Europa Hiszpania wyspy Świat

Masca – Machu Picchu Teneryfy

Nie da się uniknąć tego porównania. Nie ma innych skojarzeń, gdy widzi się w Google to miejsce wciśnięte w prawie najbardziej zachodnie zakątki Teneryfy. Jedziemy do wioski Masca, to takie Machu Picchu Teneryfy – mówię do Magdaleny i Przemka – spodoba się Wam! Do tego wyjazdu przygotowuję ich mentalnie od kilku dni. Tuż przed snem, w nocy dwa dni przed wypadem, znajduję w sieci zdjęcie słynnej drogi, która prowadzi do tej urokliwej miejscowości. O ja p…..le! – wymsknęło się Magdalenie. Co jest? – krzyknął Przemek z sypialni obok. Poczekaj, prześlę Ci przez messengera! – powiedziała kopiując link do zdjęcia. O k…a! – krzyknął Przemek. Jak co dzień zasypialiśmy z bolącymi od śmiechu brzuchami, z coraz większą niecierpliwością oczekując na ten dzień, kiedy krętą i niezwykle wąską drogą z Santiago del Teide dojedziemy do miejsca, które każdy odwiedzający Teneryfę powinien, w mojej opinii, zobaczyć.

Emocje opadły następnego dnia. W czwartek doleciała do nas Ela, która zupełnie spontanicznie kupiła bilety, gdy my byliśmy już na miejscu. Zawitała na dosłownie trzy dni, ale za to jakie! Na kilka godzin przed przylotem Eli odwiedzili nas z kolei Magda i Przemek z bloga TroPiMy, trzeci team blogerów urzędujących w tym samym czasie na wyspie. To oni rozwiali wątpliwości Magdaleny, gdy powiedzieli, że droga do naszego domu w La Florida jest gorsza niż ta, którą jechali do Masci. Magdalena, która miała już za sobą samochodową wspinaczkę w kierunku Teide oraz kilkukrotny wjazd pod nasz dom, machnęła ręką i stwierdziła, że w takim wypadku nie ma się czym martwić! Nawet choroba lokomocyjna naszych przyjaciół – Przemka i Eli, nie dawała o sobie znać. Byliśmy gotowi na jedną z najpiękniejszych dróg, jakimi dotychczas jechaliśmy.

W piątek ruszaliśmy z samego rana, czyli… po dziesiątej. W perspektywie mieliśmy cały dzień w drodze i pogorszenie pogody, które miało nas dopaść około południa. Aby odwiedzić Mascę i potem z niej wrócić, musieliśmy okrążyć całą wyspę, gdyż o wiele szybciej jest stamtąd wrócić autostradę z La Orotavy aniżeli górskimi drogami w regionie.

Podróżowanie to czasami życie w drodze. Czasami podróżowanie to po prostu droga. Bywa, że nie zauważam drogi, która prowadzi nas do miejsca, które postanowiliśmy odwiedzić. Klasycznym przypadkiem jest lot samolotem, kiedy na wysokości dziesięciu kilometrów omijamy kraje, miasta, ludzi i ich historie.

Wybierając się do wioski Masca, nie można nie wspomnieć właśnie o drodze, która prowadzi do tego malowniczego punktu. Gdy dotarliśmy w okolice klifów Los Gigantes, szosa wydawała się dosyć prosta i, jak na Teneryfę, nawet odrobinę nudna. Mijaliśmy wielkie koncentracje przemysłu turystycznego w Los Christianos, by po chwili zacząć wspinaczkę kolejną malowniczą trasą łączącą Puerto de Santiago z miastem Santiago del Teide, które leży w malowniczej scenerii na wysokości ponad 900 metrów nad poziomem morza. To właśnie w tym miasteczku rozpoczyna się słynna droga łącząca Santiago del Teide z Buenavista del Norte, po środku której znajduje się cel naszej wyprawy – Machu Picchu Teneryfy, wioska Masca.

Ledwo zaczęliśmy się wspinać pod górę, gdy dosłownie po chwili naszym oczom ukazał się niesamowity widok. To znów ona, góra Teide, przyciągnęła skutecznie naszą uwagę. Zatrzymaj się tu! – zdążył powiedzieć nawigator do kierowcy. Magdalena zjechała na mini parking przy pierwszym punkcie widokowym na naszej trasie. Wszyscy szybko wyskoczyli z samochodu i ledwo utrzymując się na nogach, gdyż wiało solidnie chłodem, przetoczyli się przez ulicę, by zacząć robić zdjęcia.

Gdy przestaliśmy spoglądać w stronę góry Teide, okazało się, że równie zajmujący widok roztacza się w drugą stronę. Poszarpane skaliste góry spadające w stronę oceanu, krystalicznie czyste niebo i wyspa La Gomera w niewielkiej odległości – wszystko to tworzyło kapitalną kompozycję, na której najważniejszym akcentem był idealnie wygładzony asfalt niezwykle krętej drogi, która od tego momentu wije się w dół w kierunku naszego celu.

Po tym jak powoli zaczęliśmy staczać się w kierunku naszej finalnej destynacji, z oddali doszedł do nas charakterystyczny dźwięk, a potem obraz – O psiakrew, autokar jedzie! – powiedzieliśmy synchronicznie w mniej więcej takich słowach (autocenzura). Nie ma szans, żeby się minąć z autokarem – stwierdziliśmy patrząc na drogę o szerokości 1,5 pasa. W takiej sytuacji poleca się jedno – znaleźć dogodne miejsce, na którym możemy się zatrzymać i po prostu przeczekać, aż autobus nas minie. Do tej rekomendacji stosowała się większość kierowców. My stanęliśmy obok starszego Niemca, który od razu wymamrotał – autobus jedzie! Przymusowa kilkuminutowa przerwa pozwoliła nam porządnie napatrzeć się na drogę, którą zaraz będziemy jechać.

Zaraz po tym jak autokar odjechał, wszyscy odetchnęli z ulgą i ruszyli przed siebie tworząc małą kawalkadę aut pełnych ludzi spragnionych pocztówkowych widoków. Jeśli ktoś wybiera się w podróż w to miejsce, zaleca się zatankowanie do pełna. Nikt nie chce stanąć w szczerym polu w środku takich gór. Przede wszystkim jednak, większość trasy pokonuje się na pierwszym lub drugim biegu, czy to ze względu na nachylenie, czy też inne samochody przed nami, które nie pozwalają na osiągnięcie większej prędkości. Spalanie paliwa wkracza na najwyższe poziomy! W rzeczywistości ten najbardziej malowniczy odcinek szosy do oraz z miejscowości Masca, pokonuje się ze średnią prędkością 25-30 kilometrów na godzinę. Mówi się, że droga ta, zresztą jak wiele dróg na Teneryfie, to prawdziwy test dla kierowców. Owszem, to prawda. Kto przejedzie tę trasę, czuje w sobie dumę. Prawda jest taka, że gdy ktoś nie czuje się na siłach, by być kierowcą na tym odcinku, po prostu wybiera się w to miejsce autobusem lub zorganizowaną wycieczką, ku uciesze reszty kierowców na trasie. Największym bowiem zagrożeniem w tamtym zakątku wyspy są właśnie niedoświadczeni kierowcy, nie przepaście, które mija się wzdłuż trasy. Czasami zdarza się, że ktoś nie jest w stanie ruszyć pod górkę i pięknie opiera się tyłem swojego auta o zderzak tych na tyle. Może więc ktoś powiedzieć, że jest to droga bardzo niebezpieczna. Nic bardziej mylnego! Pomimo całej otoczki, jest to szosa niezwykle bezpieczna. Jakość asfaltu jest idealna zaś szerokość 1,5 drogi wystarcza na bezpieczne mijanie, choć oczywiście wszyscy podczas tego manewru gwałtownie zwalniają.

 

Gdy docieramy na miejsce okazuje się, że nie możemy nacieszyć oczu widokiem okolicy, gdyż… nie mamy gdzie zaparkować. To powszechny problem, szczególnie między godziną 11 a 13. Zamiast fotografować okolicę, wyskoczyłem z samochodu i pobiegłem przed siebie w poszukiwaniu jakiegokolwiek wolnego miejsca, podczas gdy Magdalena czekała na kogoś, kto akurat może w tym czasie zdecyduje się opuścić swoje miejsce parkingowe. Koniec końców udało mi się upolować jedyne pozostałe miejsce gdzieś w dalszej części miejscowości.

Wreszcie mogliśmy cieszyć się chwilą w miejscu, które zgodnie uznaliśmy za nasz najpiękniejszy punkt na Teneryfie. Masca tak naprawdę nie jest jak Machu Picchu, nie można porównać tych dwóch miejsc, gdyż ta mała kanaryjska wioska nie była nigdy stolicą wielkiej cywilizacji. Bardziej chodzi tu o ogólne okoliczności natury. Miejscowość ta, wciśnięta na wysokości 600 metrów w masyw górski Teno, przez długi czas pozostawała skutecznie odcięta od świata. Dopiero jakieś 40 lat temu połączono ją drogą z Santiago de Teide. Wcześniej mieszkańcy komunikowali się ze światem zewnętrznym na osiołkach. Gdy samochody zastąpiły osiołki, a mieszkańcy postanowili spróbować swoich szans w większym świecie, nastąpił stopniowy proces dostosowywania się tej okolicy do potrzeb ruchu turystycznego, który zauważył potencjał okolicy. Masca to nie miejsce, gdzie spotkacie żyjących przedstawicieli jakiejś specyficznej kultury. Ci, którzy tam pozostali, trudnią się obsługą nas, ludzi spragnionych bajecznych widoków. Masca nie jest także miejscem dla miłośników kanaryjskiej architektury, gdyż ogromną część zabudować zniszczył szalejący w 2007 roku pożar. Mimo to warto tutaj zajrzeć i usiąść na tarasie kawiarni przy sklepie z pamiątkami. Spoglądanie przed siebie, zimne piwo, mała przekąska, wszystko to czasami potrafi być równie pasjonujące jak najbardziej pasjonujący górski trekking.

Pozostając w temacie trekkingu, Masca oferuje swoim gościom świetną trasę wiodącą przez wąwóz w kierunku oceanu. Sześciuset metrowe przewyższenie pokonuje się w około 3 godziny. Można potem wrócić ponownie na górę, jednak większość osób rezerwuje łódki, które o konkretnej godzinie czekają w ponoć pięknej i dziewiczej zatoczce, by odebrać zmęczonych podróżników i przewieźć ich do Los Gigantes. I owszem – trekkingu tego nie zaliczyłem, podobnie jak nie wszedłem pieszo na Teide. I zanim zaczną się zarzuty lenistwa, chciałbym powiedzieć, że zapalenie rozcięgna podeszwowego  leczy się bardzo długo, jest też bardzo bolesne, i czasami skutecznie uniemożliwia chodzenie, o czym przekonałem się we Florencji. Więc owszem – nie zrobiłem trekkingu, ale kto wie, może w przyszłości!

Dokładnie w chwili, gdy skończyliśmy naszą dłuższą chwilę na relaks w pięknych okolicznościach przyrody, zza gór dotarły zapowiadane przez prognozę chmury. Przemieszczały się z ogromną prędkością niosąc ze sobą silny front deszczowy, który rozpoczął się, gdy ładowaliśmy się do samochodu, a zakończył dopiero pod koniec dnia, gdy po okrążeniu całej wyspy dotarliśmy do naszych południowych stron, gdzie ponownie przywitało nas gwarantowane południowe słońce.

Aby wydostać się z doliny Masca w kierunku autostrady biegnącej od La Orotavy przez La Lagunę do naszych stron, musieliśmy ponownie wspinać się trasą biegnącą w kierunku Buenavista del Norte. Początkowo wąska droga przemieniła się po chwili w pełną, szeroką drogę, którą i tak nie mogliśmy rozwijać wielkich prędkości ze względu na kiepską widoczność i deszcz.

Tak Szanowni Czytelnicy, na północy Teneryfy w styczniu pada. I to często. O deszczowych okolicznościach przyrody i nie tylko, w kolejnej, ostatniej już relacji z Teneryfy.

39 komentarzy dotyczących “Masca – Machu Picchu Teneryfy

  1. Ale super wypad! 🙂 Też sobie tak urządzę w przyszłym roku, a co! 🙂

  2. Niestety, stan na 30.04.2018 – zejście do wąwozu Masca zamknięte. Łódki z Los Gigantes nie kursują do Masca, nad czym bardzo ubolewają lokalni przewoźnicy. W lutym 2018 narozrabiali niemieccy turyści. Pomimo ostrzeżeń pogodowych, ruszyli na szlak, co skończyło się akcją ratowniczą z udziałem śmigłowców. Hiszpanów trafił szlag i zamknęli wąwóz. Trwają tam prace remontowe, mające zwiększyć bezpieczeństwo. Przewidywany koniec to wrzesień 2018. Znając jednak południowców, optymistyczny wydaje się rok 2019. Wąwóz Baranco del Infierno remontowali 6 lat.

  3. Legenda Pedro Alvareza i Maski
    Przed laty w ukrytej wśród niedostępnych skał Teneryfy wiosce Maska mieszkał młody chłopak Pedro. Jego pasją stało się eksplorowanie niebosiężnych skał otaczających wioskę. Wspinając się odkrył położone wysoko ponad ziemią wejście do groty. Gdy Masce kolejny raz zagroził atak piratów, Pedro ukrył mieszkańców w grocie dzięki wspólnie wykonanej drabince linowej. Gdy piraci pojawili się – nie byli w stanie wspiąć się do niewielkiego i łatwego do obrony wejścia do groty – i mieszkańcy ocaleli. Gdy Pedro osiągnął 20 lat, poprowadził mieszkańców wioski do udanego ataku na piracki statek zacumowany u stóp skał – w czasie gdy jego załoga bezskutecznie poszukiwała mieszkańców Maski. Nielicznych na pokładzie piratów zabito, a wioska wzbogaciła się o pirackie łupy. Mieszkańcy kilkakrotnie napadali na pirackie statki, aż sława niezwyciężonej wioski odstraszyła ich na zawsze. Pedro został wybrany przywódcą wioski, a jej mieszkańcy w dowód wdzięczności umieścili na skale ogromny medalion, przedstawiający bohaterskiego Pedro z siedzącym u jego stóp psem – symbolem Wysp Kanaryjskich.
    Legendę tę usłyszeliśmy siedząc w malowniczej kawiarence w Masce, pijąc doskonałe baraquito (specjalność Kanarów – pyszną i pięknie wyglądającą kawę, składającą się z kilku różnych warstw) z i podziwiając przez odsunięte okna przepaść u naszych stóp a w dali widoczne, maleńkie wejście do owej groty i widniejący w dali, na skale medalion.
    Dziś do wsi Maska można dojechać serpentynami wijącej się karkołomnie wśród gór wąziutkiej szosy, lub dojść od maleńkiej morskiej przystani ukrytej wśród klifów Los Gigantes, bardzo forsownym marszem, niezwykle malowniczym wąwozem biegnącym pod górę, aż do owej wsi położonej na wysokości 600 m n.p.m. Można też do Maski dojechać autobusem(!) i po trudnym ok. 3 godzinnym zejściu nad morze odpłynąć jedną z licznie przybijających tam łodzi wycieczkowych.

  4. W grudniu lece na Teneryfe.Skyscanner oferuje bardzo tani wynajem auta.Mam jednak watpliwosci co do wielkosci silnika.Czy pojemnosc 1.2 da rade na Masce i gory Anaga?Jaka byla wasza pojemnosc silnika?

  5. Właśnie wróciliśmy z Teneryfy. Wyprawa do Maski była wspaniałą przygodą. Już marzy mi się powrót na wyspę i ponowna wycieczka wąwozem, ale w 2 strony……..

    • Witam! Mam kilka pytań związanych z Teneryfą. Mogłabym jakoś się zgadać, chodzi mi ogólnie, o wszystko 🙂 Wykupiliśmy wycieczkę spontanicznie, ale czym bliżej wyjazdu tym nasuwa się wiele pytań. Proszę o odpowiedz wkrótce 😉

  6. fajna relacja! zastanawiam się, czy tylko w styczniu jest tak zielono (Masca), czy np. we wrześniu/październiku też?

    • Dzięki Paweł! Co do poziomu zazielenienia, myślę, że we wrześniu czy październiku, będzie jeszcze większy! Tam wegetacja trwa dłużej niż w Polsce, więc na pewno będzie zielono! pozdrawiam!

  7. Panie Marcinie,
    może mi Pan opowiedzieć coś o tej rezerwacji łódki po zejściu wąwozem z Masci? Gdzie taką rzecz można załatwić albo przynajmniej poszukać informacji? Pozdrawiam!

    • Witam,

      wróciłem z Teneryfy 4 dni temu. Wybrałem się na treking w wąwozie Masca z kolegą. Po dotarciu do plaży (szliśmy 2 godzin 5 minut) były dostępne opcje wykupu transportu łódką do portu Los Gigantes w cenie 10 euro za osobę. Zalecana jest wcześniejsza rezerwacja, co gwarantuje miejsce na łodzi. Brak takiej rezerwacji i zakup biletu na plaży oznacza oczekiwanie na wolne miejsce. My wróciliśmy z powrotem do wioski Masca tą samą trasą (2 godziny 20 minut), ponieważ zostawiliśmy tam auto. Polecam taką opcję. Niby ta sama trasa, ale zupełnie inne doznania. Wąwóz przepiękny. Uderzyła mnie niesamowicie różnorodna flora i fauna. Tego się nie spodziewałem. Polecam wszystkim to miejsce.

      Pozdrawiam
      Adam

  8. Masca jest niesamowita, zawsze jak mam doła jade tam naładować akumulatory, cała wyspa jest niesamowita. Pozdrawiam z Teneryfy

  9. Niemalże i z serpentyn słyną Kanary. Jadąc gdzieś wgłąb Gran Canarii można spotkać się z tym samym. Za to przynajmniej widoki potrafią zachwycić 🙂

  10. Przepiękne widoki. Bardzo mi się spodobało jak pięknym, wyszukanym językiem ojczystym określiliście wszyscy wygląd drogi 😀

  11. obserwatore.eu

    A przewyższenia do ilu metrów dochodzą? Widoki bajkowe!

  12. Pingback: Esencja Teneryfy: Los Gigantes, Masca, Garachico - TroPiMy

  13. cudowny blog od A do Z!!

  14. Wrrrr… przestaje tu zaglądać do czasu, aż przestaniesz pisać o Teneryfie, bo się potnę, jak to znajoma Hanna mówi, namokniętym herbatnikiem, ze nie mogę tego wszystkiego zobaczyć 😉

  15. niesamowite… zakochałem się i zaczynam polować na bilety na Teneryfę… :)))

  16. Ah, uwielbiam takie trasy!! To jeden z powodów, dla którego podróżujemy autem. Na Korsyce jeździliśmy podobnie wąskimi drogami na szczyty, chociaż były w zdecydowanie gorszym stanie. Raz prawie stanęło mi serce, właśnie w trakcie mijanki, gdy lewe koło o mały włos nie 'spadło’ z drogi 😉 Widzę, że Teneryfa jest zdecydowanie dla nas! Nieziemskie widoki (i piękne zdjęcia!). Pozdrawiam!

    • Ooo, na Korsykę też bym się wybrał, tylko z pominięciem takich akcji jak ta kołem! 😉 A Teneryfę oczywiście serdecznie polecam, dla każdego fana czterech kółek jest do dosłownie raj, i wyzwanie przy okazji. Pozdrawiam!

  17. Piekne widoki I fajna droga, ale mysle ze ciezko by sie tam lapalo stopa – za duzo serpentyn i nie ma gdzie stanac 😉

    • Przez cały pobyt widziałem tylko jedną parę, która próbowała złapać stopa. A ponieważ próbowali go złapać w drodze na Teidę, gdzie samochody ledwo sapały i nikt nawet nie myślał, żeby się zatrzymać i dociążyć auto, nie wiem, czy im się udało. 😉

  18. Ta pełna serpentyn i beżowych ograniczników droga wyjątkowo przypomina mi jedną trasę w Albanii. Problem z tą drugą był taki, że nie miała super asfaltu i była węższa. Niemniej jednak już widzę, gdzie byśmy z Markiem pomknęli, gdybyśmy jakimś cudem wylądowali na Teneryfie 😉

  19. Przepiekne zdjecia! Ja tez pamietam te trase, ale wlasnie z autokaru 😉 Lunch w tym samym miejscu byl 😉

    • Autokary siały przerażenie tak na tej trasie, jak i na Teide. W drodze z Teide jeden o mało co nie rozwalił nam lusterka, jechał pod górę z taką prędkością, jakby chciał kogoś staranować. Ogólnie kierowcy tam mówią, że najgorsze są właśnie autobusy jeśli chodzi o zachowania na drodze. A miejsce, cóż, idealna na lunch! 🙂

  20. No nareszcie! Czekałam, bardzo czekałam na ten wpis (z resztą doskonale o tym wiecie). A propos panów w negliżu… cóż, pewnie ze Skandynawii 😉 Przypomniało mi to śmieszną scenkę, kiedy my opatuleni po uszy przemierzaliśmy wietrzną i zimną Islandię, mijali nas „miejscowi” – na rowerze i w krótkich spodenkach, bo w końcu „ciepło” było 😉

    • Haha, te same scenki widziałem na Arktyce. Na statku do Barentsburga gość miał sweterek, gdy chodził po pokładzie, podczas gdy cała reszta ledwo dawała radę w puchowych kurtkach 😉

  21. fajna ta miejscówka gdzie wszyscy trzaskaliście zdjęcia 😉 w ogóle, widzę że tam ślicznie,myślę,że jak następnym razem będę na Teneryfie to tam wpadnę, ale na trekking. niekoniecznie w dół ( wolę wchodzić niż schodzić,bo z kolei mam kłopoty z kolanem) pozdrawiam i do zobaczenia w nieco innych okolicznościach przyrody;-)

    • W zupełności Cię rozumiem! Miałem kiedyś kompletnie roztrzaskane kolano i rok zajęła mi ponowna nauka chodzenia, więc ja też wolę wchodzić aniżeli schodzić. Jeśli wpadnę na Teneryfę ponownie to na pewno się przejdę doliną! Podobnie jak wybiorę się na treking po parku Teide. Pozdrawiam! 🙂

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Wojażer

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading