Azja Izrael Świat

Wjazd do Izraela z wizą irańską. Historie graniczne

O tym jak i za co, zatrzymano mnie na granicy Izraela

Lotnisko Ben Guriona w Tel Avivie, niemiłosierna trzecia trzydzieści w nocy.  Spoglądamy na lekko podświetlony napis „Welcome to Israel”, by po chwili znaleźć się tuż pod bramkami kontroli paszportowej. Kameralne, chyba głównie ze względu na porę, lotnisko, nie przytłacza za nadto. Do okienka pochodzimy w trójkę – ja, Magdalena oraz mama. Mama zawsze na Bliskim Wschodzie budzi respekt, rozmiękcza serce, ułatwia sprawy. Z mamą nie wysadzisz się w powietrze. Młoda funkcjonariuszka kontroli granicznej przegląda paszporty pod czujnym okiem swojego przełożonego, zadaje kilka zwykłych pytań, wszystko wydaje się nieznośnie normalne, aż do chwili, gdy dziewczyna odkrywa moją wizę irańską. Nieskrywana satysfakcja oblewa jej twarz, oficer stojący nad nią traci uśmiech, który ulatuje gdzieś w totalny niebyt. Po co byłeś w Iranie? Turystycznie. Jak długo? Jakieś dwa tygodnie, nie pamiętam dokładnie, jest trzecia w nocy. Kto z Tobą był? Żona. Żona i matka otrzymują karteczki wjazdowe, zaś mój paszport ląduje w dłoniach młodej kobiety i znika gdzieś w otchłaniach pokoików zlokalizowanych na drugim końcu hali. Proszę poczekać w sali, o tutaj – słyszę.

Wokół lotów do oraz z Izraela, pojawiło się już wiele relacji, historii a także mitów. W koło to samo – z pieczątką Izraela nie wjedziesz do wielu krajów. Tak, ale Izrael od dawna już nie daje pieczątek do paszportu, zamiast tego wręczane są papierowe  wydruki, które należy zachować podczas pobytu w kraju. Kolejny stały tekst – nie wpuszczą Cię do Izraela z wizą irańską. To chyba największy mit. Otóż nieprawda – wpuszczą, choć należy się przygotować na odrobinę wyczekiwania i przesłuchiwania. Państwo Izrael nie posiada żadnego prawa mówiącego, że jakaś pieczątka lub wiza zabrania wjazdu na jego terytorium. Jednocześnie pozwala swoim urzędnikom podejmować niezawisłe decyzje odnośnie tego, kto może, a kto nie może wjechać na terytorium Izraela.

Siedząc w pomieszczeniu, gdzie byłem jedynym przedstawicielem białej, kaukaskiej rasy (nie licząc pięciu minut, gdy zasiadł tam też Szwajcar nie wiadomo dlaczego) obserwowałem moich kompanów losu z różnych krajów arabskich i zastanawiałem się, dlaczego owa młoda dziewczyna  nie chciała już nawet przeglądać dalszych stron mojego paszportu. Znalazłaby przecież wizy amerykańskie, chińskie, indyjskie i wiele innych ciekawych perełek, które jakoś miedzy słowami musiałyby jej powiedzieć, że nie jestem terrorystą, ale zwykłym podróżnikiem? Ale nie, liczyła się tylko ta z Iranu. Spoglądałem na umęczonych kompanów z Niemieckimi paszportami, którzy wyglądem tak przypominali Niemców, jak ja Japończyka. Cała rodzina zapakowana do małej klitki na kilka godzin i w sumie szczęśliwa, bo w lekko ponad dwie godziny przesłuchali już czterech na sześciu. Cudownie – pomyślałem. Magdalena niewzruszona jak zawsze grała w swoje gierki na smartfonie, zaś mama, jak to mama, zamartwiała się, czy zamkną mnie i wyślą, nie daj Bóg, do Guantanamo.  Czas niemiłosiernie się dłużył, ale był to pewnie efekt zmęczenia bardziej niż realnego upływu minut, których w sumie nie nazbierało się tak wiele, gdy podszedł do mnie średnio sympatyczny oficer i burknął – Nazwisko? Marcin Wesołowski – powiedziałem. Za mną! – wskazał w kierunku drzwi do pokoju, nazwijmy to, przesłuchań.

Stłumione światło jarzeniówki. Tak zawsze sobie wyobrażałem takie pomieszczenia. Za biurkiem on, na biurku lampka, jeszcze komputer na wprost. Na ścianie wisi mapa świata, mapa Izraela, portrety obecnych polityków rządzących krajem, za nim sterta papierów a w jego rękach mój paszport. Idealny wręcz poranek i cudowne rozpoczęcie pobytu w Izraelu.

  • Imię i nazwisko?
  • Marcin Wesołowski
  • Cel przyjazdu do Izraela?
  • Biorę tu ślub kościelny.
  • Nie było lepszego miejsca na ślub? 
  • Cywilny też się udał, mieliśmy go w Afryce. A tutaj kościelny, w końcu Jerozolima to święte miejsce trzech religii. Mojej też.
  • Masz jakieś papiery na to? 
  • Oto korespondencja z proboszczem parafii San Salvatore. Tutaj mamy dokumenty, które wieziemy dla niego. (przegląda powoli)
  • Gdzie urodziła się Twoja matka?
  • W Krynicy (jakby w ogóle miał pojęcie gdzie to jest)
  • Co robisz zawodowo? 
  • Prowadzę hotele w Krakowie.
  • Dlaczego przyjechałeś do Izraela? 
  • Mam tu ślub kościelny. Przy okazji pozwiedzamy Jerozolimę.
  • Co natknęło Cię aby przyjechać do Izraela?
  • W sumie to dobra promocja na bilety, były naprawdę tanie!
  • Tanich biletów jest pełno do wielu innych ciekawych miejsc. Dlaczego Izrael?
  • Bo Jerozolima to naprawdę niesamowite miejsce (w myślach: chciałem zobaczyć, zanim wszystko wokół pie*****nie)
  • Gdzie mieszkasz?
  • W Krakowie.
  • Napisz swój adres zamieszkania, telefon oraz przynajmniej dwa maile. 
  • Piszę.
  • A więc dużo podróżujesz? 
  • Tak.
  • (z kamienną twarzą) Gdzie na Bliskim Wschodzie byłeś?
  • W Iranie.
  • Nie sądziłeś, że jadąc do Izraela po pobycie w Iranie, będziesz mieć problemy?
  • Sądziłem, mało tego, wiedziałem. Mogłem wyrobić sobie nowy paszport, brałem to pod uwagę, ale jakbyście zobaczyli mnie na granicy, młodego europejczyka z brodą, z świeżym paszportem wydanym dwa tygodnie wcześniej, bez jakichkolwiek pieczątek, to byłbym dla was tak samo podejrzany, jak jestem teraz.
  • Co robiłeś w Iranie?
  • Zwiedzałem.
  • Opisz trasę.
  • Teheran, Kom, Isfahan, Sziraz, Persepolis, Jazd, Kashan, Teheran. Damavand jeszcze.
  • Kogo znasz w Iranie?
  • Mojego kierowcę i jego synów.
  • Czy mówiłeś im, że jedziesz do Izraela?
  • Nie było potrzeby.
  • Czy ktoś w Iranie wie, że jedziesz do Izraela?
  • Raczej nie.
  • Co myślisz o Iranie?
  • Wspaniały kraj, piękna kultura, piękna architektura, naprawdę ok, choć wiem, że polityka dzieli wasze kraje. Każdy to wie. Wie pan, że irańskie ambasady w Europie wydawały paszporty Żydom podczas wojny, aby uratować ich choć trochę?
  • A ludzie? Ponoć są bardzo mili?
  • Są bardzo otwartymi i miłymi ludźmi, choć wariatów też jest trochę.
  • Czy mówiłeś swoim znajomym w Polsce, że lecisz do Izraela? 
  • No raczej… na fejsbuku pisałem, czytelnicy na blogu wiedzieli (wiem, że fejsa, bloga i wszystko inne już dawno sprawdziliście, łącznie z telefonem do hotelu, czy na pewno taka rezerwacja jest).
  • Co myślisz o Izraelu? 
  • Tutaj długi wywód historyczno-polityczny, że wiem dużo i że oczywiście popieram ich istnienie, bo dlaczego miałbym nie popierać. Rozgadałem się jak na maturze z historii, aż go trochę zanudziłem.
  • Gdzie urodził się ojciec? 
  • W Krakowie.
  • Imię babci?
  • Zofia i Helena.
  • Czy w rodzinie byli jacyś Żydzi? 
  • Żona ma żydowskie nazwisko, ale jest Katoliczką z dziada pradziada.
  • Znasz jakichś Żydów? 
  • Tak, kilku nawet dosyć wpływowych.
  • Czy miałeś kiedyś kontakt z Palestyńskimi organizacjami?  
  • Nie.
  • Do kiedy jest ważny Twój paszport?
  • Do 2019.
  • Gdzie zatrzymujesz się w Izraelu? Masz rezerwację? 
  • City Center Suites, King George Street 17. Proszę, oto potwierdzenie.
  • Co przywiozłeś z Iranu? 
  • Magnesy i wazę na owoce.
  • Masz smartfona?
  • Mam.
  • Daj.
  • Daję. (przegląda numery telefonów, nie ma Izraelskich. Znajduje irańskie)
  • Kto to?
  • Mój kierowca z Iranu.
  • A to?
  • Jego syn.
  • Jaki był Twój kierowca? Wspierał reżim? kim był? 
  • Był pilotem myśliwców za szaha. (przedrewolucyjny Szah Iranu wspierał Izrael a jego, znienawidzone przez społeczeństwo irańskie, służby – Savak, szkolone były przez Mosad)
  • (przegląda moje wiadomości aż trafia na jedną wysłaną wcześniej z Belgradu do pewnego fotografa, którego pytałem o możliwość zrobienia zdjęć na ceremonii). Ok, muszę jeszcze sprawdzić kilka rzeczy. Proszę wrócić do sali oczekiwań. 

Po łącznie lekko ponad godzinie oczekiwania  w sali pojawiła się młoda dziewczyna, która wręczyła mi paszport z dokumentem wjazdowym pozwalającym na trzymiesięczny pobyt. Tak zaczynał się mój pobyt w kraju, który słynie ze swoich niezwykłych procedur bezpieczeństwa. Na przestrzeni następnych dni okazywało się, że mój wygląd, który tak bardzo pomagał mi w Iranie, w Izraelu nie wzbudzał powszechnego zaufania. Może i mam wydatny nos i brodę trochę dłuższą niż przeciętna, ale jednak na Żyda nie wyglądam, bardziej na muzułmanina, a z pewnością na kogoś, kogo trzeba raz po raz sprawdzać. Pokaż mi ten paszport – powiedziała recepcjonistka, z którą się zaprzyjaźniliśmy – No dobra, na paszportowym naprawdę wyglądasz jak Czeczen a na wizie irańskiej wyglądasz jak rasowy terrorysta. Zatrzymałabym Cię do przesłuchanie bez najmniejszej wątpliwości. – śmiałą się Nelly.

Jak się jednak okazało, przynajmniej w moim przypadku, co zapewne było skutkiem zwykłego szczęścia lub „efektu mamy”, największym mitem, były historie o wyjeździe z Izraela. Wszyscy, jak jeden mąż mówili, że wjazd to nic, że dopiero przy wyjeździe będzie ciekawie, że ponad trzy godziny są potrzebne na przejście przez kontrole, że sprawdzają absolutnie wszystko łącznie z kontrolą osobistą. Byliśmy mentalnie przygotowani na przeglądanie każdej najmniejszej rzeczy, otwieranie iPada, pokazywanie zdjęć, przeglądanie aparatów. Serio, takie rzeczy słyszałem. Teraz zastanawiam się, czy Ci, którzy to opowiadali, nie lecieli czasem liniami El Al? Bo w tym przypadku rzeczywiście – procedury są zupełnie inne. Udaną zabawę zapowiadał pierwszy checkpoint przed lotniskiem. Do busika wchodzi żołnierz. Rozgląda się po ludziach siedzących w środku i od razu pokazuje na mnie (a potem na dwójkę innych brodatych) – Ty, paszport! Mama już śmieje się, że nie da się ze mną podróżować, a ja szykuję się na dalszą zabawę. Docieramy na lotnisko pełni adrenaliny, a w rzeczywistości wyglądało to tak:

  • Przed bramkami odprawy i nadania bagażu dwie Panie jednocześnie sprawdzają paszporty i pytają, czy sami pakowaliśmy bagaże. Zadają przy okazji kilka pytań typowych: gdzie co i jak? Efekt mamy zapewne zadziałał. Przyklejono nam jakieś naklejki na paszport i zapewne z tego powodu, że lecieliśmy jako rodzina, a także dlatego, że panie nie zwróciły uwagi na irańskie wizy, chyba nie były to słynne „siódemki” czy „ósemki”, które sprawiają, że delikwenta przetrzepią od góry do dołu.
  • Po nadaniu bagażu przeszliśmy przez najzwyklejsze bramki. Z plecaka nie musiałem wyciągać nic – ani aparatów, ani ipada, dosłownie nic.
  • Żadnej kontroli osobistej.
  • Witamy w hali odlotów. Na pewno coś jeszcze będzie! – mówimy między sobą. Nic już nie było.

Wszystkim tym, którzy zastanawiają się, czy wlecą do Izraela z irańską wizą, mogę więc powiedzieć – wlecicie, ale po dłuższej chwili. Może to być godzina, a może to też być godzin pięć. W Izraelu bardzo długo człowiek uczy się zasad, reguł, bardzo długo też zajmuje jakiekolwiek zrozumienie tego miejsca. Jedno jest przy tym pewne – człowiek wyjeżdża z większą ilością pytań, aniżeli odpowiedzi.

O ślubach, świątyniach, mieście, kraju, ludziach i świętościach już wkrótce!

Rocznik 1985. Hybryda czasów analogowych i cyfrowych, człowiek, który pamięta jak było przed internetem a w internecie czuje się jak ryba w wodzie. Urodzony w Krakowie, w nim wykształcony i z nim zawodowo związany. Po krótkim okresie życia w Chinach, na dobre zajął się normalnym życiem i intensywnym podróżowaniem. Zawodowo specjalista branży podróżniczej, hotelarskiej i rezerwacyjnej.

74 komentarze dotyczące “Wjazd do Izraela z wizą irańską. Historie graniczne

  1. Świetnie się czyta. Nic dziwnego, że blog został wyróżniony:)

  2. Przy wjezdzie w paszporcie pelnym wiz: m.in. tunezyjskie, marokanska, cyrp polnocny, egipskie, azerbejdzanskie plus niepotrzebnie (bo wytlumacz urzednikom, ze mozesz go nosisz osobno?) pozszywane pozwolenie na tymczasowy pobyt w azerbejdzanie, w tym 1/2 paszportu w kilkunastu wizach tureckiech i stemplach, ZERO PROBLEMOW. wyjazd: ok. 10 minut pytan przy okienku, generalnie o to kim jest kolega odprowadzajacy mnie na samolot 😛 Dla kontrprzykladu w Warszawie (przy wylocie) pani z okienka poddala w watpliwosc istnienie miasta do ktorego lecialam, chociaz bylo na bilecie napisane (bilet z przesiadka, 2 nie w Polsce) oraz moje pochodzenie plus zrobienie scanu kazdej strony z paszportu i inne dziwne pytania. Serio te cale kontrole to jedynie decyzje uznaniowe.

  3. Naprawdę świetny kraj. Bardzo podobała mi się ich szczerość i naturalność. Nikt nie uśmiechał się sztucznie ale też nikt nie był złośliwy.
    Żydzi wszystko mówią wprost. Kawa na ławę. Znam historię znajomej, która była zniechęcona do nich od samego początku. Przyleciała na Ben Guriona ze swoim „kolegą”.

    W czasie przesłuchania zadali jej dość oczywiste pytanie w tej sytuacji. Jak to z kolega? To Twój chłopak czy kolega? Jak to w końcu jest? Znajomą to pytanie uraziło i zniechęciło do końca wyjazdu.
    A ja uważam, że pytanie było bardzo dobre 😉

    Ale bardzo dobre wrażenie zrobili na mnie również Palestyńczycy w Ramallah. Byli autentycznie przyjaźni i ciekawi.

    Wydaje mi się, że konflikt może albo niszczyć albo uczyć tych ludzi. I żydów i palestyńczyków. Uczyć, że rzeczywistość nie jest zero – jedynkowa. Nie jest czarno – biała. Widziałem świetny reportaż (niestety nie mogę sobie przypomnieć tytułu!) o edukacji historycznej w izrealu i wśród palestyńczków. Ogromne wrażenie zrobił na mnie zwłaszcza pewien nauczyciel palestyński. Kazał pisać dzieciom dwa listy do żydów. Do żyda mieszkającego we francji i do zyda osadnika z Hebronu. Dzieci pisały listy z pretensjami, złością. Ale pisały też o bezradności, smutku. Chciały pomocy i zrozumienia. Listy do żyda francuskiego brzmiały zupełnie inaczej niż te do żyda osadnika z Hebronu.
    W ten sposób mądry nauczyciel przekazywał mądrość, że nawet ich wróg jakim są żydzi, nie jest czarno – biały. Że są dobrzy żydzi, którzy nie zajmują ich terytoriów. I są ci źli, radykalni. To naprawdę było świetne.
    Inna lekcja, która zrobiła na mnie wrażenie, to lekcja na której były dzieci żydowskie i palestyńskie. Na lekcji było 2 nauczycieli. Palestynka i Żyd. Oboje mieli inne zdanie na zasadnicze kwestie. Było widać, że słuchanie drugiej strony wywołuje w nich duże emocje.
    A dzieciaki na to patrzyły. I widziały, że można mieć różne zdanie i się nie zabijać. Że można pomieścić w sobie różne sprzeczne uczucia. I że świat nie jest zero – jedynkowy.

    Mam nadzieję, że takich mądrych nauczycieli będzie coraz więcej na bliskim wschodzie. Z jednej strony ten konflikt ich wykańcza i sprawia, że żyją w poczuciu zagrożenia.
    Z drugiej zmusza do bardzo głębokiej refleksji, przemyśleń. Obie strony. Trzymam za nich mocno kciuki i nie mogę się doczekać kolejnej wizyty w Izraelu.

  4. Ja dla odmiany zrobiłam pieczątkę w paszportów, pani na pieszej granicy z Jordania nie chciało się na karteczkę przykleić tylko wbiła prosto w paszport i potem jeszcze mieliśmy 50 min wywiadu przed lotem z Eliatu do Tel Avivu (między innymi kto nam kazal do Jordanii jechac O.O) Sam lot trwa niecałe 30 min… Wszystko rok temu. Przy wyjeździe tez 20 min przepytywania a nawet nie mieliśmy pieczarek z Iranu 😉 Wszystko zależy 😉

    • Dokładnie, wszystko zależy! O dziwo, gdy opuszczałem Izrael, nikt nawet na mnie oka nie zawiesił, w ogóle żadnych pytań (choć każdy mówił, że przy wyjeździe jest gorzej). Za to w busie z Jerozolimy do lotniska w Tel Awiwie, tuż przed wjazdem na lotnisko, kontrol a była zainteresowana tylko mną 😉 Brak reguły!

  5. Pingback: Dawniej brody wyrażały światopogląd, dziś brak żyletek. Nie w Iranie | Wojażer. Blog podróżniczy i życiowy

  6. Bardzo fajna relacja!
    My nie mieliśmy żadnych podejrzanych pieczątek, do tego 6 mc ciąży i trzylatek. Było jak na każdym innym lotnisku. Plus 5 standardowych pytań. Izrael to super destynacja na wypad nad morze z dziećmi tak poza tym.
    Pozdrowienia z Salwatora (trafiłam tu z facebook’a Szarego Stołu i będę zaglądać 🙂 ).

    • Hej Fila! Dzięki za komentarz! Tak, Izrael jest naprawdę świetnym miejscem. Wybiorę się tam, zapewne po wymianie paszportu 😉 albo na którąś rocznicę naszego ślubu 🙂 A tymczasem pozdrawiam i mam nadzieję, że się jakoś kiedyś na Salwatorze spotkamy, zagadaj proszę, jeśli będziesz mnie mijać! 🙂 A Szary stół to naprawdę fajne miejsce do poznawania ludzi z naszej dzielnicy 🙂

  7. Myślicie ze majac pieczątkę z Maroka i wizę z Mauretanii beda robić problemy?
    Druga osoba poleci z nowiutkim i pustym paszportem. Bedziemy podejrzani…dodatkowo jeszcze ze najpierw do Jordanii a potem docelowo Izrael.

    • Nie powinno być żadnego problemu z Maroko, z Mauretanią też. Z Jordanią też nie będzie problemu, Izrael utrzymuje stosunki z tym krajem. Nie ma się co martwić, w ogóle 🙂

  8. Pingback: Czego nauczył i co mi podarował rok 2015 | Wojażer | relacje i reportaże ze świata

  9. bszympruch

    Nieźle. A ja w drugą stronę – w Hiszpanii nawet nikt nie spojrzał kto tam z tego samolotu wychodzi…

  10. Pingback: Bucket List Wojażera | Wojażer | relacje i reportaże ze świata

  11. Uśmiałam się czytając dialog z lotniska. Sama nigdy nie miałam problemów z przekraczaniem jakichkolwiek granic, a w paszporcie mam 2 wizy irańskie, stemple z Maroka i Algierii. Jedyne utrudnienia, jakie miałam, to parę lat temu, na granicy ukraińskiej (jechałam tam własnym samochodem). Ale to były standardowe procedury. Dziwne, ale standardowe 🙂

    Pozdrawiam
    http://olazplecakiem.blogspot.com/

    • Dla mnie przekraczanie granic zawsze było czymś, przepraszam za patos, mistycznym na swój sposób. Może dlatego, że pamiętam z dzieciństwa ten dreszczyk, gdy przechodziło się przez Słowacką granicę 😉 Ja lubię historie graniczne, nazbierało się ich trochę 🙂

  12. Marcin, muszę stwierdzić, że piszesz tak wciągająco, że człowieka nic nie jest w stanie rozproszyć podczas zaczytania Twoich tekstów. Poza tym dowiedziałam się, że niewiele o tym kraju wiedziałam (to nie były moje kierunki do tej pory) i zaskoczył mnie grad informacji o: problemach wjazdowych z wizą izraelską, czy wywiadach na samej granicy (tak szczegółowej), no i oczywiście rozbawił tekst mamy (z więzieniem w Guantanamo w tle:). pozdr, Asia

    • Dziękuję bardzo, jest mi niezwykle miło to słyszeć 🙂 A mama, cóż, jak to mama, martwiła się tak, że bałem się, iż zaraz ją zabiorą na jakieś przesłuchanie 😉

  13. Żałosne te procedury. Tez miałem wize Irańską przed wjazdem do izraela i tez o tym pisałem już, że na samym początku wyrobiłem sobie negatywną opinie o tym kraju. Dociekania, szukania znajomych na fejsie, pytania skad moje niemieckie nazwisko. Tragedia…

    • To prawda, może to być cholernie uciążliwe, szczególnie, gdy ludzie trzymani są po 5-6 godzin, nie jak ja, trochę ponad godzinę. Ale z drugiej strony Karol, Izrael to Izrael, nie ma drugiego takiego kraju na świecie, którego wszyscy wokół chcieliby zniszczyć i zepchnąć do morza. Dochodzi jeszcze trauma holokaustu, zamachy na Żydów na całym świecie, kwestia Palestyńska a nawet ekstremizm żydowski, i robi się taka mieszanka, że Schengen to raczej by tam nie zadziałał!

    • Nikt nie każe Ci tam jechać. Każdy kraj może mieć własne procedury. Jak coś się nie podoba to proszę nie jechać, a nie narzekać. Mi się to podoba. Kraj powinien wiedzieć kto i po co do niego przyjeżdża.

  14. Mnie do Izraela nie wpuszczono. Bez powodu. Smutne jest to, że tak właśnie można… a chciałyśmy tylko z koleżanką wyskoczyć na dwa dni z Ammanu do Jerozolimy, pozwiedzać, zatrzymać się u jej znajomej, mieszkającej tam bodajże Francuzki. Urzędniczka wciskała nam, że w Izraelu zabronione jest nocowanie obcokrajowców u obcokrajowców, mijała się jednak z prawdą bo owa Francuzka przygarniała już wielu innych swoich znajomych na noc i nigdy nie było z tym problemów. Urzędniczka wzięła telefon do Francuzki by sprawdzić, czy nie kłamiemy i stwierdziła, że tamta nie odbierała. Po powrocie do Ammanu okazało się, że Francuzka nie ma ani jednego nieodebranego połączenia. Powiem szczerze, że mnie to trochę zniechęciło do podróży do Izraela.

    • Wydaje mi się, że pamiętam Twoją historię, jedna z tych, które pokazują, że jednak czasami po prostu się nie wjedzie i koniec. Z drugiej strony, nie byłoby łatwiej powiedzieć: „Jestem turystką, jadę do Tel Avivu, będę spać w hotelu”? Nie wiem, zastanawiam się. Rozmawiałem ostatnio ze znajomym, który mówił, jak jego grupa wjeżdżała z Jordanii do Izraela. Wszystkim powiedziano, że mają mówić, iż jadą do Tel Avivu na imprezy (jechali do Autonomii Palestyńskiej ogólnie). Jakiś gość obok, który nie był częścią grupy, na pytanie dokąd jedzie, odpowiedział, że do Ramallah. Możesz się domyślać, czy go wpuścili… Ale tak jak wspominałem, wiem, że takie sytuacje mogą zniechęcać. Nawet ja, pomimo finalnie dobrego końca historii, nie zdecydowałem się na długi weekend w Eilacie (bilety ryana za 100 zł RT), bo po prostu nie wiedziałem, czy tym razem się uda, czy też nie. Pozdrawiam!

  15. Fajnie jak piszecie o problemach jak ma sie arabskie stemple. Ja miałem podobne problemy juz na Okęciu, zabrali mnie do pokoju na przesłuchanie przed odlotem bo…..i tu niespodzianka: za stemple z Chorwacji!! Rok był 2004 ale i tak nigdy nie zrozumiałem w czym problem.

  16. Ciekawa historia z tym wjazdem z irańską wizą. Zastanawiałam się jak to wygląda w praktyce. Akurat jadę do Iranu w październiku. Wiem natomiast, że pewnie zechcę jeszcze kiedyś wrócić do Izraela. Wolałabym nie wyrabiać nowego paszportu. Jeżeli chodzi o wylot z Izraela… to myślę, że to wiele zależy od szczęścia, a także okresu w jakim się przyleciało. Ja byłam w lipcu 2014 (w czasie eskalacji konfliktu) i łatwo nie było. Ale następnego dnia dowiedziałam się z TV, że akurat trwał wtedy ostrzał w kierunku lotniska. Panowie mieli więc prawo być nieco zdenerwowani…

  17. wteiwewtamte90

    Mogę jedynie dodać, że wiza marokańska w paszporcie też nie wzbudza ogólnego zachwytu. W stosunku do mnie również padła seria pytań po tym jak Pani zniknęła gdzieś z moim paszportem a następnie wróciła po 15 minutach, ale na szczęscie nie zabrali mnie do pokoju przesłuchań 🙂 Ogólnie nam zdarzyło się lecieć przez Izrael ze 4 razy i zawsze wiązało się to z długą procedurą na Okęciu i lotnisku w Tel Avivie. Smutni panowie zawsze pytali nas o sprawy osobiste typu jak długo jestem razem z moją narzeczoną, czy mieszkamy razem, czy wiem co robi jej matka i tego typu podobne, łącznie z pytaniami po co właściwie lecimy przez Izrael skoro jest tyle innych kierunków na świecie. I w zasadzie tu się zgadzam. Niska cena biletów nie uzasadnia wystawiania się na poniżające traktowanie ze strony celników. Szczerze odradzam podróże przez Tel Aviv, bo jest to zupełnie niepotrzebny stres w podróży. Wpis ciekawy, na pewno będę zaglądać częściej. Pozdrawiam.

    • Absolutnie się zgadzam w jednej kwestii i to warto podkreślić – jeśli Izrael nie jest miejscem docelowym, nie warto przez niego lecieć. Jest wiele lepszych miejsc na przesiadkę. W naszym przypadku wiadomo, cel wyjazdu był dosyć specyficzny, ale już np. gdy zastanawiałem się nad weekendem nad Morzem Czerwonym w związku z nowo otwartą trasą Ryanair’a, odpuściłem sobie! Pozdrawiam serdecznie!

  18. naprawdę fajny tekst … gratuluje … co do podróżowania to właśnie taka przygoda nakręca człowieka do szukania nowych miejsc …

  19. O rany, ja bym się chyba nie zdecydowała na posiadanie pieczątki irańskiej w paszporcie, gdybym wiedziała, że istnieje możliwość, że mogę nie dotrzeć na własny ślub z powodu security! Ryzykanci 😉

    • Wiesz, już byliśmy po jednym ślubie, więc mieliśmy stalowe nerwy i pełen luz – jakby się nie udało, to zrobilibyśmy w innym miejscu 😉 Czasami trzeba ryzykować 🙂

  20. Przy okazji całkiem sporo napisałeś o sobie 😉

  21. ania ostrowska

    Dobrze wiedzieć! A więc z wizą irańską droga wolna 🙂 Aha! No i wielkie gratulacje ślubne 🙂 Piękne miejsce wybraliście.

  22. Ja przyjechałam do Izraela z pustym paszportem własnie (byłam zaraz po zmianie, bo data ważności starego minęła). Kobieta, sama, z plecakiem, przyjechałam akurat na Yom Kippur. Podobnie jak tobie, kazali iść do jakiegoś pokoiku na godzinne przesłuchanie i pytań nie było końca. A że nie mieszkałam na couch surfingu, a nie w hotelu, to do tego dochodził jeszcze fakt, że nie do końca rozumieli dlaczego przyjechałąm do obcej osoby itp. Stresowałam się jak głupia, bo zupełnie się takiego przepytywania nie spodziewałam.

    • Hah, a widzisz, jednak dobrze przypuszczałem! Ja przynajmniej się nie stresowałem, bo byłem pewien, że mnie zatrzymają. I masz rację, dla nich chyba cały ten couchsurfing to coś zupełnie niezrozumiałego – ze względów bezpieczeństwa oczywiście! 🙂

  23. Marcin, świetny wpis. Nie byłam jeszcze w Izraelu, ale czułam się, jakbym siedziała z Tobą na tym lotnisku! Działaj dalej. Hej! 🙂

  24. ’Co ciebie natknelo na przyjazd do Izraela? Tanie bilety.’ Poplakalam sie:) A swoja droga, to tak ciekawie sie czytalo, ze troche zalowalam, ze wyjazd odbyl sie bez problemow;) Czekam na to, co pomiedzy wjazdem i wyjazdem!

    • Pewnie głupio zabrzmię jak powiem, że też byłem zawiedziony 😉 Ale z drugiej strony miałem święty spokój przy wyjeździe 😉 Z tymi tanimi biletami to sam się z tego śmiałem potem… Wyobraziłem sobie tego agenta, który myśli „Boże, co za idiota ignorant przyleciał, bo były tanie bilety…” 😉

  25. Dobrze że to opisałeś, bo taką wiedzę trzeba rozpowszechniać… sam tez mam wizę Irańską i z ciekawością czytałem artykuł, bo mimo że nie wybieram się do Izraela, mało tego jestem przeciwnikiem Izraelskiej polityki, to takie rzeczy warto wiedzieć, bo kto wie co będzie za jakiś czas, może mi się odmieni i zachce mi się lecieć… ;)))

    • Ja miałem tak z USA, ciągle mówiłem, że tam nie pojadę, jeśli nie zniosą wiz. Cóż, wiz nie znieśli, a ja byłem już tam kilka razy 😉 Człowiekowi od czasu do czasu wszystko się odmienia 😉

  26. Haha! Uśmiałam się! 😀 Chociaż domyślam się, że Tobie Marcin nie było aż tak do śmiechu 😉 Patent „na mamę” rewelacyjny, może będę miała okazję wypróbować, chociaż mojej mamy to raczej w tej rejony wołami nie zaciągnę 😉 Brawa dla mamy za stalowe nerwy.
    W ogóle cały pomysł ze ślubem właśnie tam bardzo mi się podoba i śledzę cały czas 😉

    • Dzięki wielkie! Mi to było dosyć obojętne, cała ta sprawa na granicy, bo byłem na to nastawiony i przygotowany. O czym bym pisał jakby mnie po prostu wpuścili? 🙂 Tylko mama właśnie była najbardziej poszkodowana, bo wiadomo, jak to mama, martwiła się nieustannie! 🙂 Pozdrawiamy!

  27. Nie brzmi nawet az tak zle jak moja historia z wjazdem do Izraela… ja mialam eskorte wlacznie z wizyta w toalecie, bo sie panom niepodobalo ze tak duzo jezdze po swiecie. No ale warto bylo – uwielbiam Izrael 😉

  28. Niesamowita przygoda! A to, co nie przychodzi tak łatwo najbardziej cieszy 🙂

  29. obserwatore.eu

    Wiecie co? Naprawdę cieszę się, że w naszym regionie nie ma takich napięć. Jak ciężko musi się żyć ludziom, którzy żyją w ciągłym strachu.

  30. Byłam trzy razy w Izraelu, raz od strony morskiej, potem LOT-em przez Ben Guriona, i ostatnio klasycznym olinkluzowym czarterem z małego lotniska wojskowego w Ovdzie. Pierwszego razu praktycznie nie pamiętam, czyli problemów nie było. Natomiast dwa kolejne to były pięknie zagospodarowane trzy godziny. Przesłuchania, prześwietlania i trzepania bagażu. DO tego stopnia, że opóźnili samolot. Za pierwszym razem przyczepili mi się do galaretek z pudrem 😉 Za drugim razem nie było tak źle, zwłaszcza ze pani przesłuchująca miała babcię urodzoną w Hrubieszowie tak jak mój partner więc się od razu zrobiło miło. Ale i tak dostaliśmy numerek do oglądania bagażu, jak wszyscy zresztą. Najgorzej mieli Ci co się przyznali że podróżują samotnie. Jednej z dziewczyn rozkładali walizkę na czynniki pierwsze i niewiele brakowało a rozkręcili by lokówkę czy suszarkę 🙂 Więc chyba nie ma reguły. Ale lepiej nastawić się na ostre trzepanie i się miło rozczarować niż na odwrót.

  31. Nieźle maglują:-) Wywiad pierwsza klasa. Ale Twoja relacja pokazuje, że jak się ma czyste intencje wjazdu i niczego się nie kombinuje, to chociażby jak bardzo chcieli to haka nie znajdą na człowieka.

  32. No dobra, na paszportowym naprawdę wyglądasz jak Czeczen a na wizie irańskiej wyglądasz jak rasowy terrorysta. Zatrzymałabym Cię do przesłuchanie bez najmniejszej wątpliwości.

    Rewelacyjne słowa 😀 Usłyszeć coś takiego to mistrzostwo 😉 Kobiet też się tak czepiają? 🙂

    • To prawda, uśmiałem się wtedy jak głupi! Nie, co do kobiet w ogóle. Magdalena i moja mama były dla nich jak powietrze. Białe twarze, nic niepozornego, za to u mnie wiadomo – broda, twarz, której nie można ufać i tak dalej 😉 Zresztą przypomniało mi się, że recepcjonista (inny) jak mu tłumaczyłem, dlaczego chcę pojechać wcześniej na lotnisko, powiedział do mnie: „Aaaa, czyli jesteś Irańczykiem z amerykańskim paszportem?” 😉

  33. ile osób tyle historii! Ale nigdy nie słyszałam o aż tak prostym wjeździe do Izraela z irańską wizą (a znam wiele osób które tak wjeżdżały i nikogo nie zawrócili na granicy z tego powodu), standardem były 3-4 godziny przepytywania i przeglądania telefonu i poczty… ale to chyba wszystko zależy od osoby na jaką się trafi. To samo z wylotem, u mnie było krótko i intensywnie (ale nie do końca miło), a leciałam LOTem. a i na kontroli bezpieczeństwa wszystko z podręcznego musiałam wygrzebać i każdą jedną rzecz przejrzeli, i to samo wszystkim przede mną i za mną… tak czy siak warto się natrudzić na granicy, bo Izrael daje rade tak bardzo!

    • To prawda, ja też się dziwię do tej pory, bo byłem przygotowany na całkiem coś innego. Ale cóż, poprzeglądali sobie stronę, fejsa, popytali trochę i uznali, że to raczej normalny facet, więc wpuścili. Najwidoczniej nasze kościelne papiery oraz wiadomości, które widział w telefonie, dobitnie świadczyły o tym, po co tam jedziemy. Z tym podręcznym przy wylocie byłem jeszcze bardziej zdziwiony, bo nawet w takiej Łodzi (chyba z nudów) przeglądali mi każdy element w bagażu, co zresztą jest standardem na każdym lotnisku w Polsce, a w TLV nie musiałem nawet nic wyjąć. I owszem, warto się natrudzić, kraj jest fascynujący, choć to dopiero początek przygody z nim, bo na razie była to tylko Jerozolima. Kiedyś wrócimy, wynajmiemy auto i przejdziemy kraj wokół. Na razie cieszymy się wspomnieniami i odpoczywamy, bo wyjazd był to dosyć intensywny 🙂 Pozdrawiam!

  34. Mój panieński paszport zawierał wizę syryjską i wszystkie bałkańskie pieczątki. Zawsze się zastanawiałam kiedy mnie spotka los podobny do Twojego -)

  35. Gratulacje z okazji „ponownego” ślubu. Ja niestety jestem „ofiarą” El Alu i zarówno przed wylotem już na lotnisku w Warszawie przeszłam dokładną rozmowę, jak i podczas wylotu było ciężko… ( łącznie z osobistą) . Nie zdążyłam więc na swój lot, ale dostałam bilet na następny, śniadanko i 50 $ za niedogodności :-). Potem już latałam tylko LOTem i było o niebo lepiej. Mimo tych pierwszych wrażeń i w sumie nerwów, teraz tę kontrolę wspominam z rozbawieniem. Pozdrowienia. Joanna

    • Dziękujemy bardzo! 🙂 Takie historie lotniskowe zawsze zmieniają się potem w miłe wspomnienia i anegdoty, które można sobie potem opowiadać, więc koniec końców, nic w tym złego nie ma! Security first! 🙂

  36. Staromodny Podróżnik

    Co do „największym mitem […] były historie o wyjeździe z Izraela”. Odbyłem tam kilka wizyt w ciągu siedmiu lat i z tej perspektywy stwierdzam, że ostatnio rzeczywiście jest łagodniej, niż poprzednio. Kiedyś przepytywano przy wyjeździe, prześwietlano bagaże. Słyszało się – nie pamiętam czy oficjalnie – o tych 3 godzinach przed odlotem. Teraz wyraźnie złagodniało. Na wydruku rezerwacji lotniczej widnieje: minimum check-in time 60 minutes.

    • To jest zdecydowanie dobra perspektywa, aby móc stwierdzić, że coś się zmienia! Naprawdę, porównując opowieści innych oraz to, jak było w przeszłości, można dojść do wniosku, że pewna odwilż ma miejsce. Przynajmniej wszędzie poza terminalem El Al! 😉 PS: na stronie lotniska nadal piszą, że należy przybyć 3 godziny przed!

  37. Bardzo ciekawy wpis. Racja, na temat wjazdów do Izraela słyszało się i czytało wiele. Bez wątpliwości pozostaje to, że część z licznych opowieści jest mitem, a część faktem. Do Izraela nie miałem jeszcze okazji wjeżdżać, także to jest przede mną 🙂 Oprócz tego, że ze słyszenia trochę wiem co i jak (przy wjeździe), to interesuje się również samą sytuacją tego państwa, a może nawet bardziej regionu więc pewne rzeczy są mi znane, trochę się orientuję. Z tego co wiem, to oczywiście oprócz procedur bezp. zadawane pytania mają wykazać czy mieszasz się w zeznaniach czy też nie. Jeżeli właśnie na któreś z zadawanych pytań zaczniesz niejasno odpowiadać, tudzież coś kręcić, to szansa na to, że nie wjedziesz do Izraela zdecydowanie wzrasta. Niedawno wróciłem z Bałkanów. Byłem m.in. w Kosowie. Również towarzyszyły mi opowieści, że nie wpuszczą mnie z powrotem do Serbii, albo jak wpuszczą, to nie wypuszczą mnie z lotniska, tylko karzą wracać tam skąd przyjechałem (Kosowo). Oczywiście wpuścili mnie na przejściu kolejowym w Serbii i wypuścili do Polski z belgradzkiego lotniska.

    • Dziękuję bardzo. Zgadzam się absolutnie, że sposób zadawania pytań, przeskakiwanie między nimi i z pozoru dziwne pytania, filtrują idealnie i pokazują, czy człowiek mówi prawdę. Ciekawe, że przytaczasz historię z Bałkanów, bo jest to jedna z tych rzeczy, które także cały czas słyszę – że po wjechaniu do Kosowa nie wjedzie się do Serbii. A propos Serbii, mała anegdota: mam w paszporcie tak zwaną pieczątkę palacza. W Belgradzie na lotnisku nie ma miejsca na dymek, więc przy przesiadce, przekroczyłem granicę i otrzymałem pieczątkę tylko po to, by spędzić w tym kraju pięć minut wypalając fajkę przed wejściem na terminal 😉

      • Hah, dobre ! 🙂 Racja, nie ma tam miejsca na palenie – żadnych kabin ani nic z tych rzeczy. Ciekawe,że na tą okoliczność wbili Ci pieczątkę 🙂 Co do Kosowa – może i pewnie tak jest, że zależy to trochę od strażnika granicznego. Jednak myślę, że nie jest to absolutnie żadną regułą – jak byłeś w Kosowie, to z Serbii nie wyjdziesz.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Wojażer

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading