Europa Felietony Ukraina

Lwów. Krótka relacja z miasta, gdzie nie ma wojny

Relacja z miasta, do którego wojna nie dotarła, ale dotarło wiele emocji

Pociąg relacji Szczecin – Przemyśl sunął leniwie przez Kraków, jakimś cudem dotoczył się do Bochni, a potem do Brzeska, po lekko ponad dwóch godzinach dotarł w końcu do Tarnowa. W tym czasie, który zdawał się niemiłosiernie rozciągać, wdaliśmy się z Magdaleną w rozmowę ze współtowarzyszami niedoli. Polskie koleje przełamują lody, łączą ludzi w ich nieszczęsnej doli, wyrównują nierówności społeczne otaczając tym samym trzydziestoletnim smrodem każdego, kto wkracza w otchłanie tras innych niż Kraków – Warszawa – Gdańsk. Współpasażerowie, gdy w końcu postanowiłem ich słuchać, zamiast zabawiać swoimi opowieściami, raczyli mnie historiami, które jak zawsze wniosły wiele w mój chłonny umysł. Wszystko dzięki Magdalenie, która jest dla mnie największym inspiratorem interakcji społecznych.

Już miałem nic nie pisać, a jedynie zatopić się w irańskich realiach, zakochać się w legendarnej perskiej gościnności, pić herbatę w promieniach wiosennego słońca. Jednak tak się złożyło, że postanowiłem spędzić dobę przed wylotem we Lwowie, mieście, do którego przybywałem wielokrotnie. Wszystkie te godziny od wyjazdu z Krakowa aż do teraz, gdy myślę tylko o spaniu, dały mi wiele do myślenia. Kilka powierzchownych obserwacji wzbudziło pytania, zasiało ziarno zainteresowania.

TIR 

Oni są nieznośni! – macha ręką jeden z nich – Przez lata dawali wszyscy. Dawaliśmy i my. Wkładało się po 100 hrywni do paszportu i jakoś szło. Tradycją to nazywali, chuj z taką tradycją! Nie włożyłeś, miałeś problem, albo miałeś dużo czasu, żeby siedzieć na granicy. Ale od jakiegoś czasu pierdolimy i nie dajemy. A ci chodzą tacy nerwowi, przewracają te karty w paszporcie i myślą, gdzie do diabła te pieniądze. A ja im mówię, że paszport to nie trzepaczka, niech nie trzepie tak! – Pozostała dwójka potwierdza skinieniem głowy. O smarowaniu przy przekraczaniu granicy mówią wszyscy, którzy mieli jakikolwiek kontakt z granicami lądowymi z Ukrainą. Nasi współtowarzysze niespecjalnie przepadają za zleceniami za wschodnią granicą – Oni tam wszyscy kombinują. Dwa tysiąc dolarów trzeba było zapłacić, żeby posadę dostać jako celnik na granicy! No my w sumie też kombinowaliśmy. Każdy kombinuje, by było lepiej. Jeździło się do nich po paliwo, ale teraz drogie, niewiele tańsze niż w Polsce, nie ma co czasu tracić. 

Panowie wysiedli w Jarosławiu. Pożegnaliśmy się z uśmiechem na twarzy i życzyliśmy sobie tego, co każde z nas potrzebuje najbardziej. Zdrowia przede wszystkim. I żeby to całe szaleństwo do nas nie dotarło.

TAXI

Z Przemyśla do granicy polsko-ukraińskiej jedzie się busem za jakieś śmiesznie niskie pieniądze. Bus ma jednak małą wadę – jest ciasny i wlecze się niemiłosiernie, a przede wszystkim czeka, aż zajmą się wszystkie miejsca. Nie chcieliśmy czekać. Wielkie bagaże i myśl o zjedzeniu obiadu przeważyły – Na litość boską, przecież stać mnie na taksówkę! Zaraz za oczekującym busem stały dwa samochody skromnie oznaczone jako taxi. Czarny mercedes, starszy siwy pan, podchodzę i pytam ile wyjdzie do Medyki? Cena startowa to złotych pięćdziesiąt, ale krakowskim targiem doszliśmy do złotych trzydziestu pięciu. Oto cena za luksus i czas, bo nigdy tak szybko i sprawnie do Lwowa nie dotarliśmy jak teraz.

Panie, tu wszystko siadło! Kryzys! – mówi taksówkarz – tam gdzie stałem to zwykle stali Ukraińcy, którzy oferowali przejazd do Lwowa. Ale dziś ani nie ma ich tutaj, ani nikt specjalnie nie jeździ tam! Cicho się zrobiło, nikt nie ma pieniędzy! Ale przede wszystkim nie mają ich oni! 

Pan taksówkarz okazuje się być ojcem niezwykłego syna. Dopiero został dyrektorem artystycznym jednego z krakowskich teatrów, nareszcie zakupił dom, musi go teraz wyremontować. Autentyczna i szczera duma przemawia przez niego, a my dzielimy jego dumę z sukcesu syna – Kiedyś chciałem mieszkać w Krakowie, wie Pan, ale zostałem w Przemyśli i nie żałuję. Mamy z żoną takie małe mieszkanko, ale wszystko jest tam na cacy. Wracam do niego i nic nie muszę robić. Mogę świat zwiedzać, wyjechać gdzieś, wie Pan! A Państwo dokąd? Do Iranu? Tyle się teraz dzieje na tym świecie, wojny, konflikty, na Ukrainie wiadomo co się dzieje. 

Opowiadam o swoim sentymencie do Ukrainy, o tym, że często tam jeździłem, o tym, że mi ich autentycznie żal.

Niech Pan nie ufa im za bardzo! Szczególnie tym z tych stron! Może tego nie widać na pierwszy rzut oka, ale to nieźli nacjonaliści, banderowcy, wie Pan. 

Dojeżdżamy na parking przy przejściu granicznym w Medyce i obiecujemy, że zjawimy się na premierze sztuki syna. Może in on przyjedzie.

GRANICA

Przywykłem już do widoku mrówek kursujących po przejściu granicznym i stojących na parkingu próbując opchnąć to, co są w stanie przenieść – 2 paczki papierosów i jedną flaszkę. Wiecie, jak trudno sprzedać na parkingu przy granicy dwie paczki LM lightów i jeden krupnik? Wiecie jak musi boleć, gdy po kilku godzinach stania i nagabywania wraca się z niczym? Wiecie jak niesamowite i niesprawiedliwe jest to, że aby coś zjeść i jakoś przeżyć, wystarczy sprzedać w Polsce jedną flaszkę i dwie paczki fajek? Przywykłem do tego widoki, ale to, co było kiedyś normalne, teraz było zupełnie inne.

Gdy taksówka zatrzymała się przy parkingu kobiety najpierw spojrzały na nas. Ale przecież my z tymi naszymi tobołami idziemy do nich, więc na pewno nic nie kupimy. Trwało to może dwie sekundy, zanim obskoczyły kierowcę próbując wepchnąć mu cokolwiek. Widać było, że najpierw chciał uciec, już prawie wsiadł, ale na chwilę zatrzymał się nad flaszką, którą trzymała pewna starsza pani. Walka o sprzedaż walką o przetrwanie – przywykłem trochę do tego widoku, ale w obecnych okolicznościach politycznych i gospodarczych trudno obok tego przejść obojętnie.

Średnia ukraińska emerytura to 1000 hrywni na miesiąc. W chwili obecnej jest to 136 złotych.

 

MASZYNĄ DO LWOWA

Potrzebujecie maszyny do Lwowa? – pytają często tuż po tym, jak się wyjdzie z ukraińskiego posterunku. Zawsze mówiłem „nie, dziękuję” i kierowałem się w kierunku postoju żółtych marszrutek, które za kilka złotych zabierają przyjezdnych wprost pod lwowski dworzec kolejowy. Nigdy nie przeszkadzał mi fakt, że w marszrutkach ciasno, że trzęsie niemiłosiernie na dziurawych drogach, i że osiemdziesiąt kilometrów pokonuje ona w dwie godziny. Ot, po prostu folklor. Jednak tym razem interesowało mnie tylko jedno – aby jak najszybciej dotrzeć do miasta, wejść do hotelu, zostawić rzeczy, i w końcu pójść jeść. A za ile? – zapytałem. Kierowca zlustrował nas z góry na dół i nie ujrzawszy w nas ludzi szczególnie potrzebujących rzucił od razu – Sto złotych! Podziękowaliśmy i ruszyliśmy w swoją stronę. A za ile chcecie? – zapytał. Obróciłem się i niezupełnie spontanicznie rzuciłem – Pięćdziesiąt złotych. Zgodził się, zaprosił nas do samochodu i ruszył w kierunku Lwowa. Przyznam, od początku liczyłem, że ktoś się mnie zapyta o jazdę do Lwowa. Już w czasach, gdy jeździłem tam marszrutkami, wiedziałem, że załapanie się na przejazd autem to rzecz niezbyt droga.

GORZKIE ŻALE ( do wszystkich ) 

Już dawno nie spotkałem człowieka, który miał w sobie tyle żalu do wszystkich, tyle goryczy, smutku, beznadziei. Nie winię go za to. W naszych czasach tych, którzy mówią o trudach życia, o problemach, omija się szerszym łukiem, odznacza na fejbuku. Ludzie chcą być daleko od problemów. Czasami warto jednak wyjść ze swojej strefy komfortu i posłuchać, by po prostu lepiej zrozumieć, lub przynajmniej spróbować.

Szlag by trafił tego Putina! – zaczął rozmowę – on chce być jak car! Unii Europejskiej się nam zachciało, jego mać! A przecież za nami zawsze ktoś był, kto za sznurki pociągał! My do Europy, ale Putin nic nie podpisał, na nic się nie zgodził, i nam teraz pokazuje, gdzie nasze miejsce! Wam było prościej. Poszliście i tyle. A my? Krok do przodu i kraj się sypie. A niech sobie oni kurwa ten Donbas zabiorą!  – mówi, po czym na chwilę milknie.

W społeczności Donbasu krążyła opinia, że to oni utrzymują ukraińską gospodarkę. Jak się jednak okazało, przez ostatnie lata rząd ukraiński dokładał więcej na Donbas niż z niego uzyskiwał. Skoro Serbia żyje bez Kosowa, dlaczego Ukraina nie miałaby żyć bez Donbasu – mówię prowokująco – tylko co wtedy rząd powie tym wszystkim młodym ludziom, którzy tam walczyli, matkom, które potraciły tam dzieci? – Pytam. Nie zrobią tego, nie oddadzą Donbasu. 

Kierowca znów się uaktywnia – A niech sobie go wezmą! Ja to bym wziął ich i odciął, jak ten wrzód. Wszystko poszło w górę, ludzie żyć nie mają za co, biznesy się zamykają, nikt nie chce przyjeżdżać, bo wszyscy myślą, że czołgi w całym kraju stoją. A Unia nie robi nic! – zwraca się do mnie. Rzeczywiście będąc obywatelem Unii można czuć wstyd, że unia robi tyle, ile robi, czyli w zasadzie niewiele. Nawet na Ukrainie wiedzą, że wystarczyłoby Rosję odciąć od systemu finansowo-bankowego – Gospodarka by im padła, to może by się zastanowili. Albo zakaz wjazdu dla wszystkich Rosjan! Ech, a tak niedawno jeszcze było fajnie – kierowca stara się rozchmurzyć – na Euro przyjechało tyle ludzi! Wszystkie języki było u nas słychać. Duńczyków kiedyś wiozłem i nie mogli uwierzyć, że tu tak tanio! Mówili, że piwo za darmo, że u nich 10 euro za butelkę! Wyobrażasz sobie? Miasto było pełne, wszystko kwitło, podczas Euro i rok po, ale potem przyszedł Krym, przyszły zielone ludziki, ludzie przestali przyjeżdżać! – W opowieściach o Euro wyczuwałem niesamowitą tęsknotę za Ukrainą pełną ludzi, Lwowem pełnym ludzi Zachodu, miastem, które co dzień zbliżało się do Europy. Jeździłem nawet do Karpat, Boże, jak tam pięknie! Wiozłem kiedyś kobietę z przyjaciółmi, strasznie jej się podobało, miała wrócić w 2014 roku. Ale zadzwoniła, zapytała 'jak tam u Was, czołgi stoją?’ i nigdy się już nie odezwała! 

LWÓW. MIASTO, GDZIE NIE MA WOJNY.

We Lwowie nie ma wojny. Nie stoją nigdzie czołgi ani wozy bojowe. Od czasu do czasu przejdzie obok jakiś żołnierz na przepustce. Poznacie go po stroju rodem z Iraku, identycznym stylu jak nasi lub amerykańscy bojownicy. Na lwowskim rynku stoi stolik, gdzie ktoś zbiera podpisy. Dwóch chłopców wystylizowanych na banderowców broni powiewającej unijnej flagi. W przeciwieństwie do lat poprzednich nigdzie nie widziałem samochodów na rosyjskich numerach. A jednak Rosja na ulicach Lwowa istnieje. Istnieje jako największy wróg, zaś jej najokrutniejszą personifikacją jest Wladimir Wladimirowicz Putin. Lwowiacy, pardon za język, srają na niego, wycierają o niego nogi, tyłek sobie podcierają jego wizerunkiem. Putin to Hitler współczesnych czasów, zło naszego regionu. Ponieważ żadnej sympatii do obecnego cara Rosji nie czuję, przyłączam się do innych młodych Ukraińców i kupuję papier toaletowy, tak, ten z podobizną Wladimira, kupuję antyputinowską naklejkę, antyputinowski magnes. Nie ukrywam, w tym konflikcie jestem po jednej stronie, po ukraińskiej stronie.

 

Przyjazd do Lwowa, szczególnie dla kogoś, kto tu bywał często na przestrzeni ostatnich lat, może być dołujący. Nie do końca człowiek wie, czy tu naprawdę ludzie się nie przejmują konfliktem, czy tylko udają. Młodzi jak imprezowali tak dalej imprezują, biegają po pięknych uliczkach starówki śmiejąc się i robiąc sobie selfie. Ludzie jadają i piją w popularnych miejscach, spędzają weekend tak samo jak my. A mimo wszystko widać na ich twarzach smutek i beznadzieję żywcem wyciągnięte z czarno-białych filmów przedstawiających realia PRL-u.

Mimo wszystko, tak jak pisałem w ostatniej historii, nadal stoję na stanowisku, że na Ukrainę należy przyjeżdzać! Nie tylko przyczynimy się w małej skali to podtrzymania małych i większych biznesów żyjących z nas, turystów, ale także zaoszczędzimy na przyjemnościach. A uwierzcie mi, teraz wiem, co to znaczy, że w Lwowie jest teraz bardzo tanio.

CENY WE LWOWIE, CZYLI TANI WEEKENDOWY LUKSUS

Wiecie, że nie podróżuję budżetowo i z plecakiem. Wiecie, że znam wartość usług i rzeczy, za które płacę i wiecie też, że to, co robię, to jak najlepsze optymalizowanie naszych kosztów. W Lwowie nie ma czego optymalizować. Ceny są zawstydzające. Tak naprawdę ceny od naszego ostatniego pobytu się nie zmieniły, tylko wartość ukraińskiej waluty dramatycznie spadła w stosunku do złotego, dolara, czy euro. Pozwólcie, że przytoczę przykłady (za 2 osoby):

Hotel: wysokiej jakości hotel odrobinę dalej od centrum (tym razem nie zależało nam na lokalizacji): 70 złotych za dwie osoby, śniadanie: dodatkowe 10 zł. Razem 80 zł za noc. Nie za hostel tylko 3 gwiazdkowy hotel.

Taxi: przejazd z hotelu do Rynku: 6,80 zł.

Obiad: bardzo dobra restauracja w centrum, czyste i stylowe miejsce, galicyjska kuchnia: 2 x zupa + ciemny chleb, 2 x danie główne (w tym jeden stek), butelka gruzińskiego białego wina, woda. Rachunek: 50 zł.

Ulubione słodkości w słynnej Cukierni: tam wpadamy zawsze. Najlepszy strudel wiśniowy na świecie. Zamawiamy: 2 x kawa, 2 x strudel (łącznie 400 gramów), ekler, naleśniki z czekoladą. Rachunek: 28 zł.

Siatka pamiątek: magnesy, piękne kartki pocztowe. Rachunek: 27 zł.

Kolacja w hotelu przyniesiona do pokoju. Rachunek: 20 zł.

Łącznie wydaliśmy w jeden dzień 212 złotych. Gdyby skopiować to, co zrobiliśmy dziś we Lwowie i powtórzyć to samo w Krakowie (tej samej klasy jedzenie, wino, słodkości, kawa, hotel), wydalibyśmy między 500 a 600 złotych.

 

Teraz czas na odpoczynek. Jutro w końcu lecimy w kierunku naszej finalnej destynacji. Następne relacje już z Iranu, a dziś pozostawiam Was z myślami – jechać, czy nie jechać do Lwowa?

Jeśli chcielibyście przeczytać kilka praktycznych relacji ze Lwowa, zapraszam do lektury autorstwa Natalii z Bieguna Wschodniego.

49 komentarzy dotyczących “Lwów. Krótka relacja z miasta, gdzie nie ma wojny

  1. Po ostatniej wizycie dosłownie zakochałam się we Lwowie. Przecudne miasto !!!!Chcę tylko PRZESTRZEC PRZED KORZYSTANIEM Z OFERTY TWO BEDROOMS APARTMENT ON RYNOK SQUARE za 139 zł/ doba. Właścicielka nazywa się GALINA i oferuje ok 10 mieszkań w centrum Lwowa. Jest zwyczajną oszustką. Bierze pieniądze za pomocą portali typu Airbnb cz Booking.com , a potem wystawia turystów do wiatru. Byliśmy umówieni z nia na 10 przed jej mieszkaniem LESI UKRAINKI 7. Galina w ogóle nie przyszła, kazała mnie i mojej rodzinie czekać godzinę na ulicy. Stwierdziła, że mieszkanie które wynajęłam podobno zostało zalane- chciałam to zobaczyć, ale odmówiono mi, wymyślając różne wymówki.Po godzinie Galina przysłała jakąś kobietę, która mówiła jedynie po Ukraińsku. Okazało się , że to sprzątaczka apartamentów Galiny. Z tego co zrozumiałam miałam dostać „lokal zastępczy.” Gdy zobaczyłam to „zastępcze” coś to stwierdziłam, że jedynie karaluchy by tam zamieszkały- i faktycznie tak było. Nie będę opisywała tej nory, ale Galina ma je w swojej ofercie za 98 PLN/doba. Przestrzegam przed tą ofertą, bo w tym „czymś” nawet powietrze brudziło. Przez zachowanie Galiny straciłam przeszło trzy godziny i masę pieniędzy wydzwaniając do hoteli we Lwowie szukając wolnego pokoju. Zachowanie Galiny nie do przyjęcia- unikać jej ofert jak diabeł święconej wody. Skutecznie zepsuła mnie i mojej rodzinie pobyt we Lwowie.
    Mimo tego już myślę, żeby wrócić do Lwowa. Pozdrawiam

  2. Bardzo Ciekawy wpis o Lwowie. Lwów to bardzo piękne i wspaniałe miasto, które warto odwiedzić.

    Bardzo fajnie się czytało, pozdrawiam.

  3. Uwielbiam Lwów! Wspaniałe miasto, cudowny klimat! Byłam tam dwa razy, ale z z całą pewnością pojadę tam jeszcze nie raz! 🙂

    • Też byłem 2 razy, za każdym razem było inaczej. Ale wciąż za mało. Następny raz musi być na tydzień. Ale to dopiero w maju. A Ty kiedy się wybierasz?

      • Wiesz co, byłam dwa razy w tym roku, ostatni raz był w lipcu, więc chyba dopiero w przyszłym roku tam znowu zawitam 😉 Teraz mam inne podróżnicze priorytety 🙂

        • To może połączylibyśmy siły w przyszłym roku wiosną? Przypomnę się wiosną jakbyś była zainteresowana 🙂

  4. Pingback: W pępku kijowskiego wszechświata. Sceny z Hotelu Ukraina | Wojażer. Blog podróżniczy i życiowy

  5. Przeczytałem teks jak i parę innych na blogu, mam jednogłośną opinię:
    PODRÓŻUJESZ NIE Z MIŁOŚCI DO ŚWIATA LECZ DO SIEBIE SAMEGO.
    Twoje teksty są bardzo narcystyczne, a samo prowadzenie bloga gwiazdorskie. Nigdy już nie zawitam.
    Pozdrawiam

    • Dziękuję za tę w gruncie rzeczy bardzo interesującą opinię. Możesz odczuwać jakiś poziom satysfakcji w związku z postawioną przez siebie diagnozą. Owszem, uważam, że czasami warto, by czytelnicy wiedzieli, że pisze dla nich określona persona, nie zaś jakiś anonim. W tym względzie rzeczywiście realizuje się tutaj jakaś forma narcyzmu. Myślę jednak, że moja miłość do świata przewyższa moją miłość do samego siebie. Utratę czytelnika akceptuję, nie wszystkim można dogodzić 🙂 Pozdrawiam serdecznie!

  6. Zastanawiałem się na Mińskiem lub Lwowem, właśnie na 3 dniowy weekend, ponieważ na Wschód od naszej granicy, jeszcze mnie za niosło. Czytając o tych dwóch miastach, naczytałem się o Mińsku i w sumie nie ma tam za bardzo co oglądać, więc Mińsk na razie zaczeka na swoją kolej. Między innymi twój opis z kilku innych mnie przekonał aby pojechać do Lwowa.

  7. Byłam we Lwowie na Sylwestra 2014. Rachunek: 200 zł (blabla car Lublin-Lwów, dwie noce w hostelu, pierogi na lunch i kolację, grzane wina co godzinę w noc sylwestrową).

  8. Pingback: Czego nauczył i co mi podarował rok 2015 | Wojażer | relacje i reportaże ze świata

  9. Witaj,

    w której restauracji i cukierni byłeś??

  10. Pingback: Weekend w Kijowie. Sceny z miasta, gdzie wygrała rewolucja | WOJAŻER | blog podróżniczy

  11. Jadę jutro do Lwowa samochodem. Zachęciłaś mnie strasznie do wyjazdu. Planuje 2 noclegi z żoną w centrum i polecał mi kolega Hotel Lwów ze względu na lokalizację i ceny. Mam zamiar tam tylko spać więc nie zależy mi na luksusie. Jakies uwagi, porady co zobaczyć i gdzie zjeść?

    Pozdrawiam!!

  12. Przyłączam się do i też uważam że na Ukrainę można a nawet trzeba jechać, acz kolwiek co do obranej przez Ciebie strony to nie uważam żeby Putin był dużo gorszy od zachodnich odpowiedników, robi to samo co wszyscy tylko innymi metodami, ale tam od zawsze są takie metody… zresztą to za długi temat na pisanie o tym komentarzach… swoją drogą świetny tekst…

    • Jeśli chodzi o ocenę Putina, jak wiesz, w ciągu ostatnich miesięcy (ponownie) wiele się zmieniło, Putin wraca na salony. Oczywiście ci, którzy znają rosyjskie realia i rosyjską duszę wiedzą, że władza Putina jest czymś naturalnym (mowa tutaj o jego stylu), aczkolwiek nadal, dla mnie, człowieka Zachodu, Putin to Putin. Dziękuję i pozdrawiam! 🙂

  13. naszymidrogami

    Sam podróżowałem do Lwowa w ten sposób (pociąg, marszrutka itd) i mam wrażenie, że to tylko dodaje podróży do tego miasta klimatu i uroku. Pewna mentalność, która wisi w powietrzu na tym pograniczu. Sam też miałem problemy na przejściu, gdy strażnik wyrzucił mnie na koniec kolejki, gdy nie zrozumiałem jednego pytania (w moim paszporcie nie było banknotów…). Dzisiejsze problemy Lwowa pewnie nie zmienią, mogą za to zmienić Ukraińców.

    • Myślę już o kolejny rewizycie. Odwiedziłem w połowie roku Kijów, aby zobaczyć, co w trawie piszczy, teraz, po kilku miesiącach, chyba przyszedł czas na to, by ponownie zawitać do Lwowa. Pozdrawiam!

  14. Czytam o podróży pociągiem i stwierdzam, że nic się nie zmieniło. Ale czy to właśnie nie jest klimat podróży do Lwowa? Zupełnie inne są te wspomnienia, gdy pamięta się o tym wlekącym się pociągu. A dziwne zachowania strażników ukraińskich? Ja sam dostałem raz pytanie, którego nie zrozumiałem, za co zostałem nerwowo wyrzucony na koniec kolejki. Cóż, nie było w moim paszporcie pieniędzy… Dzisiejsze problemy może nie zmienią Lwowa, ale mogą zmienić Ukraińców.

  15. Bardzo mnie tym wpisem zacheciles do wycieczki do Lwowa, nie tylko cenami, ale i mozliwoscia kupna papieru toaletowego….

    A tym zdaniem trafiles w 10: 'Polskie koleje przełamują lody, łączą ludzi w ich nieszczęsnej doli, wyrównują nierówności społeczne otaczając tym samym trzydziestoletnim smrodem każdego, kto wkracza w otchłanie tras innych niż Kraków – Warszawa – Gdańsk.’!

    • Zdecydowanie coś w tym jest 🙂 Ostatnio stałem się w pociągach jakoś bardziej rozmowny i wychodzi mi to na dobre, bo historie aż kipią w mojej głowie! 🙂 Pozdrawiam!

  16. sekulada.com

    ciekawa lektura i to całkiem na czasie! sam zastanawiam się czy wybrać się tam autem czy lepiej wziąć autobus z Przemyśla…

  17. Zawsze Lwów traktowałam jako przesiadkę na Krym. Teraz przystankiem będzie Moskwa, a do Lwowa będzie się kiedyś trzeba wybrać, mimo napiętej sytuacji w kraju.

  18. Pingback: Iran. Praktyczny przewodnik oraz informacje o kraju | WOJAŻER

  19. Jeden z lepszych wpisow jakie czytalem ostatnio. Rzetelny, ale i emocjonalny. My tez Ukraine uwielbiamy, a w samym Donbasie bylismy przez kilka tygodni w 2012 roku. Kto by sie spodziewal ze ulice, ktore znamy i po ktoryc chodzilismy – sa teraz pelne czolgow. Ogladajac zdjecia z Mariupola czesto mysli „bylismy tam! Jedlismy na tej ulicy vareniky!”. Straszne. Przez glopote politykow, chore ambicje wodzow cierpia zwyczajni, dobrzy ludzie.

    Przepraszam za tak emocjonalny komentarz, ale to bardzo poruszajace dla nas. Dziekuje za ten wpis.

    • Bardzo miło mi to słyszeć, cieszę się, że te teksty przemawiają do ludzi. Owszem, dla kogoś, kto jeździł na Ukrainę często, cała ta historia zawsze będzie mieć wyjątkowo emocjonalny ładunek! Nie ma za co przepraszam! I dziękuję za ten komentarz! Pozdrawiam!

  20. przedsiebieblog

    Tyle razy już miałem szansę wybrać się do Lwowa ale się nie udawało. Trzeba to w końcu zmienić 🙂

  21. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się dotrzeć do Lwowa, choć przyznaję, że póki co zupełnie nie myślałam o tym kierunku. Tak niskie ceny to z pewnością ogromny atut i wielka zachęta, by raz jeszcze przemyśleć plany podróżnicze na najbliższy czas. ;D

  22. Rzeczowo i na temat. Pisałam to już kilka razy, ale pochwale po raz kolejny: Twoje teksty świetnie się czyta. Chciałabym kiedyś zobaczyć Lwów, tak samo jak Krym, pojechać tam bez obawy, bez słyszanych z boku głosów: po co Ci to, tam jest niebezpiecznie przecież itd.

  23. Tyle Putinów. Jest szansa, że też się tam wybiore w tym roku, bardzo bym chciał…

  24. Smutne te niektóre obserwacje i rozmowy, ale mimo wszystko zachęcasz do Ukrainy.
    Podoba mi się podejście do wydatków 😉

    • Niestety nie da się o Ukrainie mówić teraz bez tego całego smutnego kontekstu, jednak przekonywanie ludzi do odwiedzania tego kraju to coś, za co wiem, że Ukraińcy będą niezmiernie wdzięczni. Liczy się każdy przyjezdny, każdy grosz. Każdy na tym zarobi, także my. Warto jechać!

  25. Narobiłeś smaka zdecydowanie. Chyba jednak zrobię sobie jeszcze wakacje przed Chorwacją…

  26. Chyba trochę gorzka ta podróż w kierunku Lwowa. Pewnie,że warto pojechać i zobaczyć miejsce,w którym się np. nie było. Co do cen, to rzeczywiście. Zwyczajna taniocha w stosunku do tego,co płaci się chociażby w Polsce. Jestem aktualnie w Tallinie i cenowo jest tak w miarę średnio,ale nie super tanio. Pozdrawiam i udanego pobytu w Islamskiej Republice Iranu.

    • Odrobinę gorzka, to prawda. Depresyjna nawet momentami. Ale jak się już dotrze do miasta i zobaczy, że ludzie starają się żyć normalnie, to i Ty się starasz zachowywać normalnie. Ale przede wszystkim, każdy z nas wspiera ich w tym trudnym czasie wydając chociaż kilka złotych. Pozdrawiamy i życzymy miłego czasu w Tallinie! PS: kraje bałtyckie są jednak trochę drogie, takie było nasze odczucie w Rydze.

  27. No! To dzięki serdeczne za wpis. O tych hotelach to słyszałam, ze jest tanio, właśnie…właśnie w hotelach, a nie hostelach. Narobiłeś mi smaka…Pewnie Wielkanoc tam. Powodzenia w Iranie! Czekam na wieści.;)

  28. Kasia G

    jechać 😀

  29. Lektura na wieczorną godzinę czytana oszczędnościowo, 2w1, do telefonu, aby usłyszał ktoś, kto pracuje w nocy, a mile wspomina Lwów, bo swego czasu przybył ze składem chóru na koncerty na Ukrainę. Dla mnie rzetelna informacja, co i jak, bo będę tam już 11-tego. Wysokich lotow!

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Wojażer

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading