamo – wojażer

  2. Pingback: Rok 2016 był czasem wzlotów i upadków, ale głównie wzlotów | Wojażer

  3. zauważyłam uwielbienie do słowa „fascynujący” – albo mi się często ono jawi przed oczy u Ciebie na blogu i facebooku, albo naprawdę często go używasz 🙂
    rajd sounds great – dam cynk o tym mojej przyjaciółce, pilotce rajdowej 😉 szkoda, że na dzień rajdu się nie załapaliście właśnie 🙂 jakie to musiałyby być emocje!

    • Paulina, to chyba przypadek podobny do Donalda Trumpa, który ciągle i z wielka pasją, używa słowa „tremendous”. Rzeczywiście, chyba za bardzo lubię to słowo i użyłem go za często, co też właśnie skorygowałem, żeby aż tak bardzo nie raziło w oczy. Dziękuję za uwagę, przydała się! 🙂

  4. W kwestii samochodów podejście mam podobne do Twojego, ale rozumiem przyjemność z pobytu w tym muzeum. Kiedy przemierzałam Hawanę odpicowanym cacuszkiem z ’53, też nie mogłam ukryć ekscytacji 🙂

  5. A mnie niestety nie przekonują nawet te piękne, wyglancowane stare autka. Jestem totalną motoryzacyjną ignorantką! Nie potrafię nawet wymienić poprawnie marek :-)No cóż, zdecydowanie bardziej kręci mnie rower i jak na statystyczną kobietę przystało tematy związane z modą 😛 Niemniej jednak post przeczytałam, bo uwielbiam Twoje pióro 🙂

  6. Jeździłabym! Mimo że słabo reaguje na zalety samochodów (dla mnie ważne, żeby jeździł) to lubię przejazdy, parady, pokazy oraz piękne urządzone muzea i knajpy. Teraz pewnie popełnię faux pas, ale patrząc na zdjęcia przypomniało mi się Cafe Maluch w Bielsku-Białej, poświęcone całkowicie Maluchowi.

  7. Tyle razy przejeżdżałam przez Brescię i nigdy nie wstąpiłam…mam nawet sporo znajomych z tamych rejonów, ale nigdy nie chwalili się takim muzeum. Aż tak warto? 😉

    • To nie jest chyba kwestia, czy „aż tak warto”, tylko bardziej „jak masz czas i jesteś w okolicy, to czemu nie?” 🙂 Ja wiem na przykład, że przy okazji następnego lotu do Bergamo, będę chciał wycelować w jedną z tych niedziel, gdy w Brescii jest targ staroci. Żałuję do tej pory, że nie kupiłem drewnianego, starego Pinokio, którego widziałem na tymże targu.

  8. Aga z podróżyszczypta

    Mnie również ujęła Brescia. Szkoda tylko, że nie wiedziałam o tym muzeum. Fantastyczne maszyny!

  9. Rozmowy o motoryzacji usypiają mnie – podobnie jak i Ciebie – lepiej niż liczenie baranów. Natomiast od zawsze mam słabość do klasycznych samochodów i motocykli. Co roku jestem na naszym krakowskim święcie pt. Classic Moto Show 🙂 W tym roku tylko bardzo żałuję, że zamiast cieszyć obiektyw tymi cudami latałam jak opętana rozdając dzieciakom balony. Ewentualnie porcjowałam hel dla dzieciaków, które chciały „pogadać” 😉

  10. O, to coś dla mnie. Uwielbiam stare samochody, przechodzą mnie dreszcze na ich widok. Ostatnio w Sopocie nawiedza mnie chrysler z lat 60-tych. Zawsze jedzie w tym samym miejscu – mam to szczęście, że mogę nacieszyć oko 😉 Będę miała w pamięci Twój wpis, jak zawsze masz dobre pióro.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Wojażer

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading