Ameryka USA

Czy Nowy Jork może się znudzić?

Jeżeli możesz wyobrazić sobie najnudniejszy wpis o „najciekawszym miejscu na ziemi”, to jest spora szansa, że właśnie go czytasz. A ja pisząc go, zastanawiam się, czy rzeczywiście piszę o najciekawszym miejscu na ziemi.

Na rogu dwudziestej ósmej ulicy i ósmej alei rozpoczyna się nasz dzień w Nowym Jorku. Poranny autobus z Hartford przyjechał prawie pusty. Być może to efekt wczesnej godziny, bo kto normalny wyjeżdża gdziekolwiek o 5:45 rano. Cóż, ja wyjeżdżam. Mimo lekkiego niewyspania zanurkowaliśmy w to wielkie miasto po raz kolejny szukając ciekawych obrazów życia oraz inspiracji, które miejsce to dostarczało mi do tej pory bez liku.

Żaden pobyt w Stanach nie mógł się dotychczas obyć bez odwiedzin w Nowym Jorku. Przynajmniej dla mnie, bo Magdalena już dawno nasyciła się Stanami, już dawno wyzbyła się ochów i achów i w sumie jedyny moment, kiedy widzę w jej oczach autentyczną radość i ekscytację, to chwila, gdy widzi ponownie rodziców. Ze mną było inaczej. Za pierwszym razem nie przestraszył mnie nawet grudniowy mróz. Dziarsko zwiedzałem stolicę świata robiąc przy tym setki kiepskiej jakości zdjęć. Zostały jednak wspomnienia i niezaspokojona ekscytacja. Druga wizyta w Nowym Jorku była jeszcze bardziej udana. Pora roku jakby lepsza, aura także nam sprzyjała. Bawiliśmy się z Magdaleną przednio. I tak samo dobrze było za trzecim razem, gdy spacerowaliśmy po Manhattanie ze znajomą w pięknym słońcu lub gdy kilka dni później zamarzaliśmy na paradzie św. Patryka. I tak przyszedł raz czwarty – wpadliśmy do Wielkiego Jabłka z Magdaleną i mamą na dzień, niejako po drodze do Waszyngtonu. I nastąpił krach.

W głębi duszy totalnie ich rozumiem – pomyślałem spoglądając na pędzący tłum. Niczym niezahamowany pęd za lepszym jutrem jest jedną z tych rzeczy, które charakteryzują Amerykę i w szczególności, Nowy Jork. Jednak z czasem dociera do człowieka to, że ten sam pęd niekoniecznie oznacza chęć polepszenia swojego losu. Czasem jest to po prostu pęd, aby przetrwać. Bo Nowy Jork do dżungla, betonowa dżungla.

To, co jeszcze pięć lat temu absolutnie mnie zachwycało – szybkie, młode, pełne energii miasto możliwości, nagle przestało do mnie przemawiać. Za dużo wydarzyło się od tego pierwszego razu w Stanach, za dużo widziałem w różnych zakątkach świata, aby jednoznacznie zdefiniować nowojorskie życie jako idealne. A przecież w przekonaniu wielu ludzi, w tym ogromnej masy naszych znajomych, Nowy Jork to ziemia obiecana, miejsce, do którego każdy chciałby polecieć.

Dwie przecznice przed stacja metra, z której odjeżdżamy na Brooklyn śmieci walają się na potęgę wplątując się między nogi. Zakapturzony mężczyzna szuka ofiary, od której wysępi papierosa. Spogląda w twoim kierunku, ale nawet jakby przyszło mu do głowy ruszyć w twoją stronę i wyciągnąć rękę po cenny trunek, nie może tego zrobić, bo fala ludzi prze do przodu odcinając go od potencjalnej ofiary.

W metrze jak zawsze tłum i pęd jeszcze większy niż na ulicy, bo gdy już ktoś dobiegł na stację, to przecież musi dobiec na swój pociąg, który odjeżdża za piętnaście sekund. Walka o przetrwanie, bo przecież każda sekunda się liczy! Obijasz się o innych, a inni obijają się o Ciebie. I marzysz o słuchawkach na uszy, których akurat nie zabrałeś, by głośną muzyką uciszyć panujący wokół zgiełk.

Wsiadasz do metra, linia A zabierze Cię z środkowego Manhattanu prosto do DUMBO, uroczego miejsca na skraju Brooklynu, z którego możesz podziwiać panoramę Manhattanu i bodaj najbardziej romantyczny most w Wielkim Jabłku – Most Brooklyński. Kilkanaście minut jazdy to jak zawsze okazja do obserwowania ludzi, co przecież zawsze jest rzeczą ciekawą. Wciąż pamiętam moje pierwsze przejażdżki nowojorskim metrem – ludzie rozmawiali ze sobą w prawie dwustu językach świata. Raz po raz do kolejki wsiadała grupa afroamerykańskich muzyków, którzy potrafili porwać do zabawy niejedną osobę wokół. Dziś jest trochę inaczej. 99 na 100 osób trzyma w rękach smartfona, zaś 80 na 100 osób ma słuchawki na uszach. Kompletna izolacja i kompletna cisza. Żeby jeszcze odrywali oczy od tych telefonów, gdy wstają i ruszają przed siebie na kolejnych stacjach! Nie, oni wstają i przemierzają całe setki metrów dalej spoglądając na ekrany tych telefonów. Nikt Cię nie widzi, nikt się z Tobą nie przywita, nikt się do Ciebie nie uśmiechnie, i nikt nie jest zainteresowany, by Ci pomóc. Jak ta młoda Amerykanka, którą pytam, czy z tego miejsca odjeżdża kolejka na Brooklyn. Nie wiem – odpowiada – jestem z Jersey. A potem wsiada w tą samą linię co my i wysiada na tym samym przystanku, co my. Na Brooklinie.

W DUMBO nadal można odpocząć. Mimo odgłosów ruchu z obu mostów u stóp których znajduje się park, możesz po prostu usiąść i popatrzeć na miasto z oddali. Mniej to inwazyjne od przetaczania się po ulicach, gdzie toczą się dziesiątki tysiecy innych takich jak ty. Nie wiadomo jednak, co zastanę tam przy kolejnej wizycie. Prawie każdy industrialny budynek przy parku jest obecnie przerabiany na lofty, zapewne bardzo drogie lofty dla bardzo bogatych ludzi. Może kiedyś okolica ta już nie będzie dla ciebie dostępna? Nowy Jork to mimo wszystko miasto wielkich kontrastów i wielkich pieniędzy. Jego różnorodność sprawia, że każdy może znaleźć tam coś dla siebie, jednak pieniądz w dużej mierze decyduje o tym, gdzie jesteś, gdzie mieszkasz, gdzie jadasz i gdzie bawisz się w sobotnią noc. Amerykańska wolność oznacza nie tylko możliwości, ale także przepaści, które dzielą masy od wpływowej elity.

Ponieważ był to nasz pierwszy raz w mieście w trójkę, postanowiliśmy pojechać jeszcze na Top of the Rock, miejsce, z którego moim zdaniem roztacza się najpiękniejsza panorama Manhattanu. Jakoś tak się złożyło, że wpadam tam na górę za każdym razem, gdy odwiedzam Nowy Jork, pomimo tego, iż  przyjemność ta do najtańszych nie należy. Zawsze jednak powtarzam, że miejsce to warte jest swej ceny. I to tam, na górze, z dala od wszystkiego, zapominam na chwilę jak to, co jest na dole, zaczęło mnie denerwować.

Tym razem na szczycie Rockefeller Center moją uwagę przykuwają dwa nowe budynki – ukończona Freedom Tower, czyli najwyższy budynek USA wybudowany obok dawnych wież World Trade Center, oraz szczupły aczkolwiek wysoki wieżowiec od strony Central Parku. Poza tym pierwszy raz zobaczyłem zazieleniony Central Park. Poza tym nic się nie zmieniło.

Przez resztę dnia łaziliśmy po ulicach Wielkiego Jabłka męcząc się niemiłosiernie nadmiarem ludzi i tym, co jeszcze niedawno pasjonowało mnie bez końca. Tego dnia zrozumiałem, że podczas następnego pobytu w Stanach, czas na miejsca zupełnie inne – na naturę, która w USA potrafi zadziwić, na wodospad Niagara, na Wielki Kanion, na San Francisco może.

Nie zrozumcie mnie źle. Nowy Jork jest ciekawy, ale równie ciekawa jest leniwa i spokojna Lizbona, wyspa Penang w Malezji, ciągle rozwijający się Szanghaj, hipsterski Pekin, czy ultranowoczesny, a przy tym cholernie czysty Singapur. Widziałem chyba za dużo, żeby powiedzieć, że Nowy Jork to najwspanialsze miejsce na ziemi.

Zbieram myśli. Czas przemyśleć USA od nowa. 

 

Rocznik 1985. Hybryda czasów analogowych i cyfrowych, człowiek, który pamięta jak było przed internetem a w internecie czuje się jak ryba w wodzie. Urodzony w Krakowie, w nim wykształcony i z nim zawodowo związany. Po krótkim okresie życia w Chinach, na dobre zajął się normalnym życiem i intensywnym podróżowaniem. Zawodowo specjalista branży podróżniczej, hotelarskiej i rezerwacyjnej.

15 komentarzy dotyczących “Czy Nowy Jork może się znudzić?

  1. New York nie może sie znudzić ! Nowym Jorkiem mozna wymiotować i miec nocne mary na samo wspomnienie pojechania tam…. Syf kiła i mogiła …. 20 lat do tyłu jeszcze dochodziły szczury na ulicach , ale je wytruli ….. No i te prostytutki i dziwki od 30-stej w dół tez poznikały…. Zostały tylko lokale (takie utajnione) teraz to super bary tylko dla koneserów manhattanu .. Chyba to jedyna zaleta tego miasta dzisiaj….

  2. Marcinie, a zwiedzałeś Filadelfię? Warto?

  3. A dla mnie to i tak jedno z największych marzeń, odwiedzić USA, zobaczyć NY, LA… Od dziecka jestem zakochany w Stanach. Wciąż natrafiam na mało przychylne opinie na temat LA czy właśnie NY. Jednak wydaje mi się, że to typowy syndrom paryski 🙂

  4. Hipsterski Pekin? Brzmi fajnie! Wybieram się tam za kilka dni i właśnie natrafiłam na Twojego bloga. Bardzo mi się podoba!

  5. Pingback: 2014. Rok niesamowitości | WOJAŻER

  6. Pingback: Weekend w Waszyngtonie, czyli dlaczego warto odwiedzić stolicę USA | WOJAŻER

  7. Chyba nigdy bym nawet nie wpadła na pomysł, aby nazwać to miasto najciekawszym. Nie będę się mądrzyć, bo nigdy tam nie byłam, ale widząc wszędzie ten nowojorski pęd i szaleństwo chyba bym się tam nie odnalazła. Mnie już Warszawa potrafi przytłoczyć;) W takich miejscach odzywa się we mnie potrzeba kontaktu z naturą, ciszy i braku pośpiechu. Może to ja, a może po prostu zbliżająca się starość, ale to już nie mój obszar zainteresowań. Nie o to chodzi w życiu, przynajmniej moim. Pozdrawiam Was:)

  8. Bardzo podoba mi się ten wpis.
    W sumie nawet nie musiałoby tu być ani jednego zdjęcia, bo jest bez wątpienia świetnie napisany.
    Jeszcze nie byłam w USA, choć mi się marzy raczej bagnista Louisiana i White Pocket w Arizonie 🙂

  9. o, mój komentarz nie wylądował w spamie!

  10. my się nie nastawialiśmy na amerykański sen i oboje na pytanie „czy chcielibyście tam zamieszkać?” – od razu mówimy, że nie (chyba że na czas określony i na krótko). tomek po namyśle stwierdza, że bardziej podobał mu się londyn. żadno z nas nie zakochało się w mieście, tzn. bardzo nam się podobało, ale nie był to strzał w serce, nie wróciliśmy z depresją że to już koniec 😉 a na objazdówkę po stanach się gdzieś tam pomaltuku szykujemy, bo nie chcę umrzeć nie zobaczywszy wielkiego kanionu, nie ma takiej opcji 😉

    • No właśnie, ja też nigdy nie byłem w nim po uszy zakochany, raczej był to rodzaj młodzieńczej sympatii. Dobrze pamiętam, jakie miejsca sprawiały, że nie chciałem z nich wyjeżdżać, i miasto to nie znalazło się na tej liście. Nie mogę się pozbyć tego myślenia, że fajnie byłoby w końcu wsiąść w samochód i ruszyć w tą prawdziwą Amerykę! Pozdrawiam z Connecticut!

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Wojażer

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading