Azja Iran Świat

Teheran, w stolicy Iranu. Historia trudnej znajomości

Teheran. Subiektywny przewodnik po stolicy Iranu.

Drugiego dnia naszego pobytu w Teheranie, gdzieś na drugim końcu miasta, dziesięć osób zostało powieszonych podczas publicznej egzekucji. Czasami zdarza się, że turyści trafiają na wielkie zbiegowisko ludzi i przypadkowo stają się świadkami czegoś, co w Europie już dawno przeszło do historii. Najczęściej na plac wjeżdża samochód strażacki z wysokim wysięgnikiem, na którym zamocowana jest lina. Potem wszystko toczy się już standardowo. Publiczne egzekucje mają działać na ludzi, straszyć ich i utwierdzać w przekonaniu, że reżim jest wszechmocny i nikt nie ucieknie przed jego sprawiedliwością. Tego dnia nikt nie żałował skazanych, nie byli to żadni więźniowie polityczni czy działacze opozycyjni. Ich się nie wiesza, gdyż byłoby to zbyt ryzykowne politycznie. W Iranie wiesza się morderców, przemytników narkotyków, gwałcicieli. Niestety zdarza się także, że wiesza się za seks pozamałżeński lub homoseksualny. To głównie o tych ludzi walczy Zachód, gdy krytykuje Iran za jego politykę karną. Tego dnia Teherańczycy nie byli zainteresowani skazańcami. W powietrzu wisiało coś niewidocznego, ale odczuwalnego. Na twarzach widać było lekkie napięcie. Zbliżał się najważniejszy czas dla Irańczyków – Nouruz, Perski Nowy Rok przypadający na pierwszy dzień wiosny, czas dwutygodniowych wakacji i czasu spędzanego z rodziną.

Jednak to nie było wszystko, nie tylko o zakupy i sprzątanie chodziło, nie to w tym roku było jedyną przyczyną napięcia na ulicach stolicy. Od południowego po północny Teheran, wszyscy mówili o jednym. Po raz pierwszy od dawna Iran oraz grupa mocarstw nuklearnych z USA na czele, powrócili do rozmów o irańskim programie nuklearnym. Jeśli Kerry uściśnie dłoń irańskiego premiera, jeśli dojdzie do jakiegokolwiek porozumienia, ceny obcych walut spadną o przynajmniej dwadzieścia procent. – powiedział Rami, z którym pojechaliśmy na późny obiad do Darband, modnej wśród teherańczyków okolicy pełnej restauracji, położonej na skraju północnego Teheranu, dosłownie w górach, z dala od duszącego smogu południowych dzielnic. W tym samym czasie na Ferdosi Avenue, jednej z głównych alei w centrum Teheranu, tłok w biznesie kantorowym irytował ludzi. Teherańczycy nerwowo wymieniali dolary, euro, funty i wszelkie inne waluty na irańskie riale. Za kilka dni te same pieniądze mogą być warte o wiele mniej – mówili wszyscy. I mieli rację. Gdy wyjeżdżaliśmy z Teheranu, euro było już tańsze o 50 groszy.

Ostatniego dnia pobytu w Iranie przemieszczaliśmy się już tylko i wyłącznie teherańskim metrem. Taksówki i autobusy w tak zakorkowanym mieście po prostu się nie sprawdzają. Nie zaleca się także spacerów ze względu na tragiczną jakość powietrza. Kilka przystanków przed placem Imama Chomeiniego zagadał do nas młody Irańczyk, który przez chwilę przyglądał się nam nie będąc do końca pewnym, czy jestem Persem, który akurat ożenił się z khaareji (obcokrajowiec), czy po prostu obcokrajowcem wyglądającym na Persa. Od jednego pytania, czy dobrze przemieszczamy się w kierunku północnego Teheranu rozpoczęła się cała rozmowa, która na chwilę zaangażowała jedną trzecią wagonu. W większości byli to mężczyźni, gdyż pomimo istnienia wagonów mieszanych, większość kobiet udaje się do sekcji dla kobiet, zaś w mieszanych mieszkają się głównie mężczyźni. W pewnym momencie grupa mężczyzn uciszyła naszego rozmówcę jednym pytaniem – Wszyscy chcą wiedzieć, czy zmieniliście zdanie o Iranie po waszym pobycie na miejscu? Każdy o to pyta, bo wie, jaki obraz tego kraju maluje się na Zachodzie. 

Zdania nie musieliśmy jednak zmieniać. Długo przed przyjazdem wiedzieliśmy, do jakiego kraju jedziemy, z jakimi ludźmi będziemy mieć do czynienia, czego możemy się spodziewać. Nie oczekiwaliśmy, że znajdziemy tam fanatycznych terrorystów. Wręcz przeciwnie, oczekiwaliśmy legendarnej gościnności, o której mówi tak wiele osób powracających z tego jakże ciekawego kraju. Mimo wszystko pobyt na miejscu pozostawił więcej pytań niż odpowiedzi. Trudno zmierzyć się z tym regionem bez dogłębnego przemyślenia wszystkich rozmów, które tu odbyliśmy, wszystkich sytuacji, które doświadczyliśmy i obrazów, które zakodowaliśmy w naszej pamięci. O Iranie łatwo się myśli i pisze przed przybyciem na miejsce. Kolejne książki dawały bowiem pewien obraz całości, opowiadały historię i tłumaczyły procesy zachodzące w Iranie na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci. Wyjaśniały także tak specyficzną perską duszę i kulturę. Jednak na miejscu, świadomie lub nieświadomie, przekraczaliśmy kolejne warstwy rzeczywistości, która nie są łatwe do opisania.

Podróż rozpoczynała się w Teheranie i tutaj też się zakończyła, pozwalając nam na spokojnie zapoznać się z tym gigantycznym miastem. Gdyby stolica miała być obrazem i wizytówką Iranu, mało kto zakochałby się w tej krainie. Na szczęście nie jest. Esencją Persji, wizytówką irańskiej historii, jest raczej Isfahan, najbardziej turystyczne, i bezsprzecznie najpiękniejsze miasto Iranu. Choć i to zapewne jest opinią bardzo subiektywną. Mimo wszystko, to właśnie Teheran gromadzi w sobie najwięcej tych, którzy poszukują lepszego życia, odrobiny wolności, choćby najmniejszego smaku Zachodu. Bo miejsce to, jak każda stolica, dąży do lepszej przyszłości, szybciej niż konserwatywna, zachowawcza, a może po prostu bojąca się postępu prowincja.

Za życie w Teheranie trzeba jednak zapłacić ogromną cenę. Nie chodzi tu tylko o ceny nieruchomości, czy też choćby wynajmu, który w Iranie, podobnie jak w Polsce, nadal przegrywa z dążeniem do posiadania własnych czterech kątów. Za odrobinę wolności płaci się zdrowiem i życiem. Teheran dosłownie przygniata od pierwszych minut, gdy nozdrza podróżnych zaczynają oddychać powietrzem stolicy. Nawet w nocy i nad ranem, kiedy ruch jest najmniejszy i kiedy większość europejskich linii lotniczych ląduje na oddalonym o godzinę jazdy lotnisku imienia, Imama Chomeiniego, powietrze jest ciężkie i nieznośne. W dzień robi się dosłownie tragicznie. Pierwszego dnia naszego pobytu tak naprawdę nie było najgorzej. Czuć było smród spalin, jednak tylko kilkukrotnie przekraczało te nasze nieznośnie, krakowskie normy. Gdy wróciliśmy do stolicy po kilkunastu dniach bycia w drodze i z dala od wielkich zanieczyszczeń, przeżyliśmy najprawdziwszy szok. Głowy rozbolały nas już na przedmieściach, zaś po dwóch godzinach spacerowania po największym bazarze stolicy, zmuszeni byliśmy wrócić do hotelu, wziąć najsilniejsze leki przeciwbólowe i czekać, aż w końcu po godzinie, ból minie. Zanieczyszczenie powietrza było tak duże, że rząd zastanawiał się nad ustanowieniem dnia wolnego od pracy i szkoły, zaś górujący nad miastem masyw gór Alborz był kompletnie niewidoczny. Teheran pozostaje jednym z najbardziej zanieczyszczonych miast na Ziemi. Według źródeł rządowych przez ponad 200 dni w roku nad miastem utrzymuje się smog. W piętnastomilionowej metropolii codziennie przemieszcza się cztery miliony pojazdów. Głównym problemem nie jest jednak ilość, a jakość samochodów. Większość z nich to kompletnie wyeksploatowane graty, które według lokalnej policji, emitują kilkanaście razy więcej zanieczyszczeń niż standardowe pojazdy. W wyniku tego, co roku więcej niż pięć tysięcy osób umiera z powodu kiepskiej jakości powietrza. Wybierając się do tego miejsca, warto zaopatrzyć się w dobrą maskę. Podróżując po Azji wielokrotnie uważałem maski za rodzaj ozdoby, bardziej niż niezbędnika. W Teheranie powinna to być bezsprzecznie część garderoby.

Trudno o Teheranie opowiadać jak o klasycznej turystycznej destynacji. Jest on inny od reszty kraju, podobnie jak inny jest Nowy Jork od reszty Ameryki, a Stambuł od reszty Turcji. Teheran to miejsce, które podróżni często po prostu omijają, wyruszając przed siebie w poszukiwaniu Persji z Baśni Tysiąca i Jednej Nocy. Mimo negatywnych opinii o mieście, zdecydowanie warto zostać na chwilę w stolicy, gdyż kryje ona bowiem historie niezbędne do zrozumienia współczesnego Iranu. Faktem jest, że jakiekolwiek zmiany w kraju zawsze rozpoczynają się w Teheranie i nic nie jest w stanie zmienić się w kraju bez ostatniego słowa mieszkańców stolicy.

Teheran to miasto równoległych rzeczywistości – stolica reżimu ajatollahów, a jednocześnie najbardziej liberalne i otwarte na świat miasto tego kraju. To miejsce, gdzie Rahbar, najwyższy przywódca kraju – Ali Chamenei, następca Imama Chomeiniego, niepodzielnie rządzi krajem ukryty w bunkrze, w ciągłym strachu przed amerykańskim atakiem. To miejsce, gdzie obowiązkowe chusty przykrywające kobiece głowy, opadają najniżej i odsłaniają najwięcej. To miejsce, gdzie czador, czarna płachta zakrywająca kobietę od stóp do głowy, nie stanowi głównego ubioru. To także miasto ogromnych kontrastów, miasto, w którym wytyczono bardzo widoczne granice – północ miasta, oaza bogatych i liberalnych mieszkańców, południe – gigantyczne metropolis biedy i konserwatywnych postaw.

Co warto więc zobaczyć, żeby móc w spokoju ruszyć w kierunku najbardziej popularnych, znanych i bogatych kulturowo miast Iranu? Pominęliśmy Pałac Golestan, gdyż jak to ujął Ali, nasz irański przyjaciel, po drodze zobaczymy wiele pałaców. Pominęliśmy też Muzeum Narodowe, bo zabił nas smog, który nie pozwolił nam się poruszać w dniu, kiedy zaplanowaliśmy odwiedziny. Magdalena stwierdziła, że zostawimy je na następną okazję, gdyż z pewnością do Iranu powrócimy. Odwiedziliśmy jednak kilka miejsc, na których osobiście bardzo mi zależało.

Symbolem miasta uwiecznionym na niejednej pocztówce czy magnesie, który ludzie wieszają później na swojej lodówce, jest wieża Azadi. Paradoksalnie w miejscu, gdzie nadal brakuje wolności, symbolem miejsca jest właśnie wieża Wolności. Wieża zbudowana w 1971 roku z okazji obchodów 2500 lecia państwa perskiego, położona z dala od starego miasta, jest oazą po środku gigantycznego ronda na jednej z głównych arterii prowadzących do centrum Teheranu. Zielona i równo przystrzyżona trawa, fontanny z tryskającą wodą, muzyka lecąca z głośników, wszystko to uspokaja i pozwala na chwilę odetchnąć od męczącego gwaru miasta. Jednak miejsce to jest szczególnie interesujące w kontekście tego, co wokół niego działo się na przestrzeni ostatnich lat. Miejsce to było jedną z głównych aren wydarzeń rewolucji 1979 roku, która obaliła rządy Szacha i ustanowiła Islamską Republikę Iranu. Także tutaj miały miejsce protesty w 2009 roku po tym, jak w wyniku sfałszowanych wyborów, Mahmud Ahmadineżad wybrany został na drugą kadencję prezydencką. Warto wjechać na chwilę, na górę i poobserwować zatłoczone miasto z wysokości czterdziestu pięciu metrów.

Warto także wpaść do Muzeum Diamentów znajdującego się w skarbcu narodowym banku Iranu. Nie jest możliwe przemycicie na miejsce żadnego aparatu czy też telefonu, dlatego bogactwa tego miejsca nie jesteśmy w stanie pokazać na zdjęciach. Skarbiec ten skrywa bowiem gigantyczną kolekcję diamentów i kamieni szlachetnych, które są zastawem irańskiej waluty. Na miejscu podziwiać można między innymi największy różowy diament świata i to głównie dla niego przybywają tam tłumy odwiedzających. Dopiero na miejscu, gdy spogląda się na te wszystkie nieziemsko świecące cuda, człowiek rozumie powody, dla których toczono niejedną wojnę o ten skarbiec. Ludzka chciwość i pragnienie bogactwa nigdzie indziej nie budzi się tak bardzo, jak w podziemiach skarbca Banku Iranu.

To, co jednak interesowało mnie najbardziej, porozrzucane było w całym mieście na różnych budynkach, mniejszych i większych, na domach mieszkalnych, na blokach i na budynkach rządowych. Murale Teheranu, w tym te najsłynniejsze, znajdująca się na murach dawnej amerykańskiej ambasady przy alei Taleqani. Z historycznego punktu widzenia najciekawsze są te, które przedstawiają antyamerykańską retorykę dyktatury ajatollahów. Jednocześnie są one niezwykle ciekawe z perspektywy socjologicznej, gdyż są najlepszym katalizatorem nastrojów społecznych stolicy. Antyamerykańskie hasła porozsypywane po mieście może i odzwierciedlają poglądy reżimu, jednak kompletnie nie przedstawiają poglądów większości irańskiego społeczeństwa. Z dosyć kiepskiej książki Artura Orzecha pt Wiza do Iranu, wyłuskałem jedno zdanie, które uważam za najlepszą część tej książki, które najlepiej opisuje obecny stosunek Irańczyków do USA:

Iran to jedyne państwo w Azji Środkowej, swoisty unikat, gdzie ludzie niegdyś znienawidzili USA, bo władza kochała USA, i zrobili rewolucję ustrojową, by dotrzeć do punktu, w którym ludzie kochają USA, zaś rząd nienawidzi USA”.

By zobaczyć te już historyczne hasła, wystarczy przejść się wzdłuż murów dawnej ambasady USA, którą młode bojówki rewolucjonistów islamskich zajęły w 1979 roku. Był to precedens na skalę światową. Pracowników ambasady przetrzymywano w roli zakładników przez równo 444 dni. W wyniku tego kryzysu, Stany Zjednoczone zerwały kontakty dyplomatyczne z krajem, który przez wcześniejsze dziesięciolecia był ich najwierniejszym sojusznikiem w regionie. Od tego czasu przez ostatnie 36 lat Iran pozostaje jednym z głównych wrogów Ameryki. Teoretycznie wzdłuż murów zdjęć nie wolno robić, lub też zaleca się robienie ich dyskretnie. Nie wiem, czy był to wynik zmęczenia podróżą, czy ogólnego otępienia ciężkim powietrzem, ale gdy dotarliśmy na miejsce, zupełnie bez jakiegokolwiek przejmowania się, robiliśmy zdjęcia naszymi wielkimi aparatami, zaś jedno ze wspólnych zdjęć zrobiliśmy słynnym patykiem selfie, co już totalnie zwróciło uwagę zgromadzonych wokół ludzi. Zupełnie niespodziewanie zjawił się wtedy żołnierz Strażników Rewolucji, który stanowczo, aczkolwiek bardzo kulturalnie, zabronił robienia zdjęć budynków, które znajdowały się na wprost, po tym gdy Magdalena wycelowała w ich kierunku nieświadoma ich statusu. Należały one do struktur militarnych, a tych pod żadnym pozorem, fotografować nie wolno. O ile Strażnikowi Rewolucji nie przeszkadzało nasze zainteresowanie antyamerykańskimi muralami, o tyle ewidentnie uwierało ono zwykłych ludzi, którzy patrzyli na nas z niesmakiem. Jeden z przechodniów po prostu podszedł i powiedział wprost – Nie róbcie tutaj zdjęć, bo to nie ma nic wspólnego z naszymi poglądami! Wyjaśniłem, że jest to miejsce interesujące z historycznego punktu widzenia i zdajemy sobie sprawę z tego, iż nie jest to opinia większości Irańczyków. Po chwili wiedzieliśmy, że już najwyższa pora zbierać się stamtąd, gdyż zwracaliśmy uwagę coraz większej ilości ludzi.

O dziwo, na mieście widzieliśmy także wielki plakat obecnego prezydenta USA – Baracka Obamy. Pomimo jego pozytywnego odbiory w Iranie i opinii, że jest najbardziej przyjaznym Iranowi prezydentem od czasów rewolucji, okazuje się, że plakat nie ma nic wspólnego z jego adorowaniem. Po napisaniu tego artykuły, Oko na Iran zwróciło uwagę na fakt, iż błędnie wytłumaczono nam znaczenie tego plakatu. Cytując: Gwoli sprostowania: Obama nie jest przedstawiany na muralach z irańskim bohaterem narodowym, wręcz przeciwnie – to część kampanii towarzyszącej negocjacjom atomowym przedstawiającej Amerykanów jako podstępnych oszustów podobnych do zabójców imama Hosejna. Uśmiechają się wbijając nóż w plecy.

Miasto oczywiście pełne jest też wizerunków Rahbara, Przywódcy, który poprowadził rewolucję. Srogi wzrok Ruhollaha Chomeiniego, zwanego obecnie Imamem Chomeinimi, czyli swego rodzaju szyickim świętym, widnieje praktycznie w każdym zakątku kraju. Z reguły towarzyszy mu, dla kontrastu uśmiechnięty, Ali Chamanei, obecny Rahbar, sprawujący urząd najwyższego przywódcy od śmierci Chomeiniego w 1989 roku. Narodowy panteon wymalowany na dziesiątkach budynków uzupełniają wizerunki niezliczonej ilości bohaterów i ofiar ośmioletniej wojny iracko-irańskiej, która w latach 80. ubiegłego wieku pochłonęła milion ofiar po każdej ze stron.

Zwiedzanie Teheranu potrafi zmęczyć. Duże odległości, ogromny ruch i przede wszystkim wspomniane zanieczyszczenie sprawiają, że chce się uciec. W stolicy Iranu najlepiej ucieka się w góry, i wcale nie oznacza to dalekiej wycieczki. Teheran bowiem opiera się o masyw górski Elbursu i sam de facto zlokalizowany jest w górach. Południowe, biedniejsze dzielnice miasta, położone są na wysokości 1100 m.n.p.m, zaś północne, bogate dzielnice już na wysokości 1800 m.n.p.m. Jadąc przez miasto z południa na północ przekracza się nie tylko granicę bogactwa, ale także granicę klimatyczną, która sprawia, że na północy żyje się po prostu lepiej. Ruch samochodowy jest odrobinę ludzki, zanieczyszczenie jakby spadało o kilka procent, a powietrze nabiera swoistej górskiej świeżości. Teherańczycy uwielbiają uciekać do Darband. Kiedyś była to wioska górska, jednak niedawno wchłonięta przez miasto, stała się modnym miejscem weekendowych schadzek mieszkańców stolicy. Oprócz eleganckich, i podających wyśmienite jedzenie, restauracji, na miejscu można po prostu wypić herbatę, zapalić sziszę i obserwować liberalnych i mających pieniądze młodych ludzi. To zupełnie inny świat w porównaniu z południowymi dzielnicami. W Darband znajduje się także początek trasy trekkingowej na mający ponad 3900 metrów szczyt góry Tochal. Można na niego także wjechać kolejką linową, jeśli ktoś niekoniecznie ma ochotę na wspinaczkę.

Zanim się wyjedzie ze stolicy i wyruszy w dalszą podróż po kraju, lub też na krótko przed wylotem z Iranu, warto wpaść na Wielki Bazar w Teheranie. Pójście na ten największy w kraju bazar to istna wyprawa, która wymaga od człowieka niesamowitej cierpliwości. Wprawdzie można tam znaleźć dosłownie wszystko, jednak aby to „wszystko” znaleźć, trzeba się nieźle nachodzić, co szczególnie w okresie na tydzień przed perskim nowym rokiem, stanowi nie lada wyzwanie. Ponad dziesięć kilometrów ścieżek w teherańskim bazarze to świat sam w sobie, który warto odwiedzić, by zrozumieć kolejny aspekt życia Irańczyków.

Tak rozpoczynała się nasza wizyta w tym pasjonującym kraju, z którego relacje pojawiać się będą teraz na blogu w nadchodzących tygodniach. W następnych relacjach opowiadać będę nie tylko o miejscach, które warto odwiedzić, ale także o wszystkich tych historiach, które zasłyszeliśmy na miejscu, a które pomagają w zrozumieniu tego niesamowitego kraju. Na koniec pojawi się także kilka artykułów praktycznych, które pozwolą innym zaplanować swój czas, w tym nie tak bardzo odległym, acz dosyć orientalnym kraju.

60 komentarzy dotyczących “Teheran, w stolicy Iranu. Historia trudnej znajomości

  1. Dziękuję za ciekawy opis z przyjemnością się go czyta. Marcin masz talent. Chętnie przeczytam pozostaje reportaże. Po tym opisie Iran został dopisany do listy miejsc, które chciałabym zobaczyć w przyszłości. Dzięki.

  2. Pingback: Dawniej brody wyrażały światopogląd, dziś brak żyletek. Nie w Iranie | Wojażer. Blog podróżniczy i życiowy

  3. Cześć.

    Fajnie piszesz o Iranie. Za cztery miesiące będę przemierzał z żoną ten kraj z północy na południe i sporo informacji, które przytoczyłeś bardzo nam się przyda. Martwi mnie trochę ta informacja o rozbieżności w cenach z LP a stanem faktycznym. Ale nic na to nie poradzimy, pewnie z czasem ceny wzrosną jeszcze bardziej. Z książek polecam „Then They Came for Me” Maziar Bahari.

    Mam jedno pytanie. Część noclegów w Iranie mamy zaplanowanych w ramach Couchserfing – mięliście jakieś doświadczenia w tej kwestii? Nam się wydaje, że w tej formie najlepiej poznamy życie zwykłych Irańczyków niejako od kuchni.

    Darek.

  4. Tomaszenko

    Aż sie chce tam jechać;) a czy macie jakieś doświadczenia w podróżowabiu stopem po Iranie?

    Ps. Masyw górski to Elburs a nie kaukazki Elbrus;)

    Pozdro

    • Dziękuję za uwagę – fakt, literówka nagle zmienia zupełnie znaczenie – już jest Elburs 🙂 Co do stopa, nie mamy żadnego doświadczenia w tej materii, nie nasz sposób podróżowania, ale jest wiele osób, które tak właśnie przemieszczały się po kraju! 🙂

    • to też kaukaski a nie kaukazki 🙂

  5. Świetne zdjęcia!

  6. Dzięki Marcin za super relację. Wybieram się w przyszłym tygodniu biznesowo do Iranu (głównie Teheran). Moją pasją jest bieganie…ale z tego co piszesz…lepiej zostawić buty w domu 🙁 ?

    • Proszę bardzo 🙂 Oj zdecydowanie bieganie zostaw w domu! Chyba, że w najwyżej położonych dzielnicach miasta w Darband, tam powinno być nad smogiem 🙂 Pozdrawiam!

  7. Iran niestety według mnie jest jedynie z najbardziej przereklamowanych krajów. Dawno juz sie tak nie zmęczyłam psychicznie jak wlasnie w Iranie. Ewentualna konieczność przeżuwania wizy, to była rozpacz ze musimy tam siedzieć. Teheran to jedno z nsjobrzudliwszych miast w jakich byłam. Metro to rowniez koszmarne przeżycie – jak nie musisz to nie jeździj. To juz Pekin sporo większy od Tejeranu ma lepsze powietrze i zaplecze jak Teheran.

    • Cześć Paulina. To ciekawa opinia. Z pewnością bardzo subiektywna, bo przecież jest subiektywna, prawda? 🙂 Wszystkie nasze wypowiedzi są. Coś, co dla Ciebie jest przereklamowane, dla innych nadal jest cudowne. A wyjechałaś poza Teheran? Pewnie tak. Ja się specjalnie Teheranem nie zachwycam, po prostu go opisuję. A porównanie do Pekinu to tak jak porównać Katowice do Paryża 🙂 Wiadomo, co wygra porównanie 😉 Pozdrawiam!

  8. hej, już któryś raz odwiedzam Twój blog i jestem pod wrażeniem jakości tekstu, zdjęć. Widać, że wkładasz w niego dużo pracy i serca. O Teheranie nie wiedziałam nic, a teraz mam dość konkretny, choć zamglony (smog ;)) obraz. Zabieram się do dalszego czytania! Pozdrawiam 🙂

  9. Niedługo się tam wybieram chociaż będę zwiedzać to miasto z nieco innej perspektywy. W Teheranie mam przyjaciółkę, jest rodowitą Iranką i ma pokazać mi miasto od swojej strony. Ale dobrze wiedzieć co warto zobaczyć. Ciekawa jestem czy przy muralach ludzie też będą mi się dziwnie przyglądać, jeśli będę w towarzystwie irańskiej koleżanki.

    • Wydaje mi się, że wróciłaś już z Iranu, na tyle na ile widziałem SM. Zastanawia mnie, co z niego przywiozłaś, w sensie mentalnym oczywiście. W obecnych czasach, gdy wzrasta fala nienawiści do muzułmanów w ogóle, fajnie byłoby, gdyby ci zaciekli ludzie, spotkali kogoś, chociażby z Iranu. Nie można generalizować, bo generalizowania doprowadzi nas wszystkich do tragedii. No i jak Iran Patrycja?

  10. Chciałem się wybrać w przyszłym roku do Iranu (płn. – zach. część), ale trzeba Carnet de Passage (który oprócz swojej ceny, wymaga wpłacenia 30k PLN depozytu). Odpuściłem… poza tym oprócz tego pewnie by nam czasu nie starczyło, bo w planach jest oprócz tego Kaukaz 😉

  11. 15 milionów? Nie miałam pojęcia, że to tak duża metropolia!
    Dla mnie już Warszawa jest za duża…. 🙂

  12. Witaj,
    nie pamiętam czy miałam już wcześniej do czynienia z Twoim blogiem czy nie, ale uważam, że twoje umiejętności pisarskie są wielkie. Pochłonęłam ten tekst jednym tchem. Zawarłeś w nim wiele ważnych i ciekawym informacji, ale nie przekazałeś ich w sposób nudny, encyklopedyczny. Jestem zachwycona.

    Pozdrawiam

    • Bardzo dziękuję, niezwykle miło mi to słyszeć! Tak, wydaje mi się, że chyba była już jakaś styczność z moim blogiem, ale w zalewie wielu stron jasne, można zapomnieć! 🙂 tak czy inaczej, wierzę, że w epoce youtuba, szybkich przekazów, krótkich informacji, nadal długie teksty mogą się obronić! Raz jeszcze dziękuję i pozdrawiam! 🙂

  13. Świetny post! Ja uwielbiam Iran, choć metro w Teheranie jest koszmarne! Ponad dwie godziny zajęło nam przedostanie się z jednego krańca miasta na drugi żeby załatwić wize do Turkmenistanu (oczywiście pojawiliśmy się w ambasadzie za późno), no i te okropne plakaty demonizujące mężczyzn. Bo a nuż zdarzy ci się zasnąć na czyimś ramieniu, toż to się nie godzi!!

    • Taaak, pamiętam ten plakat! 🙂 Metro jest, to prawda, czasami strasznie zatłoczone, ale za to tanie i klimatyzowane, co pozwala w miarę sprawnie przemieszczać się po mieście! 🙂 Pozdrawiam!

  14. W Teheranie byłem czterokrotnie. Jest taki, jaki sobie wyobrażałem. Zdziwiłem się tylko za pierwszym razem, kiedy przyjechałem do niego w trakcie Święta Ashura. Był pusty, martwy, wyludniony, pozamykany, bez ludzi, bez aut. To ogromne miasto. Rozumiem, ze niektórzy tego nie lubią. Uważam jednak, że opinia, iż w Teheranie nie ma nic wartego zobaczenia i że jest stratą czasu – jest nieprawdziwa. Opinie czytelników blogów podróżniczych o „czyhających tam niebezpieczeństwach” nie będę komentował. Szkoda czasu na powtarzaną propagandę.

  15. Karol Mnich

    witajcie,
    świetny artykuł. dopiero zaczynam czytać Twojego bloga i jestem zachwycony poziomem tekstu i jakością zdjęć. Tydzień temu wróciłem z wypadu po Iranie. Wrażeń jest mnóstwo, mam nadzieję, że znajdę potwierdzenie swoich spostrzeżeń tutaj na blogu.
    Jest w sumie jedna ważna sprawa, którą muszę poruszyć. Chodzi o te murale na murze byłej ambasady amerykańskiej. Niestety robić zdjęć już tam nie można, jest kompletny zakaz, co potwierdza sytuacja która wydarzyła się mojej grupie fotografującej te objawy sztuki lokalnej. Część osób na żądanie policjantów/żołnierzy musiała wykasować zdjęcia, a tym którzy tego odmówili zostały wyrwane z rąk aparaty i rozwalone o chodnik na oczach wszystkich. Próbując sytuację wyjaśnić, otrzymaliśmy odpowiedź, że takie mają rozkazy po incydencie, który nie spodobał się pewnym hierarchom, wręcz ich oburzył i wszczął alarm, a dotyczył on sesji zdjęciowej, którą robiła sobie pewna „zagraniczna para blogerów” (cytat oryginalny) miesiąc temu nie zważając na uwagi. Nie chciałbym generalizować, ale prawdopodobieństwo, że byliście to Wy jest chyba duże. Pal licho te zdjęcia, jest ich mnóstwo w necie. Najbardziej szkoda jednak aparatów, których utrata na początku wyjazdu uniemożliwiła co niektórym dalsze uwiecznianie wyjazdu życia.
    Polecam zastanowić się czasem czy warto zaniechać pewnych czynności, które wzbudzają powszechną niechęć.

    • Cześć Karol. Dziękuję za komentarz. Dosyć tragicznie wygląda ta opowieść o rozbitych aparatach. Spieszę jednakże z wyjaśnieniem: 1. nikt w Iranie nie wiedział, że jesteśmy zagraniczną parą blogerów, bo też blogerem jestem tylko ja, moja żona nie. Ogólnie po Iranie oficjalnie jako pisarz/bloger/dziennikarz bym nie jeździł. Po drugie, i najważniejsze, zdjęcia robiliśmy 1 albo 2 marca, więc było to ponad dwa miesiące temu, tak więc z radością mogę powiedzieć – ten zakaz nie jest wynikiem mojej działalności. To by dopiero było wpłynąć na politykę lokalną Iranu! Chciałbym przy tym zauważyć, że robienie zdjęć murali przeszkadzało bardziej liberalnym mieszkańcom Teheranu, aniżeli władzom, wśród których nadal istnieją takie opinie na temat USA, jakie są tam wymalowane. Ogólnie staraliśmy nie rzucać się w oczy ze zdjęciami i wrócić jak najszybciej. Weź pod uwagę, że sam wspominasz o grupie, a grupa rzuca się w oczy. My byliśmy tylko w dwójkę. I na koniec, kilka dni temu moja znajoma zrobiła sobie zdjęcia przy muralach, więc chyba po prostu mieliście pecha jeśli chodzi o Basidżów, na których trafiliście. Nie wiem, trudno mi powiedzieć. Tak czy inaczej, zapewniam, iż to nie my zmieniliśmy politykę odnośnie murali 🙂 Pozdrawiam!

      • Karol Mnich

        Mogę tylko gdybać kto to był. Nie byli w stanie powiedzieć, albo nie chcieli z jakiego kraju była ta para. Ja osobiście, miałem nadzieję, że to nie Wy. Wolałem też napisać, może komuś uratuje to aparat 😉 Tez muszę przyznać Tobie rację, że grupa, wprawdzie nie bardzo liczna, rzucała się w oczy i chyba nie było osoby, która by aparatu nie skierowała na te murale. Reakcja była błyskawiczna, trwało to sekundy, żołnierze, karabiny, krzyki, szybkie nakazy, aparaty na chodniku. Nawet nie było czasu na reakcję. Później przyszedł czas na wyjaśnienia, w sumie dość zdawkowe, o blogerach, o sesji zdjęciowej, o znieważeniu postaci przywódce religijnego. Było minęło, na szczęście byli inni, którzy zdjęcia robili, a pozostałe miasta były dużo bardziej „przychylne” jeśli chodzi o uwiecznianie tego typu sztuki ulicznej.
        dziękuję za odpowiedź
        pozdrawiam 🙂

        • Przyznam, że nie chciałbym się znaleźć na Waszym miejscu, to musiało być specyficzne „doznanie”! Zapewne Ci „blogerzy” robili sobie głupawe zdjęcia z Chomeinim, bo o ile trupia czacha jako symbol złej Ameryki pewnie ich nie uwiera, o tyle głupawe pozycje przy Chomeinim mogły ich wkurzyć! Pozdrawiam!

  16. Pingback: Iran. Praktyczny przewodnik oraz informacje o kraju | WOJAŻER

  17. Pingback: Jazd. Rodzinne miasto prezydentów Iranu i Izraela | WOJAŻER

  18. Pingback: Poznajcie Irańczyków. Sceny z Isfahanu. Cz.II | WOJAŻER

  19. Pingback: Sceny z placu Imama. Isfahan, najpiękniejsze miasto Iranu. Cz.I | WOJAŻER

  20. Pingback: Góra Damavand. W poszukiwaniu najwyższego szczytu Iranu | WOJAŻER

  21. > Męskiego wagonu, ponieważ w teherańskim metrze istnieje podział na wagony męskie i damskie.

    Ale w metrze nie ma segregacji! Pierwszy i ostatni wagon jest wprawdzie zarezerwowany dla kobiet, ale wszystkie pozostałe wagony są mieszane. Nie ma „męskich wagonów”.

    • Dziękuję za komentarz. Rzeczywiście masz rację, w rozpędzie myślenia założyłem, że były to wagony męski, ale one są mieszane. Prawdą jest jednak, że ilość kobiet w środku można policzyć na palcach jednej ręki. Tak czy inaczej, treść skorygowałem i dzięki za zwrócenie uwagi! Pozdrawiam!

  22. Pingback: Iran praktyczne informacje. Co warto zobaczyć , miejsca.

  23. Ostatnio bardzo zaczynam doceniać Twoje wpisy z powodu ogromnej rzetelności i na pewno tez wysiłku, jaki musisz wkładać w tworzenie tych tekstów! Robicie z Magdaleną klimatyczne zdjęcia, ale treść to jest coś co zdecydowanie wyróżnia Twojego bloga z całej masy podróżniczych stron… Oby tak dalej! Iran ogromnie mnie ciekawi, mam nadzieję tam kiedyś pojechać, proszę o więcej 🙂

    • Margot, bardzo dziękuję za słowa uznania. Właśnie na tym mi bardzo zależy, na treściach. Osobiście uważam, że Magdalena robi lepsze zdjęcia niż ja, moją mocną stroną ma być właśnie tekst! Więcej treści się zbliża i będą się pojawiać w najbliższych tygodniach! Pozdrawiam!

  24. Fajny wpis, dopisuję parę miejsc pod kątem ew podróży do Iranu/Teheranu, zwłaszcza Wielki Bazar 🙂 Btw zawsze czytając/słysząc o Iranie przypomina mi się animacja Persepolis, bardzo fajna 🙂

    • Dzięki! Ja z kolei mam tak, że gdy bywam w jakichś miejscach, od razu przypominają mi się sceny z różnych filmów. Np. z serialu Homeland (uwaga spoiler!), gdy w Teheranie powieszony głównego bohatera, albo z filmy Operacja Argo. A Persepolis owszem, świetna produkcja!

  25. Iran zachęca, chętnie poczytam więcej wpisów. Ale żeby sama sie wybrać to bym sie bała o bezpieczeństwo.

    • Ja ogólnie nie chcę komentować a propos samotnych podróży kobiet po Iranie, bo nie jestem kobietą i nie mam raczej prawa tego komentować, ale pewien głos na ten temat zabrała Magdalena. Na razie póki co nie będę przytaczać tych wypowiedzi. Ogólnie rzecz ujmując kraj to jest niezwykle bezpieczny i na pewno o wiele więcej zagrożeń czeka na kobietę w Indiach. Ale tak jak mówiłem, nie jestem ekspertem od tych spraw, więc pozwolę sobie więcej nie pisać na ten temat 🙂

    • Hej.Byłam w Iranie 2 lata temu.Niesamowita gościnność i życzliwość oraz uśmiech jego mieszkańców.Ciekawie.Wybrałabym się chętnie ponownie.Kasia

  26. Uwielbiam Iran i Irańczyków. Byłam tam dwa razy i na pewno tam powrócę. Ale to fakt Teheran nie powala na kolana i jest inny od reszty kraju. Chociaż mieszkańcy Teheranu są tacy sami, jak wszędzie w Iranie 🙂

    Pozdrawiam
    http://olazplecakiem.blogspot.com/

    • Ja jednak mam wrażenie, bazując na rozmowach i obserwacjach, że jednak są trochę inny. W Teheranie ludzie są bardzo, ale to bardzo zabiegani. Kisną w korkach i tracą masę czasu na przemieszczanie się, są zmęczenie i rzadziej się uśmiechają niż w innych miastach, są wykończeni przez wieczne zanieczyszczenie. Owszem, są życzliwi jak większość Irańczyków, ale jednak odrobinę inni. To oczywiście moje subiektywne odczucie. Pozdrawiam! 🙂

  27. Strasznie mnie ciągnie do Teheranu tylko nie mogę przekonać męża, że to nie jest zbyt niebezpieczny kierunek. Do Indii też kiedyś zarzekaliśmy się, że sami nie pojedziemy, a jednak – nasze granice wciąż się przesuwają. Wpis i zdjęcia jeszcze bardziej mnie zachęciły. Niesamowite te murale antyamerykańskie. Z jakimi opiniami o Polsce się spotkaliście? Jakby nie patrzeć jesteśmy sojusznikami USA. Ciekawa jestem czym i skąd lecieliście do Teheranu. Nie śledziłam cen, ale podejrzewam, że nie jest to tani kierunek.

    Jeśli chodzi o metro – podział na kobiety i mężczyzn jest też w Indiach, przynajmniej w New Delhi. Początkowo sztywno się tego trzymaliśmy, potem stawaliśmy w łączeniu, a potem – po obserwacji miejscowych – zdarzało się, że jechałam z mężem w męskim wagonie. Turyści maja na to przyzwolenie, a i hindusi bardziej „nowocześni” tak robią. Pozdrawiam i czekam na kolejne relacje z Iranu!

    • My mieliśmy podobnie – musieliśmy przekonywać naszą rodzinę i znajomych, że wcale nie jedziemy do państwa terrorystycznego. Co do opinii o Polsce, cóż, są dosyć neutralne. Wśród zwykłych ludzi panuje raczej zerowa wiedza o tym, że jesteśmy sojusznikami USA (co świadczy o tym, że mało się liczymy), a ze stron władz, relacje z Polską są raczej pozytywne. Ma o tym świadczyć choćby historia polskiej placówki dyplomatycznej w Teheranie, która znajduje się w budynku o niepewnym statusie prawnym, a mimo to rząd nie robi żadnych problemów. Robi za to problemy ambasadzie Wielkiej Brytanii, której budynek też ma niejasny status prawny. Co do stosunku zwykłych ludzi do Polaków, jedyne, co pamiętam, to rozmowa z policjantem, który powiedział, że nas nienawidzi, bo wygraliśmy z nimi w siatkówkę 😉 Pozdrawiam!

  28. Mam takie pytanie. Wiem z różnych źródeł, również sam o tym wspomniałeś, że w komunikacji miejskiej wyznaczone są osobne przedziały dla kobiet i mężczyzn. Tymczasem na zdjęciach widać kobietę pośród mężczyzn, Magda robi Ci w wagonie zdjęcie. Nie czepiam się, pytam z ciekawości 🙂 Czy wynika to z tego, że pary mogą podróżować razem, a zwyczaj segregacji płci dotyczy osób przemieszczających się samotnie?

    Bez podlizywania się przyznam, że lektura Twojego tekstu przeniosła mnie na chwilę na wschód! Bardzo ciekawy wpis, świetne zdjęcia! Chapeau bas!
    Pozdrawiam!

    • Pomimo, że nie byłem, to wiem że ten podział powoli zaczyna zanikać. Czy się mylę ?

    • Po pierwsze – dzięki za komentarz i miłe słowa. Co do segregacji, sprawa wygląda tak – według islamskiej ideologii, rozróżnienie płciowe ma chronić kobietę. To także dotyczy hidżabu, czyli zasłaniania włosów. W praktyce, zmienia się to w całym Iranie a najbardziej w Teheranie właśnie, który jest gniazdem liberalnego podejścia do życia. Zasada podziału wagonów działa w ten sposób, że samotnie podróżujące kobiety wsiadają do swoich wagonów, gdzie z reguły jest o wiele więcej miejsca niż w tych męskich. Zasada ta nie dotyczy turystów oraz kobiet podróżujących w towarzystwie mężczyzn, gdyż ten do wagonu kobiecego nie wejdzie. Prawda jest taka, że widywałem także np. dwie znajome podróżujące w wagonie męskim. Ale są to małe wyjątki potwierdzające regułę. Zdjęcie na blogu jest zrobione poza godzinami szczytu, w godzinach szczytu w wagonie męskim jest taki tłok, że kobiety jednak idą do siebie. Doświadczyliśmy też takiej sytuacji, w której jakiś konserwatywny Teherańczyk zaciągnął nas na koniec kolejki po to tylko, żeby Magdalena wsiadła do kobiecego wagonu, skutkiem czego w ogóle nie wsiedliśmy, bo w męskim tuż obok nie było miejsca. Segregacja działa jednak oczywiście w meczetach, ale także na lotnisku Chomeiniego, gdzie Magdzie kazano przejść do kontroli dla kobiet, gdy próbowała przechodzić ze mną. Jednocześnie np. w autobusach miejskich w mieście Jazd jeździli wszyscy, ale tam tworzył się naturalny podział – kobiety szły do tyłu, mężczyźni do przodu. Pozdrawiam!

  29. Bardzo przyjemnie się czytało i oglądało zdjęcia. Podoba mi się, że nie ma tu żadnej dorabianej ideologii tylko jest prawdziwie – tak uważam. W początkowej fazie objęcia urzędu Hasan Rouhani jawił się jako ten, który postępuje, dąży do zmian – nawet tych najmniejszych. Jednak obecnie widać, że było to raczej tylko chwilowe ocieplenie wizerunku. Oby nie było tylko gorzej, a lepiej. Cieszy mnie fakt, że powoli zaczynają się ocieplać stosunki dwustronne ze Stanami Zjednoczonymi oraz generalizując z Zachodem.

    • Dzięki wielkie. Ideologia jest niepotrzebna w tekstach, trzeba po prostu przedstawiać rzeczywistość taką, jaka jest. Rzeczywiście prezydent Rouhani jawił się jako totalna świeżość po zupełnie beznadziejnej prezydenturze Ahmadineżada, o którym wszyscy spotkani przez nas Irańczycy mieli jak najgorsze zdania. Należy jednak pamiętać, że jakiekolwiek oznaki liberalizmu (w tym przesympatyczna z zachodniej perspektywy prezydentura Chatamiego), to nadal układ ludzi tego samego reżimu, ludzi będących mułłami, ajatollahami, i przede wszystkim, islamistami. Choć islamizm w wydaniu irańskim to istny raj przy porównaniu z islamizmem Państwa Islamskiego, które jest bytem powszechnie przez Irańczyków znienawidzonym. Myślę, że szczególnie w obecnej sytuacji politycznej w regionie, będzie następować coraz większe zbliżenie między Teheranem a światem zachodnim. Mimo wszystko, jest to nasz sprzymierzeniec w walce z lokalnym Szatanem, jakim jest ISIS. Pozdrawiam!

      • Nie nazywajmy tej organizacji ekstremistycznej Państwem Islamskim. Między innymi o to właśnie jej członkom chodzi, aby termin się przyjął. Irytuje mnie też jak w mediach cały czas się przewija – Państwo Islamskie. Z resztą, jak na razie (oby jak najdłużej) nie ma takiego tworu. Przyszłość jednak rysuje się bardzo szaro. Sądzę, że z biegiem czasu to coś się uformuje i w jakimś stopniu może być tolerowane przez Zachód. Jeżeli będą działać na zadeklarowanym obszarze czyli Syria, część Iraku no i może coś jeszcze, ale nie będą ekspansywni na inne tereny, to przecież lepiej mieć wroga, po którym wiadomo czego można się spodziewać (na tyle o ile), a nie walczyć ciągle z czymś nowym (nowe odłamy, grupy, bojówki) -hipotetyzuje. Tak więc w którymś momencie Zachód może zaprzestać działań przeciwko tej organizacji. Bardzo w skrócie, bo nie miejsce na analizę obszaru i konfliktu 🙂

  30. Czekałam na ten Iran i w końcu się doczekałam! Mam nadzięję, że planujesz mnóstwo postów 🙂

    • Cieszę się, że w końcu mogę zacząć pisać, wcześniej, z wiadomych powodów, nie było czasu. Oj, postów będzie dużo i mam nadzieję, że do maja się wyrobię 😉

  31. Świetny tekst i zdjęcia. Chociaż nie widzę tego zanieczyszczenia powietrza, bo powietrze zdaje się być bardziej przejrzyste niż w Krakowie. Zachęciłeś do dalszej irańskiej lektury (pomimo mojego średniego zainteresowania Bliskim Wschodem), czekam na kolejną porcję:)

    • Dzięki! Co do tego zanieczyszczenia, zdjęcia pochodzą z różnych dni i różnych miejsc Teheranu – podczas obróbki musiałem usunąć „mgiełkę”, bo nie byłoby dosłownie nic widać (te zdjęcia miasta z góry), zaś w dniu, gdy smog był najgorszy, zostawiliśmy aparaty w hotelu i po 3 godzinach chodzenia po mieście i tak zwalił nas z nóg ból głowy. Zdjęcia może i tego nie oddają najlepiej, ale uwierz mi, jest źle. Pozdrawiam!

  32. KołemSięToczy.pl

    Dzięki za ten wpis! W Teheranie byłem przejazdem, przerażał mnie ten moloch z perspektywy roweru. Bardzo przyjemnie się czyta, świetne zdjęcia robisz… No i chyba niewiele odróżniasz się od Irańczyków. Nie zagadują Cię po swojemu? 😀

    • Wiesz, ja się kompletnie nie dziwię, że przerażał Cię Teheran. Z perspektywy pieszego to jest już wyzwanie, a na rowerze to jest już trochę jak bycie kamikadze! Co do mojego wyglądu, rzeczywiście, tylko i wyłącznie Magdalena zdradzała fakt, że mogę nie być Persem. I owszem, ciągle zagadywali w farsi 😉

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Wojażer

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading