Europa Portugalia wyspy Świat

Romeiros, wielkopostni pielgrzymi z azorskiej wyspy São Miguel

O poszukiwaniu wiary i niesamowitej, męskiej pielgrzymce po Sao Miguel.

Sobotnie popołudnie tak bardzo kontrastowało z piątkowym wieczorem i nocą, gdy ulice Ponta Delgada, stolicy Azorów, zalewała masa ludzi rozchodząca się po stosunkowo niewielkiej ilości lokalnych knajp oraz restauracji. W piątek miasto tętniło jeszcze życiem, które w sobotę schowało się gdzieś w bramach budynków przyozdobionych muralami. Tuż przed piętnastą w pierwszy pełny dzień weekendu ostatnie sklepy zamykały swoje podwoje, pozostawiając jedynie kilka miejsc otwartych dla niewielkiej garstki ludzi spacerującej bez większego celu.

Życie wracało jakoś niespiesznie w niedzielę. Począwszy od stolicy, przez wszystkie następne miasteczka, które tego dnia mijaliśmy na naszym azorskim szlaku, jedno miejsce wyznaczało ton lokalnego życia. Tym miejscem był kościół. Podobnie jak w Polsce, w której kult maryjny wytyczył drogę rozwoju wiary i tradycji, tak i na Azorach, religia odnalazła swój własny, niezwykle lokalny kult, który rozprzestrzenił się na tym wyizolowanym archipelagu. Tym nurtem, który objął Azory w pełni a potem uczynił z nich swój główny bastion, był joachimicki, mistyczny kult Ducha Świętego, przywieziony setki lat wcześniej przez Franciszkanów, pierwszych religijnych kolonizatorów tego obszaru. Współczesne Azory, podobnie jak każde miejsce na ziemi, trudno zrozumieć bez sięgnięcia wstecz, do przeszłości, która wpływa na dzisiejszy obraz tego miejsca.

Azory nie byłyby tym, czym są dzisiaj, gdy nie miłość Portugalczyków do podróżowania, do odkrywania nowych światów, do wytyczania szlaków i tworzenia map świata, który w czasie Wieku Odkryć, nadal pozostawał ziemią nieznaną, pełną pytań i niezapisanych kart. Planisferio de Cantino, stworzona przez anonimowego kartografa mapa świata pochodząca z 1502 roku, daje swoiste wyobrażenie o świecie znanym ówczesnym ludziom. Pozwala także zrozumieć jak odległe lądy odkrywali śmiałkowie wypływający z Lizbony na podbój nieznanego – począwszy od Henryka Żeglarza, przez Bartolomeu Dias aż po Vasco da Gamę, odkrywali lądy od Kanady i Brazylii, przez Afrykę aż po Azję. Większość z nich łączyło jedno miejsce, które mijali jakiś czas po wypłynięciu ze stolicy Portugalii. Tym miejscem było Sao Miguel, największa wyspa archipelagu Azorów, ostatni przystanek załadunkowy przed podróżą w bezkres oceanu. Przez jednych znana jako brama do Europy, przez innych uważana za raj na ziemi, była krainą spokojności i miejscem, gdzie człowiek żył blisko Boga.

Dziś, podobnie jak przed wiekami, Sao Miguel pełni funkcję spokojnej przystani dla tych, którzy ruszają w podróż w poszukiwaniu siebie samego. Dopiero, gdy odnajdzie się siebie samego, można lepiej zrozumieć świat i sens tego, co nas otacza. W poszukiwaniu siebie, w poszukiwaniu Boga, w poszukiwaniu utraconego spokoju, czasami po prostu z garstką próśb i pragnień, w okresie Wielkiego Postu, na wyspiarskie drogi ruszają Romeiros, azorscy pielgrzymi głęboko wierzący w to, że ma to sens.

Pierwszy raz spotkaliśmy ich gdzieś w okolicy Mosteiros. Grupa mężczyzn mozolnie wspinała się po stromej, asfaltowej szosie. Ubrani w kolorowe chusty, z daleka wyglądali trochę jak starsze kobiety z podkrakowskich wsi, wspierali się na drewnianych laskach i zamyślonym wzrokiem wodzili po drodze. Być może to pogrzeb? Czy w ogóle można ich wyprzedzić? Kim oni są? – początkowa, bardzo krótka konsternacja przerodziła się w ciekawość. Romeiros byli już w drodze od bladego rana. Na swoim szlaku zatrzymywali się w malowniczych wioskach i miasteczkach wyspy. W każdym z tych miejsc było centrum z większym lub mniejszym placem. Przy nim jakiś sklep, czasami kawiarnia, i zawsze kościół, czasami dwa lub więcej. Przy okazji różnych świąt, miejsca te zapełniały tłumy ludzi żyjących według kalendarza katolickich świąt. Jednak w poście dominuje cisza, czasami przerywana stukaniem drewnianych lasek bijących o asfalt. Romeiros to  taka rzecz naprawdę nasza, spośród wszystkich wysp występuje tylko na Sao Miguel – powiedział z dumą Pedro, który tłumaczył nam azorskie realia w przerwach prowadzenia swojego rodzinnego biznesu w Ponta Delgada – to już jakieś ponad 250 lat tradycji. Wszystko zaczęło się od niszczycielskich trzęsień ziemi i wybuchających wulkanów, które pustoszyły ten archipelag w dawnych czasach. Ludzie, zawsze niezwykle wierzący, postanowili ubłagać Boga, żeby ich oszczędził. Wiesz, tu jest raj, gdy się przyjeżdża, czyścieć, gdy się zostaje. Teraz widzisz piękną pogodę i sielski spokój, ale czasami, gdy przyjdzie sztorm, gdy przez kilka dni smaga cię wiatr i deszcz a sól oceaniczna wdziera się w oczy, masz dość. Życie na wyspie potrafi być ciężkie, bo też życie blisko natury nie jest zawsze sielanką. 

Romeiros inspirują do głębszych przemyśleńpomyślałem przeglądając dosłownie pięć zdjęć, które zrobiłem im w drodze. Za każdym razem, gdy na nie spoglądam, chce wrócić  i ba, nawet myślę, czy nie chciałbym pójść za nimi. Poznałem wielu, którzy maszerowali pieszo do Santiago de Compostela, wszyscy opowiadali o tym, że odmienia to człowieka, uczy wolnego życia, przynajmniej na chwilę. Z drugiej strony, za każdym razem, gdy odnawiam swoją religijność, słyszę, iż każda religia jest zła, gdyż przynosi nieszczęście, konflikty, wojny, nienawiść. Żyjemy w czasach dla wiary nieprzyjaznych – myślę sobie – laicyzujące się społeczeństwo, lenistwo, zła twarz Kościoła, wiele rzeczy przez lata odpychało i mnie od wiary i praktyki. Zawsze jednak wracałem, gdyż gdzieś z tyłu głowy pobrzmiewało to, czego nauczyła mnie filozofia już gdy byłem małym chłopcem. Zakład Pascala – mawiała jedna z moich licealnych nauczycielek i mentorek – dowodzi, iż warto wierzyć w Boga, gdyż: Jeśli Bóg istnieje, nagradza nas życiem wiecznym. Jeśli Bóg nie istnieje, nie ma życia wiecznego. 

Rozpoczynają wcześnie rano. Przez wszystkie osiem dni swojej wędrówki nie mają przy sobie nic, żadnych pieniędzy ani jedzenia. Są integralną częścią życia wyspy i wkraczając do małych społeczności, żyją z tego, co im się podaruje. Nikt nigdy nie zostaje głodny, nikt nigdy nie śpi na zewnątrz, gdyż jeśli nie znajdzie się miejsce w domu, kościoły zawsze pozostają dla nich otwarte. Przez tydzień wędrówki są braćmi dla siebie i dla wszystkich napotkanych osób, ludźmi bez imion i zawodów, błogosławieństwem dla odwiedzanych domów.

Jak w tym filmie, Eat Pray Love – zaczął Pedro – z tym, że tutaj jest Sleep, Pray, Walk. Gdy mój ojciec chodził z nimi, modlił się o dobre zbiory, o zwierzęta, żeby rozmnażały się i aby nie brakło nam jedzenia, o pogodę, aby oszczędzała nas w chłodniejszym okresie. Ja szedłem po to, by wyprosić dobrą passę w życiu, dobry rynek pracy, wiesz, spokój święty i brak nerwów. Nerwy zabijają teraz wielu ludzi. Jak widzisz, warto było – pokazał na budynek, przed którym staliśmy – warto było pójść. 

Ale chyba nie dla tego domu i biznesu? – zapytałem.

Nie, bardziej dla posłuchania samego siebie. Posłuchałem wtedy i postanowiłem zostać na wyspie. Choć wiesz, czasami to naprawdę nie jest sielanka! Jak życie, raz lepiej, raz gorzej. 

Informacje praktyczne:

  • Pielgrzymka Romeiros trwa 8 dni
  • Mogą w niej wziąć udział wyłącznie mężczyźni
  • Okrąża ona wyspę zgodnie z ruchem wskazówek zegara
  • Odbywają się one w okresie Wielkiego Postu między lutym a marcem
  • Wszelkie informacje oraz „rozkład jazdy” dostępne są na fanpejdżu Romeiros e Romarias de Sao Miguel

Podziękowania: Bardzo dziękuję fotografowi Josephowi Amaralowi (Joseph Amaral Photography) za zgodę na wykorzystanie jego zdjęcia do otwarcia tego artykułu. Zdjęcia Josepha w niesamowity sposób oddają emocje ludzi zagłębionych w swojej drodze i pielgrzymce po Sao Miguel.

Rocznik 1985. Hybryda czasów analogowych i cyfrowych, człowiek, który pamięta jak było przed internetem a w internecie czuje się jak ryba w wodzie. Urodzony w Krakowie, w nim wykształcony i z nim zawodowo związany. Po krótkim okresie życia w Chinach, na dobre zajął się normalnym życiem i intensywnym podróżowaniem. Zawodowo specjalista branży podróżniczej, hotelarskiej i rezerwacyjnej.

29 komentarzy dotyczących “Romeiros, wielkopostni pielgrzymi z azorskiej wyspy São Miguel

  1. Fascynująca historia. Dobrze, że są jeszcze takie miejsca, gdzie wydaje się, że czas zwolnił

  2. Niezwykle ciekawa sprawa! A dlaczego w pielgrzymkach Romeiros biorą udział tylko mężczyźni? Wiesz już coś więcej na ten temat, niż 1,5 roku temu? 🙂 Zdjęcie tytułowe naprawdę świetne, ale Twoje też niczego sobie, podobnie jak cała historia!

  3. Przeciekawa historia! Najbardziej dało mi do myślenia stwierdzenie: „Wiesz, tu jest raj, gdy się przyjeżdża, czyścieć, gdy się zostaje”. Bo czyż tak nie jest w każdym miejscu?

  4. O wielu pielgrzymkach słyszałam, do Częstochowy sama szłam kilkukrotnie, ale ta pielgrzymka, wydaje się być najbardziej mistyczna ze wszystkich mi znanych. To musi być niesamowite doświadczenie!

  5. Muszę Ci powiedzieć, że po niedawnym wypadzie na Gran Canarię mam jeszcze większą chrapkę na Azory i Maderę. Ta świadomość, że tu karawele żegnały się z Europą, żeby odkrywać nowy świat, jest kompletnie mistyczna <3.

  6. witam Panie Marcinie, czy wybiera się Pan na Azory i przy okazji na pielgrzymkę w 2018 r.? może napisali do Pana jacyś zainteresowani uczestnictwem?

  7. Pingback: Azory - zielona oaza na Atlantyku | Szwedacz.com: Agnieszka Szwed - fotografia i podróże

  8. Pingback: Rok 2016 był czasem wzlotów i upadków, ale głównie wzlotów | Wojażer

  9. Witaj. Mam na imię Andrzej. Długo szukałem inf. O Romeiros na Azorach i Twój artykuł to jest to co szukałem. Jestem zdecydowany w 2017 roku wziąć udział w tej drodze pielgrzymkowej z mężczyznami z Sao Miguel. Niestety nie znam portugalskiego i nigdzie nie mogę znaleźć daty pielgrzymki 2017 roku. Czy mógłbyś mi pomóc… Będę bardzo wdzięczny.
    Pozdrawiam Serdecznie Andrzej

    • Cześć Andrzej! W tym roku to już chyba stracone – nie wiem, czy udało Ci się wybrać na pielgrzymkę? Sam zainteresowałem się tematem bardziej i myślę, aby polecieć w 2018 roku. Pozdrawiam!

  10. Hej!
    Artykuł bardzo ciekawy, mnie zachwycił, tym bardziej, że coraz bardziej myślę o pielgrzymce do Santiago de Compostela. Mam jednak takie praktyczne pytanie, czy ktoś zwiedzał Sao Miguel samotnie? Czy jest tam w miarę bezpiecznie, tak, żebym jako 21-letnia dziewczyna mogła polecieć tam sama? Chcę się wybrać w listopadzie do Porto i stamtąd na trzy dni na Sao Miguel właśnie, ale nikt z moich znajomych nigdy tam nie był i póki co jeszcze siedzi we mnie strach 😛 Jeśli macie jakieś informacje to dajcie proszę znać! 😉

    • Cześć Agnieszko! Odpowiadając na Twoje pytanie krótko i treściwie – Sao Miguel to prawdopodobnie jedno z najbezpieczniejszych miejsc na ziemi i bardzo trudno nam sobie wyobrazić, aby cokolwiek stało się tam 21-latce. Moim zdaniem, możesz śmiało jechać i zachwycać się Azorami! Powodzenia! 🙂

  11. Niesamowite jak bardzo ludzie potrzebują duchowych inspiracji. Jak ważna jest religia. Nie jestem wierząca, ale potrafię zrozumieć spokój płynący z zaspokojenia duchowych potrzeb. Chętnie bym poszła na taką pielgrzymkę, bo lubię chodzić, nie dla duchowych doznań. Zdjęcia pokazują, że byliby warto się przejść.

  12. Temat dla mnie dość odległy, ale przez to jeszcze bardziej ciekawy 🙂 O Azorach jeszcze dużo muszę się dowiedzieć – zdziwiła mnie typowo męska pielgrzymka w tamtych rejonach.

  13. Przepiękne zdjęcia. Portugalia zawsze mnie zachwycała. Ostatnio nawet miałam propozycje pomieszkania tam chwilę. Mogłabym pracować nad mozaikami i ceramiką co zawsze było moim marzeniem. zobaczymy, może uda mi się jeszcze to zrealizować w tym roku.
    Azory nadal na mnie czekają, coraz częściej nabieram ochoty, by się tam pojawić, a po Twoim wpisie kuszą jeszcze bardziej

  14. Barbara

    Przeczytałam z ciekawością Twoj artykuł. Bardzo interesuje mnie temat pielgrzymki dookoła wyspy i dzięki za przybliżenie tematu. W komentarzach doczytałam, że sprobujesz dowiedziec się coś wiecej o uczestnictwie kobiety w tej drodze. Czy już cos wiesz? Bardzo mi na tym zależy. Chciałabym ta pielgrzymka
    spelnic marzenie prxyjaciela ktory niestety zmarl przed miesiącem . Razem byliśmy peregrinos, romeros i częściowo palmeros. pozdrawiam serdecznie
    Barbara

    • Cześć Barbara! Bardzo mi przykro z powodu Twojego przyjaciela, moje najszczersze kondolencje!

      Odnośnie uczestnictwa kobiet, tak, potwierdziłem, że są to pielgrzymki dla mężczyzn, więc nie jestem pewien, czy w tej kwestii pomogę.

      Można teoretycznie pójść samemu, ale to przecież nie to samo.

      Pozdrawiam!

  15. Pingback: Azory, wyspa Sao Miguel. Mały przewodnik dla dużych leni | Wojażer. Blog podróżniczy i życiowy

  16. To tylko pielgrzymka dla mężczyzn.

  17. Mało jeszcze wiem o Azorach, ale spodziewałam się, że wyspy tak daleko od wybrzeży Europy będą miały swój klimat i swoje wyjątkowe tradycje. Podoba mi się też twierdzenie „Sao Miguel pełni funkcję spokojnej przystani dla tych, którzy ruszają w podróż w poszukiwaniu siebie samego”. Super 🙂

  18. Chętnie bym coś podobnego zrobiła, ale nie ze względów religijnych. Nie nazwałabym tego wtedy pielgrzymką ale hmm, spolszczoną wersją „hiking-u”, przez co pewnie na zewnątrz całe przedsięwzięcie utraciłoby cały ten czar (ale nie dla mnie). 🙂

    Piszesz, że idą tradycyjnie mężczyźni. Czy to znaczy, że kobiety np. nie mogą? Nie jest to mile widziane?

    • Szczerze mówiąc, też bym poszedł. Z jakichkolwiek względów. Odnośnie kobiet – cóż, nie chciałem pisać nieprawdy, albo czegoś niesprawdzonego, ale czytając o nich i dowiadując się więcej na ten temat, nie znalazłem ani jednego zestawiania słów „kobieta + pielgrzym na Sao Miguel”, nie widziałem także żadnego zdjęcia, na którym szłaby kobieta. Jednocześnie nie wiem, czy jest to zakazane, czy też niemiło widziane, ale zakładam, że jest to wynikiem tradycji, że tak po prostu jest. Gdy mężczyzna wychodzi, zawsze ktoś musi zająć się domostwem – zakładam, że chodzi o to. Postaram się jednak dowiedzieć! 🙂

  19. Są długie i krótkie pielgrzymki. Mnie cały czas marzy się przejście drogi Jakubowej, może niekoniecznie od drzwi domu, ale przynajmniej od granicy hiszpańsko-francuskiej. Współczesne pielgrzymowanie ma wiele wymiarów, w dużej mierze tych komercyjnych, więc miło jest dowiedzieć się o pielgrzymach, którzy tak jak ci na Azorach, czynią to bez zadęcia i ogromnej ilości blasku fleszy.

    • Ja też myślałem o drodze Jakubowej, ale nie chcę się oszukiwać – to nie jest ten moment. Ani nie mam czasu, ani nie mam na to siły. Mam jednak ochotę, ale to na przyszłość. I wiesz, masz masz rację, świetne jest to, że Romeiros zupełnie nie szukają poklasku, nikogo tam nie ściągają na siłę, nie reklamują się, po prostu są, od wielu dziesięcioleci.

  20. Zawsze mówiłam, że ja się pod złą szerokością geograficzną urodziłam, że za zimno i w ogóle, ale teraz już wiem pod jaką się powinnam była urodzić 🙂 Te wszystkie odkrycia geograficzne i ciągoty do poznawania świata – przecież ja spokojnie mogłabym być Portugalką 🙂 Pielgrzymki to może nie do końca mój klimat, nigdy nie miałam potrzeby specjalnie, niemniej jednak imponuje mi determinacja tych, którzy w nich uczestniczą. A przywiązanie do tradycji zasługuje na najwyższy szacunek.

    • Mam podobne odczucia, choć staram się cieszyć z tego, gdzie się urodziłem, gdyż mogłem trafić gorzej. Bardziej uwiera mi to, że nie mogę sobie od tak wybrać jakiegoś miejsca i zostać obywatelem. Chyba trochę zazdroszczę swojej siostrze, która jest już uprawniona do niemieckiego obywatelstwa po latach tam spędzonych. Wiesz jak to jest – zawsze jest lepiej mieć paszporty dwa, a nie jeden 😉 Wracając do Portugalii – jest na mojej liście miejsc do przeprowadzki na starość 😉 A wtedy, lub wcześniej, przyznaję szczerze, na taką pielgrzymkę pójdę. Niekoniecznie ze względów czysto religijnych.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Wojażer

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading