Afryka Maroko Świat

Casablanka, Maroko. To nie jest miasto, w którym powstał słynny film.

Wbrew temu, co się sądzi, nie jest to miasto, w którym powstał słynny film. Nie jest to też szczególnie wybitne miejsce, poza słynnym meczetem Hassana II

Słyszysz „Casablanka” i od razu myślisz o Humprey Bogarcie, który w klubie zauważa swoją byłą kochankę przybywającą na miejsce wraz z mężem. Czujesz klimat filmu noir i zakładasz, że tak właśnie będzie wyglądać to prężne marokańskie miasto. Problem w tym, że Casablanka kręcona była w amerykańskim studio, a scena na lotnisku została zrobiona w Los Angeles. Sama Casablanka (miasto) niewiele ma zaś wspólnego z tym, czego poszukuje ktoś przybywający do Maroka.

Casa, jak się potocznie mówi w Maroku, miała być naszym ostatnim punktem podróży. Okazała się miejscem, gdzie spędziliśmy dosłownie krótką chwilę, choć pierwotnie to tam, zamiast Rabatu, mieliśmy się na dłużej zatrzymać. Bezsprzecznie działała na mnie magia nazwy, która odrobinę zamroczyła moje pragmatyczne planowanie. Pierwotne założenie zmieniłem tuż przed przylotem na miejsce. W zamian wybraliśmy stolicę Maroka, która okazała się miastem o wiele bardziej przyjaznym, spokojnym, i niezwykle ciekawym. Do Casablanki zdecydowaliśmy się wyskoczyć na dzień, gdyż jest ona bardzo dobrze połączona ze stolicą kraju za pomocą szybkich i wygodnych kolei.

Oba miasta dzieli jedynie 90 kilometrów. Rabat pełni rolę centrum politycznego, zaś Casablanka przejęła rolę ogromnej metropolii, która ściąga do siebie biznes oraz  rzesze ludzi poszukujących pracy. Tym samym to, co charakteryzuje to miasto, to przede wszystkim nijakie budynki mieszkalne i biurowce. A przy okazji średnio przyjaźni ludzie.

W takim razie po co w ogóle tam pojechaliśmy?

Tylko i wyłącznie po to, aby zobaczyć meczet Hassana II. 

Wypad rozpoczęliśmy na dworcu kolejowym w Rabacie. Bilety na pociąg były tanie jak barszcz (wydaje mi się, że wszystkie koleje, z których korzystałem są tańsze od polskich), zaś najbardziej zaskakującą rzeczą tego poranka był dworzec główny w stolicy! Otóż okazało się, że na dworcu nie musi śmierdzieć! Ba, może nawet pachnieć! Pachniało na dworcu, aż człowiek nozdrza rozszerzał bez końca! Woń kwiatów w aerozolu. Zakryte chustami pracownice dworca chodziły i szorowały (!) szmatkami wszelkie powierzchnie płaskie tak w środku, jak i na zewnątrz przy peronach. Gdy nawdychaliśmy się już tych przyjemnych woni, nadjechał pociąg. I tutaj kolejna niespodzianka! Jesteśmy w Afryce, jesteśmy w kraju arabskim, a tu wjeżdża takie coś! Nowoczesny skład, działająca klimatyzacja i czystość, jak niewiele może zaskoczyć Polaka – pomyślałem! Do Casablanki dojechaliśmy w godzinę.

Gdy dotarliśmy na miejsce, od razu poczuliśmy klimat. Taksówkarze dosłownie bili się o nas, przy okazji rzucając stawki jak z kosmosu. Wybraliśmy tego, który wydawał nam się najmniej oszukańczy, choć z pewnością zrobił nas nieźle na trasie z dworca do meczetu. Ale nieważne. Prawdziwym i jedynym powodem, dla którego zawitaliśmy do Casy, był wspominany wcześniej meczet Hassana II.

Gdy stanęliśmy przed tą budowlą, zapomniałem na chwilę o negatywnym nastawieniu do tego miasta. Meczet Hassana II to największa świątynia muzułmańska w Maroku i w całej Afryce, przy tym siódmy największy meczet na świecie. Sam minaret mierzący 210 metrów do tej pory dzierży tytuł najwyższego na świecie. Piękne jest także usytuowanie meczetu. Z dala od szpetnych budynków i centrum miasta, stoi samotnie na gigantycznym placu bezpośrednio przy wodach oceanu. W jednym czasie może się w nim modlić 25 tysięcy ludzi oraz dodatkowe 80 tysięcy na placu przy meczecie.

Ogrom tej budowli odczuwa się z każdym krokiem. Wystarczy podejść do drzwi meczetu, aby zrozumieć, z jakimi rozmiarami mamy do czynienia. Historia tego miejsca sięga 1961 roku, kiedy umarł król Muhammad V, o którym wspominałem w poprzednim poście. Jego następca, Hassan II, postanowił, iż należy uczcić jego wielkość i zasługi dla kraju poprzez budowę czegoś, co nie będzie mało sobie równych w kraju. Ostatecznie prace budowlane rozpoczęły się w 1980 roku i zakończyły w 1986 roku. Inną kwestią jest to, że Maroko ledwo było stać na to, by zbudować wtedy drugi największy meczet po Mekce. Z pomocą przyszedł jednak naród oraz kilka państw arabskich i jak to byśmy w Polsce powiedzieli, jakoś się udało!

Do dzisiaj niepobita jest wysokość minaretu. 210 metrów wysokości sprawia, iż jest to najwyższa konstrukcja sakralna na świecie.

Spędziliśmy dłuższą chwilę na miejscu, nie tylko oglądając szczegóły tej niesamowitej budowli, ale także obserwując ludzi, którzy przybywali tam z całego kraju – nie tylko po to, aby się pomodlić, ale także po prostu po to, by zrobić sobie zdjęcia w ładnym i zadbanym miejscu, chlubie Maroka.

Gdy nacieszyliśmy się tym miejscem, dla którego specjalnie wybraliśmy się do Casablanki, stwierdziliśmy, że może damy szansę miastu i przejdziemy się w głąb, aby ocenić, czy naprawdę jest tak źle. Po godzinie spacerowania nudnymi szerokimi ulicami pełnymi domów mieszkaniowych i biur, stwierdziliśmy, że pora wracać do Rabatu.

7 komentarzy dotyczących “Casablanka, Maroko. To nie jest miasto, w którym powstał słynny film.

  1. Pingback: Marrakesz. Wielki przewodnik na mały city break w Maroku – wojażer

  2. Meczet Hassana II jest przewspaniały. Do dziś jestem ciekawy jak otwierany jest dach, bo ponoć takie cuda się tam dzieją. Zgadzam się, że w Casablance poza tym specjalnie nie ma niczego ciekawego. Straszne wrażenie robią natomiast slumsy w okolicach Casy, które widzieliśmy jadąc samochodem… :/

  3. Ok. przekonałeś mnie. Nie jadę.

  4. Dobrze, że piszesz, chociaż jedno miejsce mogę skreślić z listy:) Mnie się tradycyjnie kojarzy z filmem, ale teraz już chyba przestanie.

  5. czytając ten tekst stwierdziłam, że bardzo się ciesze, że jednak do Casablanki sie nie wybrałam. Miałam ochotę, głównie przez nazwę, ale czasu nie starczyło. i chyba dobrze się stało…

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Wojażer

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading