Azja Izrael Świat

Jad Waszem. Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu w Jerozolimie

Obowiązkowe miejsce do odwiedzenia. Po to, aby podoba historia nigdy więcej się nie wydarzyła

W krainie skąpanej słońcem, w miejscu udeptanym przez pielgrzymki, w mieście-stolicy kraju, który przez sąsiadów ma być zepchnięty do morza, stoi wzgórze a na tym wzgórzu spokojnie leżą geometryczne, proste bryły otoczone drzewami. Jedzie się tam łatwo. Wsiadając w centrum czeka się tylko na ten moment, gdy tramwaj, jedyny w tym mieście, dojedzie do końca. Potem pozostaje jeszcze krótki spacer, można też skorzystać z darmowego busa, ale człowiek o tym nie myśli, bo wie, gdzie się zbliża. Nie ma tam gwaru charakterystycznego dla zatłoczonej starówki, nie ma pośpiechu, nie ma emocji w podróży odczuwanych co chwila. Jest miejsce, które trudno przeżyć, bardzo trudno opisać, ale które trzeba odwiedzić. Należy tam pojechać tylko po to, aby pamiętać.

Jad Waszem. Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu powstał w 1953 roku na mocy specjalnej ustawy o Pamięci przyjętej przez izraelski Knesset, zaś nazwa Jad Waszem oznacza „Miejsce i Imię”.

W Krakowie za oknem padał śnieg. Spotkaliśmy się w mieszkaniu na Łobzowskiej. Ja, Magdalena, Ana, Pedro i Anita, seniorka rodu. Anita, światowej sławy biochemik z Brazylii, zawsze imponowała swoją formą, nie tylko intelektualną, ale też fizyczną. Trudno uwierzyć, że ma osiemdziesiąt cztery lata. Większość swojego życia spędziła poza Polską, a mimo to jej polska mowa mogłaby być przykładem dla niejednego współczesnego mieszkańca tego kraju, a szczególnie dla tych, którzy wyjeżdżają na kilka miesięcy i magicznie uzyskują anglosaski akcent. Wznosimy toast jeden za drugim, śmiejemy się, żartujemy.  Anita jest dla mnie żywym przypomnieniem tego, że historia, która wydaje się być niezwykle odległą, wcale taką nie jest.

z Anitą
z Anitą

1 września 1939 roku Anita miała dziewięć lat i obchodziła swoje urodziny, poza Polską na szczęście. Wraz z ojcem przebywali na wczasach zagranicznych, z których nigdy już nie było jej dane powrócić. Uciekali przed Hitlerem, przez wojenną zawieruchą, przed tym szaleństwem, na które skazał się nasz kontynent. Najpierw do Hiszpanii, a stamtąd w końcu do Portugalii. W Portugalii nie mieli już za wiele opcji, wybrali Brazylię. Jej życie potoczyło się pięknie, skończyła studia, została naukowcem, przez lata prowadziła badania i pracowała jako profesor na uniwersytecie w Rio de Janeiro. Nic nie jest jednak w stanie wymazać tego, że ponad dwadzieścia członków jej rodziny spłonęło w krematoriach Auschwitz-Birkenau. W obozie, powtórzę to raz jeszczę, bo to chyba wiedza tajemna dla niektórych nacji, prowadzonym przez Niemców na terenach okupowanej Polski. Nie w polskich obozach zagłady, nie przez  tajemniczych nazistów.

Znając kogoś, kto ma za sobą taką historię, na pewne sprawy patrzy się inaczej, inaczej się je przeżywa. I tak przeżywałem ten dzień, kiedy wkroczyłem na teren Yad Vashem i od pierwszego momentu, od chwili, gdy przy kasie biletowej obsłużyła mnie kobieta w wieku Anity, ktoś, kto w oczach wpisaną miał historię, o którą nie musiałem nawet pytać, wiedziałem, że jestem w miejscu wyjątkowym. Każdy Żyd, obywatel Izraela, odwiedza dwa takie miejsca obowiązkowo. Jednym jest Auschwitz, drugim Jad Waszem. Oświęcim to symbol tragedii, historia całospalenia namacelnie odczuwana, miejsce, które przypomina o tej tragedii po to, by się nigdy nie powtórzyła. Jad Waszem opowiada tę samą historię, ale daje nadzieję, bo spacerując pośród drzew, które, każde z nich, jest żywym pomnikiem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, wraca wiara w ludzi, którzy nawet w najtrudniejszych czasach, pozostali ludźmi i ratowali innych, za każdym razem ryzykując życie. Największą liczbę Sprawiedliwych stanowią Polacy, ludzie, którym groziła za to kara śmierci, i warto o tym pamiętać, gdy robi się z nas na siłę naród  antysemitów.

„Dam im miejsce w moim domu i w moich murach oraz imię lepsze od synów i córek, dam im imię wieczyste i niezniszczalne” – księga Izajasza.

I to właśnie imiona i nazwiska, bardziej niż liczby, porażają w tym miejscu. Zwiedzając główny budynek miejsca pamięci spogląda się na mapę Europy z liczbami społeczności żydowskich w każdym kraju naszego kontynentu. Sala po sali wędruje się wśród społeczności, miasteczek, sztetli, potem przez getta i historie zniszczenia, aż do wyjścia, gdzie ta sama mapa ukazuje liczby, przerażające liczby zagłady. Najwięcej w Polsce, kraju, który od czasów renesansu, stanowił najbezpieczniejszą przystań dla wszystkich tych, którzy ze względu na religię, narażeni byli na prześladowanie w krajach Starej Europy. Liczby oddają skalę, ale nie ukazują emocji, nie przygniatają tak, jak robi to ostatnia sala tegoż budynku – Sala Imion. Wkracza się do miejsca, po środku którego opada w dół, ogromna przepaść wykuta w skale.  Zdjęcia w kopule powyżej przepaści ukazują twarze niektórych, którzy odeszli, a na ścianach księgi z imieniem i nazwiskiem każdej ofiary Shoah – tysiące ksiąg, a w nich tysiące nazwisk. Przerażająca lista milionów ofiar niezrozumiałego okrucieństwa zamknięta w czarnych księgach dotyka dogłębnie. Jednak najbardziej poruszającym miejscem, gdzie imiona i nazwiska opowiadają coś, co współczesny człowiek z trudem pojmuje, jest Pomnik Dzieci pomordowanych w Holokauście. Zupełnie ciemna, czarna sala ukryta we wzgórzu, po środku płoną świece odbijające się milionem refleksów w lustrach zamontowanych wokół. W tle bez przerwy, co chwilę, jedno imię, nazwisko, wiek i miejsce pochodzenia. Dzieci zabite w zagładzie.

Koeln Liesbeth, Niemcy, lat pięć. Josi Jarkowizna, Polska, lat dziewięć. Hanna Leibovits, Ukraina, lat jeden. Julek Lewinger, Polska, lat dwa. Rakhil Manpil, Białoruś, lat jeden. Smuel Rosenbaum, Rumunia, lat pięć. Ruti Herzhaft, Austria, lat osiem. Tomi Weis, Czechy, lat dziewięć, Salomon Ramer, Polska, lat dziesięć […] i tak bez końca, półtora miliona nazwisk. 

I mogę tylko dziękować, że nie ma wśród nich Anity. 

Będąc w Jerozolimie nie zapomnijcie o tym miejscu.

Rocznik 1985. Hybryda czasów analogowych i cyfrowych, człowiek, który pamięta jak było przed internetem a w internecie czuje się jak ryba w wodzie. Urodzony w Krakowie, w nim wykształcony i z nim zawodowo związany. Po krótkim okresie życia w Chinach, na dobre zajął się normalnym życiem i intensywnym podróżowaniem. Zawodowo specjalista branży podróżniczej, hotelarskiej i rezerwacyjnej.

20 komentarzy dotyczących “Jad Waszem. Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu w Jerozolimie

  1. Poruszający wpis. Nie każdy lubi takie tematy, a szkoda…

  2. „W obozie, powtórzę to raz jeszczę, bo to chyba wiedza tajemna dla niektórych nacji, prowadzonym przez Niemców na terenach okupowanej Polski. Nie w polskich obozach zagłady, nie przez tajemniczych nazistów.” Nad tym zdaniem moglibyśmy długo i nieszczęśliwie debatować. Ale nie o tym mowa.

    Jad Waszem na mnie też zrobił piorunujące wrażenie i też przede wszystkim sala księgi i pomnik dzieci. Dość się tu spieszyłam, bo trzeba było zdążyć na autobus przed szabatem, ale wiem, że dałoby się tam spędzić niesamowicie dużo czasu. Właśnie na refleksji przede wszystkim. Dobrze, że cała góra została zagospodarowana. Dzięki temu pozwala właśnie na dostanie się do tego „innego” świata i zanurzenie się w nim. Niesamowite miejsce.

    • Zdecydowanie wydaje mi się, że forma jaką założyli, aby upamiętnić tych ludzi, jest najlepsza. Jest skromnie, jest przejmująco, jest po prostu w sam raz. I jest to bardzo trudne miejsce, emocjonalnie. Moja mam ledwo dała radę.

  3. Drzewo z pierwszego zdjęcia kojarzy mi się z Budapesztem. W 7 dzielnicy (de facto Żydowskiej), jest bardzo podobne, ale w formie rzeźby 3D. Każdy liść na drzewie symbolizuje jedną ofiarę Holokaustu.

    • Historia Żydów węgierskich to jeden z najtragiczniejszych rozdziałów Holocaustu. Długo wytrzymali na Węgrzech, aż w końcu Hitler wymusił wywóz. Przyjechali do miejsca, gdzie oni nie rozumieli nikogo i nikt nie rozumiał ich.

  4. Wagon nad przepaścią… Mocne.

  5. Tak wiele czytam o Holocauście. Jak to możliwe, że nie znałam wcześniej tego miejsca?

  6. To muzeum, które wycisza. Działa tak bardzo na wyobraźnię, że bardziej już nie można. Po wyjściu jeszcze przez parę godzin byłam zgaszona i zamyślona.

  7. Ważne jest żeby takie miejsca odwiedzać. Wizyta w Jad Waszem byłą dla mnie bardzo poruszająca, a potem w ogrodzie wśród drzewek szukałyśmy z moją przyjaciółką nazwisk jej rodziny.

  8. Pięknie napisane, nie trzeba nic dodawać.

  9. No coz – sa takie miejsca na swiecie ktorych nie odwiedza sie dla przyjemnosci… Auschwitz, Yad Vashem… Jeszcze pare by sie pewnie takich znalazlo. Miejsca przypominajace do czego sa zdolni i jak nisko moga upasc ludzie… W imie czego…

  10. obserwatore.eu

    Czasami mury i cisza przemawia mocniej niż tysiąc słów.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Wojażer

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading