Portugalia Świat

Azory. Pola herbaciane na wyspie Sao Miguel

Azory to jedno z kilku miejsc w Europie, gdzie produkuje się herbatę.

Z czasów świetności pozostały już chyba tylko wspomnienia uwiecznione na wyblakniętych fotografiach. Niedbale urządzona przestrzeń fabryki oraz coś, co hucznie nazwano muzeum herbaty, sugerują raczej, by czas spędzić na zewnątrz, aniżeli w środku, gdzie jakieś niedobitki przesiadują jeszcze przy stoliku z widokiem przez brudne szyby. Chá Gorreana – napis widać z daleka, czerwony na wybielonym budynku, zachęca do zatrzymania się na chwilę, jednak najpiękniejsze, co oferuje, znajduje się tuż obok, na wzgórzach otaczających to miejsce. Warto zapuścić się w Rota do Chá, trasę spacerową po polach herbacianych, ot tak po prostu, by wpaść w azorski, spokojny nastrój.

Pośród niejednych pól herbacianych już spacerowałem. Te, schowane za wzgórzami w Hangzhou pamiętam chyba najbardziej, gdyż pierwszy raz zapamiętuje się wyjątkowo mocno. Pamiętam fakturę liści herbacianych, słońce, które delikatnie muskało zielone krzewy i ludzi, którzy ręcznie zbierali jedne z najdroższych liści świata. Pamiętam ten spokój w niespokojnym, zagonionym Państwie Środka. Od dziecka kochałem ten napar. Wyciągałem ręce po butelkę, a tuż po spożyciu, rzucałem ją w najdalszy kąt pokoju, tak po prostu, bez powodu. Rodzice szybko nauczyli się, iż bardziej praktyczną będzie butelka plastikowa zamiast szklanej, co częściowo rozwiązało problem mojego dziecięcego temperamentu. Herbata smakowała wybornie także w malezyjskich Cameron Highlands, gdzie wykonane przez człowieka tarasy sięgały po horyzont. Ucieszyłem się na myśl, że gdzieś na zagubionych wyspach po środku Atlantyku, w Europie, nadal uprawia się herbatę.

Kiedyś, w przeszłości, były to pomarańcze. W siedemnastym wieku dosłownie zalewały Wielką Brytanię, kraj, z którym Portugalia pozostaje w najdłuższym spisanym, nieprzerwanym sojuszu przyjaźni od kilku wieków. Jednak pewnego dnia sto kilkadziesiąt lat temu, zupełnie bez ostrzeżenia, drzewa zaczęły umierać. Plaga, która zabiła pomarańczowy biznes, wymusiła na lokalnych władzach nową strategię, nowego następcę, który stanie się kolejny azorskim hitem eksportowym. Tak pojawiła się herbata, Camellia sinensis, która zanim dotarła na Azory, przebyła długą i nietypową drogę. O tym jednak później.

Portugalczycy od wieków zmagali się z pewnym swoimi dobrze znanym autostereotypem. Saudade. Trudno zrozumieć Portugalczyka bez spojrzenia na niego przez ten pryzmat. Ci, których znamy, zawsze w jakiś sposób spoglądali wstecz, wspominali, przypominali sobie, jak to było, albo jak ktoś o czymś opowiadał. Saudade jest w nich zakodowane genetycznie i ciągle każe im wracać do swojej pięknej przeszłości, do imperialnych, kolonialnych tradycji, do historii, która, jak wierzą, zawszą okaże się lepsza od przyszłości. Azorskie pola herbaciane, niewielkie i przy tym bardzo urokliwe, przypominają trochę o tej utraconej wielkości. Pamiętaj o tym – powtarzał nasz znajomy Inacio – my biliśmy innymi kolonizatorami niż Anglicy czy Hiszpanie. Hiszpanie, jak przypłynęli do Ameryki Południowej, to wybili prawie wszystkich. Anglicy w Ameryce Północnej też nie leniuchowali. My, jak dotarliśmy do Brazylii, zaczęliśmy po prostu sypiać z ich kobietami, mieszać się. My jesteśmy inni – powtarzał nieustannie, jakby próbując usprawiedliwić dzieje Portugalii.

Kolonializm jednak, w każdej formie, trudno usprawiedliwiać, choć i takie próby, nawet w kręgach naukowych, podejmowano. Jeszcze trudniej zrozumieć wynikające z niego problemy, jeśli stoi się niejako z boku historii, spogląda z polskiej perspektywy. Nietrudno jednak wyobrazić sobie ogromu bogactwa i nowości, które wraz z tym procederem, napływały do państwa kolonizującego. I tak, już w szesnastym wieku, portugalski jezuita Jasper de Cruz, wypił, spróbował, opisał i przedstawił Europie napar, który swoją portugalską nazwę – chá – wywodzi z identycznie brzmiącego kantońskiego słowa. W większości pozostałych krajów Europy przyjęto z kolei pochodne słowa „te”, mającego swoje korzenie w chińskiej prowincji Fujian. To dzięki swojej kolonii w Macau, Portugalczycy stali się pierwszymi brokerami herbaty, którą transportowali z południowych Chin do Portugalii i Niderlandów, z których potem trafiła jako wysokiej jakości towar, na dwór brytyjski, który rozpropagował jej picie na cała Europę i świat.

Zanim zaraza, która pozbawiła Azory swojego głównego produktu eksportowego, strawiła drzewa pomarańczowe,  kilkadziesiąt lat wcześniej król Portugalii Joao VI, który rezydował w Brazylii, otrzymał w prezencie od Cesarza Chin nasiona herbaty, które posadzono w Rio de Janeiro. I to właśnie z Rio sprowadzono pierwsze sadzonki, które przyjęły się na wyspie Sao Miguel w drugiej połowie dziewiętnastego wieku pod czujnym okiem dwóch ekspertów sprowadzonych z Chin. I choć można jeszcze znaleźć na wyspie pozostałości chińskiej odmiany, od lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, większość krzewów to przywiezione z Indii krzewy herbaty Assam.

Azorskim królestwem herbacianym pozostaje region Ribeira Grande, miejsce, z którego w podróż przez wyspę, wyruszać miał tramwaj, który nigdy nie powstał. To tam znajduje się najbardziej znana firma, wspomniana wcześniej Chá Gorreana, która działa nieprzerwanie od 1883 roku. Właściciel, Hermano Mota, piąte pokolenie biznesu, w opowieściach na temat swojego produktu podkreśla wyjątkowość azorskiej herbaty, która, muśnięta słoną bryzą oceaniczną, nieskażona nawozami, jest produktem w pełni organicznym, co we współczesnych czasach brzmi oczywiście bardzo pozytywnie, marketingowo rzecz ujmując. Rzeczywiście, jej smak jest smaczny, aczkolwiek jak większość organicznych produktów, nie grzeszy wybitnym smakiem i aromatem, co akurat można jej wybaczyć. Warto bowiem żyć blisko natury.

To od historii tej właśnie firmy pochodzi jeden z najczęściej powtarzanych mitów, iż w na Azorach znajdują się jedyne pola herbaciane w Europie. Nie są jedyne. Tytuł „jedynej” dotyczy firmy, która zbiera, produkuje i sprzedaje herbatę tak w kraju jak i na eksport, jako jedyna w Europie. Zaledwie cztery kilometry dalej, znajduje się niewielka fabryka Porto Formoso, bardziej urokliwa, bo skierowana do turystów, pozostawiająca przyjemniejsze wrażenie niż Chá Gorreana, ponieważ jej produkcja jest niezwykle kameralna. Dwie wspomniane firmy to jedyne z niegdysiejszych czternastu plantacji, które przetrwały do czasów współczesnych, i które próbują sobie jakos radzić w nowych warunkach rynkowych. Pierwsza eksportując do Europy i Stanów Zjednoczonych, druga produkując na rynek lokalny, wyspiarski i  portugalski.

Fabryka herbaty Porto Formoso wtula się w malowniczą zatokę, do której schodzi lekko tylko pochylone wzgórze pełne krzaków herbacianych. Fabryka działała od 1920 do 1980 roku, po czym została porzucona i zaniedbana. Obecni właściciela dokonali pełnej rewitalizacji terenu i przywrócili temu miejscu świetność na najwyższym, turystycznym poziomie, by ponownie otworzyć swoje bramy w 1998 roku.

Podobnie jak poprzednie miejsce, zaprasza każdego przejeżdżającego do darmowych odwiedzin i spróbowania jednej z trzech herbat, które produkują. Częstują tą najtańszą i znów, ekspozycja nie grzeszy fascynującymi eksponatami, jednak wystarczy wyjść na zewnątrz i usiąść w ogrodzie z widokiem na uprawiane tam krzewy, by popaść w przyjemny, wyspiarski nastrój. Jeden z mieszkańców stolicy archipelagu, Ponta Delgada, namawiał do odwiedzenia tej faktorii z racji tego, iż zbierają oni liście herbaty ręcznie. Jednak jedyna pracowniczka, którą zastaliśmy na miejscu, zapytana przez nas, czy tak rzeczywiście jest, odpowiedziała, że owszem, ale tylko w jeden dzień w roku, gdy rozpoczynają się zbiory. To właśnie z tego dnia pochodzą wszystkie zdjęcia pięknie ubranych ludzi w kapeluszach, którzy do wiklinowych koszyków nakładają ręcznie zebrane, dziewicze liście. Okres zbioru rozpoczyna się w marcu i trwa do sierpnia lub września, w zależności od pogody. Warto wpaść do Porto Formosa dla estetycznych doznać, zupełnej ciszy, dla aromatu herbaty i pięknej, lokalnej porcelany.

W domu pozostały jeszcze dwa opakowania przywiezionej z Azorów herbaty. Podobnie jak w przypadku tych, które przyjechały z nami z Chin, Indii czy Malezji, będziemy od czasu do czasu zasiadać przy stole i wracać wspomnieniami do tych pięknych, zielonych pól herbacianych na środku Atlantyku.

Jednocześnie zastanawiamy się, gdzie zobaczymy kolejne pola herbaciane? Macie jakieś rekomendacje? 

Rocznik 1985. Hybryda czasów analogowych i cyfrowych, człowiek, który pamięta jak było przed internetem a w internecie czuje się jak ryba w wodzie. Urodzony w Krakowie, w nim wykształcony i z nim zawodowo związany. Po krótkim okresie życia w Chinach, na dobre zajął się normalnym życiem i intensywnym podróżowaniem. Zawodowo specjalista branży podróżniczej, hotelarskiej i rezerwacyjnej.

27 komentarzy dotyczących “Azory. Pola herbaciane na wyspie Sao Miguel

  1. Majka Tomas

    Byłam dzięki Tobie,Twoje artykuły o Azorach były dla mnie inspiracją i przewodnikiem. Dziękuję Ci. Azory skradły moje serce. Ja jeszcze mam herbatę, celebruję na specjalne okazje, musi starczyć do następnego wyjazdu. Pozdrawiam (za tydzień wyruszamy w podróż po Cykladach) 😜

  2. Pingback: Rok 2016 był czasem wzlotów i upadków, ale głównie wzlotów | Wojażer

  3. Pingback: Azory, wyspa Sao Miguel. Mały przewodnik dla dużych leni | Wojażer. Blog podróżniczy i życiowy

  4. Pięknie sfotografowane pola herbaty. Pozdrawiam serdecznie z Ponta Delgada!

  5. Ośmielę się stwierdzić, że azorskie pola herbaciane są o stokroć bardziej urzekające i malownicze niż toskańskie winnice. Pięknie! Zapragnęło mi się Azorów… Co prawda jutro jadę do tych krakowskich… no ale sam wiesz 😉 To nie to samo.

    • Widziałem wiele pól herbacianych, w tym takie naprawdę ogromne, te azorskie urzekają zaś swoją kameralnością 🙂 krakowskie Azory… nie to samo, ale też są jak archipelag rozrzuconych wysp z dala od krakowskiego kontynentu 😉

  6. Pola herbaciane to jedno z pierwszych miejsc, na które trafiłam na Sao Miguel. W momencie wizyty plantację Gorreana spowijała ciężka mgła, która tylko podkreśliła magiczny klimat tego miejsca. Przyznasz, że jest piękna, ale w porównaniu z np. Cameron Highlands wydaje się taka mała i poczciwa? Nie wiedziałam, że cha pochodzi z chińskiego, przypomniał mi się tu jeden z portugalskich mitów, że od obrigado pochodzi japońskie arigato 🙂

  7. A jest różnica w smaku herbaty? Taka odczuwalna? Do czegoś mógłbyś porównać?

    • Hmmm, to jest trudne pytanie tak szczerze powiedziawszy. Piłem ją przed chwilą i po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że jest to dosyć przeciętna w smaku herbata. Mogę porównać do Sagi, czyli coś lepszego niż Minutka, ale gorszego od Liptona, który w smaku jest i tak gorszy od najgorszych herbat Chin, Indii i Malezji 🙂

      • czyli jednak wartością są widoki, nie herbata sama w sobie. Jako freak herbaciany nie będę cierpieć, że tej herbaty jeszcze nie próbowałam. Z ostatnich nabytków to herba ze Sri Lanki koi i, wbrew pozorom, mieszanki z gdańskiego sklepu 🙂

  8. Położenie tych pól herbacianych – nad wodą – zdecydowanie robi wrażenie! Dużo ciekawych rzeczy się dowiedziałam – dzięki! 🙂

  9. Przedeptane.pl

    Wut? Interesuję się trochę herbatą, ale w życiu nie słyszałem o plantacjach na Atlantyku… Człowiek uczy się przez całe życie.

  10. Ha, to tajemnica powiązania słów te i cha wyjaśniona!

  11. Piękne pola herbaciane, Europa mi się zupełnie z takimi obrazkami nie kojarzy a tu proszę! 🙂 Ja byłam na plantacjach na Borneo – w Ranau (stan Sabah) i w Cameron Highlands na Półwyspie Malezyjskim. Oba wspaniałe, choć Cameron Highlands jednak większe, lepsze. Plus można po dżungli połazić, poszukać raflezji. Znajdziesz u mnie namiary jakby co 🙂

    • Bardzo dobrze wspominam pola herbaciane w Cameron Highlands. Strasznie tam zmarzliśmy po pobycie w dżungli, w końcu to niemała wysokość i dużo niższe temperatury 🙂 Ale pięknie tam było!

  12. Jak zwykle widać, jak dużo pracy wkładasz w swoje opisy (y) Pozdro Marcin.

  13. Na polach herbacinanych to się nie znam, ale herbata i szisza w Czajowni na Kazimierzu to coś co mogę polecić 😉

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Wojażer

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading