Białoruś Europa Świat

Mińsk. Subiektywny przewodnik po stolicy Białorusi

Prawdziwy orient mamy tuż za miedzą.

ZAKTUALIZOWANY PRZEWODNIK DOSTĘPNY TUTAJ

W ostatnim poście opowiadałem Wam o Mińsku socjalistycznym, o podróży w czasie do czasów sowieckich. Skłamałbym jednak, gdybym o Mińsku opowiedział tylko w tym jednym kontekście. Oczywiście ślady ZSRR przewijać się będę nadal, nawet w tej opowieści, jednak stolica Białorusi ma do zaproponowania odrobinę więcej, aniżeli tylko to, co wcześniej pokazałem.

Dziś zapraszam do zwiedzania. Podróż po mieście słońca, jak często nazywa się to miejsce, uporządkowałem w pięć okolic i jeden autobus, co mam nadzieję, pomoże tym, którzy się tutaj wybiorą, w zaplanowaniu ich spaceru po mieście.

Przygotowanie do zwiedzania

Tym, którzy przyjeżdżają tutaj na kilka dni, polecam zorganizowanie dwóch rzeczy, które bardzo pomogą w poznaniu Mińska.

Zanim zakupimy te rzeczy, potrzebujemy walutę – ruble białoruskie. Waluta ta potrafi płatać figle i za kilka tygodni lub miesięcy ceny, o których będę pisać mogą nie mieć odzwierciedlenia w rzeczywistości, tak jak ceny, o których ja czytałem zanim przyjechałem na Białoruś. Problemy z białoruską walutą wynikają z różnych wstrząsów, które doświadcza regulowana gospodarka białoruska. W chwili, gdy piszę tego posta, jeden złoty polski jest wart mniej więcej trzy tysiące rubli białoruskich.

Gdy już mamy walutę, pierwszą z tych rzeczy jest mapa/panorama Mińska. Jedna jedyna dla turystów. Pozostałe to po prostu mapy drogowe lub plany miasta, która niewiele pomogą w orientowaniu się, gdzie co jest. Mapa dostępna jest za kilka złotych w księgarni Centralnej na prospekcie Niepodległości. Jej znalezienie nie sprawia żadnych problemów. Jeśli ktoś jednak nie zna cyrylicy, albo ma problemy w zauważeniu tego miejsca, wystarczy stanąć przy pomniku Feliksa Dzierżyńskiego. Przed sobą po lewej stronie będziemy mieć ogromny gmach KGB, zaś po prawej stronie księgarnię Centralną właśnie. Mapa jest ładnie wykonana jeśli chodzi o grafikę i pozwala w bardzo łatwy sposób lokalizować główne zabytki miasta.

Drugą rzeczą, którą polecam, aby kupić od razu, jest karta na komunikację miejską. A właściwie dwie karty, które kupuje się w jednej cenie. Pierwsza, twarda karta magnatyczna to bilet wielokrotnego użycia na mińskie metro. Druga karteczka do bilet na trzy pozostałe środki transportu – autobusy, tramwaje oraz trolejbusy. 10-dniowy zestaw obu kart kosztował mnie lekko ponad 70,000 rubli, czyli około 23 złote. Pomimo, iż bilety jednorazowe nadal są dosyć tanie, nie opłaca się kupować innej opcji. Na obu kartach można cały czas przemieszczać się po mieście. A komunikację publiczną używać trzeba, bo Mińsk to miasto wielkich przestrzeni. Wszystko jest tuaj ogromne – ulice, chodniki, odległości. W dodatku zabytki, czy też interesujące nas miejsca porozrzucane są po wielu miejscach i niemożliwe, oraz bezsensowne, jest chodzenie między nimi. Uwierzcie mi, nawet jeśli gdzieś dojedziecie metrem, czy autobusem, i tak czeka Was jeszcze bardzo, bardzo długi spacer – najpierw aby wyjść z metra, potem tunelami pod drogą, bo ulice są za szerokie na pasy dla pieszych, potem jeszcze kilkaset metrów i już jesteście przed miejscem, do którego się wybraliście. W ciągu kilku dni w Mińsku wychodziłem kilometry na tych niby małych dojściach, i czuję to w każdym calu moich stóp.

To w zasadzie wszystko, co potrzebujemy do przeżycia w mieście. Przejdźmy więc do samego zwiedzania.

Nie wiem, czy tutaj jest tak zawsze, czy może to fakt, iż przybyłem do stolicy Białorusi w październiku, ale mam wrażenie, że byłem jedynym turystą w mieście! Nie widziałem ani jeden osoby zwiedzającej miasto, ani jednego obcokrajowca, który był tutaj dla celów innych niż biznesowe, ani jednego Chińczyka z półmetrowym obiektywem, kompletnie nic! Moje poczucie wyobcowania było potęgowane faktem, iż miałem wrażenie, że każdy, dosłownie każdy gapił się na mnie jak na kosmitę. A było to zapewne wynikiem tego, iż byłem jedyną osobą spacerującą po mieście z aparatem na szyji. Ponadto mój aparat w stylu vintage wzbudzał ogromne zainteresowanie tych, którzy zwrócili na niego uwagę.

Nigdy w swoim dotychczasowym doświadczeniu podróżniczym nie czułem się tak dziwnie. Zawsze do tej pory był ktoś jeszcze, kto robił zdjęcia, ktoś kto chodził z mapą. Wisienką na torcie była moja dzisiejsza rozmowa z kelnerką w miejscu, gdzie jadłem lunch:

– Przyjechałeś w interesach?
– Nie. Jako turysta. Zwiedzać.
– Cooo!? A co Ty tutaj chcesz zwiedzać!?

No właśnie. Co tu zwiedzać?

PLAC NIEPODLEGŁOŚCI

Wielka, gigantyczna wręcz przestrzeń, po której przemieszczają się małe ludziki a raz do roku białoruskie wojska podczas wojskowej parady. Wokół dzieje się wiele, a pod Tobą jeszcze więcej. Jeśli zwiedzanie chesz rozpocząć od zakupów, to jest właśnie miejsce dla Ciebie. Centrum handlowe Stolica to trzy podziemne piętra pełne biznesów, sklepów, sklepików i małej gastronomi. Nie pasuje Ci do całościowej koncepcji placu, na który ciągle spogląda Lenin? Może właśnie dlatego zrobili to pod ziemię…

A na powierzchni znajdziejsz następujące budynki magistratu i mińskiego uniwersytetu. Jest też hotel Minsk na samym początku placu. Mnie interesują dwa miejsca, które kontrastują ze sobą totalnie. Stojąć na wprost tych dwóch budynków, po stronie prawej widzę najbardziej rozpoznawalny katolicki kościół w mieście, potocznie zwany Czerwonym Kościołem. Kościół świętych Szymona i Heleny dopiero niedawno został oddany wspólnocie katolickiej. Wcześniej sowieci urządzali w nim różne dziwne rzeczy. Obecnie spod kościoła uśmiecha się do nas pogodna twarz papieża Jana Pawła II. Jeśli obrócicie się w lewo (dostrzegacie symbolikę?) zobaczycie zimne spojrzenie towarzysza Lenina. A zanim ogromny Dom Rządowy. Więcej o tym miejscu oraz znajdujących się niedaleko Wrotach Mińska oraz siedzibie KGB pisałem tutaj: socjalistyczny Mińsk

Tuż przy siedzibie władz miasta znajdującej się na Placu Niepodległości odnajdziecie wejście do stacji metra – przystanek Plac Lenina. Stamtąd wyruszam w krótką podróż do kolejnego miejsca, które będziemy zwiedzać. Polecam także alternatywnie spacer. Drogę tą przeszedłem pierwszego dnia mojego pobytu w Mińsku. Mijałem takie relikty komunizmu jak wspominana już wielokrotnie siedziba KGB, GUM (Główny Dom Towarowy), spożywczy supersam Centralny.

PLAC PAŹDZIERNIKOWY

Kolejną okolicą wartą uwagi jest Plac Październikowy. Stojąc na środku tej wielkie przestrzeni, zwracam uwagę na dominujący nad wszystkim budynek. To Pałac Republiki. Postawiony przez Łukaszenkę kolos służy jako sala koncertowa i miejsce wszelkich konferencji i innych spotkać. Sam plac, na którym się znajduje, chciał zagrać taką samą rolę, jak kijowski Majdan Niezależności, gdzie miała miejsce pomarańczowa rewolucja. To tutaj w roku 2006 i 2010 gromadziły się tłumy Białorusinów protestujące przeciwko sfałszowanym wyborom. Niestety ani w 2006 ani w 2010 roku opozycja nie zdołała wygrać z reżimem, który twardo trzyma się władzy. Protesty zostały brutalnie stłumione. Odpowiedzialny za terror, ostatni dykatotor Europy, urzęduje kilka kroków od Placu Październikowego.

Gdy spaceruję obok pałacu prezydenckiego, mam w pamięci informacje, które czytałem, iż zdjęć robić nie wolno, jednak ponownie, fotografowałem i nic mi się nie stało.

W okolicach Placu Październikowego znajdują się trzy warte uwagi muzea. O jednym z nich, muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, pisałem wcześniej. Pozostałe dwa to muzea historyczne, z których polecam jedno, z razji opisów po angielsku i w miarę nowoczesnej ekspozycji. Białoruskie Muzeum Sztuki zlokalizowane przy ulicy Lenina 20 to ciekawe miejsce. Warto wydać ponad 70,000 rubli (23 złote) aby móc poczuć, jaka sztuka sankcjonowana jest przez białoruskie władze. Średnio interesuje mnie malarstwo XIX wieku, które widziałem już w wielu miejscach i z reguły wydaje mi się nudne. To, co ciekawe odnalazłem na drugim piętrze, gdzie znajdowały się dzieła sztuki socrealistycznej. Malarstwo radzieckie nie jest czymś, co łatwo znaleźć w muzeach sztuki, więc warto było poświęcić chwilę temu miejscu.

Oczyszczenia od czerwonej komuny mogłem doznać na parterze muzeum, gdzie oglądać można czasową wystawę ikon przywiezionych do Mińska z różnych muzeów Rosji, Serbii i Ukrainy. Przyznam, że taką ilość pięknych ikon widziałem ostatni raz w Belgradzie, w Serbii właśnie. Na chwilę dołączyłem się do rosyjskojęzycznej grupy oprowadzanej przez niezwykle utalentowanego przewodnika, który ciekawie opowiadał o całej sztuce tworzenia ikon.

Gdy wyszedłem z muzeum natknąłem się na chyba najładniejszy okaz Wołgi, jaki dotychczas widziałem.

PLAC ZWYCIĘSTWA

Trzecim miejscem, które polecam odwiedzić, jest Plac Zwycięstwa. Kolejna stacja metra po Placu Październikowym. Sam Plac wart jest chwili uwagi. Jest gloryfikacją zwycięskiej Armii Radzieckiej. W okolicach tego miejsca właśnie odnajduję kilka następnych miejscówek godnych polecenia.

W niedalekiej odległości spacerem znajduje się cerkiew Aleksandra Newskiego, wzniesiona na terenie cmentarza i niezwykle kolorowa budowla, jest jednym z niewielu starych przykładów budownictwa sakralnego w MIńsku.

Po chwili spędzonej na spacerowniu i przyglądaniu się mieszance prawosławnych, katolickich i radzieckich nagrobków, skierowałem się na powrót w kierunku Placu Zwycięstwa. Tym razem potrzebowałem odpoczynku i kawy, więc usilnie starałem się znaleźć miejsce zwane galуrią У. Miejsce to, jak wiele miejsc w Mińsku, ukryte jest za gigantycznymi fasadami wielkich budynków. Aby je odnaleźć, trzeba wejść w bramę, a następnie przespacerować się po osiedlu, aż w końcu ujrzymy mały biały budynek, gdzie znajduje się galeria sztuki nowoczesnej, sklep z dziełami lokalnych artystów oraz kawiarnia. Miejsce zaskakuje pozytywnie, od razu widać, że jest to Mekka mińskich hipsterów. Mam chwilę na kawę i na obserwowanie ludzi. Tutaj przychodzi facet z młodszą od siebie o jakies 20 lat kochanką, tam inny otwiera swojego macbooka, a tu jakieś kobiety dyskutują o sztuce. Od razu widać, że jest to jedno z tych centrów kontestowania władz. W sklepie, oprócz książek, magnesów i innych rzeczy, zauważyłem naklejkę na bagaż z flagą białoruską, która obowiązywała do 1994 roku, kiedy Łukaszanka postanowił powrócić do radzieckich symboli. Obecnie jest flagą zakazaną i używaną przez opozycję. Na naklejsce jest także napis – Żywie Biełaruś – slogan skandowany przez opozycjonistów podczas stłumionych manifestacji a także tutuł głośniego niedawno filmu o realiach życia na Białorusi widzianych z perspektywy młodego białoruskiego muzyka.

Po kawie przyszedł czas na mały spacer. Widziałem, że wszyscy w Polsce postowali zdjęcia żółtych liści na facebooku, więc i ja zapragnąłem się nimi nacieszyć zanim zupełnie opadną. W tym celu udałem się do leżącego także w okolicach Placu Zwyciestwa – Parku Gorkiego. Gorki to radziecki pisarz, ale w literaturę wgłębiać się nie będę. Poszedłem tam rzucić okiem na diabelskie koło a także na budowny tuż przy parku gigantyczny hotel Kempinski. Mińsk stara się podwoić liczbę hoteli w mieście przed zbliżającymi się w 2014 roku światowymi mistrzostwami w hokeju na lodzie – ulubionym sporcie Batki, jak zwykło się zwać Łukasznkę.

Kolejnym punktem, który chciałem zobaczyć był mały, niepozorny, zielony domek położone na uboczu w okolicach mostu, który łączył Plac Zwycięstwa z drugą stroną. To miejsce, które w czasie wojny przestało istnieć, jednak z racji tego, iż dla komunistów było bardzo ważne, zostało ono odbudowane. Muzeum – Dom. To tutaj, w tym niepozornym domku, miał miejsce pierwszy zjazd Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji, podzielonej na frakcję bolszewików i mienszewików. To tutaj rodziło się diabelskie zło, które zalało połowę świata i schrzaniło losy niejednego kraju. Dom ten został uznany za muzeum już w latach 20 ubiegłego wieku. Dlatego właśnie sowieci, mając ogromny do niego sentyment, odbudowali go z gruzów zaraz po wojnie. Miejsce to posiada małą salę ekspozycyjną, jednak zdecydowanie wartą odwiedzenia. Wstęp lekko ponad 3 złote.

Na nowo naładowany sowiecką energią, musiałem odrobinę zmienić klimat. Dlatego też postanowiłem pojechać do najdalszego zabytku Mińska, który chciałem zobaczyć. Był nim klasztor św. Elżbiety wraz z towarzyszącymi cerkwiami. O miejscu tym piszę w części o Placu Zwycięstwa, choć miejsce położone jest zupełnie gdzieś indziej, ponieważ z tego właśnie placu najłatwiej tam dotrzeć. Należy wsiąść do autobusu numer 18 jadącego w kierunku Novinki (przystanek szpital psychiatryczny). Droga to długa i męcząca i sam nie wiem, czy warto tam jechać, choć miejsce jest dosyć ładne. Nic w środku nie można zobaczyć, gdyż jest to klasztor, więc podziwiać można wszystko tylko z zewnątrz. Jednak warto chyba się tam wybrać z innego powodu. Jadąc autobusem i wyjeżdżając z centrum miasta, mija się ogromne bloki z wielkiej płyty. Jednak po chwili autobus zapuszcza się w okolice, gdzie nadal, często pośród poradzieckich zabudowań, stoją i dobrze się mają piękne kolorowe chatki w białoruskim stylu. Wyjeżdżając tak daleko od centrum zmienia się także wygląda ludzi. Są bardziej smutni, przygnębieni, zmęczeni życiem. Wiadomo, centra miast zakrzywiają perspektywę.

BIBLIOTEKA NARODOWA

Z klasztoru św. Elżbiety wracam tym samym autobusem nr.18 na Plac Zwycięstwa, gdzie przesiadam się na metro, by jeszcze bardziej oddalać się od centrum Mińska. Kawałek drogi od wspominanych placów znajduje się okolica, w której warto zobaczyć trzy rzeczy.

Pierwszą z nich jest nowy budynek Narodowej Biblioteki Białorusi. Jest to oczko w głowie prezydenta, potocznie zwane diamentem, które niedawno zostało uznane za jeden z 50 najciekawszych obiektów współczesnych na świecie.

Mijając gmach biblioteki natrafimy po lewej stronie na bloki z socjalistycznymi mozaikami.

Ostatnim miejscem, które chciałem zobaczyć w tej okolicy jest nowa, ogromna cerkiew pod wezwaniem wszystkich świętych. Na miejscu spotykaam bardzo miłego prawosławnego popa, który opowiedział mi o tym, jak w Mińsku odradzała się religia i jej kultywowanie po upadku Związku Radzieckiego.

GÓRNE MIASTO I MIŃSKA STARÓWKA

Z okolic biblioteki narodowej wracam metrem do stacji Plac Październikowy. Mijam Pałac Republiki znajdujący się na środku placu i wkraczam w świat budynków bardziej nam znanych, zabytkowych. Choć trudno to porównywać do wielu europejskich miast, gdyż najstarsze budynki, często odbudowane, pochodzą z zaledwie XIX, XX wieku. Górne miasto to odbudowany niedawno ratusza, a obok niego kościół Jezuitów. Kilka metrów dalej znajduje się kuria prawosławna i katedra pod wezwaniem św. Ducha. Stojąc na wzgórzu obok katedry doskonale widać mińską starówkę. Trochę szumnie nazywa się tak kilka domków z początku XX wieku, gdzie znajduje się 1 kawiarnia, 1 restauracja i dwa sklepy z pamiątkami. Młode pary, głodne ładnej, europejskiej atmosfery, przyjeżdżają tutaj jedna za drugą na sesje fotograficzne.

Schodząc w dół od stóp katedry trafiamy nad brzeg rzeki Swisłocz. Z drugiego brzegu malutkie stare miasto robi najlepsze wrażenie.

Aby zobaczyć je z bliska, przechodzę przez most na drugą stronę rzeki. Mijam kawiarnię i domki, jednak specjalnego życia w tym miejscu nie dostrzegam.

Przestraszony ogromną ilością par młodych i ich fotografów, idę dalej. Po drodze mijam wyspę łez wraz z pomnikiem upamiętniającym żołnierzy, którzy zginęli podczas wojny w Afganistanie.

Kontynuuję morderczy spacer wzdłuż gigantycznych sowieckich bloków, które najlepiej wyglądają z drugiej strony rzeki, aby w końcu trafić do ukrytej na uboczu cerkwi św. Magdaleny.

Wracam spacerem wzdłuż rzeki, by przejść na jej drugi brzeg, skąd roztacza się kapitalny widok na znajdujące się na wprost wielkie blokowiska.

Przez ostatnie dni ta właśnie okolica była moim ulubionym miejscem nocnych spacerów po Mińsku.

Ostatnim bubynkiem, który postanowiłem odwiedzić w tej okolicy był gmach Opery, która we wszystkich radzieckich republikach miała podobny styl. Coś niemal identycznego widziałem podczas swojej podróży do Armenii, więc zaskoczenia nie było. Zobaczyłem dokładnie to, czego się spodziewałem.

LINIA AUTOBUSOWA NUMER 1

Niekoniecznie jest to okolica, ale autobus ten pomógł mi w odkryciu wszystkich tych okolic, które oddalone są od siebie w znacznym stopniu. Autobus ten jest także zwany linią turystyczną, gdyż jeździ wzdłuż wszystkich najważniejszych zabytków miasta takich jak Plac Lenina, Plac Październikowy, Górne Miasto, nabrzeże Swisłoczy etc.

Dzięki linii nr. 1 dotarłem do pomnika Mińsk – Miasto Bohater, ciekawej cerkwii na uboczu, a przy okazji pooglądałem sobie gmachy rządowe wznoszone obecnie przez białoruski rząd.

Co do tematu „Mińsk – miasto Bohater”. Jest to tytuł przyznawany najbardziej walecznym miastom ZSRR, które poświeciły się szczególnie podczas, jak oni to zwą, Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Po raz pierwszy z tutułem tym zetknąłem się w Odessie. Do tego elitarnego klubu należą takie miasta jak Moskwa, Wołgograd (kiedyś Stalingrad) i wiele innych.

Poza wspominanymi okolicami było zwykłe błąkanie się po arteriach miasta, obserwowanie życia, chłonięcie architektury i ducha miasta.

Czy Mińsk warto odwiedzić? Zapewne tak. Choć nie jest to miejsce, do którego wrócę, bo nie lubię powtarzać tych samych szlaków, chyba, że mowa o Włoszech i Chinach. Mińsk dał mi poczuć ducha czasów, które zawsze chciałem jakoś namacalnie doświadczyć. I dlatego uważam czas tutaj spędzony za udany. Polecam to miejsce wszystkim zafascynowanym tą inną atmosferą. Mnie miasto to wciągnęło na tyle mocno, że zrezygnowałem z zaplanowanych jednodniowych wycieczek do zamku Mir i skansenu Dudutki. Takie rzeczy już widziałem.

Przy okazji posta o zwiedzaniu, chciałbym polecić Wam dwie, jak się okazało, bardzo przydatne aplikacje na telefon (w moim przypadku iphone, ale zapewne są na inne telefony):

1. CityMaps2Go – świetne, dokładne mapy z opcją przybliżenia i lokalizacją GPS. Bardzo pomocne przy plątaniu się po mieście. Nie wymagają, jak google maps, połączenia z internetem. Mapę ściąga się i zapisuję offline. Mam mapy wszystkich miejsc do których się wybieram, i serdecznie polecam innym podróżnikom!

2. Inyourpocket. Każdy zna te przewodniki. Nie każde miasto jest przez nich opisane, ale jeśli jest, warto sobie ściągnąć wersję na telefon. Pokazuje co jest w pobliżu miejsca, gdzie akurat jesteśmy i nie wymaga połaczenia z internetem.

Także w przy okazji tego wyjazdu, przetestowałem moje nowe dziecko, które oczywiście nabyłem używane za niewielkie pieniądze. Fujifilm x100 ma wielką szansę zastąpić moją lustrzankę Nikona podczas niektórych moich podróża jak ta. Mały, lekki, piękny, a przy tym robiący piękne zdjęcia z ogromną ilością manualnych funkcji i bardzo jasnym obiektywem.

Żegnam się z Mińskiem, jednak to nie wszystko, co mam na ten temat do powiedzenia. Do tej pory była turystyka, w następnym poście opowiem Wam trochę o życiu, bo jak to tutaj jest, wie niewielu rodaków.

3 komentarze dotyczące “Mińsk. Subiektywny przewodnik po stolicy Białorusi

  1. Krystyna Lewaszkiewicz

    Luknęłam na opisy. Super, foty przepiękne. Wybieram się tam w tym roku do miejscowości Iwacewicze. Proszę tak po ludzku napisać jak przeliczać pieniądze w prosty sposób. Jak działają bankomaty. Chcę postawić nagrobek. Może orientuję się Pan w cenie nagrobków?. Ceny hoteli też by mnie interesowały.
    Pozdrawiam
    kryskam@onet.pl

  2. Wlasnie jestem w Mińsku. Bardzo fajny post Dziekuję

  3. Długo szukałem czegoś o Białorusi- duża radość, fajne pióro pozdrawiam

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Wojażer

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading