Europa Włochy Świat

Werona. Spacer po zakonserwowanej włoskiej tkance miejskiej

Jedno z najbardziej urokliwych miast we Włoszech

Zdawała się idealna. Niewielka, ale wystarczająco ciekawa i zajmująca. Pełna życia, lecz przy tym spokojna i momentami ujmująca. Niby łatwa do poznania, ale ciągle zaskakująca ukrytymi zaułkami, które nagle pojawiały się i przywoływały na myśl wszystkie romantyczne filmy o wielkich, miłosnych uniesieniach. Takie właśnie skojarzenia przychodzą do głowy od razu, gdy wspomina się jej nazwę. Werona, miasto zakochanych. W końcu jest to kraina Romea i Julii, dom słynnego, obleganego balkonu, do którego pielgrzymuje co roku ponad milion ludzi. O tej Weronie, przy odrobinie dobrej woli, szybko się jednak zapomina, gdy człowiek pozostawia za sobą wszystkie te ckliwe uniesienia młodych, niedojrzałych ludzi, tych legendarnych głupców, którzy zamiast cieszyć się życiem, odebrali je sobie w imię czegoś, co nie jest warte tego poświęcenia. Miłość miłością, ale czy jest, nawet bez miłości, coś ważniejszego i piękniejszego od samego życia?

Życie toczy się w Weronie swoim własnym tempem. Powolnym. Gdy mieszkańcy północnych krajów Europy, którzy przybyli na chwilę to tego malowniczo położonego miasto, przetaczali się już o poranku przez jego puste ulice, Włosi dopiero przeciągali się w łóżku lub zaparzali kawę w swoich kawiarkach. Niewielu tylko siedziało przy niedawno rozłożonych stolikach i sączyło swoją poranną kawę w towarzystwie świeżego rogalika. Prawie żaden nie otworzył zaś jeszcze swojego sklepu, nie ukazał swoich precjozów, nie rozpoczął odliczać swych godzin roboczych. Praca nie zając, nie ucieknie. Życie, szczególnie jego codzienne, godne rozpoczęcia, to coś więcej aniżeli współczesny pośpiech.

Popatrz – wskazała na mapę kobieta – to miasto ma kształt serca! Mężczyzna popatrzył na nią i uśmiechnął się tylko delikatnie, tak jakby nie chciał drążyć tematu. Ona nie dawała jednak za wygraną – Spójrz, jak popatrzysz na rzekę tutaj u góry i na mury miejskie tutaj na dole, to wychodzi idealne serce! Sprawdziwszy dokładne położenie, ruszyli w kierunku Domu Julii, do głównego celu ich wycieczki.

Historycznie, opowiada Werona historię podobną do reszty kraju: od najdawniejszych czasów przez Imperium Rzymskie, ciemne wieki średniowiecza, przez renesans i wieki następująco po nim, aż do zjednoczenia w jedność, którą teoretycznie prezentują dzisiejsze Włochy, miasto rosło i rozwijało swoją tkankę. Rozwijało się i przekształcało, ale nie zastępowało jej czymś zupełnie nowym.

Choć historia odgrywa tutaj niezwykłą rolę, to współczesność, dzisiejsze tu i teraz, mówi nam wiele o mieście takim, jakimi jest dziś: niewielkim, zamieszkałym przez około ćwierć miliona ludzi, ale dobrze zbalansowanym, opierającym się na turystyce, handlu, rolnictwie i produkcji, miastem zaliczanym do najbogatszych w kraju. Przede wszystkim jest jednak Werona jednym z wielu przykładów włoskiego podejścia do architektury i dlatego też jej zabudowa znalazła się na liście UNESCO. Dlaczego?

Serce miasta składa się z rzymskiego miasta skoncentrowanego przy brzegu rzeki. Pozostałości imperium rzymskiego w Weronie są jednymi z najbogatszych w kraju, co związane jest z tym, iż już wieki temu stwierdzono, że konstrukcji rzymskich nie należy rozbierać, ale konserwować. To sprawiło, że do dziś oglądać można rzymską bramę miejską – Porta Borsari, pozostałości bramy Porta Leoni, słynny most Ponte Pietra, czy amfiteatr w ścisłym centrum miasta. W średniowieczu przebudowano mury miejskie, które otoczyły znacznie większe terytorium miasta, które w takim stanie, zamknięte w tychże murach, pozostało nietknięte do początku dwudziestego wieku. Architektura Werony jest jednym z najbardziej idealnych przykładów ewolucji ufortyfikowanego miasta na przestrzeni dwóch tysięcy lat. Jednocześnie jest świetnym przykładem tego, jak kolejne epoki architektoniczne inkorporowały najwyższej jakości elementy mijających epok i sprawiały, że miasto, jako tkanka, rosło w sposób powolny i naturalny, tworząc dziś urbanistyczny układ idealnego, włoskiego miasta.

Centrum życia Werony to Piazza Bra, jeden z trzech najważniejszych rynków miasta, przy którym znajduje się jego najważniejszy symbol – Arena, rzymski amfiteatr, który powstał 50 lat przed Koloseum i po dziś dzień pozostał trzecią największą tego typu konstrukcją z czasów imperium. To tutaj, w sierpniu 1913 roku, wystawiona została, z okazji stulecia urodzin Giuseppe Verdiego, jego najsłynniejsza opera – Aida. Od tamtego czasu Arena stanowi centrum festiwalu operowego, który przez dziesięciolecia przyciągał ludzi z całego świata.

Z Piazza Bra, miejsca, które wieki temu było jedynie wysypiskiem leżącym na obrzeżach miasta, dziś zaś stanowi jego serce, wyrusza się dalej w klasyczną, włoską podróż po mieście – bez większego celu, bez założeń, bez stresu i planu, przed siebie, od jednej do drugiej caffè americano.

Piękny jest spacer po via Mazzini, jednej z tych uliczek, które zapoznają nas z miastem właściwym, z elementami, które, każde z nich, reprezentują różne epoki i różne etapy rozwoju miasta. Z pozoru powolny spacer wydłuża się czasami przy witrynach sklepowych, które umieszczono na parterach historycznych kamienic. Pięknie odnowiona i przeznaczona wyłącznie dla pieszych ulica, stanowi jedno z ulubionych miejsc mieszkańców miasta. Wszędzie wokół kwitnie handel, sklepikowy raj, który przyciąga do Włoch wielu niekoniecznie zorientowanych na zabytki, a może odrobinę bardziej na estetykę. Wieczorne, rytualne spacery Włochów, którzy po kolacji ruszają na podbój swoich małych, zawsze gustownie urządzonych, sklepów, to z kolei uświęcona tradycja, do której z przyjemnością dołączają też przyjezdni. O ile bowiem za dnia warto zwiedzać zabytki i podziwiać architekturę, szczególnie w okolicach południa, gdy praktycznie wszystko się zamyka na czas uświęconej przerwy, o tyle wieczorami warto pozostawić w hotelu aparat i robić to, co o tej porze dnia jest najpiękniejsze – żyć, czuć włoskie la dolce vita, ale przede wszystkim poznać tą zupełnie inną twarz włoskiego miasta – twarz, która lekkim mrokiem przyćmiewa fasady, wieże i kościoły, zaś wyjątkową feerią barw atakuje z nieziemsko urządzonych i oświetlonych witryn sklepowych.

Po minięciu wszystkich sklepów najdroższych światowych marek modowych, dociera się do ujmującego rynku – Piazza delle Erbe, krainy handlu warzywami i owocami. To ten rynek, a także położony tuż obok Piazza dei Signori, był przez wieki prawdziwym, historycznym centrum miasta.

To w tym miejscu znajduje się coś, co zajmie wszystkich miłośników spoglądania na tkankę miasta z góry – wieża Lamberti, na której szczyt dostać się można windą. To tam, wysoko ponad wszystkimi budowlami, dokonuje się pierwsze spotkanie z Weroną jako całością; kompaktową tkanką o jednolitym kolorze otoczoną nieśmiałymi wzgórzami i otuloną rzeką Adygą.

Po niezobowiązującym wyjeździe na szczyt wieży Lamberti, warto minąć jeszcze wspomniany Piazza dei Signori i ruszyć już do miejsca, z którego Werona prezentuje się najpiękniej. Jeszcze tylko przeprawa przez Ponte Pietra i rozpoczyna się wspinaczka na wzgórze świętego Piotra, na szczycie którego króluje zamek. To miejsce, w którym można zasiąść i przemyśleć jedną zasadniczą rzecz – dlaczego to miasto jest takie piękne?

Odpowiedzią na pytanie może być historia wspomnianego mostu – Ponte Pietra, który pochodzi z czasów rzymskich i zbudowany został sto lat przed narodzeniem Chrystusa. Jak wiele włoskich mostów, po dwóch tysiącach lat dobrego służenia społeczności, wysadzony został w powietrze w czasie drugiej wojny światowej przez wycofujące się oddziały niemieckie. Ktoś mógłby wpaść na pomysł, aby postawić na jego miejsce most zupełnie nowy, bądź wybudować replikę. Włoskie podejście do tkanki miejskiej podyktowało jednak zupełnie inne rozwiązanie. Most odbudowano z użyciem wszystkich odzyskanych elementów, które wyłowiono z rzeki. Osobą, która nadzorowała proces powojennej odbudowy mostu oraz w ogóle, odbudowy zniszczonych przez wojnę części historycznej Werony, był profesor Piero Gazzola. To jego praca oraz całościowe podejście władz miejskich do tematu sprawiły, że Werona, nawet na tle włoskich, z reguły pięknie homogenicznych i integralnych miast, wyróżnia się znacząco.

Włoskie miasta są piękne, gromadzą w sobie niesamowicie długie dzieje. To także sprawia, że Włosi uważani są za naród, który, przynajmniej w kwestii rozwoju architektury, tkwi w przeszłości i prędko z niej nie wyjdzie. Zupełnie zdaje się to wyglądać w kwestii designu, jak na przykład projektowanie samochodów, mebli, wystrój wnętrz. We wszystkich wspomnianych kwestiach Włosi wiedli, i często nadal wiodą, prym, a jednak w odniesieniu do swoich miast, za wyłączeniem Mediolanu, tkwią w niesamowitym związku przeszłości z teraźniejszością.

Tylko czy jest to naprawdę złe? Osobiście uważam, że nie.

Rocznik 1985. Hybryda czasów analogowych i cyfrowych, człowiek, który pamięta jak było przed internetem a w internecie czuje się jak ryba w wodzie. Urodzony w Krakowie, w nim wykształcony i z nim zawodowo związany. Po krótkim okresie życia w Chinach, na dobre zajął się normalnym życiem i intensywnym podróżowaniem. Zawodowo specjalista branży podróżniczej, hotelarskiej i rezerwacyjnej.

15 komentarzy dotyczących “Werona. Spacer po zakonserwowanej włoskiej tkance miejskiej

  1. Werona moim zdaniem jest trochę przereklamowana. Spędziłem tylko 2 dni, ale i tak prócz Koloseum oraz Julietty i owoców jedzonych z Kuba w centrum miasta to nie mam zbyt dużo wesołych i miłych wspomnień. Czy bym wrócił? Raczej nie.

  2. Pingback: Rok 2016 był czasem wzlotów i upadków, ale głównie wzlotów | Wojażer

  3. Już Ci gdzieś pisałam, że w Weronie byłam jako nastolatka (z tych młodszych, trzynastoletnich pewnie) i od tego czasu jakoś ją mijam. Bardzo mi się jednak spodobała ostatnio z okien pociągu, więc gdzieś tam z tyłu głowy.
    Ach te Włochy. Wybrać top 10 jest niemożliwością.

    • Ja jako nastolatek nie ruszałem tyłka z Krakowa 😉 Wybrać top z 10 z Włoch to coś okropnie trudnego, to fakt, dlatego polecam nie wybierać! Jak dla mnie ten kraj, zresztą Ty to wiesz najlepiej, to zupełnie osobna bajka! 🙂

  4. Marcin, ale nam narobiłeś smaka na Włochy! Tak dawno tam nie byliśmy. Strasznie nam brakuje tego włoskiego luzu, pysznej kawy, klimatycznych miasteczek, ciepła (!), prawdziwej panna cotty… Mogłabym tak wyliczać bez końca 🙂

    • Ja też już mam gotową wyliczankę na ten rok i nie mogę się doczekać kolejnego punktu na mojej włoskiej mapie! 🙂 Ale póki co sprawiłem sobie włoski skuter i mam w planie uskuteczniać włoskie życie w Krakowie oraz na wycieczkach po okolicy 😉

  5. Byłam kiedyś, bardzo dawno temu – w pamięci został mi właściwie tylko balkon Julii 🙂

  6. Cudowne miasto, z klimatem. Mam nadzieję, że wiosną uda mi się je odwiedzić! Dziękuję za relację 🙂

  7. Pingback: Zgubiłem coś w Padwie i święty Antoni, patron zagubionych i podróżnych, nie pomógł | Wojażer

  8. Zazdroszczę Włochom tego powolnego życia, „piano” wszędzie gdzie się da ….

  9. Piękne miasto, lubię Włochy i muszę kiedyś Weronę odwiedzić. Kocham Neapol i często w nim bywam, w tym mieście nigdy nie wiem co mnie spotka za rogiem.

    • Serdecznie polecam! Ja z kolei od bardzo długiego czasu planuję Neapol i myślę, że może w tym roku wybiorę się tam na swoje urodziny. W listopadzie jakiej pogody mogę się spodziewać? Pozdrawiam!

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Wojażer

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading