Polska

Katowice. Przewodnik na weekend cz.2

Po pierwszym artykule o Katowicach, do powrotu zaprosił nas prezydent tego miasta. Co z tego wyszło?

Gdy dwa tygodnie temu opublikowałem pierwszy tekst o Katowicach, wiedziałem, że przeczyta go wiele osób. Podobnie jak ja lubię śledzić to, co dzieje się w moim małym świecie, tak i Polacy lubią czytać o swoim kraju i o swoich małych ojczyznach. Wiedziałem, że odwiedzą stronę ci, którzy są wielkimi fanami miasta oraz ci, którzy z pewnością zechcą coś skrytykować. Taki już urok pisania.

W #seriinowapolska, szczególnie wartościowym był dla mnie fakt, iż udało się dołożyć kolejną cegiełkę do frontu burzenia stereotypów o biednym, szarym, niezielonym Śląsku oraz nudnych, socrealistycznych Katowicach. Takie myślenie, z moich obserwacji, wciąż pokutuje w narodzie. W zmienianiu perspektywy patrzenia, pomaga moda na Katowice oraz fakt, że miasto potrafiło i potrafi tę modę bardzo dobrze wykorzystać.

Po publikacji tekstu o nowoczesnych Katowicach, wpadł on w oko prezydentowi miasta, Marcinowi Krupie i jego współpracownikom. Zwrócili uwagę na jeden drobny szczegół –  nie udało mi się wejść do NOSPR. Siedzibę Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia nie odwiedziłem z błahego powodu – napięty plan i mało czasu.

W minionym tygodniu znalazłem w skrzynce mailowej zaproszenie do ponownej wizyty w Katowicach. Ciekawa przemiana wizerunkowa Katowic to jedno – pomyślałem czytając tę wiadomość – jednak proaktywna i niezwykle pozytywna postawa władz miasta, które postanawiają pomóc twórcy w dotarciu do miejsc, których nie mógł odwiedzić, to drugie. Postanowiłem przyjąć zaproszenie, zmienić nasze plany weekendowe i poświęcić Katowicom jeszcze jedną, dłuższą chwilę.

Rawa Blues Festival w NOSPR

Powtórne odwiedziny w Katowicach rozpoczęliśmy koncertem w NOSPR. Miała to być okazja nie tylko do zobaczenia wnętrz budynku, w którym mieści się siedziba Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia, ale także do przeżycia i poczucia możliwości akustycznych tego miejsca. W tej materii nie zawiodłem się w ogóle. Nawet amator potrafi poczuć, że wnętrze głównej sali koncertowej NOSPR-u, to miejsce o nieziemskiej akustyce.

Głównym punktem programu był koncert otwierający Rawa Blues Festival, jednego z największych na świecie i najstarszych w Polsce, festiwali bluesowych. Corey Harris solo, a następnie Keb’ Mo’ w towarzystwie orkiestry symfonicznej PR, dosłownie rozpalili emocje na sali. Szczególnie gorąco zrobiło się na końcu, w kulminacyjnym momencie, gdy na scenę wkroczył twórca festiwalu Ireneusz Dudek, który wraz z Keb’ Mo’ oraz dyrygentem, Krzesimirem Dębskim, wykonali świetną, bluesową improwizację, która rozruszała tłumy.

Na chwilę przed koncertem spotkaliśmy się z Dawidem Zapałą, asystentem prezydenta, który stał się naszym towarzyszem katowickich spacerów i świetnym człowiekiem z pasją, dzięki któremu wróciliśmy z miasta z jeszcze większą ilością pozytywnych wspomnień.

Katowice, kulturalny spacer po dachach

I tak, począwszy od piątkowego koncertu, rozpoczęła się nowa, druga perspektywa na miasto: miejsce nie tylko pełne nowoczesnych realizacji architektonicznych, ale także miejsce, które stawia na kulturę i jej rozwój, na coś, co może nie jest tak wymierne jak nowy chodnik czy plac zabaw dla dzieci, ale co w długofalowej perspektywie, sprawia, że miasto żyje, a wraz z nim żyją jego mieszkańcy.

W siedzibie Instytucji Kultury Katowice – Miasto Ogrodów, spotykamy szefową działu organizacyjnego, Tamarę Kamińską. Dzięki jej uprzejmości, a także dzięki pomysłom Dawida, wybieramy się na dach budynku znanego jako Pałac Grudnia, aby porozmawiać o mieście i jego pomysłach.

Sam budynek to miejsce, które nie tylko posiada dusze, ale także historię. W czasach PRL był to jeden z  najnowocześniejszych budynków w mieście. Jego nazwa pochodzi od nazwiska towarzysza PZPR, Zdzisława Grudnia. Gdy zaczęłam pracę w tym miejscu, zaczęłam otwierać wszystkie drzwi po kolei i sprawdzać, co się za nimi kryje – mówi Tamara Kamińska – aby tworzyć miejsce kultury, trzeba dobrze je znać. 

Poznanie tego budynku nie jest łatwe, ponieważ powstawał on niejako w tajemnicy, nie tylko przed mieszkańcami Katowic, ale także przed władzami w Warszawie, które zaciskały pasa w całym kraju. Nikt do końca nie wie, ile na przykład kosztowało wybudowanie tej konstrukcji. Powszechne było bowiem fałszownie dokumentacji, wszystko po to, aby ukryć ten ambitny plan Zdzisława Grudnia przed centralą PZPR. Pałac Grudnia posiada powierzchnię użytkową wielkości ponad 12 tys. metrów kwadratowych i oryginalnie dzielił się na trzy główne części: konferencyjną, hotelową i gastronomiczną. Cały obiekt nafaszerowany jest technologią, która w czasach PRL, stanowiła szczyty marzeń. To miejsce przeżywa obecnie, jako siedziba Miasta Ogrodów, swoje drugie życie – zaznaczyła Tamara – i jeszcze sporo w nim mam do odkrycia – odpowiada, gdy pytam, czy zna już każdy kąt budynku.

Dawid musiał wiedzieć, że mam ogromną słabość do patrzenia na miasta z góry, gdyż poza wejściem na dach Pałacu Grudniowego, zorganizował jeszcze inne. Ruszyliśmy na ekskluzywny spacer po dachach dwóch prywatnych wysokościowców. Nie jest to widok na Katowice, który może zobaczyć każdy, ale jeśli nie może go zobaczyć każdy, pokażę je Wam ja.

Wejście na dach katowickiego Drapacza chmur oraz na dach Domu dra Kazimierza Wędlikowskiego, to idealny moment na spojrzenie na tę część Katowic, która szczyci się swoją piękna zabudową okresu modernizmu. Należy pamiętać, że nowoczesna twarz miasta, którą pokazałem ostatnio, to skutek minionych kilku lat. Katowice są miastem niezwykle młodym, prawa miejskie otrzymały dopiero w 1865 roku. Fascynująca, modernistyczna tkanka miasta, która powstawała przed II wojną światową, jest dobrym przykładem tego, że miasto to zawsze, już od swojego początku, ciągnęło w stronę nowoczesnej awangardy.

Wszystkim zainteresowanym architekturą okresu modernizmu, polecam wydany przez Katowice Spacerownik. Przy najważniejszych budynkach tego okresu znajdziecie także multimedialne punkty informacyjne, w których poznacie ich historię.

Katowice – miejsce, gdzie dzieje się kultura

Architektura, szczególnie ta nowoczesna, nie jest niczym wyjątkowym, jeśli nie wypełnia jej treść. Podobnie jak stare, postindustrialne przestrzenie, stają się jedynie ruinami, jeśli nie wypełni ich nowa dusza, nowe życie i nowe pomysły. Tym, co daje Katowicom ogromną siłę, jest właśnie wypełnienie tych miejsc. Wypełnienie kulturą, nie tylko ze strony inicjatyw publicznych, ale także prywatnych.

Galeria Szyb Wilson, prywatne przedsięwzięcie, które na postindustrialnym terenie kopalni Wieczorek stworzyło przestrzeń dla rozwoju kultury, jest dobrym przykładem tego, gdzie inicjatywa prywatna współtworzy sukces miasta. Twórcy, Monika Paca i Johann Bros, za cel wybrali sobie stworzenie miejsca dla sztuki nowoczesnej oraz dla młodych twórców zaangażowanych. Nie tylko przyczynili się do rewitalizacji tej dzielnicy miasta, ale także utworzyli największą w Polsce prywatną galerię sztuki o powierzchni wystawienniczej prawie 2500 metrów kwadratowych.

W każdym dobrze prowadzonym mieście, zawsze dzieje się dużo. I tak jest w Katowicach. W piątek, gdy przyjechaliśmy do miasta, rozpoczynał się festiwal Rawa Blues, trwała druga Katowicka Noc Galerii.

Katowice wyróżnia to, że jego mieszkańcy nie czekają, aż coś się za nim zrobi, ale często przejmują inicjatywę sami, a miasto ma szczęście do rozpoznawalnych twarzy, które postanawiają działać lokalnie. W sobotę wieczorem, w kolejnej zrewitalizowanej przestrzeni – Fabryce Porcelany, wystartował nowy projekt Kamila Durczoka – Silesion.pl, który będzie nowym śląskim serwisem informacyjnym.

Nikiszowiec – gdzie hipster żyje obok robotnika

W temacie rewitalizacji, nie mogło zabraknąć Nikiszowca. W zasadzie każda osoba, która lubi Katowice, a która słyszy, że człowiek się tam wybiera, mówi jednym głosem – koniecznie jedźcie do Nikiszowca! Pojechaliśmy.

Ta dzielnica Katowic, która powstała dla robotników pracujących w Kopalni Wieczorek na przełomie XIX i XX wieku, jest przemyślanym założeniem urbanistycznym, które otrzymało drugą szansę i drugi oddech. Dziś stanowi mały świat, gdzie nowocześni hipsterzy, bankierzy, artyści, mieszają się ze zwykłymi robotnikami. Na temat Nikiszowca napisano już chyba wszystko, więc z mojej strony dodam, iż miejsce mnie urzekło.

Najbardziej ujmuje zwykłym życiem. W chwili, gdy stanęliśmy po środku, gdzieś w oddali ludzie niespiesznie zmierzali na kawę, w tle brzmiały radosne dźwięki harmonii, przed kościołem trąbki wygrywały ostatnie pożegnanie jednego z mieszkańców.

W Katowicach jest co robić. Drogo Czytelniku, #KatowiceDlaOdmiany wypełnią Ci cały weekend. Moda na Katowice trwa i przyciąga sporą ilość młodych ludzi z całego kraju. I dobrze, bo miasto odnalazło swoją wyraźną drogę rozwoju, której szczerze kibicuję.

#serianowapolska

W związku z pojawiającymi się od czasu do czasu pytaniami, chciałbym wyjaśnić, że Seria Nowa Polska jest moim prywatnym przedsięwzięciem, które nie powstaje we współpracy z nikim. Cenię sobie rzeczy pozytywne i chciałbym o Polsce, trochę w kontrze do naszej narodowej miłości do narzekania, opowiedzieć z perspektywy dobrego nastawienia.

W przypadku Katowic, artykuły, które powstały nie są wynikiem współpracy z miastem ani też nie są sponsorowane. Jeśliby były, znalazłoby się w nich stosowne oznaczenie. Jednocześnie chciałbym powiedzieć, iż jako autor i twórca, jestem bardzo pozytywnie zaskoczony proaktywną postawą tak prezydenta Marcina Krupy, jak i ludzi, którzy z nim pracują. Dlatego też postanowiłem zaproszenie przyjąć i poświęcić miastu jeszcze jedną chwilę, z pewnością nie ostatnią.

Z tego miejsca, za ten cudownie miły czas, dziękuję Dawidowi Zapale, który wytrzymał z nami do późnych godzin nocnych, zaś następnego dnia, od rana, z wielkim zaangażowaniem okrywał przed nami kolejne, świetne twarze miasta.

Rocznik 1985. Hybryda czasów analogowych i cyfrowych, człowiek, który pamięta jak było przed internetem a w internecie czuje się jak ryba w wodzie. Urodzony w Krakowie, w nim wykształcony i z nim zawodowo związany. Po krótkim okresie życia w Chinach, na dobre zajął się normalnym życiem i intensywnym podróżowaniem. Zawodowo specjalista branży podróżniczej, hotelarskiej i rezerwacyjnej.

16 komentarzy dotyczących “Katowice. Przewodnik na weekend cz.2

  1. Pingback: Gliwice. Co zobaczyć? Atrakcje pięknego miasta na Górnym Śląsku - Wojażer

  2. Niesamowita zmiana. Przez kilka lat centrum z brudu I syfu stało się „światowe” 🙂

  3. Pingback: Rok 2016 był czasem wzlotów i upadków, ale głównie wzlotów | Wojażer

  4. Nie chcę być czepialska, ale kim jest zwykły robotnik z akapitu o Nikiszowcu? Jak już jest w kontrze z artystami i hipsterami, to może nieładnie go tak jeszcze niżej ustawiać poprzez tą zwykłość? A same Katowice stały się, dla mnie krakuski, objawieniem w momencie, kiedy rozpoczęły walkę o Europejską Stolicę Kultury z Wrocławiem. Po przegranej rok czy dwa, wszystko działo się jeszcze na fali, ale dzisiaj to jest już super świadomie obrany kierunek. Dobrze, że ludzie z Krakowa (i nie tylko), którzy nie znają Katowic poprzez festiwale muzyczne, zaczynają odkrywać potencjał :]

  5. Witam, miałem w głowie podobny stereotyp o Katowicach zanim tam pojechałem. Mnie podoba się w Katowicach współgranie tradycji z nowoczesnością. We Wrocławiu, pięknym mieście, nie ma ludzi, którzy mówią swoją gwarą i mają jedną historię. Katowice i Górny Śląsk to historia unikalna.
    Wymienię co mnie w Katowicach urzekło:
    1. Giszowiec (w Nikiszowcu nie byłem choć każdy mówił, żeby tam się wybrać) – dzielnica zbudowana dla robotników przez Amerykanów – z odnowionym, niezwykłym centrum, z pięknymi domkami z ogrodami (prawie jak na wsi). Był to dla mnie szok – tak urokliwa, wspaniale zaprojektowana, zielona dzielnica w „mieście kominów”.
    2. dworzec PKP – moim zdaniem najbardziej funkcjonalny w Polsce;
    3. wodzionka (w niektórych miejscach można zjeść tę prostą zupę nieznaną nigdzie indziej w Polsce, uwielbiam) Gdyby w różnych miejscach w Polsce promowano, także wśród miejscowych, jedzenie lokalnych specjałów (zamiast pizzy i kebaba) atrakcyjność tych miejsc znacznie by wzrosła. W galerii przy dworcu powinno być miejsce na śląskie specjały… a jest tylko Mac i inne KFC.
    4. komunikacja Śląska – bardzo dobrze podróżuje się po Katowicach i między miastami na Śląsku – kolej, autobusy, busy, wszystko dość tanie. Samochodem też jakoś tak szerzej.

  6. Witam, miałem w głowie podobny stereotyp o Katowicach zanim tam pojechałem. Mnie podoba się w Katowicach współgranie tradycji z nowoczesnością. We Wrocławiu, pięknym mieście, nie ma ludzi, którzy mówią swoją gwarą i mają jedną historię. Katowice i Górny Śląsk to historia unikalna.
    Wymienię co mnie w Katowicach urzekło:
    1. Giszowiec (w Nikiszowcu nie byłem choć każdy mówił, żeby tam się wybrać) – dzielnica zbudowana dla robotników przez Amerykanów – z odnowionym, niezwykłym centrum, z pięknymi domkami z ogrodami (prawie jak na wsi). Był to dla mnie szok – tak urokliwa, wspaniale zaprojektowana, zielona dzielnica w „mieście kominów”.
    2. dworzec PKP – moim zdaniem najbardziej funkcjonalny w Polsce;
    3. wodzionka (w niektórych miejscach można zjeść tę prostą zupę nieznaną nigdzie indziej w Polsce, uwielbiam) Gdyby w różnych miejscach w Polsce promowano, także wśród miejscowych, żeby jedzono lokalne specjały (zamiast pizzy i kebaba) atrakcyjność tych miejsc znacznie by wzrosła. W galerii przy dworcu powinno być miejsce na śląskie specjały… a jest tylko Mac i inne KFC.
    4. komunikacja Śląska – bardzo dobrze podróżuje się po Katowicach i między miastami na Śląsku – kolej, autobusy, busy, wszystko dość tanie. Samochodem też jakoś tak szerzej.

    • Giszowiec nie był zbudowany przez Amerykanów! Podobnie jak sąsiedni Nikiszowiec został zbudowany dla pracowników koncernu Giesches Erben (Spadkobiercy Giszego) według projektu Emila i Georga Zillmannów z Charlottenburga pod Berlinem. Zbudowali oni wiele obiektów na historycznym Górnym Śląsku (to nie tylko teren wokół Katowic). W początku XX w. prawodawstwo Cesarstwa Niemieckiego bardzo mocno obligowało przedsiębiorców do zapewnienia godnych warunków socjalnych. Z biegiem czasu sami przedsiębiorcy zrozumieli, że poprzez wygląd kolonii patronackich można się promować nie gorzej jak poprzez swoje rezydencje i wystawne polowania. Na Śląsku zaczęły powstawać prawdziwe urbanistyczne i architektoniczne dzieła sztuki, które na domiar oferowały mieszkańcom warunki, których mogliby pozazdrościć robotnicy epoki Peerelu. Architektami tych osiedli byli kuzyni Zillmanowie (dla koncernu Spadkobierców Giszego), Karl Malpricht (architekt pszczyńskich Hochbergów), czy słynny Bruno Taut (współpracował z książęcą rodziną Hochenlohe, pochodzącą z Wirtembergii, a górnośląskie dobra mającą na katowickim Wełnowcu i kędzierzyńskich dzisiaj Sławięcicach) oraz wielu innych. Powstały wówczas takie osiedla jak Nikiszowiec (od 2011 roku Pomnik Historii), Boże Dary, nowe osiedle w Murckach, osiedle Ballestremów w Rokitnicy i właśnie Giszowiec oraz wiele innych. Giszowiec był jedną z nielicznych pełnych realizacji, socjalnej i urbanistycznej idei angielskiego myśliciela Ebenezera Howarda, związanej z budową tak zwanych miast-ogród (połączenie najlepszych rzeczy, które może zaoferować miasto oraz zalet życia na wsi). Niestety w latach 70-tych decyzją władz komunistycznych z ówczesnym sekretarzem KW PZPR Józefem Grudniem, wyburzono prawie 50% historycznej tkanki i zbudowano tam mrówkowce (opór Ślązaków wobec tych konkretnych działań zawarł K. Kutz w filmie „paciorki jednego różańca”). Giszowiec miał być wyburzony w całości, ale zryw solidarnościowy, stan wojenny i późniejszy kryzys zastopowały ten proces. Niemniej osiedle straciło swoje genius loci, które teraz jest tam obecne jedynie w skrawkach pejzaży i namiastce dawnego klimatu.
      Co do Amerykanów, to na Giszowcu znajduje się rzeczywiście „enklawa amerykańska”, dobudowana w leśnej części osiedla, poza jego głównym obrysem, dla kadry urzędniczej przybyłej ze stanu Montana (projektantami byli również Zillmanowie). Stało się to w latach 20-tych XX w., gdy pakiet większościowy koncernu „Giesche” przejęła spółka Silesian-American Corporation (Korporacja Śląsko-Amerykańska) – należy pamiętać, że woj. śląskie było wówczas terytorium autonomicznym II Rzeczpospolitej z własnym parlamentem (Sejm Śląski), skarbem, policją i częściowo polityką gospodarczą. Na Giszowcu istniało także pierwsze pole golfowe na terenie II Rzeczpospolitej mające międzynarodową homologację. Zresztą fenomenów związanych z Giszowcem i Nikiszowcem jest cała masa. Zainteresowanych zapraszam do lektury mojej książki (napisanej wspólnie z kolegą Bartkiem, który ma podobny w aspekcie zgłębiania historii Śląska „defekt”) w typie przewodnika turystycznego pt. „W krainie Murckowskich Lasów – Katowice w cieniu pradawnej puszczy”, która będzie dostępna od stycznia 2017 r. Publikacja ma 2 tomy i w sumie 600 stron, ale jest bezpłatna, bo wydana w ramach budżetu obywatelskiego.
      P.S. Jeszcze jedno. Takie osiedla nazywamy potocznie robotniczymi, ale na większości (nie mówimy o prymitywnych familokach z połowy XIX w.) mieszkała tam także kadra techniczna i nadzór, a nawet dyrektor (w zakładowej will), korzystając z dokładnie tych samych udogodnień i obiektów rekreacji oraz kultury (park, sala teatralna, gospody, place zabaw, kręgielnia, obiekty sportowe itp). Oczywiście lokale urzędnicze miały wyższy standard niż mieszkania robotnicze.

  7. Gdy życie zmusiło mnie do sprzedania domu z ogrodem i przeniesienia się do bloku, sięgnełam po mapę. Gdzie mogę rozpocząć nowe, inne życie? Kierując się zarówno sercem jak i rozumem sporządziłam ranking miast. Sopot, Ustroń, Kraków, Katowice. Wybrałam Katowice. Nie żałuję. Uczę się mojego nowego miasta.

  8. niestety ludzie tam to patologia i chamy plujace jadem na kazdego spoza katowic. centrum miasta moze wyglada ok a byles na innych dzielnicach? strasza smrodem, brudem, obskurnoscia, patologia i bandytyzmem bo to niebezpieczne miasto

  9. Jeśli odwiedzałeś Nikiszowiec, mogłeś od razu wpaść do Giszowca – osiedle ogród. Zobaczyłbyś najładniejszą dzielnice Katowic. Rynek, stare odrestaurowane domki dla górników kopalni Staszic otoczone lasami, stawami.

    • Obiecuję, żedo Giszowca wpadnę następnym razem, bo nadal mam w planach dalsze poznawanie Katowic. To w końcu nasz sąsiad i z Krakowa niedaleko! 🙂

      • Mieszkałem w Katowicach przez całe życie, póki w wieku 30 lat nie wyjechałem za granice 🙂 i wtedy dopiero doceniłem jakie miałem szczęście, że tam żyłem. Wychowałem się w dzielnicy Giszowiec, więc mieszkałem w centrum metropolii, ale równocześnie tak jakby na wsi otoczony lasami i dużą ilością zielonej przyrody. Giszowiec jest piękny szczególnie wiosną kiedy wygląda jak prawdziwy ogród. Kościół w lesie(jeden z dwóch), ulica górniczego stanu z wieżą ciśnień przy końcu, nie wspominając o innych uliczkach pokrytych ogrodami i domkami górniczymi. Centrum osiedla czyli stary odrestaurowany rynek na którym była kiedyś szkoła podstawowa do której uczęszczałem i stara, bardzo stara piekarnia która nadal działa i robi najlepszy chleb oraz wypieki w miescie.. z parkiem zaraz obok, to po prostu bajka nie wspominając już o lasach, stawach np. Janina gdzie Giszowianie idą w weekendy, aby odpocząc. Przy okazji jest tam mała ścieżka asfaltowa która możesz pospacerować po niesamowitym lesie. Droga może cie doprowadzić do 3 stawów na tyłach lotniska Muchowiec, które też bardzo ładnie wyglądają. Są też legedy i tajemnice ukryte na „Giszu”. Przy wodzie cisnień na ulicy górniczej można znaleźc stare bunkry. Idąc ścieżką przez las obok stawu Janina kiedyś dawno temu w środku lasu był domek pomalowany w magiczne grzyby i ciastka, który wyglądał jak domek słynnej Baba Jagi, którym straszyli nas rodzice, że nadal tam mieszka :). Zjezdzajac z drogi szybkiego ruchu prowadzacej z Katowic do Tychów przy wiezdzie do ul. Gorniczego stanu, jadąc na przeciwna strone drogi tam jest zjazd, znajduje sie tam domek jakies 200m od tego zjadu. Tam są jakieś wywietrzniki wystajace z ziemi i czasem widziano wojskowe auta. Podobno pod ziemia jest tam ukryta glowna baza dowodzenia na Ślasku.. Jest ciekawa historia z filmem Kazimierza Kuca o Giszowcu „Paciorki jednego różańca”. Kiedyś całe osiedle było porośniete tylko domkami górniczymi, ale w latach 70-80 częśc wyburzyli i zaczeli budowac bloki. Film Kuca po tym gdy rozszedł sie do kin trafił na jednego użędnika z Warszawy, a ten gdy zobaczył niszczenie takiego pięknego kawałka historii i architektory zablokował od razu dalszą rozbudowe bloków przez niszczenie tych pięknych domków. Giszowiec to Kraina Czarów ukryta głęboko w lesie, a każdy kto tam trafi jako turysta jest jak Alicja, która nie chce wracać. 😉 Tu jest strona gdzie można znalezc pare fajnych informacji http://www.giszowiec.info

  10. Katowice – syf i nędza. Złodziejskie miasto okradające inne z regionu od wielu lat, a nadal wygląda jak pół tyłka z za krzaka.

  11. Każdy, kto studiował w Katowicach wiele lat temu, ma trudny obraz tego miasta. Warto tu wrócić i poznać stolice śląska, jak miejsce odwiedzane po raz pierwszy. Gratulacje z powodu zaangażowanie w proces zmian. Miło wiedzieć, że jest co pokazać gościom na śląsku! Sukcesów dla Ciebie, Katowice!

  12. Ostatnio również odwiedziłem Katowice i tak jak Ty uważam, że niesłusznie przylgnęła do nich łatka „szarego” miasta. Niestety brak czasu spowodował, że nie udało mi się zobaczyć wszystkich jego atrakcji, a może to dobrze, bo mam motywację, aby tam wrócić.
    A co do odczarowywania stereotypów to myślę, że nie tylko Śląsk wymaga naszej uwagi. Moje wyjazdy coraz bardziej mnie do tego przekonują.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Wojażer

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading