Europa Przewodniki Włochy Świat

Rzym na weekend. Przewodnik spacerowy po stolicy Włoch

Rzym, miasto niesamowitej historii, kultury i architektury. Kierunek dobry na dzień, weekend, cały miesiąc i więcej

Rzym. Ta nazwa niesie w sobie niesamowity ładunek. Wielka historia przeplata się tutaj ze współczesnością na każdym kroku, a piękno tego, co wokół, zapiera dech w piersiach. Spacerując po nim wyobrażam sobie wspaniałą antyczną stolicę imperium, gdy mijam Forum Romanum, słyszę  ryk tłumu wiwatującego na cześć Nerona, gdy ten otwiera igrzyska, widzę barbarzyńców niszczących wspaniałe miasto podczas najazdu Gotów, widzę rodzące się Włochy, które dopiero w XIX wieku postanawiają się zjednoczyć, widzę plac św. Piotra w dniu wyboru Wojtyły na papieża, i widzę wreszcie całą akcję z książki Dana Browna z wszystkimi intrygami i zabójstwami. Widzę wszystko, co do tej pory tworzyło obraz Wiecznego Miasta w mojej głowie pełnej wyobraźni. A gdy muszę sobie przypomnieć, kiedy byłem tam pierwszy raz, od razu sobie przypominam – dwa iphony wstecz!

Tydzień po weekendowym wypadzie do Bergamo i na trzy dni przed kolejnym, do Florencji, postanowiłem opowiedzieć Wam o mieście, w którym nie spędziłem tylko jednego weekendu i w którym nie byłem tylko raz. Bo też właśnie teraz, w niskim sezonie, możecie upolować najwięcej okazji na tanie loty w tym kierunku. Podróże do Włoch między październikiem a marcem mają swoje plusy i minusy. Jak dla mnie, więcej jest jednak plusów: przeloty i noclegi są tańsze, na ulicach jest zdecydowanie mniej ludzi, i co najważniejsze – można uciec na chwilę od polskiej, depresyjnej pogody. Choć muszę szczerze przyznać – ta nas wyjątkowo w tym roku rozpieszcza!

Jeśli udałoby się Wam upolować lot na piątek – niedziela, lub też jakąkolwiek inną około weekendową konfigurację, chciałbym zaproponować Wam spacer, który pokaże Wam rzymską esencję, a przy okazji pozwoli spalić wszystkie te kalorie, które pojawią się przy tych pysznych pizzach, makaronach, słodyczach i winach.

Do Rzymu najłatwiej w zasadzie dolecieć tanimi liniami. Jak dla mnie zdecydowanie przoduje tutaj Ryanair. Wylądujecie wtedy na starym lotnisku Ciampino, które przez lata było głównym portem obsługującym stolicę Włoch. Linie klasyczne lądują na oddalonym od miasta lotnisku Fiumicino. Zakładamy więc, że wylądowaliście na Ciampino. Zaraz po wyjściu z terminala znajdziecie autobusy firmy Terravision, które za około 5 euro zawiozą Was do centrum, a dokładniej rzecz ujmując do dworca głównego Termini. W zasadzie już stamtąd możecie ruszyć spacerem w miasto. Ja zacznę jednak od punktu startowego, który dla mnie jest najbardziej centralny i rozpoznawalny – od Watykanu.

Bazylika św. Piotra

Sugerowany przeze mnie spacer to rozwiązania idealne dla tych, którzy w Rzymie spędzą tylko odrobinę czasu. Można go zrobić w jeden dzień, lecz także rozłożyć na dwa. Google Maps twierdzi, że dystans prawie 11 kilometrów przejdzie się w lekko ponad 2 godziny. Jeśli jednak dodamy do tego zwiedzania, odbijanie w boczne uliczki, przerwy na jedzenie, picie i inne przyjemności, spokojnie zagospodarujemy cały dzień.

Spacer rozpoczynamy od Watykanu. Moja mama zawsze marzyła o tym, by wybrać się na mszę papieską. I tak, gdy polecieliśmy razem z nią i z Magdaleną na kilka dni do Rzymu, nasz pobyt rozpoczęliśmy od pozostawienia jej na kilka godzin na wielkiej mszy prowadzonej przez papieża Benedykta z okazji rozpoczęcia roku wiary.  Dla każdego, mniej lub bardziej wierzącego, widok papieża na żywo, dosłownie na wyciągniecie ręki, jest jakimś przeżyciem. Szczególnie, gdy przejeżdża swoim papamobile po placu św. Piotra.

Watykan, malutkie państewko wciśnięte w centrum Rzymu, to wbrew pozorom, stolica nie tylko apostolska, ale także imperialna. Nie chodzi mi nawet o odwołania do książki Dana Browna, ale bardziej o to, że miejsce, które w jakiś sposób zarządza ponad miliardem wyznawców na całym świecie, nie jest zwykłą stolicą. Stolica Apostolska to miejsce mające największą sieć informatorów na świecie, sieć, która sięga do najmniejszych jednostek organizacyjnych, w tym przypadku, do parafii. Na miejscu spędzamy chwilę spacerując po placu św. Piotra, nie tylko w dniu wspomnianej mszy, ale w zasadzie każdego dnia, gdy wracaliśmy do naszego apartamentu na Via Germanico.

Sam Plac św. Piotra sprawia wrażenie większego, gdy oglądam go w telewizji. W zupełności nie umniejsza to jednak temu, jak odbieram go na miejscu. To nadal ta sama, genialnie zaprojektowana przestrzeń. Zanim na dobre rozpoczniecie spacer, warto poświęcić trochę czasu na to, co mamy przed sobą – bazylika św. Piotra to największy kościół katolicki na świecie. Trudno tak naprawdę objąć ogrom tej budowli stojąc na placu. Najbardziej cały ten rozmach widać stojąc bezpośrednio przed wejściem, lub też z oddali, w okolicy zamku św. Anioła.

Nie można opuścić tego miejsca bez wejścia do bazyliki. Kolejka na szczęście nie była wielka i po szybkiej kontroli bezpieczeństwa znaleźliśmy się przed głównym wejściem. Fasada ciągnęła się w górę w nieskończoność, a prawdziwa magia rozpoczęła się, gdy tylko przekroczyliśmy prób kościoła. Bazylika to dzieło sztuki samo w sobie, jednak to, co znajduje się w jej środku, jest równie pasjonujące. Najdłużej chyba stałem przed pietą Michała Anioła. Subtelność tej rzeźby, ogrom emocji zamkniętych w tym dzieje, sprawiły, że długo nie mogłem zamknąć buzi.

Bazylika ma jeszcze jedno miejsce, którego moim zdaniem, nie może opuścić nikt odwiedzający Watykan. Po wyjściu z kościoła należy skierować się na lewo, w kierunku, z którego oryginalnie przyszliśmy, następnie po zejściu ze schodów trzeba skręcić raz jeszcze w lewo. Znajdziemy się w drodze prostej do wejścia na kopułę. Cała nasza trójka stwierdziła później, że stamtąd właśnie, da się zobaczyć całe piękno i ogrom Rzymu. Do wyboru mamy dwie stawki – taniej, jeśli pójdziemy całą drogę po schodach (liczcie sobie pół godziny), lub odrobinę drożej, jeśli wjedziecie windą. Sama winda zabiera nas tylko do pewnego etapu, następnie i tak należy zaliczyć kilkadziesiąt schodów w dosyć ciasnym przejściu bezpośrednio pod kopułą. A jednak widok z kopuły bazyliki wart jest każdego wysiłku.

W końcu możemy ruszać na obiecany dziesięciokilometrowy spacer. Pierwszy etap to dosłownie kilka minut, które dzielą Plac św. Piotra od zamku św. Anioła. Zamek to budowla stara – oryginalnie wybudowana jako grobowiec cesarza Hadriana i jego następców. Potem przejęta przez kościół, przemianowana na obecną nazwę i w końcu połączona przejściem z Watykanem. Najbardziej miejsce to znane jest jako papieskie więzienie, obecnie zaś muzeum broni średniowiecznej. Właśnie z okolic zamku roztacza się piękny widok na bazylikę św. Piotra, zaś jeśli staniemy (a staniemy, bo przejść musimy) na moście św. Anioła, będziemy mogli podziwiać piękną panoramę okolic Watykanu.

Coś lekkiego na temat Watykanu:

Anioły i Demony (książka i film), Watykan. Mroczna historia światowej potęgi. (książka), The Conclave (film z 2006r.), The Rite (film z 2011 roku)

Z mostu św. Anioła już tylko niewielki spacer dzieli nas od miejsca, którego nazwa zapewne każdemu coś mówi – Campo de’ Fiori. Tam odbyła się egzekucja Giordano Bruno, o tym miejscu pisał Czesław Miłosz, bardzo sprawnie miejsce to weszło w nasz kod kulturowy. Dla nas, a szczególnie dla mojej mamy, która towarzyszyła nam w pierwszej podróży do Rzymu, miejsce to kojarzy się jeszcze z jednym. Tuż obok placu znajduje się małe, niepozorne, i trochę już podstarzałe miejsce – Bar Farnese. Od lat prowadzi go ten sam starszy pan, który ze wszystkimi swoimi stałymi bywalcami wita się po imieniu lub nazwisku, a miłość do innych po prostu wylewa się z jego ust. Mama była nim tak zachwycona, że nawet zaproponowałem jej, by go poderwała i została na stałe we Włoszech. Lucyna z oferty nie skorzystała, ale od tamtego czasu za każdym razem wspomina smak kawy w tej niepozornej knajpce i prosi, aby w miarę możliwości przywieźć jej filiżankę czarnego napary z Campo de’ Fiori.

Z Campo de’ Fiori idziemy w kierunku kolejnego placu – Piazza Navona. To miejsce, w którym ciągle coś się dzieje. To między Campo de’ Fiori a Piazza Navona piliśmy z Damianem hektolitry alkoholu podczas jednego z moich wieczorów kawalerskich, to na Piazza Navona tańczyłem z Magdaleną do muzyki na żywo, i to tam podziwialiśmy występy różnych ulicznych artystów. Samo siedzenie przy tamtejszej głównej fontannie i obserwowanie toczącego się wokół życia, stanowiło atrakcję na dłuższą chwilę.

Z Piazza Navona kierujemy się w kierunku kolejnej wielkiej porcji historii. Przed nami Panteon – miejsce poświęcone wszystkim bogom. Czym jest, jak bardzo pasjonującą architekturę prezentuję, o tym opowiadać nie muszę. Za to mogę Wam powiedzieć, że najwięcej gladiatorów i wszelkiej maści przebierańców, z którymi za określoną opłatą, możecie sobie zrobić zdjęcia, widziałem właśnie tam.

Skoro już weszliśmy w temat Rzymu antycznego, z okolic Panteonu kierujemy się do miejsca, które ukazuje nam antyczne dzieje miasta w najlepszy sposób. Podążamy do Forum Romanum. To właśnie tutaj możemy przenieść się w naszej wyobraźni do antycznej stolicy imperium. Choć ruiny robią wrażenie, trudno mi wyobrazić sobie prawdziwą potęgę i blichtr tego miasta na podstawie tej kupy gruzów. Przyznam, że już bardziej przemawia do mnie znajdujące się tuż obok Forum, wielkie i wciąż przerażające – Koloseum.

Spod Koloseum wspinamy się na Kwirynał, gdzie znajdują się ośrodki władzy obecnej Republiki Włoch, by potem zejść ze wzgórza i podążać już wprost pod jedną z najbardziej obleganych atrakcji Rzymu – Fontanny di Trevi. Miejsce to zostało utrwalone w pamięci masowej po słynnym filmie z lat 60 – La dolce Vita Federico Felliniego. Ta barokowa fontanna, która naprawdę zachwyca swoim pięknem, jest wciśnięta w małą przestrzeń, do której dociera się wąskimi uliczkami. Dlatego też poczucie ścisku, gdy już się trafi na miejsce, jest nie do opanowania. Dosłownie każdy chce wrzucić monetę do środka. Pierwszą wrzuciłem ja. Raz wrzucona ma zapewnić powrót do Rzymu. Zadziałało – wróciłem miesiąc później. Drugą wrzuciła Magdalena. Dwa razy wrzucona moneta ma zapewnić romans. Trzecią monetę wrzuciła mama. Trzy wrzucone monety mają zapewnić ślub. I to się sprawdziło – niecałe dwa miesiące później wzięliśmy ślub. Wrzucanie monet to di Trevi nie tylko może przynieść szczęście Wam, ale także innym, gdyż władze miasta przeznaczają te pieniądze na potrzeby biednych w Rzymie.

Po totalnie zatłoczonych okolicach di Trevi ruszamy do kolejnego, niemniej ściśniętego przez tłumy odwiedzających miejsca. Po małym spacerze docieramy do Piazza  di Spagna. A tam nic innego tylko słynne schody hiszpańskie! To tam odbywają się słynne pokazy mody i to tam na potęgę zaręczają się zakochane pary. Warto wspiąć się na górę w stronę kościoła, aby podziwiać kolejne kapitalne panoramy Rzymu. Kontynuując spacer dalej w kierunku kolejnego pięknego placu, dotrzemy do Piazza del Popolo, w okolicy którego znajduje się wejście do gigantycznego kompleksu parkowo-pałacowego rodziny Borghese. 

Jeśli zdecydowalibyście się na zwiedzanie kompleksu Borghese, polecam wypożyczenie roweru, ponieważ przejście tego kompleksu pieszo to zdecydowanie jeden dzień solidnego spaceru!

W kierunku Watykanu, tak, aby zamknąć okrąg, wracamy przez ulicę via Germanico. Nic na niej specjalnego nie ma, ale jest jedna pizzeria, której właściciel poznał mnie, gdy po miesiącu wróciłem do Rzymu ponownie. Poznał, bo chyba zapamiętał, że zajadaliśmy się jego pizza wraz z mamą i Magdaleną prawie każdego dnia pobytu. Pizzeria Officina zachwycała nie tylko nas i innych przyjezdnych, ale także wszystkich pracujących wokół ludzi, którzy w porze lunchu tłumnie zapychali niewielki lokal. Pizza serwowana tam miała cieniutkie ciasto, niezwykle chrupiące i słone na brzegach, a to, co na górze, nie podlegało żadnym ograniczeniom. Właściciel zdecydowanie miał wyobraźnię. I tak na przykład nie mogę zapomnieć smaku pizzy z chipsami z cienko pokrojonych ziemniaków. Niebo w gębie!

O Rzymie można pisać naprawdę dużo. Podobnie jak można spędzić tam dużo czasu. Dla tych jednak, którzy tego czasu nie mają i chcieliby wyskoczyć tam choć na chwilę, polecam ten spacer. Wrócicie do Polski z niedosytem, a co za tym idzie, wrócicie później do Rzymu. Oczywiście pod warunkiem, że wrzuciliście monetę do Fontanny di Trevi!

My z pewnością jeszcze wrócimy!

17 komentarzy dotyczących “Rzym na weekend. Przewodnik spacerowy po stolicy Włoch

  1. Ja odwiedziłem Rzym w szczycie sezonu i nie było tragedii. Myślę, że sporo zależy od nastawienia. Mocno skupiłem się na podziwianiu piękna tego włoskiego miasta, a nie na narzekaniu o przeludnionych miejscach, czy niekończących się kolejkach. Nie żałuję swojego wyboru i już teraz wiem, że nie była to moja ostatnia wizyta w tym mieście.

  2. Nam udało się większość opisanych przez Ciebie atrakcji zaliczyć w jeden dzień 🙂 Z tą różnicą, że zrezygnowaliśmy z wizyty w Watykanie na rzecz Zatybrza. I nie żałujemy! ta część Rzymu ma swój urok i bardzo fajny klimat. Polecamy wszystkim zboczyć odrobinę z typowo turystycznego szlaku, szczególnie że odwiedziliśmy tam świetną restaurację (Carlo Menta), gdzie w rozsądnej cenie można zjeść pyszne włoskie jedzenie!

  3. Pingback: Samotność po bolońsku, czyli weekend uspołecznionego introwertyka | Wojażer | relacje i reportaże ze świata

  4. O Rzymie sensownie i treściwie :). Wydrukuję i zabiorę ze sobą w podróż.
    A czy możesz polecić jakiś sprawdzony hotel w Rzymie ?

    Pozdrawiam
    Kasia A

  5. Super jest ten blog prowadzony 😀Czy możesz polecić jakiś ciekawy nocleg ? Pozdrawiam Tomek

    • Dzięki wielkie Tomek! W Rzymie zatrzymywaliśmy się w wynajętym mieszkaniu obok via Germanico, nic szczególnego, właściwie tylko tam spaliśmy, cały czas byliśmy na mieście. Pozdrawiam!

  6. Pingback: Jazd. Rodzinne miasto prezydentów Iranu i Izraela | WOJAŻER

  7. Pingback: Tanie połączenia lotnicze Polska - Włochy 2015 | Italia poza szlakiem

  8. Pingback: 2014. Rok niesamowitości | WOJAŻER

  9. Ah Rzym… Pojechalabym ponownie…

  10. ja w Rzymie byłam w grudniu dwa lata temu i wspominam wspaniale – mniej ludzi, ciepło… leniwe szwędanie się po mieście i ulubione Trastevere no i to jedzenie.. 🙂

    • Właśnie przypomniałem sobie, jak raz o 4 w nocy szedłem na Termini, by pojechać na wczesny samolot do Polski. Ponieważ był to środek tygodnia, całe miasto spało i byłem w wielu miejscach totalnie sam! Np. pod di Trevi. To było coś! 🙂

      • kiedys z chórem stacjonowaliśmy 50km pod Rzymem-Santa Severa przy samym morzu. Nie zadązyłysmy na ostatni pociąg.. Fontana di Trevi o 3 w nocy nikogo i dużo szczurów, schody hiszpanskie, nikogusienko tylko my 3 spiewające Jacsona i choralne piosenki.. Potem na Termini czekanie na otwarcie dworca pod drzwiami z kloszardami. Dobrze że to był sierpień bo brak sweterka dokuczał:)) Dziś suepr wspomnienie

        • Fajna sprawa! Ja też kiedyś szedłem zupełnie pustym Rzymem, koło 4 rano, i wszystkie te miejsca, które za dnia zapełniają turyści, wyglądają surrealistycznie takie opustoszałe!

  11. Ja mogłam poznawać Rzym w towarzystwie wyjątkowo rozrywkowych Włochów z CS. Na spotkanie ze mną i kumpelą przyszli z krzesłem, które znaleźli gdzieś po drodze. Mogę się zatem pochwalić zdjęciem na krześle na Forum Romanum. Oprócz tego usłyszałam kilka nieprawdopodobnych historii, np. o pierwszym papieżu, który był słoniem (ta opowiastka miała służyć wyjaśnieniu, dlaczego obok Panteonu jest pomnik tego zwierzaka), który podobno nadal żyje, lecz zamknięty jest w podziemiach Watykanu i czasami nada słychać jego trąbienie (choć może tu chodziło o któregoś z kolei Papieża Elefanta) 😉

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Wojażer

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading