Azja Iran Popularne Świat

Szyicki mułła z miasta Kom. Władza i religia w Iranie

Reportaż o wpływie religii na życie Iranu.

W czerwcu 2009 roku, podczas kampanii prezydenckiej, gdy o drugą kadencję starał się tak bardzo już niepopularny Mahmud Ahmadineżad, jeden z najbardziej konserwatywnych szyickich kleryków świętego miasta Kom – ajatollah Mohammad Tagi Mesbah-Jazdi wydał fatwę, religijne rozporządzenie o mocy prawnej, stanowiące, iż ludzie odpowiedzialni za przeprowadzanie wyborów, mogą nimi manipulować tak, by wygrał kandydat najwierniejszy zasadom islamu. Wybory prezydenckie 2009 roku, w powszechnej opinii sfałszowane, „wygrał” ponownie Ahmadineżad, człowiek, który konsekwentnie utwierdzał świat zachodni w przekonaniu, że mają do czynienia z państwem terrorystycznym, zaś mieszkańców Iranu na siłę pchał w objęcia religii, która pragnie kontrolować każdy aspekt ich życia. Wbrew ich własnej woli.

***

Gdy lądujący nad ranem samolot zbliża się do międzynarodowego lotniska imienia Chomeiniego, pierwsza rzecz, która zwraca uwagę, to ciągnąca się w nieskończoność, dziwna nitka pośród totalnej ciemności. Zniżając się coraz bardziej w końcu widać, że jest to droga, szczególna droga. Kompletnie oświetlona w nocy autostrada łącząca stolicę kraju – Teheran, z oddalonym o 120 kilometrów na południe Kom, ma pokazać, jak ważnym miejscem na mapie Iranu jest to niepozorne miasto. Kom słynie z produkcji dwóch rzeczy – powiedział nam Zahed, pięćdziesięcioletni pracownik jednego z teherańskich pism, z którym udało nam się skontaktować poprzez naszego znajomego – produkują tam świetne słodycze i masę mułłów. O ile słodycze z Kom mają wśród Irańczyków dobrą opinię, o tyle z szyickimi klerykami sprawa nie jest już tak oczywista. Wiesz – kontynuował Zahed – kiedyś ktoś zapytał Diabła jak spędza tydzień. Na to diabeł odpowiedział tak: z reguły cztery dni w tygodniu jestem w Ameryce, czasem wejdę do głowy Obamy, czasem do głów Republikanów, z nimi jest łatwiej. A co z pozostałymi trzema? – zapytał ten ktoś, na co diabeł odrzekł – Wracam do Kom na szkolenie. 

***

26 października 1964 roku pewien dobrze już znany w Iranie kleryk głoszący swoje nauki w mieście Kom, wygłosił mowę, w której skrytykował zgodę Szaha na podpisanie umowy między USA a Iranem, która pozwalała, by amerykańscy żołnierze, którzy dopuszczą się przestępstwa na terenie Iranu, nie byli sądzeni przez irański wymiar sprawiedliwości. Na zachodzie sądzi się człowieka za przejechanie psa. W Iranie za przejechanie Irańczyka nie poniesie się żadnej konsekwencji, więc Irańczycy są gorsi od psów? – powiedział kleryk ściągając na siebie gniew Szaha, który ostatecznie, zamiast zlecić jego likwidację, skazał go na wieloletnią banicję w Iraku, a potem we Francji. Tym klerykiem był ajatollah Ruhollah Chomeini, człowiek, który w 1979 doprowadził do obalenia Szaha stojąc na czele rewolucji islamskiej. Wierzy się, że rewolucja, która obaliła mającą tradycję ponad dwudziestu pięciu wieków, monarchię, rozpoczęła się właśnie w mieście Kom, gdy po publikacji w 1979 roku szkalującego Chomeiniego artykułu, w mieście wybuchły zamieszki, które potem rozlały się na stolicę i cały kraj.

***

Po czasie spędzonym z Irańczykami można odnieść wrażenie, że Iran to kraj religijności na pokaz, w tym swoim pędzie do Boga przypominający Polskę, krainę katolicką na pokaz. Nasze kraje, wbrew pozorom, łączy bardzo wiele, choć należymy do zupełnie innych systemów religijnych. Oba społeczeństwa podzielone są na pół, gdzie jedna połowa pragnie ustanowienia Państwa Boga na ziemi, druga połowa chciałaby zaś kompletnego, sekularnego spokoju. Nasze kraje różni głównie to, że polski Episkopat chciałby mieć realny wpływ na władzę, zaś irański kler po prostu tę władzę ma. I to ten stan rzeczy sprawia, iż irańska religijność nie jest jednolita, a podczas naszej wizyty spotykaliśmy się często z negatywnymi postawami wobec mułłów i religii jako takiej w ogóle. Spotykaliśmy się z tym wszędzie poza świętym miastem Kom. Tam nie ma miejsca na jakąkolwiek krytykę systemu. Kom to miasto, gdzie człowiek chyli głowę nisko i stara się wtopić w tłum opętany religijną pasją.

Co uczyniło je tak ważnym miejscem? Do Kom przybyła kilka wieków temu schorowana Fatima Bezgrzeszna, siostra Imama Rezy, ósmego z dwunasty imamów szyizmu. Po kilku dniach zmarła, jednak jej krótka obecność właśnie w tym miejscu pozwoliła na uczynienie tego miasta jednym z najważniejszych miejsc islamu szyickiego. Jej mauzoleum jest głównym punktem dla pielgrzymów przybywających z każdego zakątku kraju i zagranicy. Bardziej świętym miejscem jest tylko Mashad, w którym pochowano wspomnianego imama. Mimo to właśnie Kom pełni funkcję głównego centrum religijnego kraju, choć w opinii niektórych jest to raczej ośrodek władzy. W Iranie bowiem ostatnie słowo zawsze należy do Rahbara – Najwyższego Przywódcy, a ten zawsze wywodzi się z szyickiego establishmentu religijnego.

Islam szyicki, religia państwowa Persji od czasów szesnastowiecznej dynastii Safawidów, jest czymś zupełnie innym od islamu sunnickiego. Islam szyicki, pomijając różnice w doktrynie, które pojawiły się już po śmierci proroka Mahometa, różni się pewnymi aspektami, które widoczne są w życiu codziennym. Gdy Persja została podbita przez Arabów, owszem, przyjęła nową religię i uczyniła je wyznaniem państwowym, jednak bardzo szybko dostosowała go do swojej starej i bogatej kultury. Islam szyicki, bardziej elastyczny, pasował do Persji bardziej niż islam sunnicki. Nie nakazywał on bowiem niszczenia wizerunków ludzi i zwierząt, czego Irańczycy nie mogą wybaczyć Arabom,którzy zdewastowali ogromną ilość perskich zabytków w pierwszych dziesięcioleciach islamizacji. Co ważniejsze jednak, szyizm uznaje, że zapisy Koranu podlegają interpretacjom, zaś te są wynikiem wnikliwej myśli szyickiego kleru.

Sunnici, czyli prawie 90% muzułmanów na świecie, uważają z kolei szyitów za heretyków i szczerze ich nienawidzą. Niechęć i nieufność są szczególnie widoczne na linii Persowie – Arabowie, i nie tylko wynikają z różnic religijnych, ale także historycznych i kulturowych. Persowie to dumny i bardzo stary naród, który Arabów uważa za prostych ludzi pustyni żyjących w sztucznych państwach stworzonych przez kolonialne potęgi, państwach, które wypłynęły na powierzchnię i utrzymują się na niej tylko i wyłącznie dzięki ropie, która tryska spod ich piasków. Napięcia między tymi odłamami islamu były od zawsze odczuwalne. W najnowszej odsłonie tego starego antagonizmu, po jednej stronie stoi skrajnie fanatyczne Państwo Islamskie Iraku i Lewantu, po drugiej zaś szyicka Islamska Republika Iranu.

Kom od wieków było centrum islamskiej nauki. Medresy, szkoły teologii i prawa koranicznego rozsypane w mieście kształcą i eksportują młodych szyickich kleryków z całego kraju i świata. Poczynając od mułłów, czyli w przełożeniu na nasze realia, szyickich księży, aż po ajatollahów, najwyższych rangą kleryków szyizmu, tworzą oni najbardziej konserwatywną tkankę tego i tak ultrakonserwatywnego miasta. Nie da się ukryć, że mają oni poparcie głęboko wierzących, często gorzej wykształconych, mas irańskiego społeczeństwa. Jednak na drugim biegunie stoi masa ludzi, którzy bardzo dobrze pamiętają modernizujący się kraj z czasów Szaha, oraz masa młodych, którzy aspirują do życia wolnego od religijnych nacisków. Dlatego też mułła jest przedmiotem uszczypliwych żartów, a czasami po prostu przedmiotem drwin irańskich Palikotów.

Mułła jest jak komar – opowiadał Zahed, gdy piliśmy razem nielegalny alkohol na przedmieściach Teheranu – tylko wypija krew i nic z niego nie ma. Jest jak żmija, tylko że z węża możesz zrobić torebkę a mięso zjeść, by przeżyć, z mułły torebki nie zrobisz! Wiesz jaki jest najlepszy mułła? Martwy mułła! – Niechęć Zaheda do religijnego establishmentu jest ewidentna, jednak ma swoje uzasadnienie – Jak u Was był komunizm i komuniści mówili Wam, co myśleć, to też naród ich nienawidził. U nas mułła też mówi nam, co myśleć, co robić, co jeść, co pić, jak żyć i jak się ubierać. A sam jest hipokrytą, który nie myśli o niczym, tylko o tym, by się najeść i od czasu do czasu trochę pobzykać. W naszym kraju jest 400 tysięcy mułłów i 70 tysięcy meczetów, a nasze władze wciąż mówią, że meczetów musi być drugie tyle! Tylko po co? – pyta się – Po co, skoro są one puste!?

Do innego świata, jakim jest Kom, można dotrzeć niezwykle szybko. Jednak pomimo niewielkiej odległości względem stolicy, odnosi się wrażenie, jak gdyby człowiek przeniósł się do bardzo odległej rzeczywistości. Miasto pojawia się nagle po lekko ponad godzinie jazdy. Gdy zaparkowaliśmy samochód w parkingu podziemnym położonym w samym centrum, skierowaliśmy się do wind, które wywożą pielgrzymów na plac przed meczetem imama Hasana al-Askari. Obserwowaliśmy w parkingowych ciemnościach nerwowość na twarzach przyjezdnych. Kobiety, wszystkie kobiety bez najmniejszego wyjątku, szczelnie zakrywały ciało i głowę czarnymi czadorami. Mężczyźni z kolei nerwowo spoglądali na kobiety i dopiero będąc pewnymi ich odpowiedniego stroju, ruszali w stronę wyjścia. Magdalena nie posiadała czadoru na wyposażeniu, jednak religijnie poprawiła obowiązkową chustę na głowie, o co poprosił ją Ali, nasz irański przyjaciel i przewodnik – W Kom włosy należy zakrywać całkowicie. W mauzoleum pożyczą Ci czador, musimy tam tylko dojść bez zbytniego zwracania na siebie uwagi – dodał, zanim weszliśmy do windy.

Kilkadziesiąt sekund później przywitało nas stłumione przez chmury światło dzienne spotęgowane przez kakofonię dźwięków przetaczających się przez plac imama. Byliśmy w sercu Kom, dokładnie w centrum kilkudniowych obchodów upamiętniających śmierć Fatimy. Wyczuwając fakt, iż jesteśmy elementem niepasującym do całości, szybko przeszliśmy na ubocze, by móc przez chwilę obserwować przetaczające się w kierunku mauzoleum, pielgrzymki religijnych muzułmanów. Tłumy rozmodlonych ludzi powoli przesuwały się w kierunku najświętszego punktu miasta – mauzoleum Fatimy Bezgrzesznej.

Podążaliśmy powoli za wielką masą ludzką starając się nie rzucać za nadto w oczy. W moim przypadku jedyne, co zdradzało, że mogę nie być muzułmaninem, to odcienie mojego ubrania – niebieska koszula i jasnobrązowe spodnie nie należały do ogólnie przyjętego w mieście konserwatywnego kanonu. Jednak długo zapuszczana broda pomagała. Spoglądając raz na Magdalenę, raz na ludzi patrzących się na nas, mogłem jedynie przypuszczać, jak mogła się czuć moja małżonka – jedyna, chwilowo niezakryta, kobieta w mieście.

Im bliżej podchodziliśmy do bram mauzoleum Fatimy, tym bardziej atmosfera religijnego uniesienia ogarniała wszystkich oczekujących na wejście. Mułłowie z całego kraju wznosili ręce ku niebu, pokutnicy płci męskiej okładali swoje plecy żelaznymi łańcuchami, tuż za nimi czekali zaś mężczyźni niosący wielkie zielone flagi – symbole islamu. Magdalena zniknęła na chwilę w bramie dla kobiet, gdzie po małych bojach pożyczono jej czador, bez którego nie mogła wejść do mauzoleum. W tym samym czasie oczekiwałem już na dziedzińcu, gdyż jako posiadający brodę mężczyzna, nie musiałem tłumaczyć się z tego, czy jestem muzułmaninem, czy nie. Gdy w końcu ją ujrzałem, wyglądała jak opatulony zmarzluch. Kurczowo trzymała wielką płachtę starając się, by silny wiatr nie zwiał czadoru i tym samym nie zszokował religijnego tłumu modlącego się na miejscu.

Ziemię pod budowę mauzoleum podarował klerowi Shah Abbas I w czasach dynastii Safawidów, zaś złota kopuła lśniąca już z oddali, jest darem władcy Fath Ali Shaha z dynastii Kadżarów. Na jej stworzenie przeznaczył on 240 kilogramów złota. Teoretycznie odwiedzający niebędący muzułmanami, powinni odwiedzać mauzoleum jedynie w towarzystwie przewodnika autoryzowanego przez administrację budynku, jednak w praktyce można tam wejść samemu, co też my zrobiliśmy. Co ważne, do bezpośredniego budynku, w którym pochowana jest Fatima Bezgrzeszna, nie wolno wnosić aparatów ani tym bardziej wykonywać jakiekolwiek fotografie.

Pomimo podobieństw, wizytę w Kom trudno porównać do odwiedzin w Częstochowie, gdzie ludzie udają się, by prosić o cud lub za cud podziękować. Trudno też Kom porównać do Torunia, gdzie pewien polski mułła chciałby decydować o politycznych rozgrywkach w kraju nad Wisłą. Kom zabiera nas na zupełnie inny poziom integracji religii z polityką i mógłby być świetnym polem do nauki dla tych, którzy woleliby religijne państwo od państwa świeckiego. Bez odwiedzin w tym mieście i rozmów na temat wpływu religii na życie, nie sposób zrozumieć współczesnych Irańczyków. Jednym z pytań, które zadawałem sobie podczas wizyty w Iranie, było to dotyczące pewnego paradoksu – otóż Iran ropą stoi. Pomijając kwestie sankcji międzynarodowych, ma on ogromny potencjał, by być jednym z najbogatszych państw regionu. A mimo to mijając setki kilometrów najróżniejszych krajobrazów, widać, że to, co się obecnie w Iranie buduje, powstaje trochę bez ładu i składu. Widać niszczejącą przyrodę i coraz większy problem z odpadami i wszelkimi innymi zanieczyszczeniami. Skoro więc Iran posiada spore nadwyżki pieniędzy i ogromne złoża ropy, to gdzie te pieniądze idą? – pytam Zaheda, na co on odpowiada bez zawahania – Na mułły! Oni trzymają łapy na kasie i to oni rządzą finansami kraju. Nowy gigantyczny meczet w Teheranie? A czemu by nie! Nowa kopuła, kolejna wersja, na gigantycznym grobowcu Chomeiniego? Jasne! 

Dobrze – przerywam mu w pewnym momencie – ale z takimi nadwyżkami nie można wszystkiego wydać na meczety i kopuły! 

Nie można – kontynuuje – Ty wiesz, że my Irańczycy jesteśmy dalecy od wszelkich zapędów terrorystycznych, prawda? Żaden szyita z Iranu nie będzie się wysadzał za jakieś mrzonki na temat dziewic w raju, za bardzo kochamy życie! Ale inaczej jest z naszymi władzami. Chcesz wiedzieć, gdzie idą te pieniądze? Proszę bardzo – Liban, Hezbollah, Palestyna, Syria, Pakistan, Jemen, Oman, mógłbym tak wymieniać. Irańscy ajatollahowie wspierają wszystkie państwa terrorystyczne, żeby utrzymywać Amerykanów w ciągłym zajęciu, tak, aby nie mieli czasu pomyśleć o zaatakowaniu Iranu!

Zahed spoważniał na chwilę, zresztą jak zawsze, gdy krytykował religijne władze Iranu, jednak po chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech, gdyż ponownie przypomniał sobie żart na temat mułły:

Wiesz, kiedyś pewien chytry mułła nie miał za dużo pieniędzy i obwieścił w swoim meczecie, że za drobną opłatą zagwarantuje ludziom miejsce w niebie. Ci, jak barany, przychodzili i zostawiali co mogli, by tylko mieć ten kawałek nieba zarezerwowany dla siebie. Jednak pewnego dnia przyszedł do niego bardzo majętny człowiek i obwieścił, że chce kupić całe piekło! Na to mułła – po co Ci piekło, skoro ja pomagam z miejscem w niebie! Ale ja nie chcę nieba – odpowiedział stanowczo mężczyzna. Jedyne, czego chce to całe piekło na własność i chcę to mieć na papierze! Dobrze zapłacę! Mułła skuszony ogromną kwotą pieniędzy zgodził się i spisał umowę, w której gwarantował, że mężczyzna wykupił całe piekło tylko dla siebie. Gdy zadowolony przeliczał pieniądze, usłyszał za oknem nawoływania mężczyzny – Ludzie, ludzie! – krzyczał – już nie musicie opłacać próśb mułły o miejsce w niebie! Właśnie wykupiłem całe piekło na własność i je zamykam na stałe, więc nie musicie już płacić za niebo, bo do piekła i tak nie pójdziecie, jest zamknięte! Mułła zrozumiawszy swój błąd i wiedząc, że właśnie stracił stałe źródło dochodu, próbował anulować umowę, jednak mężczyzna się nie zgodził i ruszył przed siebie opowiadać, że piekło jest już zamknięte! 

Mułła to chciwy człowiek – zakończył Zahed – choć są też nieliczni, którzy są w porządku!

58 komentarzy dotyczących “Szyicki mułła z miasta Kom. Władza i religia w Iranie

  1. Pingback: Co zjeść w Baku? Mini przewodnik po kuchni Azerbejdżanu | Wojażer

  2. Mark Wachsberger

    Serwus Marcin!
    Niedawno wrocilem z drugiej podrozy po Iranie. Bedac tam pierwszym razem w Kom nie bylem. Tym razem zajechalem dwukrotnie – nie zeby to bylo az tak warte odwiedzenia miejsce, ale tak powiodla trasa. Wiele moich obsewracji z tego kraju jest bardzo zblizonych do twoich – moze dlatego, ze mam wrazenie, iz podobny mamy swiatopoglad 🙂 To, z czym sie definitywnie nie zgadzam, to ze Kom jest niepozornym miastem. Pol miliona mieszkancow raczej do niepozornego miasta nie pasuje. Druga rzecz to religijnosc na pokaz. Mam wrazenie, ze tego raczej nie zaobserwowalem. Kraj jak piszesz jest faktycznie podzielony , ale ta czesc niebardzo religijna wcale nie usiluje udawac, ze jest inaczej. Nie udaje religinosci, a niechec do obowiazujacych praw jest wrecz widoczna z daleka. Nigdy przed Iranem, w kraju religii muzulmanskiej nie spotkalem tylu zagorzalych ateistow, co wlasnie tam…a badzmy szczerzy deklarowanie ateizmu nie jest w Iranie calkowicie bezpieczne. Wracajac do tekstu – przeczytalem z wielka przyjemnoscia. Wplecione anegdoty sympatycznie twoj artykul ubarwily.Swietnie i pozdrawiam!

    • Servus Mark!

      Po pierwsze – dzięki za opinię i za czas poświęcony na jej napisanie, nie ma nic lepszego dla autora jak głos z drugiej strony!

      Odnośnie Twoich komentarzy, cóż, trzeba pozwolić czasami autorom na pewne subiektywne spojrzenie. Dla mnie Kom, pomimo półmilionowej populacji, sprawiał wrażenie jakie sprawiał. Być może dlatego, że jest blisko Teheranu, miasta milionów mieszkańców. Jeśli zaś chodzi o religię, masz rację – niechęć jest wyczuwalna, ilość niereligijnych jest zauważalna, a mimo to odczuwałem pewne konwenanse, których należało się trzymać, aby po prostu nie mieć problemu.

      Jestem bardzo ciekaw zmieniającego się Iranu. Byłem tam w czasach końcowych etapów rozmów nuklearnych i z chęcią wrócę, by zobaczyć, co się zmieniło. Trochę tylko żałuje, że nie widziałem tego kraju za Ahmadineżada.

      Pozdrawiam!

      • Mark Wachsberger

        W moim odczuciu az tak wiele sie tam nie zmienilo od maja 2012 roku ( wtedy bylem tam po raz pierwszy). najbardziej widoczne bylo to, ze internet ogromnie sie poprawil, chociaz ciagle daleko, by nazwac go dobrym, a poza tym przybylo kanalow telewizyjnych i w ofercie programowej mozna obejrzec cos wiecej, niz przemowienia Chomeiniego i Chameneiego i modlitwy w meczetach. Sa nawet programy anglojezyczne i dzienniki telewizyjne dalece mniej cenzurowane, niz te, ktore pamietam z PRL-u. Poza tym europejski turysta w Shiraz, Yazd i Esfahan nie wzbudza juz zadnej sensacji, jak to bylo jeszcze niedawno. Z pewnoscia zmian jest wiecej, ale mnie jakos nie rzucily sie w oczy.

  3. Super tekst, widać, że mieliście dobrego przewodnika, szczególnie podoba nam się historia o wykupieniu piekła. Pozdrawiamy!

  4. Byłam w Kom i nie odebrałam tego miejsca, żeby było jakoś szczególnie niepokojąco religijne:) Bardzo serdeczni ludzie, również w meczecie i miałam szczęście rozmawiać z mądrym mułłą. Nie wiem, gdzie dokładnie byłeś, ale ja jeździłam po prowincji i pustynnych wioskach i tam nie można powiedzieć, że rewolucja była jednoznacznie zła. W Iranie nic nie jest czarne lub białe. Również inwestycje w wojny tak prawdę mówiąc są politycznie uzasadnione. Mi iran przypomina wielki kontenerowiec, który moze nie jest jakoś specjalnie sterowny ani zwrotny, ale płynie na przekór wszystkiemu w sobie wiadomym kierunku:)

  5. Czytałeś może książkę „Ajatollah śmie wątpić”? To bardzo fajna analiza sytuacji społeczno-politycznej w Iranie i wejście w życie Irańczyków z perspektywy Irańczyka żyjącego jakiś czas poza krajem.

    • Czytałem wszystkie książki Hoomana Majda, byłem nawet na jego spotkaniu autorskim podczas Conrad Festival w Krakowie, miałem szansę zadać mu pytanie jako jeden z czterech osób. Niezwykły człowiek i niezwykły autor a jego książki są po prostu bardzo dobre! Pozdrawiam 🙂

  6. Uwielbiam czytać twoje teksty. Nie czyta się ich łatwo (mój tradycyjny przegląd blogów w trasie do pracy nie wchodzi tu w grę), ale za to dają do myślenia. Dzięki!

  7. Bardzo ciekawy wpis! W każdej religii niestety najgorszy jest fanatyzm. Iran co prawda nie jest miejscem które zamierzam odwiedzić w najbliższej przyszłości ale ciekawie jest poczytać o nim z bezpiecznego miejsca 🙂 Chociaż jestem z osób które uważają że jak coś ma się przytrafić, to się przytrafi, nie ważne czy będzie podróżowało się po dżungli amazońskiej czy mieście obok swojego rodzinnego miasta. Więc nie wykluczone że kiedyś tam trafię!:)

  8. Ja się takich miejsc i ludzi boję. Owszem, ciekawe z wielu punktów widzenia, pouczające, wzbogacające. Natomiast właśnie tam najlepiej widać, co i kto steruje tłumem oraz jak tworzy się historia…

  9. Bardzo ciekawe! Ten kraj jeszcze przede mną, ale zachęca pięknymi miejscami…
    Co w Iranie polecasz najbardziej?

  10. Równiez przeczytałam jednym tchem. Lubię posty o innych religiach, z czystej ciekawości. Religia na pokaz? Być może. Być może w niektórych krajach nie można się wyróżniać. Podziwiam, że tam pojechaliście:)

    • Nie ma co podziwiać, są gorsze miejsca do pojechania 🙂 Kom było bardzo specyficzne na tle całego Iranu, ale do przeżycia:) Jedno wiem na pewno, nauczeni doświadczeniem, następnym razem zabralibyśmy jednak Magdzie gustowny czarny czador od razu, a nie liczyli na to, że gdzieś się wypożyczy 🙂

  11. Tematyka bardzo na czasie i dobrze, bo wpis bardzo pouczający. Bardzo spodobał mi się cytat ze sprzedażą piekła. Można odnieść to do wielu sytuacji.

  12. Świetny wpis! gdybyś wydal książkę chętnie bym przeczyta. Dawno post mnie tak nie wciągnął jak ten 🙂 A i ciekawie się złożyło, bo Iran coraz bardziej pociąga mnie jako kierunek podroży. Pozdrawiam

    • Marta, bardzo miło mi to słyszeć! Szczególnie że, co ciągle słyszę, wiem, iż moje posty nie są jakoś specjalnie krótkie! 😉 Co do książki, owszem, pracuję nad nią, ale ku niezadowoleniu wielu, wszystko wskazuje na to, że pierwsza będzie prozą, a nie historią podróżniczą 🙂

  13. Tematyka wpisu bardzo na czasie 🙂 Bardzo obszerny wpis i ciekawa fotorelacja…

  14. Pingback: Iran. Praktyczny przewodnik oraz informacje o kraju | WOJAŻER

  15. Pingback: Persepolis. Wśród ruin stolicy antycznej Persji | WOJAŻER

  16. No, w końcu zaczynam nadrabiać Twoją irańską serię! Post jak zwykle super, świetnie się czyta. To fascynujący kraj, ale ja chyba nie jestem jeszcze gotowa na tak bezpośrednie zderzenie z tą kulturą. Jeszcze trochę czasu musi minąć i wiedzy muszę przyswoić, żeby to nastąpiło. To idę czytać dalej !

    • Cieszę się, że znalazłaś chwilę na, mam nadzieję, ciekawą lekturę! 🙂 Ja do Iranu dorosłem, ale do Afryki na przykład, wydaje mi się, że jeszcze nie. Pozdrawiam!

  17. Świetny tekst. Iran to dla mnie egzotyka, na razie nie wybieramy się w tamte rejony ale kto wie?

  18. bardzo dobry tekst Marcin! czytałam o Kom w „Ajatollah śmie watpić”, a teraz jeszcze Twój opis i zdjęcia dopelniły mi całości! Ale nie wiem czy odważę się tam wybrac…

  19. Dear Marcin,
    Thank you for interest on Iran and spending time for blogging it.I read you blog hardly because I cant read Polish good , I am from Iran and I grew up there,Iran is very big country with large verity of culture.
    personally I offer you Isfahan, Shiraz, Tabriz, Gilan, Yazd, Kurdistan, Uromia there are more interesting place to see.
    if you decide to come again tell me i can be you host.

    • Hello. No worries, I can’t blame you that you couldn’t really go through it, in the end that was my decision that I will just keep writing in Polish. If I decide to come again, I will let you know 🙂

      How are things in Iran nowadays?

  20. Jak tak czytam sobie te Wasze wpisy to mam trochę wyrzuty do samej siebie, dlaczego kilka lat temu, jak miałam okazję, nie zdecydowałam się na wizytę w Iranie z moją przyjaciółką, która z Iranu właśnie pochodzi. Co za fascynujący kraj! Pamiętam jeszcze opowieści o tym jak życie i zachowanie na ulicy bardzo różni się od tego w domu. Jak bardzo ludzie muszą dopasowywać się do pewnego schematu, chociaż jedyne czego pragną to wolność. Wolność słowa, wolność pogladów…
    Podobno co się odwlecze to nie uciecze, ja czekam na swoją kolej, a Wy korzystajcie i dzielcie się z nami przeżyciami! Pozdrawiam 🙂

  21. Czytałam i czytałam i nie mogłam się oprzeć skojarzeniom z Maulay Idris. Pewnie niesłusznie – Kom sprawia wrażenia większego, a MI chyba nie jest tak polityczne – nie musi być. Ale jednak chodziło to za mną

  22. Nie będę oryginalna: świetnie się czyta Twoje teksty. Iran u mnie teraz na tapecie, bo za dwa tygodnie ruszam tam rowerem, więc z chciwością pochłaniam każde Twoje słowo.

    • Anita, dopiero wydobyłem Twój komentarz ze spamu, cóż, czasami moje filtry robią takie psikusy! Dzięki za komentarz! Jeej, nawet nie wiesz, jakbym sobie tam pokręcił! Gdybym tylko miał więcej czasu! Pozdrawiam i zazdroszczę rowerowego wypadu! 🙂

  23. Justyna | wAfryce.pl

    Marcin, z ogromną ciekawością czytam te Twoje nowe, irańskie teksty. Iran fascynuje mnie od dawna i, prędzej czy później, moja stopa na pewno tam postanie 🙂 Póki co pozostają mi takie świetne posty, jak ten, które tylko pogłębiają moje zainteresowanie tym krajem.

  24. Katarzyna Gil

    Przeczytałam jednym tchem. Czekam na więcej! Zdradź więcej szczegółów organizacyjnych 🙂

  25. a skąd wziąłeś tego Zaheda? bez niego na pewno nie dowiedziałbyś się wielu ciekawych rzeczy, jak to naprawde w Iranie jest i co tak naprawdę myślą mieszkańcy ( a przynajmniej niektórzy).Ogólnie moja refleksja jest taka : bardzo współczuję ludziom,któzy urodzili się w takim kraju, ładowanie milionów,które można by wydać na polepszenie życia ludzi, w złote kopuły,które do niczego się nie przydadzą..( cóż, jakieś podobieństwo z Polską jest),czadory etc…Pewnie są kłopoty z internetem i telewizją satelitarną ( ?),żeby mieli utrudniony dostęp to informacji,jak się żyje gdzie indziej….Chyba nie doceniamy tego co mamy 🙂
    Będę czekać na następne artykuły o Iranie!

    • Widzisz, bo my w podróżach stawiamy na to, żeby uzyskać jak najwięcej kontaktów i przez te kontakty pozyskiwać następne. Postanowiliśmy większą część naszego pobytu w Iranie podróżować z Alim, jednym z najbardziej rozpoznawalnych przewodników w kraju, swoją drogą, o niesamowitej historii (warta osobnego tekstu). Dzięki jego pomocy mogliśmy poznawać wiele ciekawych osób i odbywać wiele niesamowitych rozmów. Wyjeżdżając do Iranu i tak człowiek wiedział już trochę, bo skonsumowałem masę tekstów, ale tak naprawdę dopiero w konfrontacji z prawdziwymi ludźmi, zaczyna się tworzyć pewien obraz całości.

      Ja myślę, że to nie jest kwestia współczucia, bo Irańczycy to naród niezwykle dumny ze swojego kraju i bardzo do niego przywiązany. Nawet w takich okolicznościach politycznych, większość ludzi dalej chcę tam być, bo to ich dom, ich kraina. Ja myślę, że bardziej chodzi o to, że powinniśmy doceniam to, co mamy tutaj. Bo na przykłada internet, który mają oni jest na poziomie naszego internetu sprzed 10 lat. Co do telewizji satelitarnej, cóż, swego czasu za Ahmadineżada likwidowana konsekwentnie talerze satelitarne, dzielnica po dzielnicy. Tak więc masz rację – trzeba doceniać to, co mamy 🙂

  26. Świetny wpis i świetne zdjęcia, czyta się jednym tchem. Niesamowite, jak pasjonującym miejscem może być tak niepopularny wśród podróżnych kraj. Po Twoich postach wiem już, że muszę koniecznie poczytać jeszcze na jego temat. I kto wie, może jeszcze kiedyś się tam wybiorę.

  27. KołemSięToczy.pl

    Świetnie wraca się do Iranu czytając świetnie napisane teksty! Czekam na następneeeeee! 🙂

  28. Świetny wpis! Ja nigdy do Iranu nie dotarłam (jeszcze!), ale mój mąż tak i zawsze mówi o tym miejscu z ogromnym sentymentem. Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg opowieści:)

    A tak z ciekawości – te wszystkie historie tubylcy opowiedzieli Wam po angielsku ?!

    • Dzięki! Tak, komunikowaliśmy się z ludźmi po angielsku, niestety nie znamy farsi. Prawda jest taka, że wszyscy Irańczycy, z którymi rozmawialiśmy to dobrze wykształceni i świetnie mówiący po angielsku ludzie. Stąd też pewien stronniczy, antyreligijny/ antysystemowy wydźwięk tych treści. Nieoceniona była także pomoc pewnego Irańczyka, który poznawał nas z ludźmi i doprowadzał do tych ciekawych rozmów, w przeciwnym wypadku zapewne zajmowałoby nam o wiele więcej czasu zdobywanie zaufania rozmówców. Pozdrawiam!

  29. To nieznana dla mnie część świata. Świetnie napisane, przeczytałam jednym tchem!

  30. Całkowicie zgadzam się z tym, że ta religijność w Iranie jest całkiem na pokaz 🙂
    W Kom spędziliśmy kilka godzin. Po całym duchowym centrum oprowadził nas Pan z informacji turystycznej (polecam serdecznie!), który opowiedział nam historię Kom od samego jej początku do końca, a na koniec nakarmił nas jedzeniem dla pielgrzymów! (ta Irańska gościnność). Kom jest często pomijana przez turystów (oprócz nas nie widzieliśmy nikogo innego) a szkoda, bo uważam, że jest to miejsce, które chociaż trochę pozwala zrozumieć Iran i jego historię.

    • Właśnie my też mieliśmy przewodnika, tylko że naszego, ale owszem, warto tam się wybrać z Irańczykiem, który jest w stanie wiele spraw wyjaśnić. My też dostaliśmy zaproszenie na darmowe jedzenie, ale nie skorzystaliśmy, gdyż mieliśmy jeszcze jedno miejsce do odwiedzenia tego dnia. Rzeczywiście jest tak, że wiele osób pomija Kom, a szkoda, bo miejsce to pomaga trochę bardziej zrozumieć otaczającą rzeczywistość. Pozdrawiam!

    • Nie byłam w Iranie, ale nie wierzę, że w jakimkolwiek 'religijnym’ kraju religia jest na pokaz. Oczywiście jest ileś tam % ludzi protestujących i przeciw, ale jednak zwolenników jest wielu. Tak jak w Polsce: patrząc po znajomych, mogłabym się dziwić jak to możliwe, że Kościół ma takie wpływy, ale… to tylko niewielki wycinek społeczeństwa. I dlatego jest tak jak jest – i w Polsce i w Iranie i w innych miejscach.

      Marcin – świetne są te wpisy o Iranie! Proszę o więcej!
      To jest jeden z tych krajów, które bardzo chciałabym odwiedzić, ale broń boże nie chciałabym w nich mieszkać.

      • Pisałem gdzieś w komentarzu powyżej, że moje relacje mogą być odrobinę stronnicze, gdyż spotykaliśmy ludzi dobrze wykształconych i raczej przeciwnych religijnemu reżimowi ajatollahów. W przypadku Iranu, jak to zawsze bywa z tym krajem, nic nie jest proste. Na przykład kobiety – to one były jedną z głównych sił napędowych rewolucji islamskiej, bo, jak się okazało, nie do końca zdawały sobie sprawę, jak zmieni się ich sytuacja w nowym systemie. Patrząc na poziom żartów z mułłów i władzy jako takiej, można jednak odnieść wrażenie, że ilość niereligijnych ludzi nie jest wcale małym procentem. Zaryzykowałbym stwierdzeniem, że kraj dzieli się na pół, trochę jak w Polsce – niby 95% ludzi to Katolicy, a do kościoła co niedzielę chodzi jakieś 45%. Brak głębokiej wiary widać w wielu miastach Iranu – szyici modlą się 3 razy, nie 5 jak sunnici. A mimo wszystko w godzinach modlitwy miasto nie zamiera, ludzie nie zamykają biznesów, nie odrywają się od telefonów, co na przykład widzieliśmy w Fez w Maroku. Mam nadzieję, że przyjdzie Ci wkrótce odwiedzić ten kraj i skonfrontować moje opisy z tamtejszą rzeczywistością 🙂 Pozdrawiam!

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Wojażer

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading